SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Dziennikarz czy funkcjonariusz partyjny? "Michał Rachoń to skarb dla każdego szefa"

Po emisji w TVP serialu "Reset" autorstwa Michała Rachonia i Sławomira Cenckiewicza w mediach zrobiło się na temat jego autora. Dwóch ekspertów, którzy się w nim wypowiadają, od niego się odcięło i zarzuciło manipulację. To dobry moment, by przypomnieć sylwetkę autora - oburza się, gdy inni nazywają go politykiem, choć był rzecznikiem sopockiego PiS-u. W TVP zaczyna robić zawrotną karierę, gdy Jarosław Kaczyński wygrywa wybory w 2015 r. Dziś Michał Rachoń to gwiazda TVP Info i gospodarz programów, które opuszczają politycy opozycji, a komentujący w nich "eksperci" nie gryzą się w język, gdy mogą pośmiać się z Tuska czy Jachiry. - To nie dziennikarz, tylko funkcjonariusz partyjny - ocenia Rachonia prof. Tadeusz Kowalski, medioznawca z UW. - Po Wojtku Cejrowskim i Janku Pospieszalskim to najciekawsza osobowość telewizyjna z konserwatywnym spojrzeniem na świat - komentuje Rafał Porzeziński, były dyrektor radiowej Jedynki.

Michał Rachoń, fot. TVP InfoMichał Rachoń, fot. TVP Info

Balon w kształcie penisa miał się unieść nad ziemią i latać. Tak, by z okna zobaczyli go goście hoteli Grand i Sheraton w Sopocie. Wśród nich był Władimir Putin. Ówczesny premier Rosji przyjechał do Polski z okazji 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Putin penisa nie zobaczył, bo zabrakło helu i balon nie szybował w powietrzu. Zawiedziony 30-latek, który wymyślił akcję, nie dał za wygraną: założył na siebie materiał w kształcie fallusa. I mimo że ma równo dwa metry wysokości, to i tak zabrakło efektu. Penis miał stać na sztywno, a nie opadać, tak by widać było napis czytany z góry na dół: "PUTIN". Dlatego 30-latek wziął na ramiona dziewczynę. Wreszcie penis zaprezentował się okazale, nazwisko premiera Rosji było widoczne, a mężczyzna, którego twarzy przechodnie nie widzieli, krzyczał: "Putin morderca!".

Był 1 września 2009 r. 30-latkiem, który zorganizował happening w centrum Sopotu, był Michał Rachoń, działacz lokalnego PiS-u. Sprawa zyskała rozgłos, więc przy okazji przypomniano, że to ten sam facet, który dwa lata wcześniej był rzecznikiem prasowym Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, któremu szefował wtedy Janusz Kaczmarek. Dziennikarze odnotowali, że to Michał Rachoń w 2004 r. prowadził kampanię wyborczą Anny Fotygi z PiS, która startowała do Parlamentu Europejskiego (uzyskała mandat poselski).

Bliższe i dalsze relacje z "Wyborczą"

Rachoń rozmawiał jeszcze wtedy bezpośrednio z dziennikarzami "Gazety Wyborczej". Wyjaśniał im, skąd się wziął penis. - Półtora roku temu rosyjskie służby specjalne podległe Putinowi przyczepiły wibrator do modelu helikoptera, który krążył na konferencji Garriego Kasparowa, jednego z opozycyjnych kandydatów na prezydenta Rosji. Zrobiły to, żeby skompromitować tego człowieka - tłumaczył trójmiejskiej redakcji "Wyborczej".

Teraz z dziennikarzami tego tytułu kontaktuje się przez media. W połowie listopada w prowadzonym przez siebie programie "#Jedziemy" w TVP Info apeluje: "Palnijcie się tam w łeb na tej Czerskiej". Czerska to nazwa ulicy w Warszawie, gdzie swoją siedzibę ma redakcja "Gazety Wyborczej". Tak Michał Rachoń odnosi się do tego, co w dzienniku kierowanym przez Adama Michnika napisano na temat artykułów CNN i BBC, które relacjonowały wydarzenia na granicy polsko-białoruskiej.

