SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Polskie auta elektryczne Izera zaprezentowane, produkcja od 2023 roku. „Więcej pytań niż odpowiedzi”

Spółka ElectroMobility Poland zaprezentowała pod marką Izera dwa prototypy polskich samochodów elektrycznych: białego SUV–a i czerwonego hatchbacka. Producent nie zdradza wielu szczegółów, według planów auta przyspieszą do 100 km/h w 8 sekund i przejadą na jednym ładowaniu 400 km. Produkcja Izery ma ruszyć w 2023 roku. - Stylistycznie udane auta, które mimo wyraźnych nawiązań do Jaguara i-Pace oraz e-Pace doskonale wpisałyby się w rzeczywistość światowych dróg. Na razie brak informacji o istotnych szczegółach, np. platformie, co utrudnia ocenę szans Izery na polskim i globalnym rynku - oceniają dla Wirtualnemedia.pl eksperci motoryzacyjni.

Polską markę polskich aut elektrycznych Izera, które mają być produkowane masowo spółka ElectroMobility Poland przedstawiła we wtorek podczas konferencji prowadzonej online. Zaprezentowano dwa prototypy pokazowe: białego SUV–a i czerwonego hatchbacka. Według zapowiedzi produkcja samochodów ruszy w 2023 r.

Czytaj także: Sprzedaż samochodów w Europie zmalała w I kw. o 26 proc. W górę elektryki i hybrydy

100 km/h w 8 sekund, zasięg 400 km

Według zapowiedzi oba samochody – zarówno SUV, jak i hatchback – zostały zaprojektowane tak, żeby spełniały najwyższe standardy technologiczne.

 

- Stosowany w samochodach elektryczny napęd pozwoli osiągnąć przyspieszenie od 0 do 100 km/h w niecałe osiem sekund - tłumaczy Łukasz Maliczenko, dyrektor ds. rozwoju technicznego produktu ElectroMobility Poland. - Planujemy wprowadzenie dwóch pojemności baterii. Wszystko po to, żeby najlepiej dopasować oferowany zasięg do potrzeb użytkowników. Samochodami będzie można przejechać do 400 km na jednym ładowaniu. Bez problemu naładujemy je w domowych ładowarkach typu „powerwall” i szybkich stacjach ładowania.


 
Producent zapewnia, że zgodna z rynkowymi trendami jest architektura elektryczna i systemy sterowania pojazdów. Aplikacja, którą można będzie zainstalować na telefonie lub innym urządzeniu mobilnym, umożliwi uruchomienie klimatyzacji podczas ładowania. Dodatkowo system pozwoli na ustawienie wybranego czasu i cyklu ładowania, żeby zmniejszyć jego koszt.

Wykorzystane zostanie energooszczędne oświetlenie LED. Wpłynie to na podniesienie poziomu bezpieczeństwa oraz zasięgu pojazdów. Użytkownicy będą mogli komunikować się z samochodami za pomocą aplikacji lub swojego głosu oraz skorzystać z dotykowego ekranu LCD o wysokiej rozdzielczości.

Czytaj więcej: Wygraj 10 tys. dolarów

 

 

ElectroMobility podkreśla, że najnowsze technologie służą także bezpieczeństwu użytkowników aut. Dlatego przy projektowaniu samochodów marki Izera szczególną uwagę poświęcono zaawansowanym systemom wspomagania kierowcy. Zostaną one wyposażone m.in. w ESC (system stabilizacji toru jazdy), FCW (ostrzeganie przed zderzeniem), BSW (monitorowanie martwego pola) czy TSR (rozpoznawanie znaków drogowych).

Spółka zapowiada, że będzie realizować projekt w oparciu o pozyskaną platformę technologiczną oraz przy współpracy z  integratorem technicznym, którego rolą będzie również zapewnienie spójności i koordynacja prac związanych zarówno ze specyfikacją techniczną części oraz komponentów, jak i inżynierią produkcji. Taki model opracowania samochodów seryjnych ma ograniczać ryzyka projektowe oraz harmonogramowe, a także zapewnia realność dla tak skomplikowanego projektu.

