Internet2018-07-26
10

Marek Zagórski, minister cyfryzacji: Jesteśmy przeciwni blokowaniu stron w internecie, Facebook potrzebuje „polskiego regulaminu”

Ministerstwo Cyfryzacji zrezygnowało z planów stworzenia centralnego rejestru serwisów internetowych dotyczących nielegalnej działalności. Podczas spotkania, na które zaproszono Wirtualnemedia.pl minister Marek Zagórski wyjaśniał szczegóły podjętej decyzji i odpowiadał na nasze pytania. - Co do zasady jesteśmy przeciwni wprowadzaniu ograniczeń w internecie, a naszą intencją nie było nigdy śledzenie internautów i kontrolowanie jakie strony w sieci odwiedzają - zapewnia szef resortu cyfryzacji.

Informacje o projekcie wprowadzenia centralnego rejestru stron internetowych oferujących nielegalne towary i usługi oraz blokowania takich witryn pojawiły się w połowie lipca br.

W rozmowach z Wirtualnemedia.pl przedstawiciele organizacji zajmujących się ochroną wolności i prywatności w internecie nie kryli wówczas swojego zaniepokojenia taką koncepcją, niektórzy z nich nazywali ją wprost planem wprowadzenia cenzury w internecie.

W środę Ministerstwo Cyfryzacji (MC) ogłosiło, że rezygnuje jednak z planów stworzenia centralnego rejestru serwisów internetowych dotyczących nielegalnej działalności. Resort tłumaczy, że podjął tę decyzję „po analizach, a także z uwagi na fakt, że propozycje ewentualnego blokowania niektórych stron nie zostały przyjęte”.

Nie chcemy cenzury internetu

W środę Wirtualnemedia.pl zostały zaproszone do Ministerstwa Cyfryzacji na zamknięte spotkanie, podczas którego szef resortu Marek Zagórski wyjaśniał kulisy decyzji podjętej przez MC oraz odpowiadał na związane z nimi pytania.

Minister nie krył swojego rozczarowania faktem, że projekt zaproponowany przez MC został odebrany przez niektóre środowiska oraz media jako chęć kontrolowania i cenzurowania internetu. Przyznał też, że m.in. te podejrzenia spowodowały rezygnację z koncepcji centralnego rejestru domen, choć nie były to jedyne przyczyny.

- Po przedstawieniu przez nas propozycji utworzenia centralnego rejestru domen internetowych pojawiły się, zarówno ze strony rozmaitych organizacji, jak i mediów opinie, że zamierzamy cenzurować internet – przypomniał Marek Zagórski. - Podkreślam, że sugestie jakoby Ministerstwo Cyfryzacji czy rząd zmierzały do ograniczenia wolności słowa w internecie w szerokim pojęciu są całkowicie błędne. Oczywiście otwarta pozostaje wciąż kwestia tego, czy internet na zawsze musi pozostać przestrzenią całkowicie nieograniczonej i niczym nieskrępowanej wolności, czy też powinien podlegać pewnym rygorom związanym chociażby z kwestiami bezpieczeństwa państwa oraz obywateli. Takie dyskusje wciąż się toczą i zapewne jeszcze długo będą się toczyć, także w łonie naszego resortu.

Zagórski potwierdził, że propozycja dotycząca stworzenia centralnego rejestru stron była techniczną odpowiedzią na pojawiające się projekty.

- Chodziło m.in. o to, by obok funkcjonującego już rejestru nielegalnych stron oferujących hazard prowadzonego przez Ministerstwo Finansów uruchomić podobny spis witryn, na których sprzedawane są dopalacze – zdradził minister. - Zaproponowaliśmy więc, żeby stworzyć jeden centralny rejestr zamiast dwóch czy więcej po to, by ułatwić funkcjonowanie całego systemu. Swój udział w powstaniu koncepcji centralnego rejestru mieli także operatorzy telekomunikacyjni, którzy podkreślali, że w wypadku wprowadzenia przepisów umożliwiających blokowanie stron ponad to co obecnie przewiduje ustawa hazardowa będzie im technicznie o wiele łatwiej kontrolować jedną bazę adresów zamiast kilku rozproszonych i oddzielnych rejestrów.

Szef resortu cyfryzacji podkreślił w kontekście rozmaitych projektów, nad którymi trwają prace, że Ministerstwo Cyfryzacji co do zasady jest przeciwne blokowaniu dostępu do stron internetowych.

- Tymczasem po przedstawieniu koncepcji centralnego rejestru powstało wrażenie, że jest inaczej, a nasz resort jest orędownikiem idei blokowania stron. To nieprawda – zaznaczył z naciskiem Zagorski. - Zaproponowaliśmy jedynie technicznie racjonalne rozwiązanie na wypadek, gdyby powstały przepisy pozwalające rozmaitym podmiotom na tworzenie ich własnych baz stron zakwalifikowanych do zablokowania.

