"Promocję „Tomasz Lis na żywo” (obejmującą przede wszystkim autopromocję na antenie TVP2) wyceniono na 18 mln zł. W efekcie nadawca dopłacił do projektu ponad 2,2 mln zł."

1. wygląda to na zamówiony wynik. Autopromocję wyceniają jakby była czasem reklamowym, a przecież nadawcy TV mają 2min. dozwolonej autopromocji w godzinie, a tej nie mogą odsprzedać, a więc jak ją wycenić?? Poza tym ta ustawa jest dopiero od kilku lat, a wcześniej czasu na autopromocję ustawa nie ograniczała, a więc można było dać więcej autopromocji, jeśli nie sprzedało się całych zasobów czasu reklamowego. Nie można więc tego wprost traktować jako kosztu utraconych przychodów...
2. To w końcu niech się zdecydują, czy misja (która nigdy nie jest "opłacalna", na nią się łoży) czy zarabianie i oglądalność. W końcu to był program publicystyczny, takie rzeczy są wpisane w misję TVP, więc o co ten rejwach. Przecież sami chcą misji. Dali teraz Pospieszalskiego, raczej na siebie nie zarabia.
3. Nawet jeśli strata jest faktycznie, to jest to zarzut do wszystkich zarządzających TVP w tym czasie, a nie argument do szczucia na prowadzącego program.

Ale to telewizja publiczna z misją i abonamentem. To nadawcy prywatni muszą finansować się z reklam. Publiczna telewizja pobiera abonament by móc robić dobre, niekomercyjne produkcje. Więc w czym problem. A do tego 2,2 mln w 8 lat to 275 tyś rocznie. Ile kosztują nas komisje i inne fanaberie PIS.

nawet mi się nie chce o tym sługusie Goebbelsa pisać, szkoda że Polacy nie mają mózgu. nieważne czy PiS ważne jakim bydlakiem jest Lis