Duża przestrzeń i ciekawa stylistyka

Producent podkreśla, że Izera jest marką rodzinną. Dlatego zapowiadane samochody cechują się przestronnością wnętrza. Taki efekt został osiągnięty dzięki dużemu rozstawowi osi. Taki zabieg pozwolił wygospodarować dodatkową przestrzeń, która ma znacznie podnosić komfort kierowcy, jak i pasażerów.

– Prototypy powstały na podstawie szczegółowej analizy oczekiwań Polaków – wyjaśnia Łukasz Maliczenko. – Przy projektowaniu braliśmy pod uwagę cechy pożądane przez naszych rodaków. Przed premierą przeprowadziliśmy branżowe badania „car clinic”, podczas których pokazaliśmy konsumentom nasze modele. Reakcje były bardzo pozytywne i przerosły nasze oczekiwania.

 

Zgodnie z planem samochody elektryczne marki Izera nie mają być luksusowymi towarami, ale pojazdami, na które mogą sobie pozwolić Polacy.

– To było jedno z najważniejszych założeń naszego projektu. Chcemy wprowadzić dogodny ratalny system sprzedaży, aby całościowy koszt posiadania samochodu utrzymać na poziomie atrakcyjniejszym niż samochody spalinowe porównywalnej klasy – zapowiada mówi Piotr Zaremba, prezes spółki ElectroMobility Poland.

Nad wyglądem SUV-a oraz hatchbacka, wraz z zespołem polskich inżynierów i stylistów, pracowali m.in. projektanci z Torino Design. To prywatne, niezależne włoskie studio stylistyczne, założone 15 lat temu przez Roberto Piattiego, które pracuje z europejskimi i światowymi markami, w tym również z segmentu premium. Konsultantem projektu był Tadeusz Jelec, wieloletni projektant Jaguara.

 

– Nad projektowaniem wyglądu prototypów spędziliśmy wiele godzin – przyznaje Tadeusz Jelec. - Przeglądaliśmy wiele prac współczesnych polskich artystów, szukaliśmy inspiracji i nawiązań, które podkreślałyby rodzimy charakter marki. Jednocześnie ważne dla nas było, aby kształt samochodu budził ciepłe, pozytywne emocje, bo należy pamiętać, że samochód ma przede wszystkim rodzinny charakter.

Według producenta samochody zostały zaprojektowane z dbałością o detale – zarówno cechujący się silną, ale lekką sylwetką SUV, jak i smukły hatchback. Uwagę mają przykuwać wyraziste przetłoczenia nadkoli, nadające autom siły i mocy. Zostały one złagodzone minimalnym wykorzystaniem ostrych krawędzi i delikatnymi przejściami. Innowacyjność formy została podkreślona proporcjami, którymi charakteryzują się pojazdy elektryczne. Chodzi o krótkie zwisy oraz kabinę umiejscowioną bliżej przedniej osi auta.

„Milion powodów, by jechać dalej”

Jak tłumaczy ElectroMobility Poland nazwa Izera pochodzi od Gór Izerskich, zakątka leżącego w południowo-zachodniej Polsce. – Łagodne wzniesienia i rozległe przestrzenie sprawiają, że są idealne na rodzinne wycieczki i mają wyrazisty charakter – podobnie jak nasz samochód – tłumaczy Paweł Tomaszek, dyrektor biura komunikacji i rozwoju biznesu ElectroMobility Poland. – Znajduje się tam też Park Ciemnego Nieba, w którym można podziwiać niczym niezmąconą naturę. Góry Izerskie to teren transgraniczny, położony na terytorium Polski i Czech. Izera przekracza granice zarówno geograficzne, jak i te symboliczne. Przy projekcie pracuje bowiem zespół międzynarodowych specjalistów. Nazwa jest przyjazna, łatwa do wymówienia oraz zapamiętania również dla osób spoza Polski. Izera ma również ambicje europejskie i będzie dostępna poza Polską.

