SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Obraźliwe wpisy na billboardach przed domami hejterów: zbędna nobilitacja czy lekcja odpowiedzialności za słowa?

Pokazanie na billboardach obraźliwych wpisów z Twittera i Facebooka z jednej strony może piętnować ich autorów, ale z drugiej może być odebrane  przez hejterów jako forma lansu zamieszczanych przez nich obelg. Czy akcja z upublicznianiem autorów hejterskich wpisów ograniczyłaby zjawisko masowego zamieszczania w sieci obraźliwych treści - nad tym w rozmowach z Wirtualnemedia.pl zastanawiają się Weronika Szwarc-Bronikowska, Marcin Kalkhoff, Anna Garwolińska i Bartosz Krajewski.

Na ulicach części miast w Brazylii niedawno pojawiły się billboardy, na których wydrukowano rasistowskie komentarze zamieszczane na Twitterze i Facebooku. Zdjęcia oraz imiona i nazwiska ich autorów wypikselowano. W ten sposób brazylijska organizacja Criola, walcząca o prawa człowieka, chce ośmieszyć internetowych rasistów.

Plakaty umieszczono w okolicy domów tych osób. Miejsca zamieszkania hejterów ustalono dzięki dostępnej w mediach społecznościowych funkcji geotagowania.

Jak mówią przedstawiciele organizacji Criola, choć wizerunki autorów wpisów są zamazane, nie znaczy to, że ludzie, którzy zobaczą plakaty, nie rozpoznają, kto zamieścił rasistowskie treści - zwłaszcza jeżeli będą to znajomi autora wpisu.

Jurema Werneck, założycielka Crioli zwraca uwagę, że osoby, które zamieszczają w sieci obraźliwe treści, myślą, że mogą siedzieć w domu i robić w internecie, co zechcą. Zapowiada, że jej organizacja im na to nie pozwoli.

Dlatego właśnie organizacja ta prowadzi kampanię pod hasłem „Wirtualny rasizm, prawdziwe konsekwencje”. Jej celem jest demaskowanie hejterów i zwrócenie uwagi na bezkarność internetowych rasistów. Przedstawiciele Crioli liczą, że ich akcja spowoduje, iż część takich osób zastanowi się, zanim zamieści podobne treści w internecie.

Autorem kampanii jest agencja W3haus, a inspiracją była historia, której doświadczyła czarnoskóra brazylijska prezenterka pogody - Maria Júlia Coutinho. Kobieta stała się ofiarą internetowego ostracyzmu, po tym jak jej zdjęcie zostało umieszczone na stronie „National Journal”.

Marcin Kalkhoff, partner w BrandDoctor ma mieszane uczucia w odniesieniu do akcji w Brazylii. - Z jednej strony brakuje silnej akcji piętnującej hejt i hejterów, a z drugiej nie wiem, czy to najlepszy sposób. Nie jest najlepszy wcale nie ze względu na dane osobowe, tylko ze względu na lans jaki hejterom daje, czyli promuje ich obelgi - podkreśla Kalkhoff. Dodaje: - Jest taki aforyzm "Nie dyskutuj z głupszym! Najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem.” i trochę też w jego duchu mam wątpliwości.

W jego opinii dyskusja inteligentnym komunikatem z kimś, kto operuje kijem baseballowym wydaje się mało skuteczna - łatwo można sobie wyobrazić czym może się skończyć. Pytany, czy również w Polsce powinno się zrealizować podobną akcję Kalkhoff odpowiada: - Nie wiem, czy taką, ale z pewnością brakuje czegoś, co ograniczyłoby wciąż nasilającą się nienawiść.

Weronika Szwarc-Bronikowska, strategic & development director i partner w MediaOn uważa, że  zjawisko hejtu pokazuje najbardziej destrukcyjną cechę naszego społeczeństwa - ciągłą negację innych. Zwraca uwagę, że kwestionowanie i zadawanie pytań może być sposobem poszukiwania najwłaściwszej  drogi, o ile odbywa się to w atmosferze poszanowania drugiej strony. - Niestety my Polacy nie prowadzimy polemiki merytorycznej, ale pyskówkę słowną.  Z łatwością podważamy autorytety. Z łatwością przychodzi nam deprecjonowanie innych ludzi. Tym łatwiej, kiedy sami niewiele mamy do zaoferowania innym, a w szczególności kiedy jesteśmy anonimowi. Ostatnie lata i miesiące pokazały, że hejt jest też narzędziem politycznym. A z historii wiemy, jak  groźne mogą być skutki. Dzieląc Polaków na dwie grupy i antagonizując ich przeciwko sobie, tworzy się nader niebezpieczna rzeczywistość. Sytuacja ta i napięcie są bardzo trudne do zatrzymania – podkreśla w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Szwarc-Bronikowska.

Dlatego też, jak twierdzi, wydaje się zasadne poszukiwanie wszystkich możliwych narzędzi, aby zjawisko to neutralizować, prowokować ludzi do refleksji lub tworzyć standardy, w których taka forma byłaby moralnie piętnowana. - Oczywiście najbezpieczniej budować te standardy w oparciu o szacunek do drugiego człowieka. Bo dobrze wiemy, czym była cenzura. Jest to dla mnie swoisty paradoks, że w społeczeństwie katolickim, poszanowanie bliźniego swego i miłosierdzie, tak niewiele znaczą. W szczególności w przestrzeni internetu. Funkcjonujemy w sytuacji, w której ludzie dają upust swoim frustracjom wlewając język nienawiści i zalewając nim innych. I w tym nocniku pełnym „uryn”  wszyscy się taplamy - uważa menedżerka z MediaOn.

