PR2019-08-09
11

Marek Kuchciński po aferze samolotowej nie jest już marszałkiem Sejmu. "Decyzja dobra, ale podjęta za późno"

Marek Kuchciński złoży dzisiaj rezygnację z funkcji marszałka Sejmu. To rezultat podawanych od kilku tygodni w mediach informacji na temat lotów, jakie polityk PiS odbywał z Warszawy do Rzeszowa, także z rodziną. Zdaniem ekspertów zajmujących się marketingiem politycznym, to słuszna decyzja, tyle że podjęta za późno. Część naszych rozmówców wskazuje, że temat nie pogorszy wizerunku PiS-u we własnym elektoracie.

Sprawę lotów Marka Kuchcińskiego rządowymi samolotami razem z członkami swojej rodziny była opisywana w mediach przez ostatnie dwa tygodnie. 25 lipca Radio ZET ujawniło dokumenty świadczące, że odbyło się kilka takich lotów.

Ustalono coraz więcej o lotach, Kuchciński zabrał głos w poniedziałek

Kilka dni później dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu (CIS) Andrzej Grzegrzółka, poinformował, że Marek Kuchciński razem z najbliższymi osobami odbył 23 loty o podwyższonym statusie HEAD (obejmuje on m.in. zapewnienie zapasowego samolotu z załogą w gotowości). Grzegrzółka zaznaczył, że nie naruszono przy tym żadnych przepisów, a Kuchciński w ramach rekompensaty przekazał 15 tys. zł na Caritas i fundację Akogo.

Marszałkowi Sejmu zarzucano, że w części przypadków nie były to podróże służbowe. Przypominano zdjęcia marszałka Sejmu publikowane na Twitterze w dniach zaraz po niektórych lotach, jak jeździł na nartach lub brał udział w wydarzeniach partyjnych PiS-u

Pod koniec zeszłego tygodnia w efekcie kontroli poselskich w kilku instytucjach politycy PO-KO otrzymali szczegółowe informacje o ponad 100 lotach Marka Kuchcińskiego rządowymi maszynami. Natomiast według ustaleń TVN24.pl i Onetu takich lotów w ciągu 16 miesięcy zamówiono dla niego minimum 109

Natomiast „Rzeczpospolita” podała, że w niektórych przypadkach rządowym samolotem mogły podróżować same osoby z rodziny Kuchcińskiego. Powołała się na informacje od osób obsługujących loty. Andrzej Grzegrzółka nazwał to fake newsem i zapowiedział działania prawne wobec dziennika.

Marek Kuchciński osobiście skomentował tę sprawę dopiero w zeszły poniedziałek. Odczytał oświadczenie, w którym tłumaczył, że częste loty samolotami rządowymi wzięły się z intensywności jego pracy. Ujawnił też, że w jednym przypadku tylko jego żona wracała rządową maszyną z Rzeszowa do Warszawy.

Media nadal analizowały loty zamawiane dla marszałka Sejmu. Grzegorz Łakomski z TVN24.pl ustalił, że lot dla żony Kuchcińskiego został wcześniej zamówiony. Ponadto TVN24 i „Fakt” informowały, że w wielu lotach marszałkowi towarzyszyli politycy PiS (także członkowie rządu) i osoby związane z partią, m.in. Maciej Łopiński - obecnie szef rady nadzorczej Telewizji Polskiej, a wcześniej minister w kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy.

Kuchciński: rezygnuję, bo opinia publiczna oceniła to negatywnie

W czwartek podczas spotkania z mediami Marek Kuchciński poinformował, że w piątek złoży rezygnację z funkcji marszałka Sejmu. - Chciałbym przy tym wyraźnie powiedzieć, że w czasie mojej działalności nie złamałem prawa - podkreślił.

- Liczba lotów wywołująca kontrowersje była podyktowana dużą liczbą spotkań z mieszkańcami, często małych miejscowości, jakie odbywałem podczas swojej pracy. Przyjąłem bowiem model pracy marszałka, który działa nie tylko w Sejmie i w Warszawie, ale pracuje także w kraju i za granicą - tłumaczył.

- Ponieważ jednak opinia publiczna negatywnie ocenia moje postępowanie, uznałem, że nie będę mógł dłużej pełnić tej funkcji - uzasadnił.

Również prezes PiS Jarosław Kaczyński podkreślił, że Marek Kuchciński nie naruszył prawa ani „istniejących w tej dziedzinie obyczajów”.

