SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Podwyżka pensji polityków oburza wyborców. "Władza dała opozycji temat na tacy"

Kilka dni temu prezydent Andrzej Duda podpisał rozporządzenie wprowadzające znaczące, bo kilkutysięczne podwyżki wynagrodzeń dla polityków. - Pomysł podwyżki dla polityków zmieni opinię publiczną. Wizerunkowo robienie tego właśnie wtedy, kiedy polityka Państwa polega na zabieraniu ludziom pieniędzy, to nie jest dobry pomysł. Opowiadanie, że to rekompensata za odpowiedzialność polityków to tylko propaganda - bo czy słyszeliście o polityku, który poniósł odpowiedzialność za cokolwiek? - komentuje dla Wirtualnemedia.pl Piotr Czarnowski, prezes First PR.

Mateusz Morawiecki, fot. Adam Guc /KPRM Mateusz Morawiecki, fot. Adam Guc /KPRM

W Dzienniku Ustaw w piątek wieczorem ukazało się rozporządzenie prezydenta Andrzeja Dudy wprowadzające podwyżki m.in. dla premiera, marszałków Sejmu i Senatu, członków rządu i parlamentarzystów.

Szef Kancelarii Prezydenta, minister, Rzecznik Praw Obywatelskich, szef Kancelarii Sejmu, szef Kancelarii Senatu, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, prezes IPN, wiceprezesi NIK będą zarabiali 17 787 zł, wobec 12 705 zł poprzednio. Z kolei otrzymają w myśl nowych przepisów otrzymają wynagrodzenie (uposażenie) ponad 12 tys. zł brutto (obecnie mają ponad 8 tys.). Otrzymują ponadto diety w wysokości 2505 zł.

Zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich, zastępca prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych, zastępca Rzecznika Praw Dziecka, zastępca Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców, zastępca Rzecznika Finansowego, członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji od sierpnia będą zarabiali 15 282 zł, podczas gdy poprzednio otrzymywali 10 915 zł.

Według kolejnych zapowiedzi podwyżkę wynagrodzenia ma otrzymać również prezydent Andrzej Duda oraz samorządowcy, m.in. prezydenci miast, burmistrzowie, wójtowie itp.

Eksperci od marketingu politycznego i wizerunku jednogłośnie przyznają, że choć politycy i urzędnicy publiczni nie zarabiali dotychczas dużo, to jednak obecny okres na przyznawanie sobie podwyżek może się odbić czkawką całej klasie politycznej.

PiS wprowadza swoje kontrowersyjne decyzje bokiem

- Dziś wiceminister państwa polskiego zarabia 10 020,80 zł, a więc tyle, ile średnio wynosi pensja pomiędzy account directorem a senior account managerem w polskiej agencji PR. Nie jest to wygórowana stawka, a top managment, także publiczny, powinien mieć konkurencyjne wynagrodzenia - przyznaje Zofia Bugajna-Kasdepke, founding partner w agencji SEC Newgate CEE.

I dodaje: - Ale jest też druga kwestia. Wysokość pensji dla parlamentarzystów, ściśle powiązana z wynagrodzeniem wiceministrów, to 80 proc. ich uposażenia. Podwyżki to zawsze temat polityczny, tymczasem rozporządzenie prezydenta umożliwia ominięcie sejmowej drogi ich przyznania. To pokazuje jak wykorzystywać prawo, całą machinę państwa praktycznie zmonopolizowaną przez PiS, do wprowadzania ważnych decyzji „bokiem”. Nie ma w tym szacunku dla prawa ani dbania o wysokie standardy debaty publicznej. Marnie świadczy to także o standardach komunikacji obozu rządzącego - zaznacza ekspertka.

Mówi wprost, że jasne są motywy PiS, który długopisem prezydenta załatwia niewygodny dla siebie temat. Zauważa, że trudno bowiem wycofać się z tak efektownego, nastawionego na wyborczy wynik triku jak obniżki pensji parlamentarzystów tuż przed wyborami.

