Telewizja 2017-07-24
10

Rafał Baran: młodzi widzowie 4Fun Media dają przewagę Bridge2Fun, szukamy kolejnego źródła wpływów

Prezes 4Fun Media Rafał Baran w wywiadzie dla portalu Wirtualnemedia.pl mówi o perspektywach rozwoju grupy. Zapowiada dalszą integrację jej segmentów telewizyjnego, reklamowego i outdoorowego. - W najbliższych miesiącach czekają nas dwa wyzwania. Po pierwsze, ustabilizowanie przychodów z poszczególnych profit centers. Po drugie, znalezienie kolejnego stabilnego źródła przychodów - wylicza Baran.

Na jakim szczeblu jest obecnie współpraca 4Fun TV, Bridge2Fun i Screen Network? Czy zakładany stopień integracji operacyjnej został osiągnięty?

Z integracją jest jak z życiem - to droga, o której trudno w którymś momencie powiedzieć, że dobiegła końca. Najmocniej współpracują ze sobą telewizja i Bridge2Fun. Agencja powstała od zera i rosła blisko 4Fun TV - oboma projektami sam zarządzałem, stąd wysoki stopień integracji. Screen Network miało do niedawna osobną siedzibę i zarząd. Dopiero od półtora miesiąca wszystkie trzy podmioty mają wspólną siedzibę i zarząd. Łączy nas wspólny cel - wytwarzanie nowej wartości, czego pochodną jest integracja spółek.

Czy dołączenie Tomasza Misiaka do zarządu 4Fun Media jest sygnałem, że stawicie na rozwój sektora mobile?

Oznacza to, że w naszym biznesie stawiamy na digital. Poruszanie się w świecie internetu jako naturalnym środowisku naszych odbiorców to dla nas jeden z priorytetów. W DNA 4Fun TV od zawsze była wpisana interakcja z odbiorcami. Przed erą internetu opierała się na SMS-ach, co było dosyć skromne. Dziś, dzięki technologii i social mediom, utrzymujemy znakomity kontakt z widzami na wielu kanałach. Pojawienie się Tomasza Misiaka, który przed laty współtworzył koncepcję interaktywnej telewizji, oznacza, że będziemy chcieli na digitalu więcej zarabiać. Tomasz był już niegdyś związany z naszą telewizją, teraz wraca do niej bogatszy o wiedzę i doświadczenie. Ponadto bardzo dobrze rozumie nasz biznes, a takiego partnera potrzebujemy.

Rozważacie wprowadzenie streamingu waszych kanałów w internecie, także poprzez aplikację mobilną?

Nie. Nasz model biznesowy związany z telewizją musi odnosić się do warunków rynkowych. Jeżeli istniałaby waluta pozwalająca przeliczać oglądalność naszego kanału na GRP (Gross Rating Point - wartość określająca siłę, skuteczność w dotarciu do klienta, kampanii reklamowej poprzez procentowy lub liczbowy wskaźnik oglądalności – przyp. WM), nie wahałbym się ani chwili. Niestety, nie możemy być kanałem otwartym dla wszystkich, nie pozwalają nam na to warunki rynkowe.

Jak zmieniła się w ostatnich miesiącach struktura zatrudnienia w 4Fun Media?

Do firmy przyszedłem, kiedy zakończył się etap restrukturyzacji kosztowej, a co za tym idzie - redukcji zatrudnienia. Za mojej kadencji zatrudniłem sporo osób, głównie w celu realizacji wizji, jaką miałem na 4Fun Media. Całe szczęście dzięki pozyskaniu klientów dla agencji i akcji specjalnych udało się stworzyć bardzo doświadczony interdyscyplinarny zespół. Z moimi ludźmi znam się od lat, często razem pracowaliśmy zarówno po stronie agencyjnej  i klienta.

Co oznacza zatrudnienie w roli szefowej działu e-commerce Marty Ogórkiewicz? Co i komu będziecie sprzedawać?

Powiem szczerze - nie wierzę w model biznesowy oparty wyłącznie na sprzedaży reklam. Silnie wierzę natomiast w biznes oparty na transakcji wymiany. Kiedyś usłyszałem, że światem rządzi pieniądz. Nic bardziej mylnego - światem rządzi wymiana. Ludzie potrzebują ciągle różnych rzeczy - z biegiem lat doszliśmy do momentu, gdzie wiele z nich się zdematerializowało. W internecie kupujemy muzykę, firmy, kody do gier komputerowych; ale nie przestajemy kupować jedzenia czy ubrań. Czy chodzimy do sklepu online czy offline - wciąż pragniemy nabywać rzeczy. Chcemy włączyć się w ten nurt, stąd zatrudnienie Marty Ogórkiewicz. Co będziemy sprzedawać, to się jeszcze okaże. Bardziej istotne jest, komu. Wokół 4Fun TV zebraliśmy przez lata widownię, która nas zna i darzy zaufaniem naszą markę. To potężny kapitał.