- "Te materiały nie były wprost krytyczne wobec Polski, ale jednak tworzyły proste wizualne skojarzenia: Białoruś - namioty, ogniska, koczujący ludzie. Polska - drut kolczasty, żołnierze, polewaczki" - cytuje fragment artykułu z "Wyborczej". I komentuje: - Orły z "Gazety Wyborczej" najwyraźniej nie rozumieją, że z tego przekazu, który im się tak nie podoba, wynika jasno, że kryzys, o którym mówi cały świat, odbywa się na Białorusi, a nie w Polsce. To właśnie wynika z tych obrazków, które poszły w świat i dla "Gazety Wyborczej" jest to niekorzystne. Palnijcie się tam w łeb na tej Czerskiej! Zróbcie to naprawdę, kochani! - apeluje Michał Rachoń, wyrzucając za siebie papierowe wydanie "Wyborczej".

Nie chce, by mówili, że był politykiem

Zanim Michał Rachoń pojawi się w TVP, PiS zdąży wygrać wybory parlamentarne w 2015 r. Z telewizją publiczną ma kontakt już wcześniej. Przez kilka lat - do 2013 r. - zasiada w radzie programowej TVP Gdańsk. Równocześnie dba o kondycję fizyczną. Dwa metry wzrostu przydają się na boisku. Jako koszykarz gra w klubach drugiej i trzeciej ligi na pozycji środkowego i silnego skrzydłowego.

Sport towarzyszy mu także w karierze zawodowej. Jeszcze jako nastolatek pracuje przy obsłudze międzynarodowego turnieju tenisowego Idea Prokom Open (dziś pod nazwą Warsaw Open). Później zostaje rzecznikiem prasowym imprezy. Tę samą rolę pełni podczas zlotu jachtów w Gdańsku (znanych pod nazwą Baltic Sail). Pracuje też przy organizacji mistrzostw Europy w koszykówce kobiet.

Z wykształcenia jest politologiem. Ale nie politykiem. Tak nigdy o sobie nie powie. Ba, wręcz protestuje, gdy ktoś tak go określa, nawet w czasie przeszłym. Jeśli wpisać jego imię i nazwisko do wyszukiwarki, Wikipedia, czyli internetowa encyklopedia, opis Michała Rachonia zaczyna od słowa "polityk".

Działaczem sopockim PiS zostaje w 2002 r. A rzecznikiem lokalnych struktur partii przestaje być w 2012 r. Co najmniej 10 lat spędza więc jako aktywny polityk. Jego stryjem jest prof. Janusz Rachoń, były rektor Politechniki Gdańskiej i były senator RP wybrany z list Platformy Obywatelskiej. - Obserwowałem, jak pod wpływem studiów staje się coraz bardziej cyniczny i wyrachowany - mówi prof. Janusz Rachoń w wywiadzie dla tygodnika "Newsweek". - Liczył się dla niego polityczny PR. Nie idea, ale to, jak ją sprzedać. Już wtedy jego idolem był Jacek Kurski, który wyciągnął Donaldowi Tuskowi dziadka z Wehrmachtu. Mówiłem, że to, co robi, jest głęboko nieetyczne i podłe. Michał odpowiadał: "Ale jakie skuteczne!".

Rachoń do rzecznika MSW: "Jaja pan sobie robi?"
   
Gdy Michał Rachoń wycofuje się z aktywności politycznej, wiąże się z mediami. W 2012 r. rozpoczyna współpracę z "Gazetą Polską", "Gazetą Polską Codziennie", a także miesięcznikiem "Niezależna Gazeta Polska - Nowe Państwo" oraz portalem Niezalezna.pl. Rok później debiutuje w telewizji. Zaczyna prowadzić poranne pasmo "Polska na dzień dobry" w Telewizji Republika, ale także pasmo "Republika na żywo".

W 2014 r. o Rachoniu jest głośno, bo w sieci publikuje nagranie z konferencji prasowej w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Widać na nim, jak po serii ostrych pytań dziennikarzy prawicowych mediów o aresztowanie bliskiego znajomego szefa policji za posiadanie znacznej ilości narkotyków, rzecznik resortu każe zabrać mikrofon. Dziennikarze nie mogą już zadać pytań. - To kabaret jest? Jaja pan sobie robi? Czy to na serio? Uniemożliwił pan widzom i czytelnikom poznanie odpowiedzi na pytania, jakie zadajemy w ich imieniu. Jest pan amatorem. Pełniłem tę funkcję, co pan w nie mniej trudnych czasach. Pan popyta pracowników, czy kazałem im odbierać mikrofon dziennikarzom - mówi do rzecznika Pawła Majchera Michał Rachoń. - Od kabaretu to wy jesteście specjalistami - odpowiada mu rzecznik MSW.