- Ale skoro państwo mają najwyraźniej inne zdanie, i przynajmniej bardzo poważna część opinii publicznej ma inne zdanie, to w związku z tym mogę powiedzieć, że decyzja pana marszałka jest dowodem postawy, która jest związana z naszym hasłem: słuchać Polaków, służyć Polsce. Uważamy, że skoro wymagamy i nadajemy bardzo wysokie standardy życia publicznego, to muszą być z tego wyciągane wnioski, ale przede wszystkim trzeba słuchać opinii publicznej - dodał Kaczyński.

PiS spóźnił się z decyzją w sprawie Kuchcińskiego

Eksperci, których poprosiliśmy o ocenę dymisji Marka Kuchcińskiego w kontekście wizerunkowym, nie mają wątpliwości - to dobra, ale podjęta za późno decyzja.

- Dymisja marszałka Marka Kuchcińskiego to bardzo dobra, ale też i bardzo spóźniona decyzja. Marszałek powinien podać się do dymisji tuż po wybuchu afery, natomiast obecnie, po ponad 2 tygodniach nacisków i zostawieniu po sobie bardzo negatywnego wrażenia, decyzja ta jest mocno spóźnioną - twierdzi Grzegorz Miller, właściciel agencji MillerMedia.

- Dymisja marszałka Marka Kuchcińskiego to z punktu widzenia wizerunkowego dobry i w tej sytuacji najbardziej właściwy krok, ale spóźniony - wtóruje przedmówcy Łukasz Antkiewicz, współwłaściciel agencji Higher Media. - Sprawa lotów marszałka przez ostatnie dni mocno nabrzmiewała, codziennie media ujawniały jej nowe wątki, z których politykom PiS coraz trudniej było się wytłumaczyć i stawać dalej w obronie marszałka Kuchcińskiego. Zatem decyzja o dymisji była nieunikniona. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że był to trudny wybór, ale tylko taki ruch mógł najszybciej uciąć sprawę, która była wykorzystywana przez opozycję i która mogła być dalej motorem jesiennej kampanii wyborczej.  Sztabowcy PiS jednak zbyt długo zwlekali z podjęciem decyzji w sprawie marszałka Marka Kuchcińskiego dając tym samym paliwo opozycji i ryzykując straty wizerunkowe oraz w poparciu elektoratu - analizuje ekspert w komentarzu dla portalu Wirtualnemedia.pl.

Zdaniem Szymona Sikorskiego, CEO agencji Publicon, odwołanie z funkcji marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego było "jedyną możliwą opcją". - PiS rozumie potrzebę odcięcia się od wizerunkowych, gorących - nomen omen - kartofli - komentuje ekspert w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl. - Zrobili to szybko, zrobili to wskazując winnego - administrację Tuska, która w rozpasany sposób korzystała z mienia publicznego i nie uregulowała procedur (Państwo teoretyczne), Jarosław Kaczyński wskazał zbawcę, który ten system naprawi - czyli siebie. Modelowo. Czy to wystarczy? Czas pokaże, ale moim zdaniem tak. Szczególnie, że za dwa tygodnie nikt nie będzie o tym pamiętał. A we wrześniu spłynie wyrównanie za 500+ i wiele innych świadczeń. Więc korzystają z władzy, ale i potrafią się podzielić. Chapeaux bas! - podsumowuje Sikorski.

W swoim komentarzu dla portalu Wirtualnemedia.pl Ryszard Solski, prezes Solski Communication, przywołuje przykład ze Szwecji, gdzie ministrowie tracili posady za niewielkie nadużycia służbowych przywilejów. - Marszałek Kuchciński zrobił to co powinien był zrobić i to zaraz po ujawnieniu sprawy - a nie po kilku dniach karmienia opinii publicznej półprawdami. W Szwecji w latach 90-tych minister zdrowia podała się do dymisji, gdy ujawniono, że służbową kartą kredytową zapłaciła za czekoladki i pieluszki, a w 2006 r. minister kultury ustąpiła, gdy okazało się że przez wiele lat nie płaciła obowiązkowego TV. W obu wypadkach była to kwestia najwyżej kilkuset euro, co w porównaniu z milionowymi kosztami podróży naszego marszałka było śmiechu warte. Można oczywiście powiedzieć, że demokracja w Szwecji ma dłuższe tradycje, a standardy etyczne są o inne w Polsce, ale także u nas wiele się w ostatnich latach zmieniło i opinia publiczna i podatnicy nie akceptują przejawów pazerności ze strony rządzących. A że to rok wyborczy, to decyzja partii rządzącej nie mogła być inna - twierdzi Solski.