Według producenta logo marki Izera może być interpretowane na co najmniej dwa sposoby. Można dostrzec w nim kompas, bo samochody elektryczne wyznaczają kierunek rozwoju elektromobilności w Polsce. To też diament otoczony dłońmi – co ma symbolizować troskę i opiekę. Stylistyka znaku graficznego wpisanego w heksagon jednoznacznie jest kojarzona z obszarem technologicznym, a poprzez skojarzenia, np. z plastrem miodu odwołuje się również do natury.

Polska marka aut elektrycznych będzie promowana pod hasłem „Milion powodów, by jechać dalej”.  – Chcieliśmy tą symboliczną liczbą pokazać mnogość czynników przemawiających za tworzeniem polskiego samochodu elektrycznego. Mogą być one definiowane z perspektywy państwa, polskiej branży motoryzacyjnej, realności planów realizacji projektu. Izera to powrót do polskiej marki samochodów, za którą, według badań, tęsknią miliony Polaków – przekonuje Paweł Tomaszek.

Polskie auto elektryczne to odważna decyzja

Prezentacja polskich aut elektrycznych od ElectroMbility Poland była od dawna oczekiwana przez rodzimą branżę motoryzacyjną. Jakie będą dalsze losy projektu? Jakie są szanse że Izera trafi na polski rynek, a później się na nim zadomowi? W odpowiedzi na te pytania eksperci w rozmowach z Wirtualnemedia.pl zwracają uwagę na kilka problemów. Wśród nich jest Adam Kornacki, prezenter i dziennikarz TVN TURBO.

- Stworzenie samochodu od podstaw to bardzo skomplikowany proces – zaznacza Adam Kornacki. - Nie naznaczenia, czy jest to pojazd elektryczny, hybrydowy, czy spalinowy. Już sam projekt generuje ogromne koszty, a z tego, co już wiadomo nad polskim autem pracuje słynne włoskie studio, zaś konsultantem jest wybitny polski projektant Tadeusz Jelec.

Zdaniem naszego rozmówcy elektromobilność jest filarem przyszłości motoryzacji, ale przy budowie nowego modelu samochodu sam układ napędowy wydaje się być jednym z najprostszych elementów całej układanki.

- Podstawą jest płyta podłogowa i struktura nadwozia - tłumaczy Kornacki. - Na przykład Volvo przy budowie nowej płyty podłogowej dla modelu XC90, która jest również bazą dla modeli XC60, S90, V90 itd, wyliczyło jej koszt na 21 miliardów euro. Podobnie było z nowoczesną płytą Toyoty, która jest wspólną bazą między innymi modeli RAV4 czy Camry. Do tego dochodzi zaprojektowanie zawieszenia, układu kierowniczego i hamulcowego - oczywiście można kupić już istniejące rozwiązania, ale to wymaga odpowiednich licencji. I na koniec wnętrze - tu każdy przełącznik, guzik, panel dotykowy powinien być zaprojektowany, opatentowany, wdrożony do produkcji w fazie prototypu, a następnie skierowany do masowej produkcji. To wszystko wymaga czasu i ogromnych pieniędzy.

 

Ekspert przyznaje że globalizacja w motoryzacji, łączenie się poszczególnych marek i koncernów samochodowych, jest spowodowane ograniczeniem tych potężnych kosztów.

- Dzisiaj jedna płyta podłogowa np. w koncernie VW może służyć nawet kilkunastu modelom przeróżnych marek, co w efekcie daje motoryzacyjnemu gigantowi potężne oszczędności – wyjaśnia Kornacki. - Polski samochód elektryczny, to odważna decyzja. Z drugiej strony tak duży i liczący się w Europie kraj za długo pozwalał sobie na niebyt w sferze produkcji samochodów. Już teraz jestem ogromnie ciekaw efektów pracy projektantów i inżynierów polskiej marki i czekam na efekty ich prac oraz możliwość pierwszych testów dwóch wprowadzanych na rynek modeli. Osiągi, cena poszczególnych modeli w sumie dzisiaj schodzą na drugi plan, gdyż najpierw trzeba poznać sylwetkę, technikalia tych samochodów, a później zbudować renomę, prestiż i popularność całkiem nowej marki. I to może okazać się najtrudniejsze - przewiduje dziennikarz TVN TURBO.

