SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Edward Miszczak - dyrektor programowy TVN

Z Edwardem Miszczakiem, dyrektorem departamentu programowego TVN, rozmawiamy o wiosennej ramówce stacji, konkurencji, zasadach tworzenia programu telewizyjnego, wymarzonych formatach telewizyjnych oraz planach na przyszłość.

Krzysztof Lisowski: Czy jest Pan usatysfakcjonowany, że TVN ma w swoim portfolio „X Factor”, który uchodzi za jeden z najdroższych formatów w historii telewizji?

Edward Miszczak, dyrektor Departamentu Programowego TVN S.A.:
Rzeczywiście, to jest bardzo drogi program, a ja oczywiście cieszę się, że nas wreszcie na ten format stać.

Proszę zatem uchylić rąbka tajemnicy, ile ten format Was kosztował?

Mogę jedynie powiedzieć, że „X Factor” jest na pewno droższy od „Mam Talent”.

Czy w polskiej wersji programu w odcinkach live będziecie chcieli przyciągnąć widownię wielkimi zagranicznymi gwiazdami - tak jak robi się to np. w wersji brytyjskiej?
Wiadomo, że na finale będziemy mieć dużą gwiazdę, mamy też potwierdzony udział gwiazd w odcinkach na żywo, ale nie promujemy szczególnie tego faktu. Obecność gwiazd ma uszlachetniać i być tylko dodatkiem. Chcemy, aby magnesem dla widzów były wyłowione podczas castingów talenty. To uczestnicy mają stanowić o sile programu i na nich będziemy stawiać.

Nie boicie się konkurencji? W niedziele w podobnym czasie, co „X Factor” TVP1 nadaje „Ranczo”, które bije wszystkich pozostałych konkurentów pod względem oglądalności…

„Ranczo” jest bardzo dobrym serialem, ale skierowanym do określonej widowni. My byśmy go  raczej nie pokazali, ponieważ jest on zrealizowany ewidentnie „pod widza” telewizji publicznej. W przypadku „X Factor” spodziewamy się na pewno oglądalności przynajmniej takiej, jaką miał „Mam talent”, może trochę większej. Poza tym uważam, że generalnie w telewizji oglądalność wcale nie jest najważniejsza.

Boi się Pan pozostałych dwóch programów muzycznych emitowanych przez konkurencyjne stacje – chodzi o „Bitwę na głosy” oraz „Tylko muzykę”?

Nie zastanawiamy się nad tym. To raczej dziennikarze – chcąc o tym napisać – zadają nam tego typu pytania. Ja wtedy odpowiadam: czy w konkurencyjnych stacjach można obejrzeć kolejne edycje tego typu programów. Raczej nie i to jest wyznacznik, który pokazuje, czy warto się bać czy też nie. Życzę konkurentom, aby zrealizowali kolejne edycje programów, o które pan pyta.

W ostatnich latach TVN emituje bardzo duże, popularne formaty. Czy w ogóle istnieje jeszcze jakiś wymarzony format, który chciałby Pan mieć na antenie?

W tej chwili emitujemy największe formaty rozrywkowe, które wędrują po światowym rynku telewizyjnym. Jesienią będziemy nadawać 13. edycję „Tańca z gwiazdami”,  mamy „You can dance”, „Mam talent”, „Modelki”. Oferta telewizji mainstreamowej, jaką jest TVN, musi być swoistym mixem tego typu pozycji i np. kilku ciekawych propozycji serialowych (mamy w tej ramówce np. ostatnią serię  serialu „Usta usta” i nowy serial „Przepis na życie”). Jeśli w niedzielny prime time  nadajemy „X Factor”, a do tego dokładamy ciekawy serial obyczajowy, jakim jest właśnie „Przepis na życie” - mamy gwarancję zadowolenia ze strony widzów. Mając tyle dużych formatów, o nowym programach rozrywkowych raczej już nie marzę. Nowości chcą dziennikarze, mają wtedy o czym dyskutować i pisać. Widzowie kochają gwiazdy, tematy i programy, do których są przywiązani i które dobrze znają. Jeśli telewizja zacznie coś zmieniać, widz zmienia kanał. Emitowanie zbyt wielu nowości nie zawsze kończy się dobrze.

Wie Pan to z doświadczenia?

