SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Artur Racicki: polskie startupy z ułatwieniami finansowymi i ograniczeniami wiekowymi

- W USA pracowałem z 50-60 letnimi startupowcami, którym inwestorzy powierzyli środki na ich biznes. W Polsce jest to trudne do wyobrażenia. Jestem przekonany, że mając 60 lat można stworzyć i poprowadzić dobry startup. Przewagą jest doświadczenie, przeszkodą siły i mniejsza skłonność do ryzyka - ocenia Artur Racicki z Social WiFi i Pozytywnie.pl.

Artur Racicki Artur Racicki

Generalizując oczywiście uważam, że polskim startupowcom podobnie jak Polakom ogólnie brakuje obycia, rozumienia różnic kulturowych. Wynika to z tego, że mało jako nacja podróżowaliśmy, nasi rodzice nie mieli takich możliwości, więc nie wyssaliśmy tego z „mlekiem matki” przez co nie poznajemy świata, zwyczajów panujących poza Polską. Żyjąc w monokulturowej Polsce, gdzie dominuje jedna religia, gdzie jest mało mniejszości narodowych bez podróży jesteśmy zaściankowi. Kolejną cechą narodową jest to, że Polacy nie wspierają się wzajemnie za granicą jak robią to Francuzi, Włosi, Niemcy, Hiszpanie, Rosjanie czy Ukraińcy. Ta obserwacja wzięła się z łącznie 6 lat spędzonych za granicą i dotarcia do przeszło 40 krajów. Podróże owocują łatwością w adaptacji za granicą. Patrząc wyłącznie z perspektywy naszego udziału w programie Plug and Play International w Dolinie Krzemowej w Kalifornii poznałem startupy z całego świata z obu Ameryk, Europy, Azji, Afryki, Australii nie zaobserwowałem poza wspomnianą istotnych różnic pomiędzy startupami. Wszyscy zaczynamy z takiego samego poziomu. I pomimo tego, że na miejscu byli wyselekcjonowani przedsiębiorcy to przygotowani do prezentowania własnych biznesów przed amerykańskimi inwestorami nie byliśmy ani my ani Francuzi, Austriacy, Niemcy, Brazylijczycy czy Koreańczycy.

Osobiście spędziłem ponad 2 miesiące ucząc się jak prezentować Social WiFi w 30 sekund, dalej w dwie i trzy minuty (typowy czas jaki mamy na zaprezentowanie się na dużych imprezach przed publicznością), pięć i dziesięć minut (najbardziej popularny czas prezentowania na prywatnych spotkaniach z funduszami inwestycyjnymi czy aniołami biznesu). Nauczyłem się przy współpracy z mentorem jak perfekcyjnie przygotować one pagery, czyli tzw. executive summary - jednostronicowy, skondensowany opis spółki i jej potrzeb, dalej tworzyliśmy business model canvas i prognozy finansowe na 3 lata. Odbyłem blisko 50 spotkań, uczyłem się, wyciągałem wnioski i dalej poprawiałem te dokumenty. Brak profesjonalnego przygotowania startupowca do prezentacji i spotkań eliminuje jego szansę na sukces niemal do zera. Ta praca jest do zrobienia. Można potrenować już w Polsce.

Dla mnie startup to firma, która samodzielnie nie jest w stanie wygenerować zysku. Przedsiębiorstwem jest firma, która generuje przychody wyższe niż koszty (ma działający model biznesowy) lub nie generuje zysku świadomie inwestuje go w celu przyspieszenia rozwoju usługi/produktu lub w celu otwarcia nowych rynków zbytu.

Założenie startupu jest banalnie proste. Startup nie wymaga zakładania spółki z o.o. czy działalności gospodarczej. W pierwszej fazie startup może być zwyczajnie pracą własną czy małego zespołu, który robi coś nieformalnie po godzinach. Dalszych formalnych dróg jest wiele, każda jest prosta, wymaga krótkiego researchu w internecie i rejestracji. Dodam, że do założenia startupu nie są potrzebne studia. W Polsce za dużo osób studiuje. Zamiast zbierać doświadczenia pracując młodzi ludzie marnują najlepsze lata życia na studiowanie socjologii, turystyki, zarządzania, archeologii i inne kierunki, które produkują 10 krotnie więcej absolwentów niż rynek potrzebuje – to jedna z większych polskich patologii.

