Od 9 października br. w wynikach wyszukiwania Google niemieckie czasopisma będą widoczne bez fragmentów tekstów i miniatur graficznych. To efekt sporu pomiędzy wydawcami a internetowym gigantem.
Kością niezgody są pieniądze - niemieckie wydawnictwa zrzeszone w grupie VG Media (między innymi Axel Springer i Burda Media) w lipcu br. złożyły do sądu pozew przeciwko Google. Domagają się odszkodowania za to, że firma z Mountain View, do której należy dzisiaj 90 procent rynku wyszukiwarek w niemieckim internecie czerpie korzyści z fragmentów artykułów, które pojawiają się obok wyników wyszukiwania konkretnych niemieckich tytułów prasowych.
Przedstawiciele gazet i czasopism zarzucają Google wymuszenia i dyskryminację serwisów należących do VG Media, twierdzą także, że koncern powinien dzielić się z nimi zyskami pochodzącymi z wyświetlania fragmentów konkretnych materiałów.
W odpowiedzi na oskarżenia Google argumentuje, że nie zmusza nikogo do obecności w swojej wyszukiwarce, a wydawcy mogą samodzielnie zdecydować o tym, czy chcą być w niej widoczni. Dodaje też, że pojawianie się w wynikach wyszukiwania zapewnia serwisom internetowym wydawców należących do VG Media ok. 0,5 mld kliknięć miesięcznie, co oznacza spore przychody.
Google nie zgodziło się z finansowymi roszczeniami wydawców i zastosowało zupełnie inny zabieg. Od 9 października br. w niemieckiej wersji wyszukiwarki linki do takich tytułów jak bild.de, bunte.de czy hoerzu.de będą wyświetlane bez fragmentów treści oraz miniatur graficznych. Pozostanie tylko nagłówek i link. Nie wiadomo na razie w jaki sposób wpłynie to na popularność serwisów kryjących się pod konkretnymi odnośnikami. Idąc śladem Google największe niemieckie portale internetowe całkowicie usunęły z wyników swoich wbudowanych wyszukiwarek linki do najbardziej znanych gazet i magazynów ukazujących się w Niemczech.