PR2018-05-16
4

Polska Fundacja Narodowa bez klasy rozstała się z Kusznierewiczem. „Planowane są racjonalne zmiany w funkcjonowaniu”

Zrywając współpracę z Mateuszem Kusznierewiczem przy akcji „Polska 100”, Polska Fundacja Narodowa kolejny raz potwierdziła swoją nieudolność. Zdaniem ekspertów PFN jest potrzebna, ale jest źle wymyślona. Działa ad hoc, nieprofesjonalnie i głównie w służbie polityki. Ma negatywny wizerunek już tak ugruntowany, że jeden problem więcej czy mniej chyba niewiele zmieni - komentują dla Wirtualnemedia.pl Piotr Czarnowski, Marek Gierogica, Marcin Kalkhoff, Zbigniew Lazar i Szymon Sikorski.

Na początku zeszłego tygodnia poinformowano, że Polska Fundacja Narodowa zakończyła współpracę z Mateuszem Kusznierewiczem i Fundacją Navigare przy realizacji projektu „Polska 100” obejmującego głównie rejs dookoła świata związany z uczczeniem 100 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. PFN swoją decyzję uzasadnia utratą zaufania do fundacji Kusznierewicza. Ta druga twierdzi, że PFN nie sfinalizowała jeszcze kupna jachtu i nie zapłaciła za jego remont.

Poprosiliśmy Polską Fundację Narodową o wyjaśnienie, dlaczego współpraca z Kusznierewiczem i Fundacją Navigare została zakończona i skoro zapowiada ona, że projekt będzie kontynuowany mimo to, to kto zastąpi żeglarza. Warto przypomnieć, że zanim PFN zdecydowała się na współpracę z Mateuszem Kusznierewiczem, chęć kooperacji wyraził żeglarz Roman Paszke, który ma swój jacht i był gotów użyczyć go na potrzeby akcji.

PFN nie odpowiedziała na nasze pytania, zobowiązując się do udzielenie wyjaśnień w późniejszym terminie. Przesłała jedynie wydane oficjalne oświadczenie, w którym informuje m.in., że dołożyła wszelkich starań, aby projekt żeglarski „Polska100” był z sukcesem realizowany. „Decyzja o niekontynuowaniu współpracy z Fundacją Navigare i Panem Mateuszem Kusznierewiczem była podyktowana utratą zaufania PFN do Fundacji Navigare i Pana Mateusza Kusznierewicza. Polska Fundacja Narodowa nie ponosi odpowiedzialności za taką sytuację. PFN w trosce o powodzenie projektu robiła wszystko by zabezpieczyć go od strony finansowej w wymiarze uzgodnionym z Fundacją Navigare w umowie” - napisano.

Przekazano w nim również, że po weryfikacji dokumentów dostarczonych przez Fundację Navigare stwierdzono wydatki budzące wiele wątpliwości. Jak podaje PFN, Fundacja miała rzekomo nie zapłacić części wynagrodzeń załodze i podwykonawcom, a zamiast tego wypłaciła pieniądze za faktury wystawione przez przedsiębiorstwo prezesa zarządu Navigare Piotra Obidzińskiego oraz przedsiębiorstwo powiązane z Mateuszem Kusznierewiczem.

Mateusz Kusznierewicz w RMF FM powiedział: - Potrzebuję spotkania z Polską Fundacją Narodową, żeby te rzeczy wyjaśnić. Jeżeli wyjaśnimy - jestem gotowy to zrobić. Chciałbym także powiedzieć, że gdybyśmy nie dostali tych środków z Polskiej Fundacji Narodowej i źle by się to wszystko zakończyło, to podjąłem decyzję, że sam - nie wiem kiedy, po prostu, jak wyjdę z tego wszystkiego - będę przeznaczał jakąś część swoich przychodów, żeby spłacić wynagrodzenia załogi i wszystkich podwykonawców. Ja biorę odpowiedzialność i jestem człowiekiem honorowym. Zaprzeczył też informacjom o tym, że pieniądze, które dostał z PFN, wydał na wynagrodzenia dla siebie i swojego wspólnika, podczas gdy żeglarze nic z tych środków nie dostali.

Z kolei Maciej Świrski z zarządu PFN zapowiedział, że mimo zakończenia współpracy z Fundacją Navigare i Mateuszem Kusznierewiczem projekt „Polska 100” będzie kontynuowany, przy czym w zmienionej formule.

Szczegółów jednak nie podał. Cezary Jurkiewicz prezes PFN w wywiadzie udzielonym tygodnikowi „Sieci” powiedział z kolei: „Przeszłością jest nasza współpraca z panem Mateuszem Kusznierewiczem, ale nie projekt, który on dotąd firmował. Jako fundacja chcemy ten projekt kontynuować, pomimo utraty zaufania PFN do pana Kusznierewicza”.

