Internet 2022-09-23
4

Przez rozdrobnienie praw w streamingu rośnie akceptacja dla piractwa

Telewizor do streamingu z Android TV (fot. Adrian Gąbka) Telewizor do streamingu z Android TV (fot. Adrian Gąbka)

Prawie jedna czwarta Amerykanów akceptuje korzystanie z pirackich usług wideo. Z badania Parks Associates wynika, że w 2019 roku było to zaledwie 14 proc. Analitycy twierdzą, że przyczyniło się do tego m.in. rozdrobnienie praw filmowych i sportowych. Są oferowane przez wiele serwisów streamingowych.

Stany Zjednoczone to największy rynek telewizyjny świata. Opłaty abonamentowe za telewizję i internet są tu znacznie większe niż w Polsce. W dobie inflacji zachęca to do szukania nielegalnych źródeł odbioru telewizji i treści VOD (wideo na żądanie). Zwłaszcza, że na chińskich portalach bez trudu można kupić pirackie listy z kilkunastoma tysiącami kanałów z całego świata i kilkudziesięcioma tysiącami pozycji VOD. Działają też strony internetowe przypominające legalnych operatorów, które sprzedają takie subskrypcje. Oczywiście dużo taniej niż legalni gracze. Nielegalną listę z pirackimi treściami można łatwo zainstalować na telewizorze lub przystawce, np. z Android TV.

Zobacz także: 5,3 tys. serwisów streamingowych na świecie

Zbyt dużo serwisów streamingowych?

Choć kiedyś piractwo kojarzyło się raczej z Europą Wschodnią i biedniejszymi krajami, to ostatnio kwitnie także w USA. - Prawie połowa piratów uważa, że kradzież treści jest dopuszczalna, ponieważ nie ma żadnych konsekwencji dla tego zachowania - powiedziała Jennifer Kent, wiceprezes ds. Badań, Parks Associates. - Nasze badanie dostarcza informacji na temat zachowań piratów oraz sposobów zapobiegania piractwu z utrzymaniem subskrybentów włącznie - dodała. Konsekwencje najczęściej ponoszą osoby sprzedające pirackie usługi, a nie użytkownicy. Mandaty otrzymali jednak klienci pirata z Włoch.

Jakie mogą być przyczyny piractwa? - Odkryliśmy, że konsumenci zostają piratami nie dlatego, że chcą, ale dlatego, że często są do tego zmuszani przez coraz bardziej złożoną i rozdrobnioną ofertę serwisów streamingowych, która powstała, żeby wielkie firmy zarabiały coraz więcej - powiedział Tim Cutting, GM, Reelgood. Doskonale widać to na polskim podwórku. Kiedyś, aby oglądać na telewizorze najnowsze filmy, wystarczyło wykupić dostęp do Canal+ i HBO. Dzisiaj wiele nowości trafia też do Netfliksa, Disney+, Amazon Prime Video, a niebawem do tych graczy dołączy SkyShowtime. Podobnie wygląda sytuacja ze sportem. Dostęp do Canal+ Sport, Polsat Sport, TVP Sport i Eurosportu już nie wystarcza, żeby oglądać najciekawsze transmisje. Trzeba opłacać też Eleven Sports, Viaplay i Polsat Sport Premium. Aby w streamingu oglądać wszystkie najciekawsze produkcje dokumentalne trzeba wykupić: Playera (Discovery+), Disney+ (National Geographic) i Canal+ online (Planete+).

Agregacja treści pewnym rozwiązaniem

Pirackie usługi mogą wyglądać profesjonalnie, dlatego część klientów jest nieświadoma, że z nich korzysta.- Niektórzy konsumenci nawet nie zdają sobie sprawy, że oglądają pirackie treści - powiedział Serhad Doken, dyrektor ds. technologii firmy Adeia, zajmującej się m.in. personalizacją treści w usługach telewizyjnych. - Branża może ograniczyć piractwo przy pomocy edukacji, większego bezpieczeństwa treści i bardziej optymalnego projektowania produktów - dodał.

Receptą na piractwo mogłaby być większa agregacja treści, ale platformy chcą same, bezpośrednio docierać do klientów. Aby oglądać w VoD treści z National Geographic trzeba więc wykupić całą platformę Disney+, choć nie każdy jest fanem „Gwiezdnych wojen” czy „Marvela”. - Właściciele treści oferują usługi skierowane bezpośrednio do konsumentów, a piractwo gwałtownie rośnie wraz z rozdrobnieniem rynku. Ostatecznie konsumenci szukają treści, więc wszyscy musimy skupić się na agregacji, aby to umożliwić - powiedział Sebastian Kramer, SVP Product Management z firmy Nagra, dostarczającej systemy kodowania dla operatorów płatnej telewizji.

Autor: ag

KOMENTARZE (4) DODAJ OPINIĘ

W TYM TEMACIE

NAJPOPULARNIEJSZE

<WRÓĆ NA PRACA
Praca Start Tylko u nas