Przeżyłem sezon, kiedy TVN włożył do ramówki zbyt dużo nowości. Było to przed laty - po zakończeniu emisji „Big Brothera”, który zajmował na antenie sporo miejsca. Wprowadziliśmy wtedy aż 14 nowych programów. Owszem – była pełna panorama, ale widzowie pogubili się. Tak więc zbyt dużo nowości – to nie jest dobry pomysł. Dla widza telewizja jest odskocznią od problemów codziennego życia, wejściem do świata fantazji, spełniania marzeń w towarzystwie znanych programów, miejsc, bohaterów. Radykalne zmiany ramówki rzadko są akceptowane.

Wspominał Pan o serialu „Usta Usta”. Stosunkowo podobnym formatem był „Klub Szalonych Dziewic”, który zdjęto z anteny. Dlaczego to zrobiliście? Czy chodziło o zbyt niską oglądalność?

Przyznaję, że przy serialu „Klub Szalonych Dziewic” popełniliśmy pewien błąd. Format ten był chyba jednak zbyt bliski serialowi „Usta Usta”. Gdybyśmy „KSD” wyemitowali w innym sezonie, pewnie byłby sukcesem i to dużym.

Dlaczego obecna, trzecia seria seriali „Usta Usta” będzie ostatnia?

Ten serial realizowany jest na podstawie brytyjskiego formatu  - oryginalnie powstały trzy serie. W naszej adaptacji także trzymamy się pierwowzoru.

„Kuchenne rewolucje” biją rekordy popularności. Czy na antenie TVN pojawią się kolejne programy tego typu?

Programy w rodzaju „Kuchennych rewolucji” to bardzo ważny dla nas segment, określiłbym go jako „poradnikowy”. Mieliśmy już format „Superniania” z charyzmatyczną prowadzącą, po zakończeniu jego emisji postanowiliśmy powołać do życia właśnie „Kuchenne rewolucje”. W tym sezonie  realizujemy kolejną nowość: „Cofnij zegar” - pomagamy ludziom, którzy „zaniedbali się” , mają problemy zdrowotne i życiowe. Uważam, że to wystarczy. Nie mamy obecnie planów dotyczących wprowadzenia kolejnych formatów tego typu do ramówki jesiennej.

Planujecie reaktywację „Agenta”?
Mamy pewne pomysły dotyczące zrobienia jeszcze jednej edycji „Agenta” - proszą nas o to widzowie i fani tego formatu. Nie potrafię jeszcze powiedzieć, kiedy ją zrobimy, ale przymierzamy się do tego.

Publicystyka została przeniesiona prawie w całości do TVN 24, ale może macie pomysł na stworzenie jednego dużego formatu publicystycznego, który byłby emitowany na głównej antenie TVN  – tak jak robi to np. TVP?

Rzeczywiście zmniejszyliśmy ofertę publicystyczną w głównym kanale na rzecz TVN24. Mamy na antenie „Fakty”, „Superwizjer” oraz „Uwagę”. Szczególnie ten ostatni program jest blisko widza, pomaga rozwiązywać liczne problemy naszych odbiorców. Na pewno nie będziemy tej oferty już dalej ograniczać. Dodatkowo zamierzamy pokazywać ekskluzywne produkcje publicystyczne jako uzupełnienie obecnej oferty. Taką pozycją będzie na przykład film Ewy Ewart „W milczeniu”, zrealizowany z okazji rocznicy katastrofy pod Smoleńskiem. Premierę  tego dokumentu planujemy na początku kwietnia.

Co Pan myśli o zmianach, jakie zachodzą obecnie w TVP
?

Nie chciałbym ich komentować. Mogę jedynie powiedzieć, że uważam, iż telewizja publiczna jest bardzo potrzebna – przy czym nie może być kolejną telewizją komercyjną, tylko powinna zachować charakter telewizji misyjnej. Niestety w przypadku TVP nic na to na razie nie wskazuje. TVP robi niewiele, aby być kreatywną i spełniać swoją misję. Na przykład pasma poranne w TVP są już prawie identyczne, jak w przypadku naszego „Dzień Dobry TVN” – jest to kopiowanie kolorystyki, grafiki i tematyki. Nie przystoi to publicznemu nadawcy. Nie jestem też zwolennikiem przerywania programów w TVP reklamami.

W tym roku plebiscytowi Telekamery towarzyszyły kontrowersje - część głosów unieważniono, zdecydowaną większość nagród zgarnęła TVP, ale na jej antenie nie pokazano na żywo wręczenia nagród dla stacji tematycznych. Czy TVN myśli o wycofaniu się z przyszłorocznej edycji plebiscytu?

