PR2020-11-24
20

Krytyka policji za działania w czasie protestów. "Jej wizerunek stał się ofiarą rozkazu"

Policja jest ostatnio krytykowana za brutalne działania wobec protestujących w ramach Strajku Kobiet w Warszawie. W zeszłym tygodniu nieoznakowani antyterroryści używali pałek teleskopowych podczas protestów. Policja poturbowało lub potraktowała gazem także dziennikarzy. Wczoraj zatrzymała fotoreporterkę. - To jest niesłychane, że nikomu nie przyszło do głowy, że takimi działaniami praktycznie w dwa tygodnie można zniszczyć wizerunek formacji, nad którym pracowano przez ostatnie lata - ocenia prof. Jacek Dąbała z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

Tydzień temu, w środę 17 listopada, policja wobec protestujących przed siedzibą redakcji informacyjnych Telewizji Polskiej na placu Powstańców Warszawy użyła gazu pieprzowego i pałek teleskopowych. Podczas relacjonowania tych manifestacji ucierpiało też kilku dziennikarzy. Towarzystwo Dziennikarskie uznało, że utrudniano im pracę, bo chciano się pozbyć niewygodnych świadków. W oświadczeniu napisało, że "upominamy się o dziennikarzy, bo taka jest nasza rola, ale protestujemy też przeciwko prowokacyjnym i brutalnym działaniom policji wobec pokojowej środowej manifestacji. Szczególnie odrażające było wysyłanie policjantów w cywilu do bicia pałkami kobiet”.

11 listopada podczas starć chuliganów z policją w czasie Marszu Niepodległości fotoreporter „Tygodnika Solidarność” Tomasz Gutry został postrzelony przez policjanta w twarz z broni gładkolufowej, a niektórzy dziennikarze byli pałowani przez funkcjonariuszy. Komendant stołeczny policji zapowiedział wyjaśnienia w sprawie postrzelenia Gutrego.

Zachowanie policjantów wobec dziennikarzy skrytykowało kilka organizacji dziennikarskich, a Rzecznik Prawa Obywatelskich zażądał wyjaśnień.

Ostatnie działania, z których obfite relacje ukazują się w mediach, mogą znacząco wpłynąć na ocenę policji w rankingu zaufania społecznego. Jeszcze w październiku policja sama chwaliła się badaniami CBOS, z których wynikało, że "czwarty raz z rzędu" jest jedną z najwyżej ocenianych instytucji publicznych. Działania Policji w badaniu z marca dobrze oceniało aż 80 proc. ankietowanych, a we wrześniu 73 proc. (opublikowano je w październiku) - Są to najlepsze oceny działalności w całej historii badań – podkreślała policja. Znalazła się na drugim miejscu spośród wszystkich ocenianych instytucji. Wyżej od niej były oceniane tylko władze samorządowe.

„Upada wizerunek budowany latami”

- Wyniki badań dotyczące zaufania do policji to kwestia budowania wizerunku przez ostatnie kilkanaście lat. Wydarzenia z listopada pokazały, jak łatwo ten wizerunek może ucierpieć - zaznacza Maciej Myśliwiec, właściciel SocialSky i wykładowca Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.

Twierdzi, że liczba ostatnich negatywnych doniesień na temat policji, pokazuje, że mamy do czynienia z wielotygodniowym kryzysem tej instytucji. - To pierwszy raz, od kiedy sięgam pamięcią, gdy mamy na tak szeroką skalę rozprzestrzeniony konflikt między częścią społeczeństwa a policją. Na pewno bardzo negatywnie na postrzeganie policji wpłynęła sytuacja z pojawieniem się na pokojowym proteście tajnych przedstawicieli policji – mówi Myśliwiec.

- Nie pamiętam, żeby w ciągu ostatnich 30 lat dochodziło to takich antagonizmów między dużą grupą społeczeństwa a policją. To stał się tak intensywny konflikt, że jestem przekonany, że dojdzie do bardzo znacznego tąpnięcia w przypadku zaufania społecznego do tej formacji – ocenia. – Współczuję trochę policji sytuacji, w której sie znalazła. Mamy obecnie problem z samym prawem do protestów, część społeczeństwa uważa, że musi i może manifestować. To sprawia, że z jednej strony policja musi słuchać swoich przełożonych z MSWiA, ale z drugiej ma przeciwko bardzo duży elektorat – dodaje.

Maciej Myśliwiec wskazuje także na działania rzeczników Komendanta Głównego Policji i Komendanta Stołecznego Policji. - W sytuacji konfliktów rzecznicy powinni gasić nastroje. Nie pozwalać sobie na komentarze ocenne, bo takie zachowanie po prostu nie jest profesjonalne. Gdy pojawi się konflikt od rzecznika oczekuje się działania koncyliacyjnego – mówi.

