Kultura2021-08-06
12

Pisarz Michał Witkowski proponuje czytelnikom personal placement. „Trzeba cwaniaczyć, ze sprzedaży się nie wyżyje”

Michał Witkowski bawi się swoim wizerunkiem, często go zmieniając. Tutaj: stan na lato 2021 r. Fot. Archiwum M. WitkowskiMichał Witkowski bawi się swoim wizerunkiem, często go zmieniając. Tutaj: stan na lato 2021 r. Fot. Archiwum M. Witkowski

Pisarz Michał Witkowski zaproponował swoim czytelnikom, że - po zapłaceniu pewnej kwoty - umieści ich personalia w swojej najnowszej książce pt. „Tango”. Jej akcja toczy się w przedwojennej Polsce, a autor zapowiada premierę najwcześniej na późną jesień. - W tej chwili najmniej żyje się ze sprzedaży, trzeba „cwaniaczyć” dookoła - uzasadnia w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Witkowski.

Product placement nie jest nowością w przypadku powieści Witkowskiego: mniej lub bardziej ostrożnie stosował go już w kilku swoich poprzednich książkach. Teraz jednak - jak nam mówi - stosuje personal placement, czyli lokowanie personaliów za pieniądze. A to dlatego, że akcja nowej (jeszcze niewydanej) jego powieści toczy się w latach 20-tcyh i 30-tych XX stulecia. – Z oczywistych względów product placement odpada, chyba, że ktoś jest właścicielem marki Nivea albo „Tabletek z Kogutkiem” (przedwojenny środek na ból głowy - przyp.) - mówi nam pisarz.

Dodaje, że odzew na zachętę do lokowania swoich produktów w powieści jest znakomity. Książka będzie miała premierę najwcześniej jesienią, lub też na początku 2022 roku.

Co to jest personal placement

Dlaczego teraz zdecydował się jednak, by zaproponować fanom zapłacenie za zobaczenie swoich nazwisk w książce? - Zawsze żałowałem, że nie jestem opisany czy też wymieniony z imienia i nazwiska w żadnej książce i pomyślałem, że dla moich fanów może to być atrakcją - mówi nam pisarz. - Idea jest taka, aby podmieniać tylko imiona i nazwiska tych postaci, które wymyśliłem „z sufitu”. Jest mi wszystko jedno, jak się będą nazywać. Jednak Dwudziestolecie narzuca sporo ograniczeń, jeśli idzie o imiona. Jednak żadnych Patryków ani Kamili wtedy nie było - dodaje Witkowski.

W swoich mediach społecznościowych sprecyzował: - Nie możecie się nazywać jak dzieci Michała Wiśniewskiego. Żadne tam "Paris". Przypominam, że personal pleacment polega na zastąpieniu imienia i nazwiska pobocznej postaci Waszym imieniem i nazwiskiem tak, abyście mogli zadać szyku i czuć, że "zagraliście" rolę w powieści. Jest to też doskonały prezent dla kogoś, o kim wiecie, że jest fanem moim lub moich powieści. I wcale nie musicie się nazywać koniecznie "Onufry"...

 

Witkowski nie chce zdradzić, ile trzeba zapłacić za umieszczenie nazwiska. - O kosztach nie rozmawiajmy, bo te są bardzo zróżnicowane. Zależy, czy to jest postać główna czy na przykład raz tylko wymieniona w powieści. Czy fan jest równocześnie patronem na Patronite, czy też nie – mówi nam. Dodaje też: - W tej chwili najmniej żyje się ze sprzedaży książek, więc trzeba „cwaniaczyć” dookoła. Zasada jest jedna: nie może mieć to najmniejszego wpływu na poziom artystyczny książki.

Michał Witkowski to pisarz, ale i youtuber. Jak informuje na swoim Patronite - zostawił sobie wyłączność na dwie najlepsze powieści, które nie ukazały się na tradycyjnym rynku wydawniczym, lecz  można je kupować w formie e-booka i videobooka bezpośrednio u niego.

Jest autorem kilku głośnych książek, w tym m.in. wielokrotnie nagradzanego „Lubiewa” (2005 r.) i jego kontynuacji – „Lubiewo bez cenzury” (2012 r.). W latach 2014-2015 był felietonistą „Wprost”, skąd przeniósł się z tekstami z „Polityki”. W marcu 2015 roku szefostwo tygodnika podziękowało pisarzowi za współpracę, wznowiono ją w 2017 roku.

Autor:Jacek Kowalski

KOMENTARZE(12)DODAJOPINIĘ

W TYM TEMACIE

NAJPOPULARNIEJSZE

<WRÓĆ NAPRACA
PracaStartTylko u nas