Telewizja2021-08-24
84

Skargi do KRRiT na brak reakcji Kajdanowicza na obelgi Frasyniuka. „Dziennikarz powinien odciąć się od słów gościa”

Władysław Frasyniuk i Grzegorz Kajdanowicz w Władysław Frasyniuk i Grzegorz Kajdanowicz w "Faktach po Faktach", 22 sierpnia fot. screen z TVN24

- Nikomu nie można zabronić mówienia obelżywych rzeczy, lecz reakcję Grzegorza Kajdanowicza oceniam negatywnie - tak sprawę obelg wypowiedzianych o żołnierzach przez Władysława Frasyniuka w „Faktach po Faktach” ocenia publicysta Łukasz Warzecha. – Frasyniuk swoimi słowami dał „argument" stronie rządowej za odebraniem koncesji TVN - uzupełnia Marcin Makowski z Wirtualnej Polski. Na brak reakcji Kajdanowicza w poniedziałek wpłynęło do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji osiem skarg.

W niedzielnych „Faktach po Faktach” w TVN24 były poseł Władysław Frasyniuk porównał funkcjonariuszy Straży Granicznej do „psów” i „śmieci”, a prowadzący - Grzegorz Kajdanowicz zdziwił się, że nie chcą ujawniać swoich danych osobowych. Wielu komentujących skrytykowało nie tylko słowa Frasyniuka, lecz także zachowanie dziennikarza TVN.

- Wyrażamy ubolewanie, że zabrakło stanowczej, krytycznej wobec używanych zwrotów, reakcji ze strony prowadzącego program - stwierdziła redakcja TVN24 w wydanym późnym wieczorem oświadczeniu.

Zdaniem dziennikarzy komentujących niedzielny program, trudno jest bronić zarówno postawy Frasyniuka, jak i Kajdanowicza. - Nie podobało to mi się. Generalnie w ogóle nie podoba mi się sposób komunikowania myśli przez Władysława Frasyniuka. Za dużo agresji, za mało argumentów w tej formie. Rozumiem jednak, że jest to tak wyrazista osoba, że jej poglądy przyciągają widzów i to jest problem - mówi nam Sławomir Jastrzębowski, właściciel portalu Salon24.pl.

- Myślę, że redaktor Kajdanowicz powinien zdystansować się od bardzo obraźliwych słów dotyczących żołnierzy. Brak reakcji był błędem. To źle dla wizerunku stacji. Emocje nie powinny w telewizji sąsiadować z szaleństwem - dodaje.

„Nie jest rolą cenzurowanie gościa, ale…”

Łukasz Warzecha, publicysta związany z tygodnikiem „Do Rzeczy” akcentuje: - Jestem zwolennikiem bardzo szerokiej wolności słowa i uważam, że nie można nikomu zabronić mówienia rzeczy nawet obrzydliwych czy obelżywych. Natomiast ten ktoś musi mieć świadomość, że może za te słowa ponieść konsekwencje, przewidziane prawem. To - być może - spotka Władysława Frasyniuka.

Dodaje, że wypowiedź byłego posła ocenia „jednoznacznie negatywnie”, podobnie jak brak reakcji Grzegorza Kajdanowicza.

- Nie jest rolą prowadzącego rozmowę cenzurowanie gościa, ale są sytuacje, w których prowadzący ma obowiązek zasygnalizować gościowi nie tylko w imieniu własnym, ale swojej redakcji czy stacji, że się od danych słów odcina i ich nie akceptuje. To są sytuacje bardzo rzadkie, ale ta była jedną z nich, szczególnie, że pan Frasyniuk nie tyle żołnierzy krytykował - co byłoby dopuszczalne - ale ich po prostu obrażał, a to już inna kwestia - konkluduje Warzecha.

Publicysta nie zgadza się z pojawiającymi się twierdzeniami, iż zdarzenie jest dodatkowym uzasadnieniem dla odebrania lub nieprzedłużania TVN koncesji.

Jednak „argument za odebraniem koncesji”?