Czytaj więcej: Wygraj 10 tys. dolarów

Więcej pytań niż odpowiedzi

Maciej Pertyński, polski juror WCOTY, motoryzacyjny youtuber i bloger (Pertyn Ględzi, pertyn.com) nie ukrywa swojego rozczarowania konferencją prezentującą Izerę, bo zabrakło na niej kluczowych informacji. A to z kolei znacznie utrudnia ocenę szans tego projektu na rynku.

- Jestem jak najdalszy od szydzenia z elektromobilności – zastrzega Maciej Pertyński. - Przyszłość motoryzacji jest elektryczna bez żadnych wątpliwości, więc pytanie tylko „jak?”. Niestety konferencja prasowa spółki Electromobility Poland (EMP) dorzuciła do tego fundamentalnego pytania kolejne – fundamentalne lokalnie.

Według eksperta trzeba zacząć od tego, że EMP to inicjatywa stworzona przez poważnych ludzi, fachowców w swoich dziedzinach, więc należy ich traktować poważnie.

- Postanowili oni stworzyć polski samochód elektryczny, a przy okazji polską markę – przyznaje Pertyński. - Marka już jest – jak pokazała to konferencja. Nazwa brzmi „Izera” – od nazwy rzeki płynącej po granicy polsko-czeskiej, rzeki meandrującej pomiędzy wzgórzami Gór Izerskich, co jest w rozumieniu twórców odbiciem niejednoznaczności polskich idei i polskich dróg w dzisiejszym świecie. Więc ok, marka jest – ale polski samochód?

Nasz rozmówca przypomina, że pokazano dwa prototypy: kompaktowy hatchback 5d i kompaktowy crossover/SUV. - Oba stworzone przez Włochów ze studia designerskiego Torino, ale pod kierownictwem polskiego znakomitego designera, Tadeusza Jelca, który przez całe dekady rysował przeszłe i aktualne modele Jaguarów – zaznacza Pertyński. - Z połączenia geniuszu pana Tadeusza i szaleństwa typowego dla Włochów powstały naprawdę bardzo udane auta, które mimo wyraźnych nawiązań do np. Jaguara i-Pace oraz e-Pace doskonale wpisałyby się w rzeczywistość światowych dróg. Polskich oczywiście też.

Ekspert z rozczarowaniem ocenia że niestety, poza wielkimi hasłami i prototypami z konferencji wyniósł wiedzę techniczną dotyczącą tego, że dwa warianty pojemności baterii pozwolą na uzyskanie zasięgu do 400 km i… I nic więcej.

- W kwestii najważniejszej – platforma!!! – oświadczono tylko, że dwaj poważni gracze są mocno zainteresowani współpracą, a w kwestii parametrów i osiągów, że będą na poziomie najlepszej średniej – podkreśla Pertyński. - No cóż, niewiele tego. Wiadomo tylko, że auta będą produkowane od końca 2023 roku (oczywiście w Polsce) i że ich sprzedaż będzie oparta na własnej sieci, raczej internetowej. Przypomniało mi się, jak w 2017 roku w trakcie frankfurckiego salonu samochodowego IAA zaproszono mnie na prezentację zupełnie nowej marki w zupełnie nowej dziedzinie i zupełnie elektrycznym kontekście: Lynk&co. Zupełnie jakbym przy tym był… Auta elektryczne, zaprojektowane przez świetnych designerów, z pomysłem, innowacyjne w sensie praktyczności, oczywiście elektryczne i sprzedawane w internecie. Mają zalać rynek jako praktyczne, nowoczesne, młodzieżowe… Brzmi znajomo?

Nasz rozmówca zaznacza, że różnica jest jedna: Lynk&co to co prawda szwedzka marka spółki z Göteborga, ale należąca do chińskiego giganta motoryzacyjnego Geely, właściciela… Volvo.

