Telewizja 2016-09-18
31

Publicystka „Wysokich Obcasów” oburzona powrotem Kamila Durczoka do telewizji i słowami prof. Mrozowskiego. Durczok: odpowiem wkrótce

Kamil Duczok Kamil Duczok

Katarzyna Nowakowska, redaktor naczelna Foch.pl, w felietonie w serwisie internetowym „Wysokich Obcasów” stwierdziła, że powrót Kamila Durczoka do dziennikarstwa telewizyjnego bez wyjaśnienia sprawy mobbingu w redakcji „Faktów” TVN oraz akceptujące to wypowiedzi prof. Maciej Mrozowskiego i Jacka Żakowskiego pokazują, że mężczyźni na wysokich stanowiskach są w takich sytuacjach nietykalni. - Pisze ktoś, kto nigdy ze mną nawet nie rozmawiał. Ale wie. Wszystko. Odpowiem wkrótce - skomentował jej tekst Kamil Durczok.

W felietonie opublikowanym w czwartek w serwisie WysokieObcasy.pl Katarzyna Nowakowska przypomniała okoliczności, w jakich Kamil Durczok w marcu ub.r. pożegnał się z TVN. Po kilku artykułach we „Wprost”, w których byli i obecni pracownicy stacji anonimowo opisali, że dziennikarz miał bardzo ostry styl zarządzania, a wobec niektórych podwładnych dopuszczał się mobbingu, nadawca powołał wewnętrzną komisję do wyjaśnienia tej sprawy. Komisja po wysłuchaniu 37 pracowników stacji ustaliła, że trzy zatrudnione w niej osoby mogły być narażone na mobbing lub molestowanie. Jednocześnie za porozumieniem stron zakończono współpracę z Durczokiem.

W listopadzie ub.r. wyciekł wewnętrzny raport komisji przygotowany dla zarządu TVN. W dokumencie stwierdzono, że według relacji pracowników Kamil Durczok dopuścił się wobec dwóch podlegających mu kobiet czynów noszących znamiona molestowania, a wobec czterech innych osób - mobbingu, ponadto stosował w redakcji zarządzanie przez strach i wywoływał o wiele bardziej stresującą atmosferę niż inni redaktorzy prowadzący „Fakty”. Stacja nie upubliczniła tych informacji w komunikacie prasowym, obawiając się pozwów - zarówno ze strony Durczoka, jak i poszkodowanych osób - wskutek których musiała by udowodnić prawdziwość tych stwierdzeń w sądzie.

Katarzyna Nowakowska jest przekonana, że sytuacje opisane w raporcie komisji TVN faktycznie miały miejsce, a Durczok ma reputację „najgorszego szefa pod słońcem”. - Historie o tym, jak traktuje podwładnych, przekazywane są sobie z ust do ust przez szeregowych pracowników telewizji. A zwłaszcza pracownice, bo dla nich, oprócz pomiatania i dręczenia, w pakiecie są jeszcze SMS-y z propozycjami seksu oraz inne bonusy natury erotycznej. Ludzie wiedzą, na co się piszą, pracując z Durczokiem. Ba! Niejedna osoba przystała na proponowane warunki ku obopólnemu zadowoleniu - stwierdziła publicystka. - Wszystko jest w porządku, po co się z czegokolwiek tłumaczyć? Przecież to tylko pogłoski. Szepty. Plotki. Lęki. Żadnego wyroku. Nic się nie stało - dodała.

Jej zdaniem ostracyzm środowiskowy otacza Kamila Durczoka także w Telewizji Polsat, gdzie dziennikarz szykuje swój program publicystyczny, który będzie emitowany w Polsat News od października. - Ekipy szemrzą, nie chcą pracować z Durczokiem. No ale jak im pracodawca każe, to będą musieli albo fora ze dwora. Takie są realia, taki jest klimat. Miejmy nadzieję, że nikomu nic się nie stanie - napisała Nowakowska.

Co na to Kamil Durczok? - Znów przeczytałem kilka „prawdziwych prawd” o sobie. Pisze ktoś, kto nigdy ze mną nawet nie rozmawiał. Ale wie. Wszystko. Odpowiem wkrótce - zapowiedział dziennikarz na Twitterze. Wcześniej tłumaczył, że nie będzie wypowiadał się o okolicznościach rozstania z TVN do końca procesów, które wytoczył wydawcy i dziennikarzom „Wprost” za artykuły zarzucające mu mobbing. W pozwie cywilnym domaga się przeprosin i 2 mln zł odszkodowania, a w procesie karnym oskarżył autorów publikacji o zniesławienie.