Zofia Bugajna-Kasdepke w rozmowie z Wirtualnemedia.pl podkreśla, że Zjednoczona Prawica pod wodzą PiS perfekcyjnie opanowała „miganie” systemu, mając do dyspozycji sejmową większość, cały aparat państwa i wielkie media, już nie tylko publiczne.

Manewr "prezydencki" to prezent dla PiS

- To dlatego z ust tych samych polityków, którzy teraz powołują się na argumenty o wymagającej pracy, odpowiedzialności i ściąganiu najlepszych do administracji publicznej nie słyszymy, że pieniędzy nie dostaną ani służby medyczne, walczące z COVID-19, ani nauczyciele. „Manewr prezydencki” to dla polityków PiS prezent, nic nie muszą tłumaczyć, z niczym się konfrontować, bo podwyżki zostały im po prostu dane, trzeba tylko pójść za tą logiką i zagłosować - wskazuje nasza rozmówczyni.

Ekspertka nie ma też wątpliwości, że na tym ruchu straci cała klasa polityczna, ponieważ w kryzysie pandemicznym, przy rekordowej od kilku dekad inflacji i narastającym kryzysie gospodarczym, trudno będzie wytłumaczyć przyznanie podwyżek. Przypomina, że w Nowej Zelandii czy dużo bardziej bliskim nam Czechach klasa polityczna obcięła swoje wynagrodzenia o 20 proc., powołując się na solidarność ze swoimi społeczeństwami. Decyzja była tłumaczona w sposób, który zawsze dobrze rezonuje z opinią publiczną: „Wszystkim jest trudno, potrzeby władzy być ważniejsze niż potrzeby obywateli.”

- Opozycja już raz zagłosowała „za” i wiele na tym straciła, nie tylko sondażowo, ale także moralnie. Przypomnijmy, że ustawę podwyżkową w sierpniu 2020 roku poparła ogromna część parlamentarzystów, nie tylko z PiS-u, ale również z Koalicji Obywatelskiej (bez Zielonych, którzy głosowali przeciw), Lewicy (przeciw byli posłowie i posłanki Razem) i PSL (przeciw – Kukiz’15). Kolejny raz decyzja o zwiększaniu uposażenia byłaby szaleństwem. Nie sądzę, by na tak nierozważny ruch zdecydowano się kolejny raz, zwłaszcza w obliczu powrotu do krajowej gry Donalda Tuska. Dla tego polityka, nowego-starego lidera Kolacji Obywatelskiej, byłby to ruch samobójczy - przestrzega Zofia Bugajna-Kasdepke.

Hipokryzja i lekceważenie ludzi

Piotr Czarnowski, prezes agencji First PR nie ma wątpliwości, że pomysł podwyżki dla polityków, niezależnie od tego czy jest wielkim niedopatrzeniem czy przejawem zupełnego lekceważenia ludzi, zmieni opinię publiczną.

- Niedopatrzeniem może być w sensie kolizyjnego z nim zbiegu kilku różnych spraw: ogłoszenia nowych podatków, inflacji, rosnących cen i zamrożenia płac w budżetówce. Rozumiem, że rządzący nie tylko zabezpieczają się przed nachodzącym gwałtownym pogorszeniem warunków materialnych ale nawet chcą przy tym zarobić - ale wizerunkowo robienie tego właśnie wtedy, kiedy polityka Państwa polega na zabieraniu ludziom pieniędzy, to nie jest dobry pomysł. Opowiadanie, że to rekompensata za odpowiedzialność polityków to tylko propaganda - bo czy słyszeliście o polityku, który poniósł odpowiedzialność za cokolwiek? Zresztą teraz dodatkowo specustawa covidowa gwarantuje im bezkarność. A opowiadanie o tym, że biedni polscy politycy zarabiają mniej niż inni w Europie to zwykła demagogia - oni zarabiają bardzo dobrze jeśli odniesie się to nie do przelicznika Euro, tylko do siły nabywczej i krajowego poziomu płac – podkreśla Piotr Czarnowski.

