Szanowny Użytkowniku,
Na naszych stronach używamy technologii, takich jak pliki cookie, które służą do zbierania i przetwarzania danych osobowych w celu personalizowania treści i reklam oraz analizowania ruchu.Przez dalsze aktywne korzystanie z naszego serwisu wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych na zasadach określonych w polityce prywatności.Wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć.Można to zrobić poprzez zmianę ustawień przeglądarki lub opuszczenie serwisu (więcej).
Rośnie rynek e-booków. Prawie połowa e-czytelników korzysta z nielegalnych kanałów dystrybucji
KOMENTOWANEGO ARTYKUŁU
KOMENTARZE (2)
WASZE KOMENTARZE
"Tymczasem nawet czytelnicy, którzy na ogół kupują legalnie, korzystają z nielegalnych kanałów dystrybucji, kiedy książek brakuje w wersji cyfrowej."
A to znaczy, że - jak zwykle - jest problem z dystrybucją i dostarczeniem klientowi usługi/produktu w takiej formie, jakiej oczekuje.
Potrzebowałem jakiś czas temu książki (praca naukowa) - nie było jej w sklepach, bo od paru lat nie jest drukowana. Nie było jej online, bo nigdy w tej formie nie została przez nikogo wydana. Nie mogłem oryginału kupić ani w sklepach UK, ani w sklepach US, bo tamtejsze sklepy sprzedawały książki wyłącznie obywatelom swoich krajów. Klasyczny przypadek copyrightowego "ni ma bo ni ma".
Kolejna sprawa jest taka, że e-ksiązki są po prostu strasznie drogie. Nie są drukowane, nie są nigdzie transportowane, ich rozmiar (a więc przestrzeń hostingowa + transfer przy zakupie) jak na dzisiejsze czasy jest znikomy, a mimo to kosztują tyle samo a czasem nawet więcej niż wydania papierowe. Nie dziwmy się zatem, że czytelnicy, którzy nie są odpowiednikami statystycznego czytelnika e-booków lub - po prostu - nie lubią być robieni w konia (bo sprzedaż "usługi" czy produktu w formie cyfrowej drożej niż produktu fizycznego to jest robienie ludzi w konia i to bardzo delikatnie powiedziawszy) "korzysta z nielegalnych kanałów dystrybucji".
Problemem nie jest więc piractwo, drodzy Państwo. Problemem - dokładnie tak jak w przypadku rynku muzycznego i filmowego - jest łapczywość i/lub zaawansowany debilizm wydawców. Piractwo to tylko efekt uboczny powyższych.
Kiedyś tłumaczona nam że książki muszą być drogie bo papier, bo druk itp.
Dzisiaj właściwie nie widać różnicy pomiędzy wersją elektroniczną a papierową, Na pewno nie największym udziałowcem w cenie jest vat, a raczej pazerność wydawnictw i dystrybutorów (trudno powiedzieć jaki w tym udział maja autorzy.
Gdyby e book kosztował kilka zł a nie kilkadziesiąt, to zysk byłby co najmniej taki jak obecnie, a nastąpił by odwrót od piractwa, bo za kilka zł nie warto by była szukać nielegalnych wersji.
Ale branża udaje z uporem, że to nie jest możliwe bo nieopłacalne itd. ble, ble ble.
Lepiej sprzedać 1 000 kopii po 40 zł zamiast 10 000 po 5 zł (tak jest na razie , a powinno być odwrotnie !!!!)
Niektórym krajom na przykładzie obniżenia podatków się udało!!