PR2018-01-30
19

Dyskusja o ustawie nt. IPN i „polskich obozach śmierci” pokazuje, że Polsce brakuje polityki wizerunkowej (opinie)

Wywołany przez izraelski rząd, a podsycany przez izraelskie media atak na Polskę pokazuje dobitnie, jak bardzo potrzebna jest długotrwała i zaplanowana polityka wizerunkowa kraju - o wizerunkowych skutkach sporu na linii Polska-Izrael mówią dla Wirtualnemedia.pl Piotr Czarnowski, Sebastian Hejnowski i Zbigniew Lazar.

Sejm w piątek uchwalił nowelizację ustawy o IPN - Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, zgodnie z którą każdy, kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne - będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech. Taka sama kara grozi za "rażące pomniejszanie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców tych zbrodni".

Do nowych przepisów krytycznie odniosły się władze Izraela, m.in. premier Benjamin Netanjahu. Ambasador Izraela Anna Azari zaapelowała o zmianę w tej nowelizacji. W wystąpieniu wygłoszonym podczas sobotnich obchodów 73. rocznicy wyzwolenia Auschwitz podkreśliła, że "Izrael traktuje ją jak możliwość kary za świadectwo ocalałych z Zagłady". Zastępca ambasadora RP w Tel Awiwie został wezwany w niedzielę do izraelskiego MSZ, "wyrażono sprzeciw Izraela wobec sformułowań w ustawie o IPN". "Zwłaszcza termin przyjęcia (ustawy - red), w przeddzień Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu, był zadziwiający i niefortunny" - napisało izraelskie MSZ.

Również w niedzielę wieczorem premier Mateusz Morawiecki rozmawiał telefonicznie z premierem Izraela. "Jesteśmy otwarci na dialog, chcemy dyskutować i badać prawdę historyczną” - relacjonował rozmowę z Benjaminem Netanjahu premier Polski. Równocześnie Morawiecki zaznaczył, że podkreślił, iż "państwo polskie było napadnięte i okupowane".

Afront ambasadorki Izraela?

- "Nie tolerujemy zniekształcania prawdy", mówi premier Izraela i od razu bez zahamowań dodaje, że plany karania za szerzenie pojęcia "polskie obozy śmierci" to... próba zakłamania historii. Z takim poziomem zakłamania i politycznej perfidii trudno polskiemu rządowi prowadzić jakąkolwiek dyskusję. Powinien więc twardo bronić polskiej racji stanu i polskiego interesu narodowego - tak jak robi to bez żadnych oporów rząd Izraela, którego przedstawicielka, ambasador A. Azari, nie powstrzymała się nawet przed skandalicznym happeningiem podczas obchodów rocznicowych w Auschwitz, odchodząc od ustalonego, jak sama przyznała, oficjalnego porządku ceremonii i zakresu przemówień - podkreśla w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Zbigniew Lazar, prezes i właściciel agencji Modern Corp..

Dla niego oczywistym jest, że Azari pozwoliła sobie na taki afront wobec obecnych tam przedstawicieli Polski tylko za pełną zgodą własnego rządu.  - W kwestii prawdy historycznej nie wolno polskiemu rządowi pójść na żadne ustępstwa, ani na zgniłe kompromisy: naród polski nie był oprawcą, ani współodpowiedzialnym za holokaust. Kropka. A obrzydliwe przypadki szmalcownictwa karane były przez państwo podziemne śmiercią - stwierdza kategorycznie nasz rozmówca.

Jego zdaniem swoim wystąpieniem ambasador Azari obraziła osobiście wszystkich przedstawicieli polskiego rządu obecnych na tej smutnej uroczystości. Uważa, że ich reakcja na tę bezprecedensową obelgę powinna była być natychmiastowa i stanowcza - tam, na miejscu, tak jak zasługiwało na to postępowanie przedstawicielki państwa Izrael. - Brak natychmiastowej i ostrej reakcji doprowadził do tego, że oddaliśmy pole: o ironio - to władze izraelskie, które wywołały konflikt, wezwały na dywanik polskiego wiceambasadora - zwraca uwagę Lazar.