PiS wygrywa wybory, Rachoń podbija TVP

Tuż po przejęciu władzy przez PiS jesienią 2015 r. i zmianie zarządu Telewizji Polskiej, Michał Rachoń opuszcza Telewizję Republika i dołącza do TVP. 13 stycznia 2016 r. zostaje szefem publicystyki TVP Info. Miesiąc później zaczyna prowadzić jeden z głównych programów publicystycznych na tej antenie "Woronicza 17" (zastępuje Krzysztofa Ziemca). W marcu zostaje prowadzącym "Minęła 20" w TVP Info. Po dwóch miesiącach traci stanowisko szefa publicystki w TVP Info. Prezes Telewizji Polskiej przedstawia to jako dobrą wiadomość.

"Michał Rachoń jako wicedyrektor TAI pomyślnie zakończył przygotowanie nowych formatów. W nagrodę staje się główną twarzą TVP Info #dobrazmiana" - pisze na Twitterze szef TVP Jacek Kurski. Sam Rachoń tłumaczy później, że przez dwa miesiące m.in. przeprowadził casting na nowych reporterów i dziennikarzy TVP Info oraz przygotował "nowatorskie formaty opierające się na mediach społecznościowych".

"Te programy wprowadzane są właśnie na antenę, w związku z czym wracam do swojego żywiołu, czyli przed kamerę w studio telewizyjnym" - pisze w oficjalnym komunikacie Michał Rachoń.

"Wyrazisty, inteligentny, mega koleżeński"

W lutym 2016 r. zostaje również ściągnięty do radiowej Jedynki. Zaprasza go Rafał Porzeziński, świeżo upieczony redaktor naczelny Programu Pierwszego Polskiego Radia. Dziś przyznaje w rozmowie z nami, że to był jego pomysł, by Rachoń współprowadził poniedziałkowe wydania "Sygnałów Dnia", porannej audycji w Jedynce.

- Zaprosiłem go troszkę w ciemno, nie wiedząc, czy jego telewizyjny talent przełoży się na radiowy i dziś myślę, że jeśli musiałby wybierać, powinien postawić na telewizję. Na szczęście nie musi, więc zarówno widzowie, jak i słuchacze, mają powody do radości z obcowania z Rachoniem - rozpływa się nad Rachoniem Porzeziński. Dalej komplementuje: - Michał jest zawsze przygotowany, poważnie traktuje wyzwania i ma dar atrakcyjnej komunikacji. Czyta dużo, co dziś nie jest normą wśród dziennikarzy, ogląda publicystykę telewizyjną z całego świata i umie się twórczo inspirować. Jest mega koleżeński, uczynny i pracowity. Cechy, które szczególnie u niego cenię, to słowność i brak uprzedzeń. Nawet do osób, z którymi kompletnie się nie zgadza, odnosi się w prywatnych relacjach z szacunkiem dla nich i ich poglądów. Po Wojtku Cejrowskim i Janku Pospieszalskim to najciekawsza osobowość telewizyjna z konserwatywnym spojrzeniem na świat. Na pewno jest wyrazisty i inteligentny. Ma też bardzo życzliwy stosunek do ludzi. Rachoń to skarb dla każdego.

Rachoń ze smartfonem w ręku na przesłuchaniu Komorowskiego

Rafał Porzeziński wspomina, że Michała Rachonia poznał w Telewizji Republika. Były szef radiowej Jedynki wspomina o przesłuchaniu urzędującego prezydenta Bronisława Komorowskiego przez sąd jako świadka w procesie dziennikarza śledczego Wojciecha Sumlińskiego i płk. Aleksandra L., oskarżonych o płatną protekcję podczas weryfikacji funkcjonariuszy WSI prowadzonej przez komisję pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza. Przesłuchanie trwało ok. trzech godzin. - Był jedynym dziennikarzem, który odważył się relacjonować to przesłuchanie. Na sali było sześć kamer (TVN, Polsat, TVP) i Michał z telefonem. Tylko on okazał się być tam dziennikarzem, reszta - przestraszonymi politrukami. Byłem wtedy wydawcą tego programu. Nikt oprócz nas nie wyemitował zeznań urzędującego prezydenta. Szok! - oburza się Porzeziński.