Minister zastrzegł, że w łonie rządu być może będą nadal trwały prace zmierzające do oddania w ręce konkretnych resortów lub instytucji możliwości blokowania stron internetowych. Zagórski zaznacza jednak, że w trakcie konsultacji wewnątrz rządu MC opowiadało się i nadal będzie się opowiadać przeciwko tego typu ograniczeniom w sieci.

Nie będzie inwigilacji internautów

Szef resortu cyfryzacji odniósł się także do jednego z elementów projektu centralnego rejestru stron, który przewidywał dostęp określonych podmiotów do danych na temat tego, kto próbowałby odwiedzać zablokowane wcześniej witryny. Na ten wątek jako szczególnie niebezpieczny zwracali uwagę w rozmowie z Wirtualnemedia.pl przedstawiciele Fundacji Panoptykon, ich zdaniem bowiem planowany przepis byłby furtką do szerokiej inwigilacji użytkowników w sieci.

- Zapis mówiący o dostępie do danych telekomunikacyjnych był konsekwencją incydentu, który miał miejsce w wypadku obowiązującej obecnie ustawy hazardowej i związanego z nią rejestru blokowanych stron – ujawnił Zagorski. - Doszło do obejścia blokady, w wyniku czego użytkownik dostał się na stronę objętą zakazem. W związku z tym Ministerstwo Finansów zaproponowało by możliwy był dostęp do danych dotyczących wchodzenia na zablokowane strony, jednak niczyją intencją nie było śledzenie internautów i sprawdzanie jakie witryny odwiedzają. Chodziło jedynie o możliwość ustalania który z operatorów dopuszcza dostęp do blokowanych stron, oraz o dane w skali makro, a nie „namierzanie” konkretnych użytkowników.

Zagórski nie odpowiedział wprost na pytanie, czy rezygnacja MC z koncepcji centralnego rejestru domen oraz ewentualne wycofanie się innych resortów z podobnych projektów była inspirowana przez premiera Mateusza Morawieckiego. Ograniczył się do stwierdzenia, że szef rządu jest generalnie przeciwny stosowaniu jakichkolwiek form cenzury w internecie.

Na Facebooku potrzebny „polski regulamin”

W rozmowie z szefem resortu cyfryzacji Wirtualnemedia.pl powróciły do projektu MC stworzenia zespołu ds. mediów społecznościowych, który miałby ułatwiać kontakty pomiędzy serwisami social media a użytkownikami i pomagać w załatwianiu ewentualnych spornych kwestii.

- Prace nad tym rozwiązaniem są nadal prowadzone – potwierdził Zagórski. - Idea polega na stworzeniu aktywnego formularza, który przyspieszy i ułatwi kontakty na linii serwisy społecznościowe – użytkownicy bez konieczności zatrudniania armii urzędników, którzy mieliby zajmować się poszczególnymi przypadkami. Muszę niestety przyznać, że część serwisów społecznościowych z którymi rozmawiamy w ostatnim czasie zrobiła niejako pół kroku wstecz w swoich deklaracjach. Trzeba pamiętać, że w wypadku tego projektu, tak jak w przypadku rejestru stron dotykamy ogólnej kwestii wolności i swobody wypowiedzi w internecie.

Minister cyfryzacji uważa, że koncepcja stworzenia platformy pośredniczącej w kontaktach i załatwianiu sporów pomiędzy mediami społecznościowymi a użytkownikami jest jedynie pewnym elementem szerszych rozwiązań, które powinny wiązać się ze swobodą wypowiedzi w sieci.

- Od pewnego czasu namawiamy serwisy społecznościowe do stworzenia czegoś, co roboczo nazywamy „polskim regulaminem” - zdradza Zagórski. - W gruncie rzeczy staramy się o dostosowanie procedur tych platform chociażby do naszego kontekstu kulturowego. Podkreślam, że nie chodzi o to, by np. Facebook czy Google wprowadzały u siebie lokalne wersje regulaminów dla poszczególnych krajów. Jednak wśród wytycznych i instrukcji z których korzystają administratorzy platform społecznościowych mogłyby znaleźć się elementy wyjaśniające lokalną specyfikę języka, kultury i obyczajowości. Wówczas być może nie będzie dochodziło do sytuacji, w której treść absolutnie dopuszczalna przez polskich użytkowników jest usuwana, ponieważ nie spełnia ogólnoświatowych standardów ujętych w regulaminach serwisów.

Zagórski przyznaje, że polski rząd w razie potrzeby posiada możliwości wprowadzenia odpowiednich regulacji w funkcjonowaniu mediów społecznościowych w naszym kraju, i być może w przyszłości niezbędne będą rozwiązania podobne do tych jakie zastosował np. rząd Niemiec w kwestii usuwania hejtu. Minister cyfryzacji nie ukrywa jednak, że lepiej by było, gdyby odpowiednie mechanizmy w walce ze szkodliwymi zjawiskami w mediach społecznościowych udało się rozwiązywać we współpracy z serwisami.

Autor:ps

KOMENTARZE(10)DODAJOPINIĘ

W TYM TEMACIE

NAJPOPULARNIEJSZE

<WRÓĆ NAPRACA
PracaStartTylko u nas