Jest to trudny temat i pewnie będziemy o tym dyskutować w przyszłym roku. Mamy delikatny dyskomfort po wszystkim, co się wydarzyło. Jednak nie chciałbym tego na razie w zdecydowany sposób komentować.

Kiedy będziemy mogli obejrzeć nowe produkcje zrealizowane przez TVN w ramach serii „Prawdziwe historie”?
Wyprodukowaliśmy trzy nowe filmy – „Bokser”, „Jaś Mela” oraz „Agata”. Pracujemy nad kolejnymi tytułami, a łącznie w nowej serii powstanie aż 9 filmów. Mamy nadzieję, że niektóre z nich wyemitujemy jeszcze wiosną.

Jaki jest koszt produkcji każdego z tych filmów i jak TVN chce sobie go zwrócić?

Koszt produkcji każdego z nich zamyka się w sumie około 3 milionów złotych. Będziemy starali się wykorzystać wszystkie możliwe pola eksploatacji dla tych tytułów. To pierwsza od bardzo długiego czasu seria filmów telewizyjnych, produkowanych bez pomocy zewnętrznej – i realizowanych w dużej części przez debiutantów. Zresztą sami ich wykształciliśmy dzięki takim formatom jak „W-11” czy „Detektywi”. Jesteśmy z tego bardzo dumni.

Wierzy Pan jeszcze w teleturniej „Milionerzy”? Nie ma go w obecnej ramówce…

Rezygnując z emisji wiosną, rozważaliśmy powrót tego programu w jesiennej ramówce, ale romans Huberta Urbańskiego z Dwójką chyba już ostatecznie przekreśla te plany. Chociaż… ostatnie trzy lata to było drugie życie „Milionerów” w TVN, może kiedyś będzie trzecie?

Czy TVN myśli o stworzeniu kanału muzycznego?

Kiedyś mieliśmy takie plany, przeprowadziliśmy nawet badania rynkowe, które niestety nie wypadły dobrze. Dzisiaj jesteśmy skłonni twierdzić, że muzyka sprzedaje się najlepiej w takim wymiarze jak „X Factor”. Gdybyśmy chcieli stworzyć oddzielny kanał muzyczny, raczej by to nie wypaliło. Szczególnie w sytuacji, kiedy oprócz produkcji programu trzeba płacić ogromne tantiemy na rzecz organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi.

Jak wygląda sytuacja, jeśli chodzi o testową emisję programu TVN w wersji na iPada?

Testujemy na razie emisję TVN24 w wersji na iPada i będzie ona dostępna w niedalekiej przyszłości. Na razie nic więcej na ten temat nie mogę powiedzieć. Dla nas wszelkie nowinki techniczne są dużym wyzwaniem. Jako pierwsi zaczęliśmy nadawać program w HD. Filozofia życia z iPadem jest tak powszechna, że wszyscy nadawcy muszą podążać za tymi trendami. My jesteśmy bardzo zainteresowani tzw. dużą technologią. Mam tu na myśli telewizory, które sprzedawane są z magazynem kontentu, w domach pojawiły nowe nagrywarki, mamy do czynienia z oglądaniem telewizji w time shiftingu, czyli później, niż o godzinie normalnej emisji. W polskich domach dzieje się rewolucja. „Pękają” obyczaje, do których byliśmy przyzwyczajeni przez wiele lat. Budując w przyszłości kontent telewizyjny będziemy musieli się do tych trendów bardzo mocno dostosować.

Czy jest Pana zdaniem – jako eksperta – w Polsce miejsce na kolejną naziemną stację komercyjną o charakterze ogólnym?

Polski rynek nie został jeszcze zamknięty. Proszę popatrzeć na rynek bankowy – był niby nasycony, a ciągle powstają nowe banki. Jeśli znalazłby się ktoś, kto chciałby zainwestować duże pieniądze w zbudowanie prywatnej stacji, mógłby się z tym tematem zmierzyć. TVN w momencie powstawania miał poważny problem z możliwościami dystrybucji. Dzisiaj jest cała paleta możliwości, nie ma z tym żadnego problemu. Uważam, że polski rynek ma w tym temacie jeszcze potencjał.

Jaki był koszt przygotowania wiosennej ramówki TVN-u?