Natomiast Maciej Świrski w tym samym wywiadzie zdradził, że „być może wkrótce pojawi się kolejny operator, jacht zamierzamy nadal kupić, negocjacje trwają”. Zakupiony jacht po zakończeniu projektu ma pozostać w Polsce - będzie służyć celom szkoleniowym w Akademii Morskiej w Szczecinie.

Piotr Gliński, wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego zapowiedział wczoraj na antenie RMF FM, że planowane są „racjonalne” zmiany w funkcjonowaniu PFN. W rozmowie z Robertem Mazurkiem nie chciał zdradzić szczegółów, powiedział jedynie, że zmiany te poprawią jej funkcjonowanie. Wyjaśnił, że pewne rzeczy można powiedzieć dopiero po fakcie.

Ryzyko współpracy z PFN jest wysokie

Naszych rozmówców - ekspertów od marketingu, wizerunku i PR - zaistniała sytuacja nie zaskoczyła. Z ich wypowiedzi można śmiało wysunąć tezę, że żaden projekt, którego realizacji podejmuje się PFN nie ma szans powodzenia.

- Zastanawia mnie, czy PFN ma w ogóle jakieś strzępy pozytywnego wizerunku? - zastanawia się Marcin Kalkhoff, partner BrandDoctor. - Z drugiej strony Kusznierewicz wydaje mi się niezłym nośnikiem pozytywnej reputacji naszego kraju. Jest osobą rozpoznawalną poza granicami Polski i kojarzoną raczej pozytywnie. Połączenie Fundacji powołanej w celu promowania pozytywnego wizerunku Polski i Kusznierewicza wydaje się dobrym pomysłem, ale niestety PFN od samego początku nosi polityczne piętno i związane z tym ryzyko. Zatem nie rozumiem Mateusza, że się na współpracę z PFN zgodził. Ryzyko takiej współpracy jest nadto wyraźne, a negatywny szum wokół PFN powinien każdemu współpracującemu zapalać przynajmniej żółtą lampkę - zwraca uwagę nasz rozmówca.

Słoń w składzie porcelany

W podobnym tonie wypowiada się Marek Gieorgica, partner zarządzający Clear Communication Group. Przyznaje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, że analizując dotychczasowe działania Polskiej Fundacji Narodowej ma wrażenie, że instytucja ta - nie pierwszy raz zresztą - zachowuje się jak słoń w składzie porcelany. Twierdzi też, że każde działanie, w które się zaangażuje jest kontrowersyjne i na dodatek nie kończy się najlepiej.

- Pomysł z rejsem dookoła świata, mimo, że przez wielu był krytykowany uważam za ciekawy i z dużym potencjałem. Ale chyba w PFN zabrakło odwagi na dobre jego zrealizowanie po fali krytyki. Być może zerwanie teraz współpracy ma też związek z wcześniejszym poparciem jakiego Mateusz Kusznierewicz udzielił PO - ale jeśli to miało jakieś znaczenie, to PFN niepotrzebnie w ogóle zaczynała ten projekt - komentuje Marek Gieorgica. Jego zdaniem znów zamiast budować dobry wizerunek Polski, PFN staje się celem ataków i pokazuje nieprofesjonalne podejście.

Ekspert CCG uważa też, że na obecnym zamieszaniu straci wizerunkowo również sam Mateusz Kusznierewicz. Jednak nie dlatego, że wcześniej popierał PO, a dziś chciał zrobić wspólny projekt z nowym układem politycznym. - Wierzę, że zależało mu na tym, aby zrobić coś co będzie promować Polskę - myślę, że Mateusz Kusznierewicz zna wartość swojego nazwiska na świecie i wie, że mógłby dobrze je w tym projekcie wykorzystać. Znów - szkoda, że to się nie uda. Nie chcę oceniać strat biznesowych Mateusza Kusznierewicza, ale wyobrażam sobie, że mogą być one ogromne - nie tylko w związku z tym projektem, ale też z potencjalnymi przedsięwzięciami w przyszłości. Nie każdy bowiem chce podejmować współpracę z kimś, kto wcześniej budził kontrowersję. Na pewno niezbyt dobrze wizerunkowo wygląda wzajemne obarczanie się odpowiedzialnością obu stron, które teraz widzimy. To jednak trochę brak klasy - uważa Marek Gieorgica.

Innego zdania jest Piotr Czarnowski, prezes agencji First PR. Uważa, że sprawa ta nie powinna w jakikolwiek sposób zaszkodzić żeglarzowi. Pewnie wyniesie tylko nauczkę, że z instytucjami publicznymi, zwłaszcza podszytymi ideologią, lepiej się nie umawiać. Co do PFN - ta ma negatywny wizerunek już tak ugruntowany, że jeden problem więcej czy mniej chyba niewiele zmieni - mówi Czarnowski.