Innego zdania w kwestii rekoncesji dla TVN24 w kontekście rozmowy z Frasyniukiem jest Marcin Makowski z Wirtualnej Polski: - Władysław Frasyniuk swoimi słowami dał „argument" stronie rządowej za odebraniem koncesji TVN, z kolei mało wyrazista reakcja stacji stała się obiektem krytyki. Oczywiście koncesji nie można odbierać za wypowiedzi gości, a gdyby stosować podobną logikę - TVP Info powinno ją stracić już wielokrotnie. Można jednak wymagać od prywatnych, niezależnych mediów wyższych standardów - mówi w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl.

Makowski uważa, że to, co się dzieje teraz w Polsce stanowi „mimowolną realizację scenariusza Rosji i Białorusi”: - Za pomocą stosunkowo niewielkich nakładów propagandowych, nasze państwo pogrążono w konflikcie wewnętrznym, który wykracza poza klasyczny spór polityczny, a zaczyna polegać delegitymizowaniu jego służb, wojska i integralności granic. Moim zdaniem dziennikarz powinien reagować, gdy gość odnosi się do innych grup społecznych w sposób dehumanizujący - nazywając „śmieciami” lub „watahą”. Każda krytyka ma swoje granice. Skoro apelujemy o okazywanie empatii imigrantom, nie możemy z drugiej strony sami wyzbywać się empatii - dodaje.

- Kolejny raz przesunięta została granica tego, co jest dozwolone w debacie publicznej. Dalej jest już przemoc i agresja - podkreśla Makowski.

„Dziennikarz powinien reagować na obraźliwe słowa”

Bronić Grzegorza Kajdanowicza nie zamierza także Wojciech Wybranowski, redaktor naczelny „Głosu Wielkopolskiego”. - W mojej ocenie red. Kajdanowicz popełnił błąd. Dziennikarz powinien zareagować na bardzo obraźliwe słowa Frasyniuka o polskich żołnierzach, tym bardziej obraźliwe, że misja pograniczników zwłaszcza na wschodniej granicy jest szczególnie trudna i odpowiedzialna.

Wybranowski idzie w swojej ocenie krok dalej: - Mam wrażenie, że brak reakcji mógł wynikać z akceptacji red. Kajdanowicza dla słów Frasyniuka. Dlaczego? Otóż dziennikarz TVN poniekąd zawtórował mu mówiąc, że żołnierze powinni zdjąć kominiarki i przedstawiać się, wylegitymować na żądanie. To całkowity absurd i niezrozumienie zasad działania służb mundurowych chroniących granice. Równie dobrze pan Kajdanowicz mógłby prosić pograniczników i żołnierzy strzegących granicy, by wysłali swoje dane do rosyjskich, białoruskich służb i miejscowych przemytników.

Co do oświadczenia stacji, Wojciech Wybranowski porównuje je z inną sytuacją: gdy TVN wyemitował żartobliwy materiał w TV, wyśmiewający koreański pop i polskich fanów tej muzyki. - Stacja nie tylko wówczas przeprosiła, ale - co akurat - kuriozalne - zwolniła jednego z autorów materiału. Tu, gdy znieważono polskich żołnierzy nawet to „przepraszam” wyszło jakby z przymusu, półgębkiem – podsumowuje szef „Głosu Wielkopolskiego”.

„Brak reakcji z braku czasu”

Janusz Schwertner z Onetu uważa z kolei, iż gdyby Grzegorz Kajdanowicz miał możliwość ponownego przeprowadzenia wywiadu z Władysławem Frasyniukiem, zwróciłby mu uwagę na niestosowny, obraźliwy język.

- Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie popełnił żadnego błędu w trakcie występu na żywo. W mojej opinii ta sytuacja nie rzutuje jednak w żadnym stopniu na jego dorobek i wysoką klasę, jaką zwykle prezentuje. Z kolei wykorzystywanie tej sytuacji przez polityków PiS i rządowych dziennikarzy jako argumentu za likwidacją TVN-u można ocenić tylko jako kolejne w ostatnim czasie przekroczenie granicy szaleństwa i cynizmu. Czysty obłęd - mówi.

