SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

„Sanatorium miłości” kolejną produkcją TVP dostępną na Netfliksie

Na platformę Netflix trafiły oba sezony dokumentalnej telenoweli „Sanatorium miłości” wyprodukowanej przez Telewizję Polską.

„Sanatorium miłości” to realizowana w konwencji reality show telenowela dokumentalna, w której biorą udział wyselekcjonowani spośród kandydatów mężczyźni i kobiety (łącznie 12 osób) w wieku 60+. Pomysłodawcami programu są Piotr Poraj-Poleski i Iwona Karpiuk, prowadzącą - Marta Manowska. W środę Netflix umieścił na swojej platformie dwa sezony tej produkcji.

Drugi sezon „Sanatorium miłości” nadawany był na antenie telewizyjnej Jedynki w niedziele o godz. 21.15, w okresie od 5 stycznia do 8 marca 2020 roku. Średnia oglądalność premierowych odcinków wyniosła 3,31 mln widzów. Przełożyło się to na 22,09 proc. udziału stacji w rynku telewizyjnym wśród wszystkich widzów, 14,54 proc. w grupie komercyjnej 16-49 oraz 15,94 proc. w grupie 16-59.  W marcu br. rozpoczął się casting do trzeciego sezonu produkcji, kilka dni temu TVP potwierdziła, że zdjęcia już trwają.

 

Produkcje TVP w serwisie Netflix

„Sanatorium miłości” jest kolejną produkcją Telewizji Polskiej dostępną na Netfliksie. W połowie lipca br. na platformie pojawił się film „Zenek” o piosenkarzu disco polo Zenku Martyniuku, a we wrześniu - 11 sezonów serialu „O mnie się nie martw” i serial „Wojenne dziewczyny”.

Telewizja Polska nie odpowiedziała nam na pytanie o szczegóły umowy z Netflixem. Szczegółów nie uzyskaliśmy też od serwisu streamingowego.

Na początku września ogłoszono, że trwają zdjęcia do serialu "Erynie", koprodukcji Netflixa z Telewizją Polską. Serial ma być najpierw emitowany na amerykańskiej platformie, później w serwisie VOD TVP, a na końcu w otwartym kanale. - Zdjęcia są na zaawansowanym etapie, będzie to serial z Marcinem Dorocińskim w roli głównej - mówił wówczas portalowi Wirtualnemedia.pl Jacek Kurski, prezes TVP.  Prawa do powieści pod tym samym tytułem publiczny nadawca nabył w 2018 roku.

W maju 2019 roku informowaliśmy, że nadawca prowadzi wstępne rozmowy z Netflixem na temat współpracy w zakresie koprodukcji serialowej oraz udostępniania własnych pozycji w bibliotece technologicznego giganta. Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, kolejną produkcją TVP, która może trafić na Netflix jeszcze w tym roku, może być „Rolnik szuka żony”.

Netflix z rekordowym kwartałem

W drugim kwartale br. Netflix osiągnął wzrost przychodów o 24,9 proc. do 6,15 mld dolarów oraz 720 mln dolarów zysku netto. Liczba jego subskrybentów zwiększyła się o 10,09 mln do 192,95 mln. Na stanowisko CEO został powołany Ted Sarandos, będzie je dzielił z Reedem Hastingsem.

Według badania Gemius/PBI w czerwcu br. przeglądarkową wersję Netfliksa odwiedziło 4,76 mln polskich internautów, wykonując 65,96 mln odsłon.

Platforma nie ujawnia, ilu płacących użytkowników ma w Polsce. Z szacunków Comapritech wynika, że może ich być 900 tys.

W 2019 roku Netflix wydał na zawartość programową rekordową kwotę 15 mld dolarów - wynika z danych firmy analitycznej BMO Capital Markets. Według prognoz ekspertów serwis nie zamierza ograniczać się w przyszłości w inwestowaniu w treści. W 2020 roku może to być kwota 17,3 mld, zaś w 2028 - 26 mld dolarów.

Dołącz do dyskusji: „Sanatorium miłości” kolejną produkcją TVP dostępną na Netfliksie

12 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Kkp
To chyba już czas zrezygnować z Netflixa, nie chcę czekać aż w ofercie pojawią się hity TVP Info i The Best of Wiadomości
odpowiedź
User
aaaa
jaki interes ma w tym TVP?
znając życie to pewnie TVP za to zapłaciła i dorzuciła XXX wersji napisów, tylko jaki jest sens wspierania prywatnych biznesów?
odpowiedź
User
jatoja
Już widzę tych Amerykanów poświęcających weekend na oglądanie polskiej telenoweli dokumentalnej z seniorami w roli głównej...

Sprzedaje się licencję na lokalne wersje, a nie dodaje napisy, by zainteresować przegadanymi historiami emerytów z Polski kogokolwiek na świecie. Po dostosowaniu do lokalnych warunków, może i kogoś zainteresuje, w wykonaniu Wiesi, Czarka i innych Grażyn, szanse są zerowe.
odpowiedź