Podkreśla, że oczekiwałby od policji prowadzenia odpowiednich działań komunikacyjnych w czasie protestów. - Jeśli wiadomo, że tajni funkcjonariusze pojawią się na pokojowej manifestacji, być może trzeba to zakomunikować: „w tłumie będą policjanci w cywilu, bo nawet jak uważamy, że nie możecie protestować, to jesteśmy tu po to, żeby zapewnić wam bezpieczeństwo”. Ale mam wrażenie, że policja w ogóle w ten sposób nie chce komunikować się z protestującymi – uważa Myśliwiec.

„Nie poddawać się presji politycznej”

Zdaniem prof. Jacka Dąbały, medioznawcy i audytor jakości mediów z KUL, obecnie policja ma bardzo poważny problem. - Na wizerunku całej formacji odbija się zachowanie grupy policjantów, którzy utożsamiają się społeczeństwu ze służalcami władzy. Te zachowania mają bardzo silne oddziaływanie. To zarówno przykłady funkcjonariusza z metalową pałką działającego w tłumie bez żadnych widocznych oznaczeń, ale także zdjęcie trzech policjantów wspólnie wynoszących z tłumu protestującą kobietę czy blokujących kobiecie wyjście z tzw. kotła – wylicza przykłady. – A efekt zachowań tej grupy funkcjonariuszy odbija się na wszystkich policjantach. To zaufanie, nad którym pracowano latami, jest bardzo szybko tracone. Nie przypominam sobie tak jednoznacznie negatywnych reakcji wobec zachowań policji w ostatnich 30 latach – przyznaje.

Prof. Dąbała uważa, że policja, aby poprawić swój wizerunek powinna wypracować proste metody wobec Strajku Kobiet: nie wkraczać tam, gdzie nie ma agresji fizycznej, nie ma wybijanych szyb, prób podpalania czy bijatyk. – Podczas pokojowych manifestacji trzeba wypracować model zachowań, dzięki którym obywatel ma poczucie, że widząc policjanta patrzy na stróża prawa, który pojawił się tu by zapewnić bezpieczeństwo, a nie wysługiwać się władzy - mówi.

- Dobry wizerunek policji nie wymaga specjalnie skomplikowanych metod, wystarczy nie poddawać się presji politycznej. Policja nie może jedynie udawać, że zachowuje się w sposób przyjazny. Tylko po prostu tak się zachowywać. Służby muszą wyczuwać zagrożenie, nie jest nim przecież każdy protest czy nawet niecenzuralne okrzyki – zaznacza prof. Dąbała.

- To jest niesłychane, że nikomu nie przyszło do głowy, że takimi działaniami praktycznie w dwa tygodnie można zniszczyć wizerunek formacji, nad którym pracowano przez ostatnie lata – podsumowuje.

Problem z komunikacją

Piotr Żytnicki z poznańskiej „Gazety Wyborczej” pisze o pracy policji od kilkunastu lat i nie pamięta podobnego kryzysu. - W badaniach opinii publicznej policja rzeczywiście notuje wysokie wskaźniki zaufania, ale wyjaśnienie jest bardzo proste: zdecydowana większość Polaków nigdy nie miała bezpośredniego kontaktu z policją. Dopiero gdy dochodzi do takiego kontaktu, wyobrażenia zderzają się z rzeczywistością. Według szacunków samej policji w szczytowym momencie protestów kobiet uczestniczyło w nich kilkaset tysięcy osób. W większości miast policja zachowywała się przyzwoicie. Dochodzi jednak do takich sytuacji jak ostatnio w Warszawie, gdy policja bez powodu używa siły albo stosuje represje, bo tak należy ocenić legitymowanie i próbę ukarania kilkuset osób – tłumaczy dziennikarz.

- Policja ma problem, ponieważ dziś niemal każdy na demonstracji jest „uzbrojony” w telefon komórkowy i filmuje interwencje. Nagrania trafiają do internetu i telewizji. W ostatnich dniach widzieliśmy dowody ewidentnego przekraczania uprawnień przez policjantów. To bez wątpienia jest dla policji sytuacja kryzysowa – mówi.

Żytnicki nie potrafi też zrozumieć sposobu, w jaki dzisiaj komunikuje się z opinią publiczną policja. Chociaż przyznaje, że praca rzecznika prasowego jest niewdzięczna, bo musi firmować swoją twarzą nawet działania, z którymi prywatnie się nie zgadza. Podaje przykład: pisał ostatnio o związkowcach z Inicjatywy Pracowniczej, którzy jechali na Strajk Kobiet w Warszawie. Pod Pruszkowem policja wyciągnęła ich z radiowozów i na kilka godzin uwięziła. - Rzeczniczka policji w Pruszkowie nie umiała tego wytłumaczyć i tylko się pogrążała, mówiąc np., że kajdanki związkowcom założono dla ich bezpieczeństwa – dodaje.

Jego zdaniem, policja zabrnęła w ślepą uliczkę i nie potrafi z niej wyjść. - Skutki tego dla jej wizerunku i społecznego postrzegania będą fatalne. Nawet gdy zmieni się władza, a w końcu się zmieni, to za policją będzie ciągnęło się echo obecnych wydarzeń – uważa.