Prof. Dariusz Tworzydło z Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że PiS decyzję podjął na podstawie wyników wewnętrznych badań opinii publicznej. - Dymisja Marka Kuchcińskiego podyktowana była z pewnością wynikami analiz, jakie w ciągu ostatnich dni przeprowadziło ugrupowanie rządzące. Dotyczyły one wpływu kryzysu na wizerunek partii oraz potencjalnych kosztów, jakie może ponieść. Decyzja jest więc wnioskiem wyciągniętym z danych, jakie pozyskała partia. Jej celem jest ograniczenie impetu ataków opozycji - komentuje Tworzydło.

Kryzys przerósł Kuchcińskiego

W ocenie Marka Gieorgicy, partnera zarządzającego Clear Communication Group, były już marszałek Kuchciński nie poradził sobie z zarządzeniem kryzysem, jaki wokół niego wybuchł.

- Nie tylko nie docenił wagi sprawy, ale także popełnił niewybaczalny błąd. Zdecydował się na nie mówienie prawdy, a to zawsze musi skończyć się bardzo źle. Wprowadzał w błąd nie tylko media, ale także swoje otoczenie polityczne. Przez to nie można było od początku określić optymalnej strategii komunikacji. To niestety często się zdarza, nie tylko w polityce. Nawet najlepsi specjaliści od wizerunku nie pomogą, jeśli nie mają prawidłowych informacji o sytuacji. Przygotowują bowiem rekomendacje, które od początku są błędne - mówi nam Marek Gieorgica.

Zdaniem eksperta, cała komunikacja wokół afery z lotami Kuchcińskiego była źle zarządzona i pełna chaosu.

- Żadna partia, nawet przy najwyższym poparciu społecznym, nie może nabierać przekonania, że jest tak dobrze, że nic jej nie zaszkodzi. Kiedyś Donald Tusk powiedział w wywiadzie, że nie ma z kim przegrać i wówczas rozpoczął się cały ciąg zdarzeń, który jego ugrupowanie polityczne doprowadził do porażki. W polityce potrzebna jest pokora wobec opinii wyborców oraz nastrojów społecznych. Nadal uważam, że PiS to dobrze rozumie, czasem tylko nie do końca szybko dostrzega, ale wciąż dostrzega - konkluduje Marek Gieorgica.

Dudek: to była przemyślana strategia

Z kolei dr Krystian Dudek, właściciel Instytutu Publico, w wypowiedzi dla portalu Wirtualnemedia.pl stwierdza, że rządzący wykonali przemyślane posunięcie. - PIS wykorzystał ostatnie dni na przygotowanie oprawy tego wydarzenia politycznego - mówi nam dr Krystian Dudek.

Ekspert zwraca uwagę na kilka aspektów sprawy. Pierwszy to czas ogłoszenia  dymisji, który według Dudka "stanowi próbę zakończenia tematu przed pogłębieniem kryzysu wizerunkowego".

- Karta jaką jutro [piątek - przyp. red.] miała grać opozycja, domagając się dymisji - zostaje niejako wytrącona z ręki, bowiem od jutra Marszałek nie jest Marszałkiem, a będzie nim nowa osoba, co również stanowi news, choć lżejszej wagi. Gdyby stało się to po debacie opozycja mogłaby opowiadać to jako sukces debaty. W sytuacjach kryzysowych funkcjonuje zasada, zgodnie z którą kto pierwszy mówi, ten narzuca narrację i ton interpretacji - tłumaczy dr Krystian Dudek.

Kolejny wątek to styl, w jakim zakomunikowano odejście Kuchcińskiego. Według Krystiana Dudka "PIS zdjął ze stanowiska marszałka na własnych zasadach i nadając temu swoją narrację"

- Zarówno M. Kuchciński jak i J. Kaczyński - w swoich wystąpieniach silnie podkreślali, że nie zostało złamane prawo, by wyborca otrzymał jasny przekaz, że pod tym kątem nie ma zastrzeżeń. Prezes Kaczyński dodaje, że decyzja marszałka o rezygnacji to potwierdzenie wysokich standardów PIS, a marszałek nie musi, ale rezygnuje, bo partia "słucha Polaków, służy Polsce". Do tego weryfikacją zachowania marszałka będzie ocena wyborców, którzy zagłosują 13 października - a to znowu wytrącenie argumentu, by M. Kuchciński nie startował w wyborach - ocenia ekspert dla portalu Wirualnemedia.pl.

Ostatni aspekt, na jaki według Dudka należy zwrócić uwagę, to że "PIS zagrał zgodnie z zasadą - najlepszą obroną jest atak, a Kuchcińskiego ma przykryć Tusk".