Faktycznie, Telewizja Republika jako jedyna stacja informacyjna w całości transmitowała przesłuchanie na żywo, pokazując obraz ze smartfona trzymanego przez Michała Rachonia. Stacji odmówiono bowiem akredytacji dla operatora z kamerą. Na sali były kamery największych kanałów telewizyjnych, które nagrały materiały do swoich serwisów informacyjnych. Natomiast na żywo część przesłuchania pokazywał tylko Polsat News.

Półtora roku później za tę niestandardową relację doceni Rachonia Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich (kierowane przez Krzysztofa Skowrońskiego), od którego otrzyma Główną Nagrodę Wolności Słowa. W uzasadnieniu przeczyta, że dostaje ją za "ocalenie honoru polskiego dziennikarstwa w sytuacji, kiedy inne media informacyjne zawiodły".

Rachoń kontra politycy opozycji

Z każdym kolejnym miesiącem Rachonia jest w TVP coraz więcej. W sierpniu 2016 r. zaczyna prowadzić niektóre wydania "Gościa Poranka" w TVP Info. W lutym 2017 r. zostaje jednym z prowadzących "Kwadrans polityczny" na antenie TVP1, a w lipcu tego samego roku przejmuje rolę gospodarza programu "Forum". W czerwcu 2019 r. zaczyna prowadzić poranny program publicystyczny w TVP Info "#Jedziemy".

I coraz częściej pojawiają się zarzuty o stronniczość w prowadzonych przez Rachonia programach. We wrześniu 2016 r. Jakub Stefaniak, rzecznik prasowy PSL, w czasie rozmowy w TVP Info zwracał się do niego per "panie rzeczniku". - Nie jestem członkiem żadnej partii politycznej. Byłbym wdzięczny, gdyby nie wprowadzał pan widzów w błąd w tej sprawie - stwierdza na początku wywiadu Rachoń. - No ale był pan rzecznikiem PiS-u, dlatego mogłem się pomylić, że był pan członkiem tej partii - odpowiada mu Stefaniak.

W maju 2018 r. polityk PO opuszcza program "Minęła 20". Adam Szejnfeld czuje się urażony wstępem, jaki przed rozmową przedstawia prowadzący Michał Rachoń. Dziennikarz stwierdza, że "politycy Platformy Obywatelskiej od dawna intensywnie zabiegali o to, aby Polska jak najszybciej znalazła się pod unijnym pręgierzem". Jako dowód domagania się przyspieszenia tego procesu przypomniano wypowiedź Michała Boniego w Parlamencie Europejskim. Rachoń mówi o Bonim: "niegdyś tajny współpracownik bezpieki pod ps. 'Znak', dzisiaj eurodeputowany tej partii". Chwilę później dodaje, że debaty na temat praworządności w Polsce zostały wywołane "takimi jak ten donosami polityków Platformy Obywatelskiej i nie tylko".

- To partyjna propaganda, a nie dziennikarstwo. Nie będę brał w tym udziału, z szacunku do widzów, ale nie z szacunku do pana - stwierdza na wizji europoseł Adam Szejnfeld i opuszcza miejsce nagrania.

- Przed chwilą naszym gościem był Adam Szejnfeld. Ale Adam Szejnfeld z partii "obywatelskiej" najwyraźniej nie jest w stanie przyjąć do wiadomości, że publicyści mają prawo do własnego zdania i że własne zdanie dziennikarza może różnić się od zdania polityka Platformy Obywatelskiej - kończy program Michał Rachoń.