„Obniżenie prestiżu policji”

Prof. Krystyna Doktorowicz, medioznawca z Uniwersytetu Śląskiego, jest przekonana, że już doszło do sytuacji, w której obserwujemy obniżenie prestiżu policji. – Bo tu się stały dwie rzeczy. Jedną z nich jest brutalność policji wobec protestujących. A drugą liczne informacje medialne, że to reakcja, która jest wynikiem politycznych decyzji – tłumaczy.

Zwraca uwagę, że policja tłumaczy, że musi zachowywać się radykalnie w stosunku do osób niezależnie od ich płci, orientacji czy wieku. – Ale jestem przekonana, że obrazek, w którym czterech funkcjonariuszy zatrzymuje staruszkę, na pewno nie poprawia notowań policji – uważa Doktorowicz. – Jak pokazała rzeczywistość, czymś zupełnie innym jest wprowadzenie tajnej policji na Marsz Niepodległości a czym innym zabezpieczenie Strajku Kobiet. W pierwszym przypadku słyszeliśmy o kilkudziesięciu poszkodowanych policjantach, w tym drugim nie było takich informacji. To jasno pokazuje, gdzie takie formacje powinny działać, a obserwujemy je podczas interwencji na nagraniach ze Strajku Kobiet – dziwi się Doktorowicz.

Przypomina, że jeszcze, gdy 30 października doszło do Strajku Kobiet w Warszawie (brało w nim udział 100 tys. osób), policja chroniła uczestniczki przed atakującymi je kibolami. Wtedy od uczestniczek policja dostawała brawa.

- Jeśli brutalnych incydentów już nie będzie, a protesty także ustaną, to na pewno to nie wpłynie na negatywny wizerunek policji w dłuższym okresie. Przecież policja także w najnowszej historii ma dużo ponurych sprawa, jak np. śmierć Igora Stachowiaka. Pewne jest jednak jedno: wizerunek policji stał się ofiarą rozkazu – kończy.

Także w poniedziałek po południu policja zatrzymała na kilka godzin Agatę Grzybowską, fotoreporterkę Agencji RATS, podczas demonstracji przed siedzibą Ministerstwa Edukacji Narodowej. Została przewieziona na komisariat przy ul. Wilczej. O jej uwolnienie apelowali dziennikarze.

Do komisariatu udał się m.in. Marcin Lewicki, prezes Press Club Polska, który złożył zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa z art. 44 Prawa prasowego (utrudnianie lub tłumienie krytyki prasowej) i 231 KK (przekroczenie uprawnień przez policjantów) wobec Agaty Grzybowskiej.

Nad ranem Grzybowska przedstawiła swój opis wydarzeń. Jej zdaniem została zaatakowana przez policjanta, tylko dlatego, że robiąc zdjęcie, błysnęła mu w twarz fleszem.

Kochane, Kochani, już jestem w domu. Dziś została przekroczona kolejna granica. Kiedy wykonywałam swoją pracę,...

Opublikowany przez Agatę Grzybowską Poniedziałek, 23 listopada 2020


- Dziś została przekroczona kolejna granica. Kiedy wykonywałam swoją pracę, fotografując protest pod Ministerstwem Edukacji Narodowej, zostałam zaatakowana przez policjanta (tylko dlatego, że robiąc zdjęcie, błysnęłam mu w twarz fleszem), a następnie mimo okazania legitymacji prasowej, siłą wrzucona do radiowozu, gdzie próbowano mi wmówić, że to ja byłam agresywna. Zostałam przewieziona na komendę na Wilczej, gdzie oskarżono mnie o naruszenie nietykalności osobistej policjanta. Usiłowano mnie „podejść”, żebym przyznała się do winy. Absolutnie nie przyznaję się do stawianych mi zarzutów. Bardzo chciałam podziękować @Strajkowi Kobiet i wszystkim osobom, które zebrały się przed komisariatem na Wilczej w akcie solidarności ze mną i innymi zatrzymanymi. Prawda jest taka, że nie tylko ja jako fotoreporterka (wiem, że to czyni ze mnie osobę uprzywilejowaną), ale nikt z pokojowo protestujących nigdy nie powinien być zatrzymany. Nie ma zgody na powszechnie stosowaną w ostatnich tygodniach przez policję przemoc! Nie damy się zastraszyć! Całą sobą popieram @StrajkKobiet i wszystkie osoby, które od tygodni wychodzą na ulice w akcie niezgody na ograniczanie kobietom* i osobom niebinarnym dostępu do aborcji. 27 lat to naprawdę o 27 lat za długo! Dziewczyny*, razem jesteśmy silniejsze! Nie damy się! Chłopaki*, dzięki za wsparcie - napisała.

Autor:Sebastian Kucharski

KOMENTARZE(20)DODAJOPINIĘ

W TYM TEMACIE

NAJPOPULARNIEJSZE

<WRÓĆ NAPRACA
PracaStartTylko u nas