Walory komunikacyjne „Polska 100” zerowe

Prezes agencji First PR twierdzi, że dobrze się stało, że projekt „Polska 100” zakończył się na tym etapie, zanim na to - bardzo wątpliwe w jego ocenie - przedsięwzięcie wydane zostały wielkie pieniądze. - Owszem, fajna przygoda, ale walory komunikacyjne praktycznie zerowe a do tego ryzyko i potencjalna możliwość kryzysu - ocenia dla Wirtualnemedia.pl nasz rozmówca. Przyznaje, że szkoda mu Mateusza Kusznierewicza. - Może znajdzie partnera bardziej pasującego do tego projektu niż Państwo, np. prywatnych inwestorów, tak jak on lubiących przygodę i nieznane - mówi.

Jego zdaniem nikt nie powinien mieć wątpliwości co do tego, że do czegokolwiek ta organizacja się weźmie to tak się skończy. - PFN nie można traktować poważnie, a już z całą pewnością nie w kategorii promocji Polski za granicą, do tego trzeba prawdziwego profesjonalizmu – podsumowuje nasz rozmówca.

Podobne zdanie ma Szymon Sikorski, szef agencji Publicon. - Polska Fundacja Narodowa jest organizmem potrzebnym, ale źle wymyślonym. Działają ad hoc, głównie w służbie polityki. I tak się taki modus działań kończy - chaosem i nakręceniem spirali niechęci – podkreśla w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Szymon Sikorski. Uważa, że akcja z Kusznierewiczem byłaby fajnym działaniem - pod warunkiem, że byłaby w służbie czemuś i że byłaby wpisana w jakiś szerszy front działań.

- Jako punktowe działanie była - i jest - infantylna i wcale się nie dziwię, że skoro zostało to tak zdekodowane, to chcą tego "trupa" uśmiercić. Mateusz Kusznierewicz nie raz dał już po sobie poznać, że potrafi świetnie - nomen omen - pływać. W różnych środowiskach i mediach. I o ile mogłaby ta współpraca wiele dać, można też wiele na tym stracić. A Fundacja, z poziomu silniejszego, zawsze w tym sporze będzie "opresyjna". Jednakże, podsumowując, PFN ciągle obrywa za szczenięce błędy braku strategii i na siebie pomysłu - mówi.

Za wcześnie zapalono cygara

Zbigniew Lazar, prezes agencji Modern Corp. radzi, by i Polska Fundacja Narodowa i Fundacja Navigare z Mateuszem Kusznierewiczem unikały w obecnej sytuacji wzajemnych publicznych oskarżeń, bo niczemu dobremu one nie służą. - Biznes woli ciszę, a negocjacje prawników, np. w sprawie odszkodowań, są lepsze niż medialne konfrontacje – podkreśla.

Ocenia, że problem polega przede wszystkim na tym, że na wcześniejszym etapie nie dołożono odpowiedniej troski o doprecyzowanie szczegółów zapisów: kto, co, za ile, do kiedy, itp. tak, aby uniknąć ewentualnych nieporozumień w przyszłości. - Chyba na fali, nomen omen, ferworu wokół rocznicy Niepodległej każda ze stron pośpieszyła się, by ogłosić sukces przed kamerami. A diabeł tkwi w szczegółach. Parafrazując znane amerykańskie powiedzenie biznesowe: za wcześnie zapalono cygara ... - mówi Zbigniew Lazar.

Zdradza, że miał okazję współpracować z Mateuszem Kusznierewiczem przez kilka lat, reprezentując sponsora zawodnika w dużym międzynarodowym projekcie żeglarskim. Wspomina, że współpraca ta przebiegała bez zarzutu.

- Obowiązki, przywileje i wzajemne zobowiązania były wtedy bardzo dokładnie opisane. W tym przypadku nie powinniśmy ulegać pokusie upolitycznienia tej sytuacji. Sportowcy, artyści, naukowcy, itp. zawody powinny mieć swobodę działania niezależnie od kolorytu rządu w danej chwili - pod warunkiem, że robią coś pozytywnego dla naszego kraju, a nie szkodzą mu. Sportowiec z takimi osiągnięciami oraz pomysłami,  jak Mateusz Kusznierewicz, powinien mieć możliwość nieskrępowanego działania w przyszłości - dodaje nasz rozmówca.

Autor:bg

KOMENTARZE(4)DODAJOPINIĘ

W TYM TEMACIE

NAJPOPULARNIEJSZE

<WRÓĆ NAPRACA
PracaStartTylko u nas