W rozmowie z Wirtualnemedia.pl zaznacza, że jeśli przyjmiemy zaś, że wynika to z lekceważenia ludzi, to sprawa jest nawet poważniejsza. - Po ostatnich miesiącach, kiedy państwo podejmowało coraz bardziej destrukcyjne decyzje ideologiczne i wszyscy się na to zgadzaliśmy, i kiedy osiągnęliśmy wysoki poziom zobojętnienia i pasywności - teraz władza doszła do wniosku, że już jej wszystko wolno. Tak czy inaczej, wraca stara prawda - rząd się zawsze wyżywi naszym kosztem. I tu wychodzimy już z zakresu wizerunkowego - ludzi nie obchodzi ideologia ani nie przejmują się polityką, nie wszyscy interesują się sędziami i TVN, ale wszyscy bardzo wrażliwi są na sprawy materialne bezpośrednio ich dotykające. Kiedyś jedna decyzja w takich właśnie sprawach przełamie barierę obojętności i pasywności, pytanie tylko czy to już ta decyzja. W tym świetle zachłanność może okazać się ryzykowna – twierdzi Piotr Czarnowski.

Wszystkim weźmiemy, sobie przyznamy

W podobnym tonie wypowiada się dr Krystian Dudek, właściciel Instytutu Publico, specjalista ds. marketingu politycznego i PR, autor i doradca kampanii wyborczych. - Zestawiając fakty z decyzją o zamrożeniu wynagrodzeń dla, bardziej od polityków szanowanej, sfery budżetowej - rysuje się mało przyjemny obraz. Gdy dodamy do tego wysokość tych podwyżek - niektóre kwoty brutto są wyższe od całościowych zarobków Polaków; a ponadto zestawimy to z planowanym przez rząd wprowadzeniem podwyżek podatków w ramach Polskiego Ładu - decyzja musi wzburzać i wzburza społeczeństwo - uważa nasz rozmówca.

Podkreśla, że od strony strategii komunikacji - moment na przyznanie sobie podwyżek jest optymalny: środek kadencji i środek wakacji. Uzasadnia, że w sezonie urlopowym wiele osób nie zauważy tematu, a dość długi czas do wyborów pozwoli wyborcom o nim zapomnieć.

- Oczywiście o sprawie byłoby głośniej, a rząd straciłby wizerunkowo bardziej, gdyby opozycja miała pomysł jak umiejętnie wykorzystać ten fakt. Gdyby np. opozycja zgodnie zrzekła lub przekazała podwyżki na cele charytatywne lub obszary ich zdaniem zaniedbane przez rząd - byłby to mocny cios wizerunkowy. Ale od dłuższego czasu widzimy i utwierdzamy się w przekonaniu, że w Polsce opozycja niewiele potrafi lub za wiele... nie chce robić - ocenia dr Krystian Dudek.

W rozmowie z Wirtualnemedia.pl podkreśla, że marketing polityczny polega na opowiadaniu siebie i opowiadaniu swojego przeciwnika. A skuteczny polityk opowiada wyborcom rzeczywistość dodając interpretację, zaś wybory wygrywa ten, kto robi to skutecznie.

- Opozycja ma obecnie temat podany na tacy. Szerokie grupy społeczne, które w kontekście podwyżek czują się zaniedbane: budżetówka, przedsiębiorcy, klasa średnia, która będzie obciążona podatkami - czekają na to kto o nie zadba - podpowiada ekspert.

Moment trudny komunikacyjnie

- Nigdy nie ma dobrego momentu na podwyżki dla polityków, jednak dziś ten moment jest pod tym szczególnie względem trudny komunikacyjnie - wtóruje przedmówcy Marek Gieorgica, partner zarządzający w Clear Communication Group. 

Przypomina w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że wielu pracowników sektora publicznego jak pielęgniarki, ratownicy medyczni oraz nauczyciele – ludzie, którzy w czasie pandemii mieli szczególnie odpowiedzialne role – czeka na podwyżki wynagrodzeń i na pewno nie byłoby w stanie wyobrazić sobie podwyżki z dnia na dzień o 60 proc. tymczasem politycy dostają te podwyżki z dnia na dzień, bez żadnych konsultacji czy dyskusji – przynajmniej nie publicznej.