W kolejnych dniach politycy PO, PSL i Nowoczesnej demonstracyjnie wychodzą w trakcie programu "Woronicza 17". Tydzień później jego wydanie rozpoczyna się z prawie półgodzinnym opóźnieniem, bo w studiu nie pojawiają się politycy trzech opozycyjnych partii. W ten sposób protestują przeciw pytaniom Michała Rachonia o ustalenia Radia Szczecin, że w mieszkaniu należącym do posła Platformy Obywatelskiej Stanisława Gawłowskiego świadczone są usługi seksualne. Zarzucają dziennikarzowi, że zajmuje się niesprawdzonymi i tabloidowymi informacjami, a Adam Struzik z PSL dodaje, że Rachoń jest funkcjonariuszem PiS. Politycy opozycji apelują do władz TVP o odsunięcie Rachonia od prowadzenia programu "Woronicza 17". Jarosław Olechowski, p.o. dyrektora Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, pisze, że apel PO, PSL i Nowoczesnej to "pierwsza tak brutalna, otwarcie przeprowadzona próba ingerencji politycznej w pracę dziennikarzy w Polsce" i zapewnia, że pracę Michała Rachonia oceniają widzowie, którzy "chętnie oglądają prowadzone przez niego programy".

"Jest emanacją tępej propagandy"

- To nie dziennikarz, tylko funkcjonariusz partyjny - ocenia surowo prof. Tadeusz Kowalski, medioznawca z Uniwersytetu Warszawskiego. - Nie potrafi zachować dystansu wobec własnych emocji, a rozmówcom próbuje narzucić swoje zdanie. Jest emanacją tępej propagandy uprawianej w mediach publicznych. Nie stara się być bezstronny, wchodzi w interakcje z zaproszonymi gośćmi na zasadzie równoważnego partnera, a nie taka jest jego rola. On ma się dowiedzieć, poznać opinię innych, zadać rozsądne pytania na temat, a nie komentować i przerywać rozmówcom.

Prof. Tadeusz Kowalski wypomina przeszłość Rachonia. - Pracownicy mediów publicznych powinni, wykonując zawodowe obowiązki, zapomnieć o swojej przynależności partyjnej, środowiskowej czy towarzyskiej. Mają zachować dystans wobec rzeczywistości, starać się traktować wszystkich jednakowo. Nie można manipulować faktami i je reinterpretować, bo to nie dziennikarstwo, tylko spełnianie się w roli propagandzisty. Być może, jak w tym przypadku, byli funkcjonariusze partyjni bardziej się do tego nadają, zwłaszcza jeśli nie potrafią się zdystansować wobec własnego środowiska politycznego.

Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny Onetu, nie chce komentować warsztatu dziennikarskiego Michała Rachonia. Ma swoje powody. - Żyję w kraju, w którym media publiczne przestały istnieć, a to, co po nich zostało, jest niezwykle brutalną tubą propagandową. W TVP pracują urzędnicy państwowi i nie traktujmy ich jak dziennikarzy. Państwo wyznaczyło im zadania, które muszą spełniać i tyle. Dlatego nie ma sensu oceniać ich pracy w kategoriach dziennikarskich: czy robią to dobrze, czy źle. Równie dobrze można by spytać, czy standardy dziennikarskie wypełnia kierowca autobusu miejskiego - mówi Bartosz Węglarczyk.

- W mediach publicznych pracują też ludzie, którzy pewnie są w trudnej sytuacji, ale jest grupa osób, które stały się twarzami TVP i to oni biorą na siebie ciężar odpowiedzialności za cały syf, który się z tej telewizji wylewa każdego dnia. Oni są jak oficerowie w wojsku. O szeregowcach zawsze można powiedzieć, że muszą robić to, co do nich należy, natomiast oficerowie biorą odpowiedzialność za całą formację - dodaje Węglarczyk.

