SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Jadczak zarzuca „Gazecie Lubuskiej” zbyt późne informowanie o dymisji Mejzy

„Gazeta Lubuska” (Polska Press) poinformowała o dymisji Łukasza Mejzy dopiero w poniedziałek, 27 grudnia - News ma dokładnie 1349 znaków, z tego 808 znaków jest poświęcone marszałkowi Grodzkiemu – informuje Szymon Jadczak na Twitterze. – Gazety Polska Press nie są po to, żeby o czymś pisać. One są po to, żeby nie pisać – komentuje w rozmowie z nami dziennikarz WP.

23 grudnia wiceminister sportu Łukasz Mejza – o którego interesach Szymon Jadczak pisał na Wirtualnej Polsce - podał się do dymisji. Zapewniał, że odchodzi „na swoich warunkach, z podniesionym czołem i poczuciem uczestniczenia w (jak wskazują zasięgi medialne i internetowe) największej nagonce w historii polskiej polityki". Nagonka ta, dodał, miała na celu doprowadzenie do zrzeczenia się przez niego mandatu poselskiego, "a co za tym idzie doprowadzenie do sytuacji, w której patriotyczny obóz Zjednoczonej Prawicy traci większość sejmową".

Papierowa „Gazeta Lubuska” napisała o dymisji wiceministra dopiero cztery dni później - w poniedziałek, chociaż serwis GazetaLubuska.pl poinformował o dymisji tego samego dnia. Opóźnienie w druku zauważył i skomentował na Twitterze Szymon Jadczak. -  Po co PiS kupił gazety Polska Press? Dziś (24.12 się nie wyrobili biedaczki) „Gazeta Lubuska” informuje o dymisji Łukasza Mejzy. News ma dokładnie 1349 znaków, z tego 808 znaków jest poświęcone marszałkowi Grodzkiemu. Janusz Życzkowski i Marcin Kędryna meldują wykonanie zadania - napisał. – Poniedziałkowe ujadanie o newsa z czwartku – skontrował redaktor naczelny „Gazety Lubuskiej”, Janusz Życzkowski. Podkreślając, że news trafił na pierwszą stronę wydania z 27 grudnia.

W rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Jadczak wyjaśnia: - Przy kilku ostatnich tematach obserwuję, jak działają gazety Polska Press, które kupił Orlen. One nie są po to żeby o czymś pisać. One są po to, żeby nie pisać. Żeby ich czytelnicy nie poznali szczegółów spraw, które ich otaczają, żeby nie zajmowali się aferami ludzi władzy, patologią związana z partią rządzącą. Tak było np. przy sprawie Mejzy.

Dziennikarz precyzuje: - Śledziłem na bieżąco, co pisała o tym „Gazeta Lubuska”. W pewnym momencie poprosiłem jej naczelnego o link do jednego rzetelnego i wyczerpującego tekstu o sprawie Mejzy. Do dziś czekam na ten link. Tak jak ci nieliczni już czytelnicy „Lubuskiej” czekają na rzetelne dziennikarstwo na jej łamach. Boję się że go mogą jednak nie doczekać.

WP pisze o Mejzie od listopada

Wirtualna Polska w listopadzie rozpoczęła publikację tekstów autorstwa Szymona Jadczaka i Mateusza Ratajczaka. Pierwszy z nich - pt. „Długi, wspólnicy zarzucający oszustwo, handel maseczkami i powoływanie się na wpływy. Oto tajemnice ministra Łukasza Mejzy” – zarzucał wiceministrowi nieczyste interesy. Mejza zapowiedział po nim, że wytoczy dziennikarzom proces. 

W kolejnym materiale, zatytułowanym „Jak ludzie Łukasza Mejzy szukali klientów. Wstrząsające relacje rodziców" Jadczak i Ratajczak opisali relacje rodziców chorych dzieci, którzy mieli kontakt ze współpracownikami Mejzy. Także po tym tekście Łukasz Mejza zapowiadał konsekwencje prawne.

Mejza – wówczas jeszcze wiceminister – po tych tekstach zwołał konferencję prasową, na której przedstawił swoją wersję wydarzeń, opisywanych przez Jadczaka i Ratajczaka. Pokazywał też teczkę, w której – jak twierdził – miał „kilkadziesiąt sprostowań dla rozmaitych mediów” i tyleż samo wezwań do zaprzestania naruszania dobrego imienia. W końcu jednak tuż przed Świętami podał się do dymisji.

"Gazeta Lubuska" kontra Jadczak

W połowie grudnia naczelny „Gazety Lubuskiej” zarzucił Jadczakowi, że dał się zmanipulować samorządowemu serwisowi, który rozmawiał z nim jednym z aspektów sprawie Mejzy. „Osoba pana redaktora została cynicznie wykorzystana do uwiarygodnienia jednej ze stron” - napisał w mailu naczelny, Janusz Życzkowski. Chodziło o tekst o dotacji na szkolenia dla firmy Łukasza Mejzy, którą wiceminister musi zwrócić. Jadczak zarzucał w odpowiedzi Życzkowskiemu działania odwetowe, a portalowi Wirtualnemedia.pl mówił, że szef dziennika "zachowuje się jak słaby stażysta".

Kilka dni wcześniej Życzkowski stwierdził, że Jadczak przy głośnych tekstach o wiceministrze Mejzie współpracował z posłanką Nowej Lewicy Anitą Kucharską-Dziedzic. Kiedy dziennikarz WP temu zaprzeczył, Życzkowski początkowo obstawał przy swoim. Po kilku godzinach redakcja przyznała jednak, że popełniła błąd, i wyraziła ubolewanie. Dementi Szymona Jadczaka szybko też zostało dodane w artykule Janusza Życzkowskiego na ten temat.

Janusz Życzkowski jest redaktorem naczelnym „Gazety Lubuskiej” od czerwca br., zastąpił na tym stanowisku Szymona Kozicę, który pozostał w redakcji jako szef działu Sport. Wcześniej Życzkowski był m.in. wicenaczelnym Polskiego Radia Zachód.

Dołącz do dyskusji: Jadczak zarzuca „Gazecie Lubuskiej” zbyt późne informowanie o dymisji Mejzy

7 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
YKK
Jak ten Kendryna brzydko skończył :(
0 0
odpowiedź
User
aa
Groteskowe zarzuty, no ale po autorze niczego specjalnie nie oczekuje.
0 0
odpowiedź
User
trochę przesada
Szymon nie bądź śmieszny
0 0
odpowiedź