Sąd Rejonowy w Warszawie uniewinnił korespondenta TVP w Niemczech Cezarego od zarzutu związanego z trzymaniem odpalonej racy w czasie zeszłorocznego Marszu Niepodległości. Uzasadnienie? Marsz był częścią uroczystości państwowych, wobec których nie stosuje się wielu przepisów o zgromadzeniach.
11 listopada ub.r. Cezary Gmyz na swoim profilu twitterowym zamieścił kilka zdjęć z Marszu Niepodległości. Na jednym z nich widać, jak dziennikarz trzyma zapaloną racę. Niektórzy komentujący zwracali uwagę, że to niezgodne z przepisami o zgromadzeniach publicznych.
Następnego dnia do sprawy odniósł się Jarosław Olechowski, dyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. - Szanowni Państwo, nikt nawet z najbardziej szlachetnych pobudek - jak manifestowanie miłości do Ojczyzny - nie powinien łamać przepisów prawa. Przypomniałem o tej zasadzie red. Cezaremu Gmyzowi - napisał na Twitterze.
Gmyz szybko odpowiedział na jego wpis. - Zapewniam, że nie złamałem prawa. Przed odpaleniem racy zapoznałem się z przepisami o zgromadzeniach publicznych i jeśli mnie Komenda Stołeczna Policji wezwie to oczywiście dam się przesłuchać i jestem pewny, że wyjdę bez grzywny - zapowiedział.
Cezary Gmyz uniewinniony, bo Marsz Niepodległości organizowały władze państwowe
W połowie kwietnia dziennikarz poinformował na Twitterze, że został uniewinniony przez rozpatrujący tę sprawę Sąd Rejonowy w Warszawie. - Pozdrawiam wszystkich, a jest to niemałe grono, którzy poskładali w tej sprawie donosy - zaznaczył.
Natomiast w miniony piątek Gmyz zamieścił fragment pisemnego uzasadnienia orzeczenia. - Dostałem dziś orzeczenie Sądu z którego wynika, że palenie rac 11 listopada ub.r. było legalne jeśli było się na marszu prezydenckim. Na zgromadzeniach organizowanych przez władze państwowe nie obowiązuje bowiem prawo o zgromadzeniach publicznych, a że marsze się pokrywały... - opisał to dziennikarz.
Oto fragment orzeczenia Sądu Rejowego w Warszawie z którego wynika, że palenie rac 11 listopada ubiegłego roku było legalne pic.twitter.com/MzukbBulLX
— Cezary „Trotyl” Gmyz (@cezarygmyz) 17 maja 2019
Nagana i przeprosiny po wpisach twitterowych Gmyza
W styczniu 2017 roku Cezary Gmyz, komentując blokowanie przez posłów PO i Nowoczesnej mównicy sejmowej, stwierdził na Twitterze: „Odnoszę wrażenie, że PiS mogłoby jeszcze trochę wzrosnąć gdyby zdecydował się na lekki wpierdol”. Spotkała go za to fala krytyki, następnego dnia przeprosił za ten wpis.
Prasa | Cezary Gmyz musi przeprosić w „GPC” Leszka Szymowskiego za nieprawdziwe informacje o jego współpracy z SB |
Natomiast na początku lipca ub.r. Gmyz skrytykował pierwszą prezes Sądu Najwyższego Małgorzatę Gersdorf wytykając jej m.in. to, że przed pracą w SN nie orzekała jako sędzia, a „jej główną kwalifikacją było to, że jako radca prawna była prawniczką TVN24”. - Sorry ale jak słyszę, że taka szlampa jak I prezes SN robi za wzór cnót to mi się miesiączka cofa - dodał Gmyz. „Szlampa” to spolszczenie niemieckiego wulgaryzmu określającego kobiet.
Dwa dni później Telewizja Polska poinformowała, że „w związku z wypowiedzią redaktora Gmyza, która wykracza poza kanon przyjętych w TVP norm zachowań i kultury, dyrekcja Telewizyjnej Agencji Informacyjnej udzieliła mu nagany”. Dziennikarza za ten wpis skrytykowało też Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. - Znam wpis p. Cezarego Gmyza, uważam że jest skandalicznie niestosowny ze względu na użyty język i sformułowania, nie oceniam treści, które chciał wyrazić p. Gmyz - stwierdziła Jolanta Hajdasz, dyrektor CMWP SDP.
Z kolei pod koniec października ub.r. Cezary Gmyz stwierdził na Twitterze, że wygenerował numer PESEL studentki, żeby skorzystać z darmowego dostępu do serwisów internetowych „Gazety Wyborczej”. Niektórzy zarzucili mu oszustwo. - Nie mam żadnych wyrzutów sumienia z tego powodu. Uważałem, że wyłudzanie PESELi w ten sposób jest co najmniej kontrowersyjne. Sama „Gazeta” jest owocem zwykłego złodziejstwa. Ukradziono ją Solidarności - zaznaczył.