- I teraz, mając tę wiedzę na uwadze, zadajmy sobie pytanie: Czy ktokolwiek kiedykolwiek widział samochód Lynk&co na drodze? - pyta Peryński. - No dobrze, ja sam widziałem, ale jeden w ciągu 3 lat od tamtej premiery, licząc w skali całego świata, który zdążyłem od tamtej pory zwiedzić służbowo lub prywatnie. JEDEN! A więc mimo potęgi stojącej za projektem, mimo świetnej techniki (platforma i elektronika oraz systemy bezpieczeństwa z Volvo, napęd z Geely, potentata w dziedzinie pojazdów i napędów elektrycznych oraz akumulatorów), jakoś nie wypaliło. Nieuchronnie więc muszę sobie zadać pytanie: skoro taka sztuka nie udała się szwedzko-chińskiemu gigantowi o wyporności finansowej większej niż Rzeczpospolita Polska jako członek Unii Europejskiej, to… To po co?

Izera za 200 tys. złotych?

Marek Wieruszewski, dziennikarz i youtuber prowadzący własny kanał motoryzacyjny rozpoczyna swój komentarz od uwagi, że Izera to nie jest polski samochód elektryczny.

- W mediach funkcjonuje określenie „polski samochód elektryczny", co jest jak najbardziej zgodne z naszą polską tęsknotą za „weźmy się i zróbcie" polski samochód (no trudno, może być elektryczny) – ocenia Marek Wieruszewski. - Ale ElectroMobility Poland w każdym komunikacie wyraźnie podaje, że to „prace nad stworzeniem polskiej MARKI samochodu elektrycznego". I to jest sedno! To nie jest polski samochód elektryczny. Trudno dziś zdefiniować „narodowość" jakiegoś produktu. W najlepszym wypadku można mówić o tym, z jakiego kraju wywodzi się marka.

Dziennikarz zaznacza, że Jaguar może być marką brytyjską, ale od lat rozwija się dzięki kapitałowi z Indii. Być może Volvo podzieliłoby los Saaba gdyby nie inwestorzy z Chin. Opel z rąk Amerykanów przeszedł ostatnio w ręce Francuzów. Do tego dochodzi łańcuch dostaw i produkcja. Podzespoły do wielu samochodów jeżdżących po europejskich (i nie tylko) drogach produkowane są w Polsce. W Polsce produkowane są całe też samochody, podobnie jak w Hiszpanii, na Słowacji czy w Turcji.

- Ale czy to oznacza, że polski samochód będzie produkowany w Polsce, na polskich podzespołach i z wykorzystaniem polskiej myśli technicznej? - pyta Wieruszewski. - Wątpię. Będzie to raczej zlepek gotowych części z innych marek, więc nawet jeśli to Polacy narysowali sobie jak te części poskładać, to zanim będzie można mówić o prawdziwie polskim samochodzie, musiałyby minąć lata badań i rozwoju (myślę raczej o dekadach niż pojedynczych latach), żeby osiągnąć coś, co byłoby naprawdę rewolucyjne i nie byłoby wyważaniem otwartych drzwi.

Nasz rozmówca zaznacza, że podczas konferencji zaprezentowano prototypy, a więc twórczą wizję, którą czeka zderzenie z rzeczywistością kosztów, procesu produkcji, marketingu, tworzenia sieci dilerskiej i serwisowej itp.

- Podstawowe założenia są słuszne. Hatchback i SUV to najpopularniejsze typy nadwozia – przyznaje Wieruszewski. - Od kilku dni EMP wysyłała szkice i zdjęcia detali prototypów. Bardzo ładne, zgodne z obecnymi trendami rynkowymi. Nie widząc całego samochodu obstawiałem hatchbacka podobnego do Volkswagena ID.3 lub Seata El Born i SUVa podobnego do Skody Enyaq. Nie pomyliłem się. Nazwa Izera ma nawiązywać do Gór Izerskich. Warto dodać, że jest też rzeka Izera, nad którą leży Mlada Boleslav - matecznik Skody.