Potrzebna polityka wizerunkowa kraju

Ekspert z Modern Corp. uważa, że wywołany przez izraelski rząd, a podsycany przez izraelskie media atak na Polskę pokazuje dobitnie, jak bardzo potrzebna jest długotrwała i zaplanowana polityka wizerunkowa kraju. Jako przykład wskazuje Niemcy i Izrael - państwa, które prowadzą ją od wielu dziesięcioleci, a rezultaty tego są widoczne: to my musimy teraz udowadniać, że nie jesteśmy zbrodniarzami, a jedynie ofiarami. - Znowu sprawdza się zasada: "Musisz dbać o wizerunek swojego kraju, bo jak nie - to zrobią to za ciebie inni. Zawsze ze szkodą dla ciebie" - mówi Zbigniew Lazar. Dodaje, że ani Izrael, ani żaden inny kraj nie mogą sobie uzurpować prawa do "wyrażenia zgody" na uchwały Sejmu. W jego ocenie pokazuje to jasno, ze rząd izraelski nie jest zainteresowany najmniejszym nawet kompromisem lub porozumieniem, lecz jedynie pełnym osiągnięciem własnych, konkretnych celów, co do natury których na obecnym etapie możemy jedynie spekulować. Wobec takiego stawiania sprawy przez stronę izraelską, ustępstwa ze strony polskiej byłyby w ocenie naszego rozmówcy fatalne w skutkach dla wizerunku i polskiego rządu i samej Polski.

- Ze smutkiem należy natomiast odnotować, że w sytuacji, gdy zagrożona jest polska racja stanu, obecna opozycja i część mediów, z czysto egoistycznych powodów wspierają izraelskie ataki na Polskę i pod pretekstem obiektywności powielają argument rzekomej polskiej współwiny w hitlerowskim „ostatecznym rozwiązaniu", co jest oczywiście ochoczo podchwytywane przez nieprzychylne nam zagraniczne media. Taka sytuacja kryzysowa wymaga postawy ponadpartyjnej, dla obrony interesów własnej ojczyzny, nie dla pieczenia swoich partyjnych pieczeni - podsumowuje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Zbigniew Lazar.

Szczytne intencje, mizerne wykonanie

Dla Sebastiana Hejnowskiego, CEO agencji MSL na Europę centralną i wschodnią intencje rządu - jak zawsze - były szczytne, ale wykonanie mizerne. Ocenia, że można było nie tylko uniknąć międzynarodowego skandalu, ale nawet zdobyć poparcie w świecie gdyby ustawodawca podał projekt ustawy do szerokiej dyskusji, włączając w to środowiska żydowskie.

- Mamy bowiem dziś dwugłos: jedni głośno powtarzają, że przecież obóz Auschwitz był niemiecki a drudzy, że Polacy też dopuszczali się zbrodni na Żydach. Obie strony mają rację i kolejne stanowiska w sprawie nic tu nie dadzą. Polska ustawa potraktowała temat "polskich obozów śmierci" zbyt szeroko i mówi o "przypisywaniu narodowi polskiemu współodpowiedzialności za zbrodnie nazistowskie". Gdyby tylko odnosiła się do sformułowania "polskich obozów" nie wywołałaby tak negatywnego odzewu w Izraelu. Dziś przedmiotem dyskusji jest bowiem, czy Polacy również mordowali Żydów. Fakty historyczne są niezaprzeczalne i w Polsce powszechnie znane. Mordowali. W Jedwabnem, w Kielcach i zapewne w wielu innych miejscach. Francuska policja wywoziła mieszkańców francuskich miast pochodzenia żydowskiego wprost do Oświęcimia. To też jest fakt historyczny, jednak o Francuzach jako współwinnych holokaustu nikt nie mówi. Warto pamiętać o co walczymy - przypomina Hejnowski.