- Dodatkowo ujawniono projekty ustaw podatkowych w ramach „Polskiego Ładu” i wiele osób dopiero w tych dniach zobaczyło, ile straci na zmianach, które były reklamowane jako dobre i korzystne. Osoby które skorzystają na tych zmianach będą rocznie miały do dyspozycji po kilkaset złotych więcej – przykładowo, osoba zarabiająca około 3000 na rękę zyska 100 zł miesięcznie. Każdy kto dziś zarabia powyżej 4200 na rękę odda w daninach publicznych więcej niż dotychczas. Mamy najwyższą w Europie inflację – a więc każdy z nas traci poprzez spadek wartości nabywczej pieniędzy jakimi dysponuje. W tym kontekście – podwyżki dla polityków – i to bardzo wysokie – nie mogą spotkać się ze zrozumieniem opinii publicznej i będą budzić sprzeciw – podkreśla ekspert.

Nie ma wątpliwości, że stracą na tym wizerunkowo najwięcej rządzący, jako ci, którzy są za zmiany odpowiedzialni. - To prawda, że wybory odbędą się za ponad dwa lata – jednak w tym czasie ludzie będą mogli w praktyce sami ocenić ile zyskali lub stracili na Polskim Ładzie oraz dzięki inflacji – przypuszczam, że zapamiętają też magiczne 60 proc. podwyżki jaką zafundowali sobie politycy – komentuje Marek Gieorgica.

Do kolejnych wyborów ludzie o tym zapomną

Dr Monikę Kaczmarek-Śliwińską  z Uniwersytetu Warszawskiego, ekspertkę w obszarze budowy wizerunku zastanawia przy temacie podwyżek słaby głos opozycji. Uważa, że w takiej sytuacji partii rządzącej łatwiej uzasadniać tego typu działania. - Dla osób z lepszą pamięcią fakt obniżenia wynagrodzeń przed wyborami, gdy każdy głos był na wagę wygranej i obecnie podwyżek w sytuacji, gdy wyborca nie jest tymczasowo potrzebny, będzie odbierany jako hipokryzja. Ale ile jest osób pamiętających ten kontekst? - pyta retorycznie nasza rozmówczyni.

Czy politycy stracą wizerunkowo?  - Do wyborów daleko, więc  temat zdezaktualizuje się, a dodatkowo właśnie bez konkretnego protestu i działań na „nie” opozycji nie bardzo będzie wykorzystywany w kolejnej kampanii wyborczej. Trudno mówić o stracie wizerunkowej polityków, ponieważ w ogóle mają kiepski wizerunek, natomiast jeszcze trudniej wskazać stratę konkretnej opcji politycznej, ponieważ społeczny odbiór będzie na poziomie „wszyscy wzięli” - dodaje ekspertka.

Polacy są przeciwko podwyżkom dla polityków

Z sondażu Instytutu Badań Pollster dla "Super Expressu" wynika, że 84 proc. badanych uważa, że posłowie nie powinni otrzymać podwyżki wynagrodzeń. Pomysł wzrostu ich wynagrodzeń popiera 11 proc. ankietowanych, a 5 proc. nie ma zdania w tej sprawie.

Badanie zrealizowane został przez Instytutu Badań Pollster w dniach 30 lipca-2 sierpnia br. na próbie 1049 dorosłych Polaków.

Dołącz do dyskusji: Podwyżka pensji polityków oburza wyborców. "Władza dała opozycji temat na tacy"

25 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
YKK
Złobownicy mają tak małe rozumki i tak duże poparcie. Ciekawe czemu...
0 0
odpowiedź
User
poPO
Gdyby PIS podwyższył pensje tylko politykom opozycji to na pewno nie byłoby żadnych lamentów.
0 0
odpowiedź
User
Polak
Nam podwyżki podatków, a sobie podwyżki pensji? A pis wam mordy lizał!
0 0
odpowiedź