Zdaniem eksperta zaproszenie Roberto Piatti czy Tadeusza Jelca na pewno podoba się miłośnikom motoryzacji. - Panowie opowiadali o języku marki, który ma budować skojarzenia z marką – przypomina Wieruszewski. - Samochody mają być rodzinne, ale ze sportowym zacięciem, a do tego bezpieczne i ma z niego emanować asertywność. Oczywiście są nawiązania do polskich artystów. Nic nadzwyczajnego. Takie historie designerzy opowiadają o każdym nowym samochodzie.

W ocenie Wieruszewskiego wnętrze SUVa sprawia wrażenie obszernego, funkcjonalnego, bagażnik z dużym schowkiem pod podłogą. Szczegółów na razie brak. Oczywiście marzy się współpraca z uczelniami, ośrodkami badawczymi itp.

- Jestem sceptycznie nastawiony do projektu polskiej motoryzacji – nie ukrywa nasz rozmówca. - Nie dlatego, że nie wierzę w polskich inżynierów i projektantów, ale projekt powinien być opłacalny biznesowo, a nie być tylko politycznie atrakcyjny. Rozwój i produkcja samochodu to miliardy. Potem marketing, sprzedaż. Trzeba sprzedawać dziesiątki, setki tysięcy egzemplarzy, żeby biznes się zwrócił. Podobno Izera ma być produktem globalnym. Na stronie izera.pl są podstawowe dane: 0-100 w mniej niż 8 sekund, zasięg 400 km wg WLTP. Czyli akumulatory o pojemności 50-70 kWh w zależności od tego, jak dobre będzie zarządzanie energią, odzyskiwanie energii itp. Cena samochodu o zbliżonych parametrach od Kii to ok. 200 tysięcy złotych. Myślę, że na tym kończą się marzenia Polaków o polskim samochodzie elektrycznym. Prezes ElectroMobility PL Piotr Zaremba twierdzi, że projekt jest dopięty biznesowo i czeka na „naciśnięcie zielonego guzika". Kto i kiedy go naciśnie? - kończy pytaniem Wieruszewski.

Izera musiałaby się sprzedawać jak ciepłe bułki

Łukasz Bigo, redaktor naczelny serwisu Elektrowoz.pl poświęconego autom elektrycznym w rozmowie z nami docenia niektóre cechy Izery. Zaznacza jednak, że auto musiałoby przyciągnąć bardzo wielu klientów w Polsce, by jego produkcja się opłacała, a dystans trzech lat do rozpoczęcia produkcji źle wróży rynkowemu sukcesowi projektu.

- Izera. Pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne, gdy chodzi o wzornictwo, bo mamy atrakcyjny wygląd z zewnątrz i „wow" w środku – ocenia Łukasz Bigo. - „Wow" będzie szczególne mocne u osób, które dotychczas nie interesowały się samochodami elektrycznymi i nie wiedzą, że bardzo często nie mają one tunelu środkowego ani nie potrzebują pręta zwanego dźwignią zmiany biegów. Dzięki temu dostępną przestrzeń da się praktycznie wykorzystać, a podłokietnik może mieć subtelną i wyrafinowaną formę. Jak Izera właśnie.

Jeśli chodzi o parametry techniczne, to zdaniem naczelnego Elektrowoz.pl aktualnie należy uznać je za rozsądne, normalne w świecie elektryków segmentu C (kompakty) i niezłe w porównaniu do samochodów spalinowych.

- Kręciłbym nosem na mniejszą baterię (40 kWh), bo uważam, że normalny człowiek nie powinien kupować auta elektrycznego z realnym zasięgiem poniżej 300 kilometrów – zaznacza Bigo. - Ale już 60 kWh to wartość bliska Kii e-Niro 64 kWh oraz Volkswagena ID.3 1st, a lepsza niż w Lexusie UX 300e. Wystarczy. Oczywiście za trzy lata te 60 kWh będzie rozsądnym minimum w segmencie C, więc kto wie, co się wydarzy. Podejrzewam, że może się pojawić Izera z większymi akumulatorami i lepszym zasięgiem bez zmieniania pojemnika baterii.