Z początkiem br. Grupa 4fun Media zmieniła brokera reklamowego, przeszła z TVN Media do Polsat Media. W I kwartale br. wasze wpływy z reklamy tv wyniosły 5,62 mln zł, wobec 4 mln zł rok wcześniej. Skąd tak duży wzrost? To zasługa nowego brokera?

Rosnące przychody z reklam wynikają z wielu czynników, także tych związanych z brokerem.

W raportach finansowych często podkreślacie konieczność dywersyfikacji źródeł przychodów. Jakie docelowo proporcje chcielibyście osiągnąć w przychodach ze swoich głównych segmentów: telewizji, reklamy zewnętrznej i usług reklamowych?

Jesteśmy zadowoleni z obecnego poziomu dywersyfikacji. Nie jesteśmy już uzależnieni tylko od wahań na rynku telewizyjnym i przychodów z tej części działalności. W 4Fun TV stworzyliśmy od podstaw dział akcji specjalnych, który rozwijamy na zadowalającym poziomie. W najbliższych miesiącach czekają nas dwa wyzwania. Po pierwsze, ustabilizowanie przychodów z poszczególnych profit centers. Po drugie, znalezienie kolejnego stabilnego źródła przychodów. Pracujemy nad wytworzeniem nowej wartości, która przełoży się na konkretne zyski finansowe.

Jak zmieniło się Pańskie spojrzenie na branżę medialną i reklamową w ostatnich latach? Do 4Fun Media trafił Pan po wielu latach pracy w agencji reklamowej.

Zauważyłem, że każda branża ma skłonność do silosowania się, to znaczy zamykania w swoich mikroświatach bez oglądania się na to, co jest na zewnątrz. Ja ten kokon opuściłem i nagle zdałem sobie sprawę, jak wiele rzeczy może być prostszych, tańszych i efektywniejszych poza wąskim światkiem reklamowym. Wiem, że muszę dostarczać takich treści, które podobają się moim widzom, a nie mnie i kilku kolegom.

Jak Pańskie doświadczenia zgromadzone w świecie reklamy przykładają się na kierowanie spółką medialną?

Po wielu latach spędzonych w reklamie, do mediów de facto wróciłem. Karierę zaczynałem w komercyjnym Radiu Manhattan, które było w swoim czasie czymś zupełnie nowym na rynku. Dużo wtedy eksperymentowaliśmy i tworzyliśmy cos nowego. Potem był biznes wydawniczy, z którego odszedłem do reklamy. Tam zebrałem szereg doświadczeń - począwszy od public relations, eventów, po klasyczny ATL i  BTL.

Reklama uczy zorientowania na cel oraz dyscypliny. W agencjach reklamowych największym czynnikiem dyscyplinującym są klienci. W momencie gdy ten element znika, ponieważ pracuję tylko na siebie, dyscyplinę trzeba narzucić sobie samemu. To wiele uczy.

Przez lata nauczyłem się poruszać w tych specyficznych światach - reklama, media, showbiznes. Każdy z nich ma własne metody pracy, ewaluacji wyników. Branża reklamy ma swoje konkursy kreatywności…

Zatrzymajmy się przy nich. Co Pan myśli o samej idei konkursów reklamy? W środowisku zawrzało, kiedy na tegorocznym Cannes prezes Publicisu ogłosił, że holding wycofuje się na rok z wszelkich tego typu aktywności autopromocyjnych.

Kreatywność, jak każdy typ działalności człowieka, wymaga pewnego ustrukturyzowania. Udział w branżowych konkursach to proces strukturyzacji i mierzenia kreatywności. Czy są potrzebne? Z moich doświadczeń wynika, że liczba nagród zdobytych na festiwalach przekłada się na new business. Sądzę jednak, że dużo lepiej o agencjach świadczą kampanie zrealizowane z bardzo wynikiem.

Autor: Justyna Dąbrowska

KOMENTARZE (10) DODAJ OPINIĘ

W TYM TEMACIE

NAJPOPULARNIEJSZE

<WRÓĆ NA PRACA
Praca Start Tylko u nas