Rachonia zawieszają za animację o WOŚP

Redaktor naczelny Onetu jest przekonany, że Michał Rachoń zostanie zapamiętany ze swojej roli w TVP. - Jest niewątpliwie jedną z osób, która już na zawsze będzie się kojarzyć z totalnym zniszczeniem i zdziczeniem czegoś, na co wszyscy dajemy pieniądze. Jako jeden z milionów pracodawców Michała i jego kolegów uważam, że zabili tę telewizję i zamienili ją w prywatny folwark jednej partii - ocenia Bartosz Węglarczyk. - Nie mam żadnych wątpliwości, że ci, którzy dziś robią w TVP, poradzą sobie, gdy ta władza upadnie. To mądrzy ludzie, którzy wiedzą, że przyjdzie moment, gdy nie będą pracować w tym miejscu. I jestem pewny, że już coś sobie na zaś szykują. Nie po to miliony złotych z państwowej kasy lecą do tylu spółek i ludzi. Nie da się wydać 7 mln zł na portal o puszczy (chodzi o portal Puszcza.tv, który za państwowe pieniądze uruchomiła prawicowa fundacja związana z Tomaszem Sakiewiczem, redaktorem naczelnym "Gazety Polskiej" - przyp. red.), nawet gdyby się płaciło pracującym przy nim ludziom kilkukrotność normalnych stawek, więc na coś te pieniądze były wydawane.

Michał Rachoń bywa mocno krytykowany. Na przykład w lipcu 2017 r. ocenia, że sądy po 1990 r. są pod pewnymi względami kontynuacją tych działających w czasie II wojny światowej i okresie stalinizmu. Z kolei miesiąc później w programie "Minęła 20" w TVP Info demonstracyjnie wylewa na podłogę w studiu puszkę napoju Tiger, produkowanego przez Maspex Wadowice. To jego sprzeciw wobec krytykowanej reklamy napoju nawiązującej do powstania warszawskiego. Grafika zamieszczona 1 sierpnia na instagramowym profilu Tigera pokazywała wyciągnięty środkowy palec oraz napisy: "1 sierpnia dzień pamięci" oraz "Chrzanić to, co było. Ważne to, co będzie!". Firma Maspex szybko usunęła tę grafikę i przeprosiła za jej publikację.

Prezenter TVP Info ma też miesiąc przerwy. W styczniu 2019 r. zostaje zawieszony wraz z wydawcą "Minęła 20", Krystianem Krawielą, za wyemitowanie w programie animacji autorstwa Barbary Pieli mającej obśmiewać Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. W filmiku Jerzy Owsiak zostaje przedstawiony jako nakręcana pacynka powtarzająca "hej, siema", a większość pieniędzy ze zbiórki trafia do worków przygotowanych przez Hannę Gronkiewicz-Waltz. Zarówno Owsiak, jak i Gronkiewicz-Waltz po kilkunastu dniach pozywają TVP za naruszenie dóbr osobistych. Niedługo po emisji animacji zwrócono też uwagę, że pojawia się w niej przeróbka banknotu 200-złotowego z gwiazdą Dawida i wizerunkiem Lecha Kaczyńskiego. Niektórzy zarzucają autorce antysemityzm. Barbara Piela przekonuje, że to mało znaczący przypadek.

Dyrektor TAI Jarosław Olechowski przychyla się do ocen, że taki symbol nosi znamiona antysemityzmu. W efekcie Rachonia i Krawielę zawieszono.

U Rachonia komentują Jakimowicz, Nejman, Świerzyński

Kilka miesięcy później Rachoń znów staje się pupilkiem władz TVP. Pod koniec czerwca 2019 r. startuje jego nowy poranny program "#Jedziemy" nadawany w dni powszednie w TVP Info. - To będzie ostra jazda, będziemy szeroko komentowali bieżące wydarzenia. O godz. 7 budzi się do życia polityka w Polsce, cały świat polityczny i my wtedy już jesteśmy z bieżącymi, gorącymi komentarzami - mówi nam wtedy Rachoń.

Do programu zapraszani są komentatorzy, którzy zabierają głos w sprawach dotyczących polityki, spraw międzynarodowych czy gospodarczych. Ekspertami w tych dziedzinach zostają m.in. były aktor Jarosław Jakimowicz, były pięściarz i zawodnik MMA Marcin Najman czy lider zespołu Bayer Full Sławomir Świerzyński.

- Kompetencje tych osób są żadne. Na polityce zagranicznej trzeba się choć trochę znać, żeby publicznie zabierać głos w ważnych sprawach. To, co widziałem, było na tyle zniechęcające, że szkoda czasu na słuchanie pseudokomentatorów - mówi prof. Tadeusz Kowalski.

Rachoń tłumaczy na Twitterze: - W demokracji każdy obywatel może komentować sprawy publiczne, nie tylko ludzie zawodowo zajmujący się polityką. Ważne, żeby te głosy były ciekawe. A tak jest w tym wypadku.