Czytaj więcej: Wygraj 10 tys. dolarów

Co do ceny to ekspert przypomina, że ElectroMobility Poland mówi o sprzedaży w systemie ratalnym z ratą niższą niż rata konkurencyjnego samochodu spalinowego.

- Moim zdaniem to wybieg, żeby nie podawać kwoty już teraz, bo mogłaby być ona szokująco wysoka – przewiduje Bigo. - Wystarczy spojrzeć na rynek, żeby zrozumieć, że Izera hatchback nie może kosztować mniej niż 120-130 tysięcy złotych nawet w wersji z mniejszą baterią. Jeśli uruchomienie produkcji ma kosztować 4-5 miliardów złotych, to trzeba by sprzedać prawie 40 tysięcy samochodów, by ta kwota się zwróciła. A przecież tych aut nie da się wytwarzać z powietrza: stal, szyby, ogniwa do nich należy kupować na bieżąco.

Według naszego rozmówcy nie trzeba być wybitnym rachmistrzem, żeby oszacować, że do osiągnięcia punktu przełomowego, w którym inwestycja zacznie na siebie zarabiać, konieczne będzie wydanie dziesięciokrotnie większych kwot, 40-50 miliardów złotych.

- To oznacza konieczność sprzedaży kilkuset tysięcy samochodów – ocenia Bigo. - No i teraz pojawia się logika: w jakim czasie rynek będzie w stanie wchłonąć kilkaset tysięcy nowych samochodów jednego producenta? Jesteśmy dziś w roku 2020, mamy drugą połowę lipca. Moje serce mówi: Izera jest atrakcyjna, podoba mi się. Ale rozsądek podpowiada, żeby nie wstrzymywać oddechu, bo produkcja nie ruszy przed trzecim kwartałem roku 2023. Trzy lata to szmat czasu.

Redaktor Elektrowoz.pl ocenia, że patrząc na samochód elektryczny stworzony przez ElectroMobility Poland patrzymy na niego umysłem nawykłym do aut spalinowych: oceniamy kształty, parametry techniczne, cenę.

- Tyle że współczesne samochody elektryczne to nie są auta spalinowe, w których silnik wymieniono na elektryczny – wyjaśnia Bigo. - Naprawdę. Silnik elektryczny zmienia wzornictwo (większy rozstaw osi, mniejsze zwisy, więcej przestrzeni w kabinie), wprowadza nowe usługi (mocniejsze komputery i bardziej zaawansowane oprogramowanie, np. systemy jazdy półautonomicznej), ale też wymaga wsparcia z zewnątrz, na przykład własnej sieci ładowania lub dostępu do gniazdka w domu. Podsumowując: pokazany dziś prototyp wygląda dobrze. Ale trzy lata to bardzo długi okres, w 2023 roku może się okazać, że inni producenci mają modele lepsze, szybsze, tańsze, atrakcyjniejsze wizualnie, działające w roli magazynów energii albo nawet latające. I Izerze może być ciężko – przewiduje naczelny Elektrowoz.pl.

Czytaj także: Rynek samochodowy: tracą wszystkie marki, segment premium mniej dotknięty pandemią. Liderami Mercedes i Toyota

Dołącz do dyskusji: Polskie auta elektryczne Izera zaprezentowane, produkcja od 2023 roku. „Więcej pytań niż odpowiedzi”

38 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Jizerské hory
Nazwa sugeruje, że auto jest w koprodukcji z Czechami ;-)
0 0
odpowiedź
User
walter
i na to idą nasze pieniądze?
0 0
odpowiedź
User
r2d2
i na to idą nasze pieniądze?


Cierpliwości. Niedługo się okaże, że jakaś firma z adresem nigdzie, za którą stoi handlarz rabarbarem, dostała przelew z ministerstwa na wykonanie 10 tys. sztuk i będzie jak z respiratorami: ani kasy, ani towaru.
0 0
odpowiedź