Według niej kampania outdoorowa geotargetowana do hejterów, zrealizowana w Polsce mogłaby częściowo osłabić lub wyeliminować działania - byłaby delikatną lekcją odpowiedzialności za słowa. - Może w ich społecznościach lokalnych taki billboard wpłynąłby na ich własny wizerunek. Kampania w Polsce, zbudowana podobnie jak ta brazylijska, z pewnością wymagałaby sprawdzenia pod względem prawnym.  Sądzę, że jeśli wydawcy przekazaliby jedynie informacje o lokalizacjach bez przekazania danych osobowych, to nie naruszałoby to obecnie istniejącego prawa - mówi Weronika Szwarc-Bronikowska.

Zaznacza jednak, że sama kampania to za mało - potrzeba szerszej debaty społecznej na ten temat i konkretnych rozwiązań. - Marzeniem byłoby wprowadzenie do szkół zajęć z negocjacji czy konstruktywnej dyskusji, tak potrzebnej do współistnienia. Realizacja takiego projektu, wymaga współpracy środowisk opiniotwórczych oraz wszystkich mediów. Nie wiem, czy jest szansa na współpracę z politykami. To oni wprowadzili wiele złych standardów. A media głodne zasięgów i GRP, które za chwilę sprzedadzą reklamodawcom, najchętniej publikują te „najbardziej wyraziste” wypowiedzi. Współpraca z mediami potrzebna byłaby zatem zarówno na poziomie przekazywania danych dotyczących lokalizacji najbardziej agresywnych hejterów, jak i promocji standardów wypowiedzi zarówno internautów jak i polityków. Pytanie czy media są wystarczająco dojrzałe aby wznieść się poza własne korzyści i odnieść się do wartości uniwersalnych - podsumowuje Szwarc-Bronikowska.

Bartosz Krajewski z Projekt: Polska, organizacji która prowadzi kampanię „#HejtStop” pomysł brazylijskiej organizacji Criola uważa za bardzo ciekawy. Jego zdaniem poczucie wstydu za wypowiedziane słowa może mieć wpływ na postawy ludzi w internecie, następnym razem mogą się dwa razy zastanowić nad umieszczaniem obraźliwych wpisów w mediach społecznościowych. - Może być tutaj również istotna obawa przed tym, że po umieszczeniu nienawistnego komentarza możemy zobaczyć taki billboard pod swoim domem. Jest to na pewno mocna kampania, jednak póki nie są publikowane dane osób umieszczonych na bilboardach ,nie powinno to nieść za sobą skutków prawnych. Za to osoba hejtująca łatwo się tam rozpozna - uważa Krajewski.

Zwraca uwagę, że w polskiej sieci powstają czasem strony internetowe, które w zamyśle działają podobnie do tej w kampanii. - Na takich stronach umieszczane są zdjęcia osób z portali społecznościowych wraz z ich nienawistnymi komentarzami. Jesteśmy przeciwni takim akcjom, ponieważ mogą prowadzić do publicznego linczu na tych osobach i wywołaniu fali hejtu w ich kierunku, co tylko spotęguje zjawisko - przestrzega Krajewski.

Anna Garwolińska, prezes Glaubicz Garwolińska Consultants, zwraca uwagę, że zjawisko hejtu jako wyraz frustracji i nienawiści jest stare jak świat. - Dawniej, ku uciesze motłochu, w atmosferze nienawiści palono chrześcijan, następnie chrześcijanie z tą samą nienawiścią palili czarownice. Rzucanie kamieniami przychodziło łatwo, ponieważ tłum zapewniał i wciąż zapewnia anonimowość, którą widać choćby podczas bójek czy manifestacji ulicznych - przypomina Garwolińska w rozmowie z Wirtualnemedia.pl. - Dziś agorę, czyli rynek, na którym odbywały się igrzyska dla tłumów, zastępujemy internetem, gdzie hejterzy czują się anonimowi, czyli bezpieczni. Ale jak pokazuje przykład tej kampanii - jest to anonimowość pozorna - podsumowuje menedżerka.

Dołącz do dyskusji: Obraźliwe wpisy na billboardach przed domami hejterów: zbędna nobilitacja czy lekcja odpowiedzialności za słowa?

14 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
ja22
U nas nie starczyłoby billboardów...
odpowiedź
User
Ta
To w okolicach Kuźniara czy Lisa trza by było wszystkie miejsca wykupić.
odpowiedź
User
Stefan Ławski
Hejt jest sterowany i sterowalny odgórnie. Nie da się z nim skutecznie walczyć, ponieważ sternikom globalizmowi idealnie właśnie pasuje by ludzie się nienawidzili, właśnie chodzi o to , by się nienawidzili i dawali temu werbalne ujście w sieci. O to chodzi czyli Coca Cola to jest to. Macie się serdecznie nienawidzić, a jak już się tak bardzo wszyscy znienawidzicie to wtedy pobiegniecie do sklepów i dla rozładowania emocji i nienawistnego napięcia kupicie sobie cokolwiek. Hasło GLOBALIZMU brzmi zatem : Macie się nienawidzić i Kupować Proszę spojrzeć na ostatnie billboardy firmy EURO AGD. KUPUJCIE KUPUJCIE KUPUJCIE. Za parę lat staroświeckie życzenia w style Wesołych Świat zostaną zastąpione życzeniami -zawołaniem KUPUJCIE KUPUJCIE !!! Walka z hejtem to przysłowiowa walka z wiatrakami. Niestety. :-)
odpowiedź