 

"Czy ja mam was tam palnąć w głowę?"

To w programie "#Jedziemy" Jan Pietrzak nazywa Klaudię Jachirę, posłankę opozycji, "wynajętą zdzirą ze szlamem w głowie". Jarosław Olechowski chwali wtedy Michała Rachonia, że interweniował. W efekcie Pietrzak jeszcze w trakcie programu przeprasza za swoje słowa.

Z kolei w zeszłym roku w "#Jedziemy" zaprezentowano jako autentyczny wpis twitterowy internauty podszywającego się pod marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego. Prowadzący Michał Rachoń szybko orientuje się w błędzie. - Czy ja mam was tam palnąć w głowę w tej reżyserce? To nie jest tweet pana profesora Grodzkiego, to jest fejk - stwierdza. I przeprasza na wizji Grodzkiego.

W ostatnim tygodniu znów jest głośno o porannym programie TVP Info. "Ten rudy, wredny Tusk mówi, że was oszwabi" - mówi w "#Jedziemy" Jarosław Jakimowicz. Znów interweniuje Rachoń: - Ocena polityka niech będzie oceną jego realnej działalności, a nie jego cech zewnętrznych.

Poranny program w TVP Info nie podoba się prof. Kowalskiemu. - Media publiczne mają mówić do ludzi, a nie tokować. Bo tokowanie jest pozbawione głębszej treści, to wyłącznie zabawą formą. Już sama nazwa "show" sugeruje, że coś jest do pokazania, a nie powiedzenia, uświadomienia, poinformowania - ocenia medioznawca. - Dziennikarz nie ma prawa być showmanem. Jego rolą jest wykonywać to, o czym mówi w szczególności preambuła art. 21. ustawy o radiofonii i telewizji. Zapisy są jasne i jednoznaczne, określając pożądaną postawę pracownika mediów publicznych. Dziś oczywiście media nie cechują się "pluralizmem, bezstronnością, wyważeniem i niezależnością oraz innowacyjnością, wysoką jakością i integralnością przekazu". I nikt się tym nie przejmuje na czele z Krajową Radą Radiofonii i Telewizji.

Pytam Rafała Porzezińskiego, czy Michał Rachoń jest obiektywny w swoich programach. - To bardzo uczciwy dziennikarz, a jeśli jego obiektywizm mierzyć skalą porównania do pracującego przez wiele lat w publicznej telewizji Tomasza Lisa, odpowiedź brzmi: jest wzorowy w porównaniu z "arystokracją dziennikarstwa", jak mówił o Lisie gen. Jaruzelski - ocenia były szef radiowej Jedynki.

Chcieliśmy porozmawiać z Michałem Rachoniem i jego przełożonym. Nie dostaliśmy odpowiedzi z TVP.


Sylwetki Wirtualnemedia.pl

Czytaj także: Krzysztof Ziemiec: Wallenrod w złotej klatce

Czytaj także: Piotr Kraśko: Człowiek, który dogada się ze wszystkimi na Stadionie Narodowym

Czytaj także: Kim jest Łukasz Ciechański, który przyszedł do Trójki "żuć gumę i orać konkurencję"?

Czytaj także: Kuba Wojewódzki: król prowokacji i silvers-nastolatek, nie widać jego następcy

Czytaj także: Marcin Gaworski: napędza mnie bycie pionierem

Czytaj także: Krzysztof Stanowski gwiazdą mediów społecznościowych

Czytaj także: Robert Mazurek: Skazany na masakrowanie

Czytaj także: Zachwyca Kurskiego, oburza opozycję. Kim jest Miłosz Kłeczek z TVP Info

Czytaj także: Bartosz Węglarczyk: dziennikarz-celebryta czy zakładnik wydawcy

Dołącz do dyskusji: Dziennikarz czy funkcjonariusz partyjny? "Michał Rachoń to skarb dla każdego szefa"

98 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Rozbawiony
Przebrał się i tak siedzi.
odpowiedź
User
Burzum
Rachoń dziennikarz....dobre sobie
odpowiedź
User
Pawel
Michał lubię Cię nigdy nie powiedziałeś W.........J,które to słowo akceptuje wiele niby autorytetów.
odpowiedź