- Bardzo dużo uwagi podczas konferencji poświęcono lotom Donalda Tuska i Ewy Kopacz - prezentując w sposób spektakularny długą listę lotów byłego premiera i odwracając tym samym uwagę od lotów marszałka Kuchcińskiego. Nie bez znaczenia jest też apel o zainteresowanie się mediów lotami poprzedniej ekipy rządzącej, co zapewne stanie się tematem przewodnim części mediów w najbliższych dniach. Nazwisko Kuchciński w kontekście lotów zostanie zamienione na nazwisko Tusk, a wyborcy mogą uznać, że opozycja nie ma moralnego prawa do krytykowania obecnego rządu, bo sama z nich korzystała - podsumowuje szef Instytutu Publico.

- Trzeba przyznać, że PIS, potrafi zarządzać komunikacją kryzysową i jak dotąd żadne zawirowania nie wpłynęły poważnie na dobre wyniki sondaży. Ogromną w tym rolę odgrywa konsekwentne pokazywanie PIS jako partii przede wszystkim dbającej o wyborców, a liczne świadczenia socjalne im przekazywane, zgodnie z regułą wzajemności - powodują, że Polacy są wobec rządu bardziej tolerancyjni. Wyborcy głosują portfelami, a o te skutecznie dba PIS - konkluduje nasz rozmówca.

Konferencja PiS zapowiada "brutalną kampanię wyborczą"

Poprosiliśmy także ekspertów o ocenę samej konferencji, na której poinformowano o dzisiejszej dymisji Marka Kuchcińskiego. Komentujący to wydarzenie dziennikarze i publicyści zwracali uwagę na apel prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego o to, by media podjęły temat lotów, jakie odbywali politycy PO za czasów swoich rządów.

- Konferencja przeprowadzona została w taki sposób, aby przekaz który utkwi w świadomości odbiorców opierał się na słowach kluczach, które wskazują że loty Marszałka były zgodne z prawem oraz wiążą je z podobnymi działaniami podejmowanymi przez ekipę PO-PSL w przeszłości. Jest to zapowiedź trudnej i prawdopodobnie brutalnej kampanii wyborczej. Na ten moment ciężko mówić o tym, jaki wpływ na ostateczny wynik wyborów będzie miała ta sprawa - komentuje prof. Dariusz Tworzydło.

Łukasz Antkiewicz uważa, że PiS dobrze zaplanował przekaz i potencjalny wydźwięk konferencji. - Podkreślano wielokrotnie, że marszałek Kuchciński nie złamał prawa, zrekompensował loty rodziny, przeprosił, a dymisja jest wyrazem tego, że PiS wsłuchuje się w głos opinii publicznej i spełnia tylko jej oczekiwania. Co ważne - próbowano także zwrócić uwagę na liczbę lotów poprzedniej ekipy rządzącej i jednocześnie ogłoszono kompleksowe rozwiązanie prawne sprawy przelotów polityków rządowymi samolotami. A to oznacza powiedzenie wyborcom: „tak, wiemy, że występuje problem z nadużywaniem samolotów rządowych, szczególnie takie sytuacje występowały w poprzedniej kadencji wśród polityków poprzedniej władzy, ale my jako rząd PiS to zmienimy”. Takie wyjaśnienia powinny być wystarczające dla wyborców PiS - analizuje ekspert.

Zdaniem Marka Gieorgicy, partnera zarządzającego Clear Communication Group, skutki wizerunkowe konferencji i zakomunikowanych na niej decyzji będzie można ocenić za jakiś czas, kiedy emocje opadną.

- Konferencja, na której przekonywano, że poprzednicy robili tak samo (a raczej w narracji: jeszcze gorzej), może z pewnością zadowolić wyborców PiS i uznają oni, że ta sprawa już jest zamknięta. Czy tak jest rzeczywiście, przekonamy się za kilka dni – okres wakacyjny, kiedy trudno o inne gorące tematy, może powodować, że temat będzie jeszcze trochę żył. Jednak chyba nie ma aż tak dużego potencjału, aby poważnie wpłynąć na wyniki wyborów. Do tego czasu z pewnością pojawi się wiele innych tematów, które będą rozgrzewały polityczne emocje - prognozuje nasz rozmówca.

Autor:Justyna Dąbrowska

KOMENTARZE(11)DODAJOPINIĘ

W TYM TEMACIE

NAJPOPULARNIEJSZE

<WRÓĆ NAPRACA
PracaStartTylko u nas