Internet2017-03-22
4

YouTube ograniczy reklamy przy treściach wspierających terroryzm i dyskryminację

Po bojkocie YouTube’a ze strony reklamodawców związanym z zamieszczaniem reklam przy treściach o charakterze ekstremistycznym Google zapowiada zmiany i natychmiastową poprawę systemu kontroli. W rozmowie z serwisem Wirtualnemedia.pl Anna Robotycka z FaceAddicted zastanawia się nad etyką samych reklamodawców. - Która z marek może z czystym sumieniem powiedzieć, że nie przyczyniła się do owych „trendów” i że sama z nich nie czerpała korzyści? - pyta Robotycka.

Sprawa reklamowego bojkotowania platformy YouTube przez niektóre firmy pojawiła się kilka dni temu. „The Guardian”, Domino’s Pizza, Hyundai i Sainsbury znalazły się wśród firm, które wycofały swoje reklamy z brytyjskiej wersji YouTube’a oraz z sieci Google Display Network. Powodem było pojawianie się reklam przy kontrowersyjnych, ekstremistycznych treściach wspierających terroryzm czy antysemityzm.

Google nie odpowiedział na pytanie serwisu Wirtualnemedia.pl, czy polscy reklamodawcy poszli w ślady marek brytyjskich. Jednak ze względu na fakt, że Wielka Brytania jest jednym z najważniejszych rynków reklamowych dla Google koncern zareagował szybko.

Google: będą zmiany

Najpierw Matt Brittin, europejski szef Google w internecie przeprosił odbiorców i reklamodawców za to, że materiały reklamowe pojawiają się nadal przy treściach promujących na YT treści o charakterze ekstremistycznym. Przyznał, że choć firma robi wiele by takie treści były blokowane lub pozbawiane szans na zarobek poprzez towarzyszący im przekaz reklamowy, to wciąż jest w tej mierze sporo do zrobienia.

We wtorek głos w sprawie kontrowersyjnych materiałów jako nośnika reklam zabrał inny menedżer Google - Philipp Schindler. Zadeklarował wprost, że firma zastosuje dwa nowe typy narzędzi mające zapobiegać pojawianiu się reklam znanych marek w sąsiedztwie materiałów uznawanych powszechnie za skrajne.

Według Schindlera zmiany pójdą w dwóch głównych kierunkach. Pierwszy z nich pozwoli reklamodawcom na większą kontrolę nad kontekstem, w którym pojawi się ich przekaz. Drugi zaś to ostrzeganie wydawców, że publikowane przez nich kontrowersyjne treści mogą skutkować blokadą reklam przy konkretnych materiałach.

Reklamodawcy chcą zbyt wiele?

W rozmowie z serwisem Wirtualnemedia.pl Anna Robotycka, partner zarządzający w firmie FaceAddicted przewrotnie zwraca uwagę na to, że reklamodawcy żądając od YouTube’a absolutnej czystości przekazu pozbawionego kontrowersyjnych treści nie są do końca uczciwe. I tłumaczy dlaczego.

- Może zacznijmy od początku. Czyż reklama nie jest przekazem, który ma dotrzeć tam, gdzie są odbiorcy? - pyta Anna Robotycka. - Czy Google nie jest zmuszany do wykonania pracy niemalże syzyfowej w postaci oglądania (nawet jeśli z pomocą sztucznej inteligencji) wszystkich filmów wrzucanych na tę platformę? Czy marki przypadkiem nie pomyliły swojej roli dostarczyciela informacji o produktach z kontrolującym przekaz nauczycielem? Dlaczego kolejnym krokiem nie miałoby być żądanie ze strony marek, by np. ingerować w filmy na YouTube i zamazywać logotypy marek konkurencyjnych? Przecież dojdziemy do absurdów.

Dla naszej rozmówczyni „zacny” jest fakt, że marki chcą być kojarzone jedynie z poprawnymi, dobrymi i właściwymi treściami. - Tylko problem tkwi w tym, że ich konsumenci i odbiorcy nie zawsze są aniołami i po prostu konsumują treści, które im (nie producentom) się podobają. Fakt, że w sieci są nieodpowiednie treści nie wynika przecież z tego, że pojawiają się przy nich reklamy, ale raczej z faktu, że mamy do czynienia z coraz większą polaryzacją przekazu, spłaszczaniem informacji, popularnością działań na krawędzi. Która z marek może z czystym sumieniem powiedzieć, że nie przyczyniła się do owych „trendów” i że sama z nich nie czerpała korzyści? - kończy retorycznie Robotycka.

Autor:ps

KOMENTARZE(4)DODAJOPINIĘ

W TYM TEMACIE

NAJPOPULARNIEJSZE

<WRÓĆ NAPRACA
PracaStartTylko u nas