Radio2016-04-06
5

Prezes Radia Merkury blokuje książkę o historii stacji. „Paszkwilancki fragment narusza prawa osobiste”

Filip Rdesiński, od miesiąca prezes Radia Merkury, zablokował dystrybucję książki „Tu mówi Poznań” o historii tej stacji. - Laurka za publiczne pieniądze zrobiona dla de facto jednej osoby. Według umowy powinna być wolna od wad prawnych, w tym nie naruszać praw osób trzecich. Tymczasem narusza i to nie tylko moje - tłumaczy Rdesiński. Za to autor książki i poprzedni prezes Radia Merkury nie widzą w publikacji żadnych kontrowersyjnych treści.

Książka „Tu mówi Poznań” została napisana przez historyka dr. Andrzeja Zarzyckiego z okazji przypadającego w przyszłym roku 90-lecia Radia Merkury. Została wydana przez Agencję Wydawniczą Cała Jaskrawość w 500 egz., które mają być rozdawane osobom związanym ze stacją. Jak podało we wtorek poznańskie wydanie „Gazety Wyborczej”, cały nakład zgodnie z ustaleniami trafił do rozgłośni, a jej prezes Filip Rdesiński (pełniący tę funkcję od połowy marca br.) zdecydował się zamknąć egzemplarze książki w magazynie.

Według anonimowych dziennikarzy Radia Merkury, z którymi rozmawiała „GW”, Rdesińskiemu nie podoba się, że w książce opisano jego zwolnienie ze stacji jesienią 2010 roku (był jej prezesem przez pięć miesięcy). KRRiT odwołała go, po tym jak wniosek o to złożył do niej minister skarbu państwa. Filip Rdesiński w sądzie domagał się od rozgłośni dwukrotnie wyższej pensji (która prawomocnie została mu przyznana ponad rok później), a w ostatnich dniach urzędowania złożył doniesienie do prokuratury na poprzedni zarząd stacji. W uzasadnieniu odwołania KRRiT napisała m.in., że Rdesiński „nie posiada kwalifikacji zarządczych do kierowania spółką mediów publicznych”, a dalsze kierowanie przez niego rozgłośnią mogłoby spowodować „dalsze obniżanie wiarygodności spółki jako nadawcy publicznego oraz destabilizację jej pozycji rynkowej”.

Dr Andrzej Zarzycki i były prezes Radia Merkury Piotr Frydryszek, który czytał tę książkę, powiedzieli „GW”, że nie ma w niej żadnych komentarzy odautorskich, tylko obiektywny opis wydarzeń.

Zupełnie inaczej tę sytuację widzi Filip Rdesiński. - Słynnej książki, o której pisze „GW” jest raptem kilkaset sztuk. Wydana w grubej oprawie na „bogatym” papierze z kolorowymi wkładkami. Koszt jednostkowy porażający. Laurka za publiczne pieniądze zrobiona dla de facto jednej osoby - skrytykował na Facebooku publikację. - Według umowy powinna być wolna od wad prawnych, w tym nie naruszać praw osób trzecich. Tymczasem narusza i to nie tylko moje. To co ze mną zrobiono w tekście, jest nie tylko procesowe, ale też pokazuje, że RM kierowali ludzie, którzy nie potrafili wznieść się ponad własne uprzedzenia - ocenił. - . Ponieważ jestem stroną w sprawie, bo książka narusza moje prawa, to podjąłem decyzję o wstrzymaniu wszelkich działań z nią związanych do czasu rozstrzygnięcia problemu przez Radę Nadzorczą. Sam się wyłączyłem od wszelkich decyzji. Ktoś jednak podjął decyzję o napisaniu paszkwilanckiego fragmentu i wydaniu „dzieła” z wadami prawnymi. I powinien ponieść tego wszelkie konsekwencje - stwierdził Rdesiński.

Autor:tw

Więcej informacji:Radio Merkury, Filip Rdesiński

KOMENTARZE(5)DODAJOPINIĘ

W TYM TEMACIE

NAJPOPULARNIEJSZE

<WRÓĆ NAPRACA
PracaStartTylko u nas