Prasa2010-07-02
13

Tomasz Lis - redaktor naczelny „Wprost”

- Jest mi doskonale obojętne czy nowi albo „odzyskani” czytelnicy to studenci, pracujący czy emeryci – mówi w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Tomasz Lis, redaktor naczelny tygodnika „Wprost” (AWR Wprost).

Robert Stępowski: W jaki sposób zachęciłby Pan osobę, która kiedyś przestała kupować „Wprost”, do tego by wróciła do lektury tygodnika?
Tomasz Lis, redaktor naczelny tygodnika „Wprost”:
To zaczyna być ciekawe pismo. Nie służy już żadnej partii, nie opluwa uczciwych ludzi, nie służy odreagowaniu czyichś frustracji. A przede wszystkim jest w nim wielu dobrych autorów i wiele ciekawych tekstów.

Proszę dokończyć zdanie. Za pół roku siłą tygodnik „Wprost" będzie...
Tygodnik „Wprost”.

Chce Pan upodobnić „Wprost", do któregoś z tytułów już istniejących na rynku polskim, czy światowym? Jakim tygodnikiem będzie „Wprost"?
Nie chcę o tym mówić. Wiem całkiem precyzyjnie, w którą stronę chcę iść, ale nie lubię takich expose. Wolę, by w każdy poniedziałek czytelnik przekonywał się że idziemy w dobrą stronę. 

Do jakiej grupy docelowej ma trafiać tygodnik pod Pana kierownictwem?
Z całym szacunkiem, ale dla mnie te wszystkie „grupy docelowe”, „strategie komunikacyjne” i tym podobne hasła, to marketingowy bełkot. Jak tydzień w tydzień pokażemy, że to jest dobry tygodnik, to ludzie będą go kupowali. Jest mi doskonale obojętne czy nowi albo „odzyskani” czytelnicy to studenci, pracujący czy emeryci.

W jakiej perspektywie czasowej i do jakiego poziomu chciałby Pan podnieść sprzedaż tygodnika „Wprost"?
Chciałbym, byśmy do końca roku powrócili do sprzedaży na poziomie 100 tysięcy egzemplarzy.

Wiadomo, że dobrze sprzedają się ostre i kontrowersyjne teksty lub materiały śledcze. Niestety jedne i drugie obarczone są ryzykiem, że gazeta zostanie za nie pozwana, a obecny wydawca (Platforma Mediowa Point Group) chyba nie chce ryzykować i płacić odszkodowań. Będzie Pan zatem unikał publikacji tekstów, za które moglibyście zostać pozwani?
Nie zgadzam się z tezą zawartą w pytaniu. Sprzedaje się pismo, w którym jest wiele dobrych tekstów, pismo ciekawe. Nic mniej, nic więcej. „Wprost” specjalizowało się w ostatnich latach w tekstach „ostrych” i „śledczych”. Nie zauważyłem, by wpłynęło to na wzrost sprzedaży.

W redakcji został jeszcze ktoś ze starego składu zespołu reakcyjnego: z czasów Stanisława Janeckiego, albo Marka Króla?
Tak, wiele osób.

Wpisują się one w Pana wizję tej gazety?
Wizja jest banalnie prosta - dobre dziennikarstwo, dobre teksty. Dla dobrych dziennikarzy jest i będzie tu miejsce, niezależnie od tego czy już tu są czy wkrótce przyjdą.

Jak władze TVP przyjęły objęcie przez Pana stanowiska redaktora naczelnego jednego z najbardziej opiniotwórczych tygodników w kraju?
Nie wiem, nie pytałem. W umowie producenckiej z TVP nie ma nic, co uzasadniałoby stawianie takich pytań. Jestem producentem programu dla TVP, a we „Wprost” naczelnym. Nie ma tu żadnego konfliktu interesów.

Autor:Robert Stępowski

KOMENTARZE(13)DODAJOPINIĘ

W TYM TEMACIE

NAJPOPULARNIEJSZE

<WRÓĆ NAPRACA
PracaStartTylko u nas