Nigdy nie ujawniamy dokładnych kwot jakie wydajemy na programy. To jest tajemnica firmy, a poza tym jeśli chodzi o dane finansowe to obowiązują nas procedury dotyczące firm giełdowych. Mogę powiedzieć, że w tym roku wydajemy na własne produkcje więcej niż w poprzednim.

Dlaczego zdjęto z anteny „Między kuchnią a salonem”? Kiedy powróci?

Mówiliśmy już o tym, informując o zawieszeniu programu. Wyniki nie były satysfakcjonujące, ale nadal wierzymy w tę formułę. Uznaliśmy jednak, że z początkiem wiosny, kiedy widzowie odchodzą od telewizorów, nic już w tym popołudniowym paśmie nie zbudujemy. Jeśli nie zdarzy się jakaś katastrofa, program wróci na antenę we wrześniu.

Czy TVN będzie w przyszłości inwestować w takie programy jak „Wipeout – Wymiatacze”? Co sprawia – Pana zdaniem – że format ten cieszy się tak dużą popularnością?

Ten program ma swoje korzenie w tradycji japońskich teleturniejów, najważniejsza w nim jest nie tyle rywalizacja, co towarzyszące jej wygłupy. Nie sądzę, żebyśmy chcieli mieć jednocześnie na antenie kilka takich programów, ale rzeczywiście „Wymiatacze” cieszą się dużą popularnością. Myślę, że wielu widzów potrzebuje takiej bezproblemowej rozrywki i ten program im ją daje. Kiedyś Charlie Chaplin albo Flip i Flap ślizgali się na skórkach od banana albo obrzucali tortami i było śmiesznie. Teraz ktoś dostaje w nos rękawicą bokserską albo ześlizguje się z nadmuchanego balona do wody i widzowie też mają z tego niezły ubaw. Ja wiem, „Kabaret Starszych Panów” to nie jest, ale kto z nas nie ma czasem potrzeby obejrzenia jakiejś odstresowującej, głupiej komedii?

Czy TVN szykuje jakiś hit serialowy albo rozrywkowy do jesiennej ramówki, która uchodzi za najważniejszą?

O szczegółach jesiennej ramówki będziemy mówić latem, nie zdradzę teraz wszystkiego. Na pewno już mogę zaprosić na kryminalny serial „Układ Warszawski” z Janem Englertem i Lesławem Żurkiem, do którego zdjęcia rozpoczęły się przed paroma tygodniami. Na pewno na tym się nie skończy, ale do września mamy pięć miesięcy, dużo jeszcze się wydarzy.

O rozmówcy
Edward Miszczak od września 1998 roku jest dyrektorem departamentu programowego TVN. Wcześniej był prezesem zarządu i dyrektorem generalnym TVN Południe oraz Telewizji Wisła. Przed zatrudnieniem w TVN zajmował stanowisko wiceprezesa rozgłośni radiowej RMF FM. Ukończył wydział historyczny Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.

Dołącz do dyskusji: Edward Miszczak - dyrektor programowy TVN

6 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
dziunia815@interna.eu
mam trudna sprawee pana pracownicy odmawiaja mi pomocy mimo tego ze obiecywali i nic ztego nie wychodi ja znimi rozmawialam bylam na miejscu i daklej nic z tego moze musi dojsc do tragedi to wtedy sie ktos tym zajmie prosze pana oppomoc ,,
0 0
odpowiedź
User
MEGI
NOI CO Z FILMAMI SERI "Prawdziwe historie"EMISJA MIAŁA SIĘ ZACZĄC WIOSNĄ 2011 A TERAZ MAMY ZIME I DALEJ ZERO ODZEWU:( CZY KTOS ZNA DATE EMISJI:))))))))))))))))
0 0
odpowiedź
User
cinzan
Dyr.- E. Miszczak. ?? Bardzo się dziwie że jeszcze pracuje P. Kolęnda -Zalewska ostatnio za taki incydent ,jako Dziennikarka , to już dawno powinna być wyrzucona na zbyty -Pisk !! bo jak teraz się pokazuje i słyszę jej Głos to zaraz =wyłaczam na inny kanał a dla mnie ten typ jest doszczętnie wykluczone z mojej pamięci i nie powinna ABSOLUTNIE PRACOWAĆ DLA PUBLICZNOŚCI . Z poważaniem.
0 0
odpowiedź