Telewizja2013-08-14
19

Wądołowski przeprasza Miecugowa za „szturchnięcie”

Oskar Wądołowski przeprasza Grzegorza Miecugowa za zaatakowanie go podczas programu na żywo z Przystanku Woodstock, zaznaczając jednak, że sam bardziej ucierpiał w tym incydencie. Podtrzymuje też motywację swojego zachowania.

W oświadczeniu przesłanym mediom Oskar Wądołowski przeprasza Grzegorza Miecugowa za „zaistniały incydent, jakim było dwukrotne szturchnięcie podczas programu”. Zaznacza, że „zdecydowanie nie było to pobicie i agresywne ciosy, które miałyby spowodować krzywdę Miecugowowi”. Dodaje, że zdecydował się na przeprosiny w związku z wywiadem dziennikarza w nowym numerze „Newsweeka”, w którym ten stwierdził m.in.: „Ja się nie biję i rozumiem tych, którzy nie potrafią. Tylko raz mi się zdarzyło uderzyć człowieka, ale to była ekstremalna sytuacja, o wiele bardziej niż ta”.

>>> Miecugow będzie oskarżycielem Oskara Wądołowskiego. „To nie były szturchnięcia, tylko ciosy”

Wądołowski podkreśla, że sam bardziej ucierpiał w konsekwencji incydentu z Miecugowem. - Na filmie widać że zrzucenie mnie ze sceny z wysokości ok. dwóch metrów, mogło to spowodować obrażenia głowy, złamanie ręki lub nogi, nie było profesjonalnym obezwładnieniem, a policja zatrzymała mnie bez przeprowadzenia badań lekarskich - opisuje. A do swojego oświadczenia dodaje potwierdzający to protokół z obdukcji lekarskiej.

Mężczyzna twierdzi, że celem ataku na Miecugowa nie było zadanie mu obrażeń. - Całe zdarzenie miało wyglądać jak pobicie (choć pobiciem nie było) po to, aby przedostać się do świadomości publicznej i wywołać debatę o stronniczych, nieuczciwych i subiektywnych dziennikarzach i mediach w Polsce - uważa Wądołowski. Zaznacza, że nie jest człowiekiem agresywnym i unika przemocy, jednak „niestety w Polsce media żywią się tylko aferami i skandalami. I tylko dzięki takim skandalom można dotrzeć do świadomości publicznej gdyż polskie media nigdy nie są zainteresowane publicznymi protestami i konferencjami”.

>>> „Jeb…ć TVN” - „Lans motłochu” - dziennikarze oskarżają się w sprawie Miecugowa (wideo)

Oskar Wądołowski podtrzymuje swoje stanowisko, że polscy dziennikarze i media kłamią i manipulują, co jego zdaniem potwierdzają relacje z incydentu z Miecugowem mówiące o pobiciu dziennikarza. - Zdarzenie, do którego doszło 2 sierpnia podczas Przystanku Woodstock, było formą manifestu, którego jedynym celem było dostać się przed kamery TVN24 w programie na żywo i przekazać ludziom - głównie widzom TVN24 oraz internautom, iż Polacy mają już dosyć kłamstw, kreowania stronniczej, lewicowej wizji Polski i świata przez TVN24, jej dziennikarzy oraz inne stacje telewizyjne i dziennikarzy - powtarza mężczyzna.

>>> „Zaatakowałem Miecugowa, bo tak jak cały TVN uprawia lewicową propagandę”

- Tacy prezenterzy telewizyjni jak Kamil Durczok, Piotr Kraśko, Grzegorz Miecugow, Monika Olejnik, Tomasz Lis, Hanna Smoktunowicz, Krzysztof Ziemiec, Tomasz Sianecki, Jarosław Kuźniar, Jacek Żakowski, Janina Paradowska, Piotr Najsztub i wielu innych - kreują rzeczywistość polityczną i ustrojową w Polsce według własnego uznania i są jeszcze traktowani jako rzetelni i prawdziwi dziennikarze, a nawet jako autorytety do naśladowania - wylicza Wądołowski. - Wszyscy ci dziennikarze powinni zostać całkowicie wykluczeni z życia publicznego jako nierzetelni, stronniczy i kłamliwi. Nie do przyjęcia jest także fakt, że obecni dziennikarze niejako dziedziczą swoje wysokie stanowiska w mediach gdyż ich rodzice byli wysoko postawionymi dziennikarzami lub agentami SB w czasach PRL-u - ocenia.

Autor:tw

KOMENTARZE(19)DODAJOPINIĘ

W TYM TEMACIE

NAJPOPULARNIEJSZE

<WRÓĆ NAPRACA
PracaStartTylko u nas