Szef agencji MSL jest przekonany, że przez nieznajomość warsztatu PR rząd doprowadził do sytuacji, w której w Izraelu są przypominane polskie zbrodnie na Żydach, a reakcja rządu jest zupełnie nieadekwatna do sytuacji. - Nie wiadomo dziś właściwie, czy rząd przyznaje, że Polacy dokonywali zbrodni, czy też nie. Cała narracja niebezpiecznie skręca w złym kierunku. Jedynym ratunkiem, który miałby wymiar międzynarodowy jest wspólna konferencja, lub minimum oświadczenie, rządów Polski i Izraela. Ten ostatni musiałby się zgodzić bezdyskusyjnie, że używanie zwrotu "polskie obozy" jest zupełnie nieuprawnione i może być przez Państwo Polskie ścigane. Ten pierwszy natomiast musiałby przyznać oficjalnie, co już poprzednie władze robiły wielokrotnie, że Żydzi ginęli z rąk Polaków. Na to jednak się raczej nie zapowiada, więc przed nami wielka PR-owska katastrofa. Jak tak dalej pójdzie to sami z siebie zrobimy katów Europy - stwierdza Sebastian Hejnowski.

Słoń w składzie porcelany

Spekulować, co będzie się działo w najbliższym czasie na linii Polska-Izrael nie chce Piotr Czarnowski, prezes agencji First PR. Uważa bowiem, że do końca nie mamy wiarygodnych informacji na temat tego, o co naprawdę chodzi.

Ocenia, że nowa ustawa o IPN jest jak słoń w składzie porcelany. Szef agencji First PR uważa, że gdyby nie chodziło o sprawy bardzo poważne i tragiczne dla cywilizacji, to byłaby tylko przykładem, jak bezmyślność może powodować niepotrzebne konflikty. - Tylko, że chodzi o miliony ludzi a teraz o spór między rządami dwóch narodów, które najbardziej ucierpiały w II wojnie światowej, sprawa jest więc śmiertelnie serio i mam nadzieję, że dojdzie w niej do rozsądnego kompromisu - mówi Piotr Czarnowski.

Zarazem zwraca uwagę, że w tle jest, nie wiadomo skąd wzięte, idiotyczne przekonanie, że do naszej racji przekonamy cały świat ustawami i karami. - To najgłupszy i najbardziej nieefektywny sposób komunikacji, jaki można sobie wyobrazić. Z całą pewnością nie da się osiągnąć w ten sposób pozytywnych skutków wizerunkowych, za to negatywnych może być bardzo wiele. Łagodna będzie reakcja „ach, to przecież znowu Polacy” i wzruszenie ramion, ostrzejsza - ‘‘dlaczego zamiast uczyć i przekonywać grożą bezsensownymi i nieegzekwowalnymi karami?” - przewiduje Czarnowski.

Przypomina, że jak dotychczas o obronie dobrego imienia Polski słychać na świecie tylko w kontekście negatywnym, potępień, świętego oburzenia i krucjaty. A przecież - jak podkreśla nasz rozmówca - ogromna większość tego, co nam się nie podoba nie wynika z zamierzonych działań tylko z braku wiedzy.

- Ta wiedza nie przyjdzie z nakazów i kar, które z reguły wywołują dokładnie przeciwny skutek. Myślę, że zamiast nieudolnie i z odwrotnym skutkiem bronić w ten sposób dobre imię Polski, lepiej byłoby zwyczajnie, normalnie i po ludzku komunikować Polskę budując konsekwentnie jej wizerunek, wynikający z historii, ale skoncentrowany na dziś i jutrze. Tego oczekuje światowa opinia publiczna, dla której działania IPN będą całkowicie niezrozumiałe i wrogie. Ale jak dotąd zamiast komunikować, jak zwykle tylko bezproduktywnie gadamy na ten temat - stwierdza Piotr Czarnowski.

Autor:Beata Goczał

Więcej informacji:Polska, Izrael, wizerunek, wizerunek Polski

KOMENTARZE(19)DODAJOPINIĘ

W TYM TEMACIE

NAJPOPULARNIEJSZE

<WRÓĆ NAPRACA
PracaStartTylko u nas