Medioznawca Maciej Myśliwiec zwraca uwagę na inny fakt: - Nie chcę oceniać tutaj zachowania Grzegorza Kajdanowicza, ponieważ wypowiedź Władysława Frasyniuka była bardzo ostra, jednakże była wypowiedzią na żywo, w programie, który ma określoną dynamikę. Nie wiem jakie były przyczyny braku reakcji - czy brak czasu, czy jakieś inne czynniki.

Czy to, co dzieje się wokół sprawy rozmowy z Frasyniukiem, wpisuje się w polityczny scenariusz obu stron sporu politycznego? – Niestety ta wypowiedź bardzo mocno wpisuje się w spór polityczny. Przeciwnicy TVN - można powiedzieć -  otrzymali amunicję do dalszej walki w kontekście sporu związanego z otrzymaniem koncesji. To także wypowiedź, która antagonizuje obie strony sporu w sprawie uchodźców na polskiej granicy. Będzie wykorzystywana na pewno, aby pokazać, że osoby przeciwne stronie rządowej są agresywne i obrażają służby. Szczególnie w sytuacji, gdy w mediach i social mediach obecny jest bardzo negatywny stosunek do służb ze strony osób popierających wpuszczenie grupy uchodźców do Polski - ocenia nasz rozmówca.

Reakcja stacji na rozmowę zdaniem naszego rozmówcy jest odpowiednia. - TVN wzięło odpowiedzialność za program, który był emitowany na antenie. Przeproszono za zaistniałą sytuację, zapowiedziano nierozpowszechnianie słów gościa swojego programu. Oczekiwałbym takiego zachowania od innych stacji w podobnych sytuacjach - podkreśla Myśliwiec.

Kajdanowicz: brak reakcji błędem

Niedzielny program stał się też powodem złożenia w poniedziałek ośmiu skarg do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. - Dotyczą one braku reakcji prowadzącego audycję na wypowiedź godzącą w dobre imię polskich żołnierzy - informuje portal Wirtualnemedia.pl Karolina Czuczman z zespołu rzecznika prasowego KRRiT.

Sprawę skomentował też sam Grzegorz Kajdanowicz. W rozmowie z portalem Wirtualna Polska powiedział: - Każdy gość bierze pełną odpowiedzialność za słowa wypowiadane w programie. Mój błąd polegał na tym, że nie zwróciłem uwagi Władysławowi Frasyniukowi, że użycie słowa „śmieć” w stosunku do jakiejkolwiek osoby w jakiejkolwiek sytuacji jest nie do zaakceptowania.

Głos zabrał na Facebooku także premier Mateusz Morawiecki. - Padły słowa, które muszą się spotkać z potępieniem. Zaangażowany w działania opozycji Władysław Frasyniuk w sposób wyjątkowo podły obrażał żołnierzy Wojska Polskiego na antenie telewizji TVN24. Dodajmy, że prowadzący rozmowę dziennikarz w żaden sposób nie zareagował na te słowa.  Żołnierze wykonujący trudne misje i chroniący naszych granic, zawsze otrzymają nasze wsparcie. Zawsze mogą liczyć na wsparcie każdego przyzwoitego Polaka – napisał szef rządu.

Ostro sprawę skomentowała w mediach społecznościowych żona Frasyniuka, Magdalena Dobrzańska-Frasyniuk. - Proponuję, aby tzw. żołnierze wojska polskiego otaczający grupkę 30 biednych ludzi na granicy białoruskiej, z imienia i nazwiska złożyli zawiadomienie do prokuratury na Władka. Poznamy ich „godność”, zobaczymy twarze… TVN 24 - dzięki przeprosinom dla Błaszczaka szybciej koncesji nie będzie – napisała, dodając po wpisie osiem gwiazdek.

Według danych Nielsen Audience Measurement w pierwszej połowie br. średnia widownia minutowa TVN24 wynosiła 307 820 osób, a udział w rynku oglądalności - 4,78 proc. (o 7,36 proc. mniej niż rok wcześniej).

Autor:Jacek Kowalski

KOMENTARZE(84)DODAJOPINIĘ

W TYM TEMACIE

NAJPOPULARNIEJSZE

<WRÓĆ NAPRACA
PracaStartTylko u nas