Prasa2024-02-15
15

Zwrot w sprawie sądowej znanego dziennikarza śledczego. Policjant zeznał, że było na niego zlecenie

Radosław Gruca, fot. Reset Obywatelski/YouTubeRadosław Gruca, fot. Reset Obywatelski/YouTube

Dziennikarz Radosław Gruca, związany z Radiem ZET, pół roku temu został nieprawomocnie skazany za naruszenie nietykalności cielesnej policjanta przez Sąd Rejonowy dla Warszawy Żoliborza. Odwołał się od wyroku i niedawno ruszył proces w postępowaniu apelacyjnym w tej sprawie. - Wezwany na świadka były funkcjonariusz policji przyznał, że zgodnie z jego wiedzą uzyskaną od innych policjantów, nie było podstaw do interwencji wobec mnie, ale było zlecenie polityczne, żeby na mnie coś znaleźć i doprowadzić do śmierci cywilnej w zawodzie dziennikarza – mówi Radosław Gruca portalowi Wirtualnemedia.pl.

W lipcu 2021 roku Radosław Gruca miał szarpać się z jednym z interweniujących wobec niego policjantów, o czym jako pierwsze napisały portale tvp.info i wPolityce.pl. Według ich relacji, funkcjonariusze interweniowali, gdyż zauważyli, że poruszający się chwiejnym krokiem mężczyzna próbuje ruszyć samochodem. Dziennikarzowi postawiono zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej jednego z funkcjonariuszy oraz znieważenia go. Nie zatrzymano mu jednak prawa jazdy, nie dostał też zarzutu prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu.

Pod koniec września ubiegłego roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Żoliborza nieprawomocnie skazał dziennikarza za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza i znieważenie go. Radosław Gruca został ukarany grzywną w wysokości 4 tys. zł, nawiązką na rzecz jednego z policjantów w wysokości 1 tys. zł, miał też zapłacić koszty procesu.

Dziennikarz odwołał się od wyroku i pod koniec listopada ruszyła sprawa apelacyjna w Sądzie Okręgowym w Warszawie. We wtorek na sprawie zeznawał były policjant z komendy stołecznej.

-  Powiedział, czego dowiedział się m.in. od innych policjantów, którzy tego dnia pełnili służbę w komendzie stołecznej - o tym, jak fałszowano notatki, że nie było podstawy do interwencji i próbowano mnie zniszczyć, bo byłem niewygodny dla ówczesnego szefa policji, m.in. ujawniłem nieprawidłowości w przetargach, za co było zlecenie, żeby na mnie coś znaleźć – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl dziennikarz. Jak dodaje, w toku postępowania apelacyjnego będzie zeznawało też dwóch kolejnych świadków, w tym jeden były policjant oraz jeden funkcjonariusz wciąż pozostający w służbie. 

Dziennikarz przypomina, że do jego zatrzymania doszło w momencie, kiedy wsiadł do samochodu, aby doładować telefon komórkowy.

- Procedura jest taka, że po interwencji i przewiezieniu delikwenta na komendę, policja robi się notatkę. Notatka w mojej sprawie, która jest w aktach, pojawiła się dopiero koło godz. 11.00, chociaż o 8.00 byłem już przewieziony na dołek. Nie chcieli mnie wysłać na badania krwi, chociaż o to prosiłem. Nie chciałem poddać się badaniu alkomatem, bo wiele słyszałem o przekłamanych wynikach takiego badania. Ostatecznie zabrano mnie na badania krwi, które wykazało, że nie jestem pod wpływem alkoholu. Nie było więc podstaw do interwencji – mówi nam dziennikarz.

Czytaj także: Krzysztof Stanowski zaatakował Kingę Rusin. "Mały macho pokazał prawdziwą twarz"

Cezary Gmyz o “naprutym dziennikarzu”

Kilka minut po powstaniu notatki policyjnej Cezary Gmyz, ówczesny korespondent TVP w Niemczech, napisał o sprawie na Twitterze.

- Dziś w nocy kompletnie napruty dziennikarz Oko.press, niejaki Radosław Gruca, zataczając się na oczach funkcjonariuszy, wsiadł do samochodu i uruchomił silnik. Interweniujących policjantów obrzucił wyzwiskami i zaczął się z nimi szarpać. Musieli użyć środków przymusu - napisał Gmyz. Po jakimś czasie usunął tweeta, a potem opublikował kolejne wpisy na ten temat. Dalszy ciąg tej sprawy rozegra się w sądzie, ponieważ Radosław Gruca złożył przeciwko niemu pozew o ochronę dóbr osobistych.

Dziennikarz Radia ZET przyznaje, że przeżywał wówczas ciężkie chwile. Miał nawet, wraz ze swoją byłą partnerką, sprawę o ograniczenie praw rodzicielskich. Na szczęście, liczne opinie środowiskowe były bardzo pochlebne dla rodziców i sędzia oddaliła sprawę, uznając ją za pozbawioną podstaw faktycznych i prawnych. 

Gruca - za porozumieniem stron - odszedł wówczas z Oko.press, gdzie pracował. - Powiedziałem w redakcji, że mogę odejść, chciałem być wobec nich w porządku, nie chciałem, żeby z mojego powodu byli obiektem hejtu i dalszych ataków w związku z prowadzoną wobec mnie nagonką części prawicowych mediów – mówi nam Radosław Gruca. Redakcja skwapliwie przyjęła jego rezygnację.

Poprosiliśmy o komentarz wydział prasowy Sądu Okręgowego w Warszawie, ale do momentu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi. 

Czytaj także: Samuel Pereira zdradził, jak przebiegał głośny incydent z wanną. Zapowiedział też nowy projekt medialny

Autor:Beata Czuma

KOMENTARZE(15)DODAJOPINIĘ

W TYM TEMACIE

NAJPOPULARNIEJSZE

<WRÓĆ NAPRACA
PracaStartTylko u nas