Fikcyjny program telewizyjny zainteresował posłów
Do fikcyjnego programu "Taniec polski" Super Express zwabił wielu posłów żądnych sławy i pieniędzy.
Bez trudu gazeta znalezła posłów, którzy w każdej chwili rzucą nudną sejmową robotę i rozpoczną karkołomne wygibasy na parkiecie. A wszystko dla kasy albo chwili poklasku, pisze gazeta. Sandra Lewandowska i Krzysztof Bosak jeszcze nie zaczęli pląsać w "Tańcu z gwiazdami", a pół Sejmu już zielenieje z zazdrości i chce pójść w ich ślady.
Pomysł był prosty. Dziennik zadzwonił do kilku posłów jako firma
prowadząca nabór do nowego, telewizyjnego show pod roboczym tytułem
"Taniec polski". Gazeta proponowała 10 tys. zł za każdy odcinek.
Chętnych nie odstraszał nawet ciężki, miesięczny - we wrześniu -
trening przed programem.
Na propozycję nabrali się Piotr Misztal (niezależny), Joanna
Senyszyn (SLD), Edward Ośko z LPR. Beata Bublewicz z PO chętnie
wzięłaby udział w takim widowisku, ale jako jedna z niewielu
pamięta o swoich obowiązkach poselskich. - Jeśli treningi będą
kolidowały z posiedzeniami Sejmu, będzie problem, ucina. Renata
Beger waha się. - Lubię tańczyć, chociaż ostatnio mam kłopoty z
kręgosłupem. Ale proszę jeszcze zadzwonić, nie rezygnuje diwa
Samoobrony. Zastrzega jednak, że wynagrodzenia za udział w
programie by nie przyjęła. - Oddałabym te pieniądze do jakiegoś
domu dziecka, mówi stanowczo. Kasa interesuje za to posła Tadeusza
Cymańskiego. - Nie ukrywam, że zamożny nie jestem i brzmi to
kusząco, zapala się do pomysłu przedstawiciel Prawa i
Sprawiedliwości. Ostatecznie nie zgadza się, ze względu na
obowiązki poselskie.
Dołącz do dyskusji: Fikcyjny program telewizyjny zainteresował posłów