Marcin Terlik, dziennikarz Onetu (Ringier Axel Springer Polska) wielokrotnie relacjonował protesty organizowane przez Strajk Kobiet. Podczas jednej z relacji został wylegitymowany przez policję, która postawiła mu zarzut naruszenia zakazu gromadzenia się w związku z pandemią koronawirusa.
Reporter był obecny podczas demonstracji, która odbywała się 18 listopada 2020 roku niedaleko siedziby Telewizji Polskiej przy Placu Powstańców w Warszawie. Serwis Onet ujawnił, że podczas tego zdarzenia obecni byli nieumundurowani antyterroryści, a starcia demonstrantów z policją były wyjątkowo agresywne.
Marcin Terlik miał znaleźć się wśród protestujących, którzy zostali otoczeni kordonem przez policję. Miał on poinformować mundurowych, że jest dziennikarzem i wykonuje obowiązki służbowe, relacjonując wydarzenia (jego relacje znalazły się na Twitterze oraz w Onecie), ale policja i tak miała go wylegitymować oraz spisać.
- Byłem na demonstracjach od pierwszego dnia protestów, nie spodziewałem się, że policjanci mogą potraktować dziennikarzy w ten sposób, stawiając mi zarzut wykroczenia na podstawie przepisów o nielegalnym zgromadzeniu. Nie rozważając czy to zgromadzenie było legalne, czy nielegalne, to sam fakt, że byłem na miejscu w pracy i jestem dziennikarzem sprawił, że nie spodziewałem się, że policja może mi postawić jakikolwiek zarzut. Policjant, który mnie wylegitymował zapewniał, że "jego to nie interesuje, bo będę to tłumaczył w sądzie", kolejny z kolei podkreślał, że "spisanie to tylko czynność formalna" - opowiada nam Marcin Terlik.
W efekcie przedstawiono mu zarzut popełnienia wykroczenia, które według policji polega na naruszeniu zakazu gromadzenia się w związku z pandemią koronawirusa. Reporter miał złożyć już wyjaśnienia w tej sprawie, o sprawie ostatecznie zdecyduje sąd.
- Na razie wezwano mnie na przesłuchanie, złożyłem wyjaśnienia, obecny był tam także prawnik z mojej redakcji. Czy sprawa ostatecznie trafi do sądu? Nie wiem - informuje dziennikarz portal Wirtualnemedia.pl.