SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Wróblewski: Hajdarowicz pozwolił opublikować tekst Gmyza (wideo)

- Otrzymałem jednoznaczne pozwolenie na publikację tekstu „Trotyl we wraku tupolewa” od Grzegorza Hajdarowicza - mówi Tomasz Wróblewski, były naczelny „Rzeczpospolitej”. Opowiada o tym jak wyglądały kulisy pracy nad tekstem Cezarego Gmyza.

Dołącz do dyskusji: Wróblewski: Hajdarowicz pozwolił opublikować tekst Gmyza (wideo)

23 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Myślący
Władza chwyta się nawet takich gierek by tylko utrzymać się przy żłobie, ale prawda zwycięży, jak nie teraz to za kilka lat.
odpowiedź
User
twój nick
Cząstki i cząsteczki to zupełnie co innego. Moron.
odpowiedź
User
Elżbieta Wypych
Czy to możliwe, żeby Cezary Gmyz wpadł w celowo zastawioną na niego pułapkę po to, żeby Hajdarowicz mógł pozbyć się niewygodnego kierownictwa „Rzeczpospolitej”? Wygląda, że tak.



Do czasu, gdy dowiedziałam się o nocnych rozmowach starych przyjaciół - rzecznika rządu Pawła Grasia, ksywa „Cieć”, z właścicielem „Rzeczpospolitej” Grzegorzem Hajdarowiczem, uważałam, że dziennikarze z „Rzepy” (nazwisk nie podam, bo Hajdarowicz zaraz by ich zwolnił) twierdzący, że celowo wpuszczono Gmyza w trotyl, dają się ponosić emocjom. Teraz jestem pewna, że jest coś na rzeczy. Zwłaszcza, że poleciał nie tylko Gmyz, ale również trzy inne osoby - naczelny Tomasz Wróblewski, a także jego zastępca i szef działu krajowego (nie pamiętam ich nazwisk), których ponoć od dawna chciał się pozbyć nowy właściciel gazety, a nie mógł znaleźć powodu do zwolnienia, bo pracowali znakomicie.

Gdyby Hajdarowicz nie maczał rączek w tej sprawie, to broniłby swojego dziennikarza jak lew. Zwłaszcza, że sprawa z trotylem, bądź inną substancją wybuchową na wraku rządowego Tupolewa, w którym zginął prezydent Lech Kaczyńskim, pierwsza dama Maria Kaczyńska i towarzyszące im 94 osoby jest dość dziwna. Prokurator krajowy Andrzej Seremet publicznie przyznał, że jest coś na rzeczy. A Rosjanie nie bez powodu przetrzymują wrak samolotu i czarne skrzynki będące własnością polskiego rządu. Sądzę, że tak doświadczony dziennikarz śledczy jakim jest Cezary Gmyz oddając tekst do druku musiał mieć twarde dowody na każde napisane w nim słowo. Wracając do Hajdarowicza, to z tego co mówi wynika, że o publikacji o trotylu na wraku Tupolewa wiedział co najmniej dzień wcześniej. Dlatego zadzwonił o pierwszej w nocy do „Ciecia” Grasia i rozmawiał z nim na ten temat. Jeśli wiedział, to dlaczego zgodził się na publikację, dlaczego nie wstrzymał druku? Jako właściciel mógł to zrobić w każdej chwili.

To co się dzieje w wydawnictwach prasowych jest wręcz przerażające. Dziennikarze mają zakneblowane usta i związane ręce (w przenośni). Wolność prasy od dawna w Polsce nie istnieje. Powiedzmy sobie szczerze, że większą wolność dawała dziennikarzom cenzura z Mysiej niż dzisiejsi właściciele wydawnictw. Z cenzorami można było pójść na jakiś rozsądny kompromis. Często sami podpowiadali jak ominąć zapis. Na przykład, gdy nie można było podać tytułu filmu Bugajskiego, zaproponowali, żebym napisała: „Film, dzięki któremu Krystyna Janda zdobyła Złotą Palmę w Cannes” i każdy wiedział, że chodziło o „Przesłuchanie.” elzbietawypych.blog.onet.pl
odpowiedź