W maju br. Kamil Durczok wygrał z „Wprost” w pierwszej instancji proces dotyczący tekstu z lutego ub.r. opisującego jego pobyt w mieszkaniu znajomej, gdzie znaleziono treści pornograficzne i ślady białego proszku. Sąd nakazał wydawcy tygodnika publikację przeprosin na okładce i trzech kolejnych stronach pisma oraz zapłatę dziennikarzowi 500 tys. zł zadośćuczynienia (w pozwie domagano się 7 mln zł). Durczok jest zadowolony z tego wyroku, natomiast wydawca „Wprost” ocenił proces jako skandaliczny i zadziwiający, a sędzi zarzucił stronniczość.

 

Kiedy pod koniec sierpnia Polsat potwierdził informację o współpracy z Durczokiem, zapytaliśmy publicystów Jacka Żakowskiego, Michała Koboskę i Jacka Karnowskiego oraz medioznawcę prof. Macieja Mrozowskiego, czy były szef „Faktów” TVN ma już wystarczającą wiarygodność, żeby wrócić do dziennikarstwa telewizyjnego. Żakowski, Kobosko i Mrozowski nie widzieli znaczących przeszkód, a najwięcej kontrowersji w internecie wywołał fragment komentarza tego ostatniego.

- Afera z Kamilem Durczokiem nie była publiczna, tylko prywatna. Jeżeli molestował czy dręczył podwładną, to ona dostała rekompensatę, a on reprymendę. Dlaczego tłumaczyć się z tego przed ludźmi? Ich to nie obraziło w żaden sposób, to była wewnętrzna sprawa korporacji. Takich spraw się nie wywleka, bo szkodzi to także poszkodowanym, powinno się je ucinać brzytwą i zamykać, żeby rana się szybko zagoiła. Gdyby Durczok nakłamał, zrobił coś nieodpowiedniego publicznie, wtedy powinien to wyjaśniać - powiedział nam prof. Maciej Mrozowski.

Po wielu krytycznych komentarzach, oceniających, że ta wypowiedź jest niegodna wykładowcy, bo sugeruje przyzwolenie na mobbing, Uniwersytet SWPS poprosił prof. Mrozowskiego o wyjaśnienia. Ten stwierdził, że chodziło mu tylko o wpływ afery z mobbingiem na obecny wizerunek Kamila Durczoka, nie analizował prawdziwości zarzutów postawionych dziennikarzowi we „Wprost”, tylko zwrócił uwagę, że nie zakończyły się one procesami i wyrokami wskazującymi Durczoka jako winnego.

Taka argumentacja nie przekonała Katarzyny Nowakowskiej, według której słowa prof. Macieja Mrozowskiego - tak samo jak wypowiedź Jacka Żakowskiego, że „Kamilowi Durczokowi nie zostały udowodnione żadne winy, więc nic dziwnego, że wraca powoli do życia zawodowego” - są skandaliczne, bo „pełne pogardy dla tych zwykłych, pozbawionych głosu pracownic i pracowników, którym jednak coś się stało”.

Publicystka uważa, że brak konsekwencji dyscyplinarnych wobec prof. Mrozowskiego, albo przynajmniej potępienia jego wypowiedzi przez władze Uniwersytetu SWPS, jest potwierdzeniem smutnej zasady. - Eleganccy, szpakowaci panowie w garniturach pracujący za dobre pieniądze na wysokich stanowiskach uważają, że nic się nie stało. Im na pewno. Są nietykalni i dobrze o tym wiedzą. Mogą robić i mówić, co chcą. Nic się nie stanie. Nie im w każdym razie. Pracodawcy nie mają tendencji do potępiania ich wysoce niestosownych czynów, ani wypowiedzi - stwierdziła Nowakowska. - Jeśli jesteś eleganckim panem w garniturze, to nic ci się nie stanie. Martwić się mogą tylko szeregowi pracownicy - podsumowała.

Autor: tw

KOMENTARZE (31) DODAJ OPINIĘ

W TYM TEMACIE

NAJPOPULARNIEJSZE

<WRÓĆ NA PRACA
Praca Start Tylko u nas