Mimo że możliwości pozyskania zewnętrznych środków na dobre projekty jest wiele rekomenduję zawsze zaczynanie swoimi siłami, przy wsparciu rodziny, znajomych, wsparciu mentorów. Ciężka praca, pasja, determinacja, zarywanie nocy doprowadzą do pokazania światu tzw. MVP (minimum valuable product) -  produktu, usługi za którą już ktoś będzie chciał zapłacić lub przynajmniej ją testować. Po takiej weryfikacji łatwiej pozyskać istotnie większe środki od inwestorów. Jak już mamy swój MVP to możemy pójść do aniołów biznesu, funduszy zalążkowych (seed), które inwestują mniejsze kwoty tj. do ok 1 mln zł, dalej do funduszy inwestycyjnych (VC), które inwestują większe kwoty w bardziej dojrzałe projekty, sprawdzone na rynku. W Polsce jest przeszło 100 różnych funduszy, pewnie ponad tysiąc aniołów biznesu, wystarczy poświęcić czas na solidny research.

Bez przyjęcia definicji nie ma jasnego momentu wyjścia ze startupu do przedsiębiorstwa. Dla mnie jest to moment, w którym firma zaczyna generować zysk, czyli ma większe przychody od kosztów. Ale trzeba być uważnym z definicjami, bo czy Twitter jest wciąż startupem, ponieważ generuje wielomilionowe straty? Nie jest. Istotny jest element inwestycji. Firma, aby się rozwijać musi inwestować więc pomimo, że możemy być rentowni to rezygnujemy z tego na rzecz rozwoju czyli chęci skalowania biznesu. Wiele firm traktuje się jako startup nawet gdy jest już na rynku 5-6 lat. Dla mnie granicą są maksymalnie 3 lata, szczególnie w przypadku spółek innowacyjnych są to lata świetlne. Jeśli spółka przetrwała taki szmat czasu to znaczy, że znalazła model biznesowy i jest przedsiębiorstwem.

Głównymi przyczynami padania startupów, które dostały wsparcie finansowe (dla przypomnienia 9 na 10 znika z rynku po roku), jest po kolei według wagi: słaby zespół, brak pasji czyli też wiary w swój projekt, brak determinacji oraz brak doświadczenia. Trudno jest stworzyć (choć i to się zdarza) bardzo innowacyjny, technologiczny startup, gdy wśród jego założycieli nie ma inżyniera, informatyka. Albo jak może dwóch informatyków stworzyć startup, którego powodzenie zależy od sprzedaży i marketingu, czyli miękkich kompetencji biznesowych? Startupowcy, bez wiedzy jak prowadzić biznes mają duże problemy, gdy biznes się rozpędza, przerasta ich otaczająca rzeczywistość i ilość operacji które należy ogarniać każdego dnia.

W Polsce są bardzo duże ułatwienia dla przedsiębiorców. PARP, który zarządza środkami publicznymi po słabych początkach czyli np. wdrożeniu programu 8.1., doszedł do ciekawych programów typu 3.1. Fundusze Inwestycyjne też się edukują. Jest z kim porozmawiać na najwyższym poziomie i jest się od kogo uczyć. Jest to bardzo budujące. Nie brakuje jednak wciąż oszustów, również po tej stronie sceny. Z waszego podwórka - nie ma jednego serwisu z wiedzą praktyczną dotyczącą procesów inwestycyjnych, czyli samo mięso dla startupowca. Można to stworzyć, ale musiałby to ułożyć zespół doświadczonych przedsiębiorców.

Ciekawym wątkiem jest wiek ludzi zakładających startupy. Dopiero w USA zobaczyłem, a nawet pracowałem z 50-60 letnimi startupowcami, którym inwestorzy powierzyli środki na ich biznes. W Polsce jest to trudne do wyobrażenia. Jestem przekonany, że mając 60 lat można stworzyć i poprowadzić dobry startup. Przewagą jest doświadczenie, przeszkodą siły i mniejsza skłonność do ryzyka. Młody człowiek ma wiele więcej siły, mniej boi się marzyć i ryzykować. W Dolinie Krzemowej zapoznałem się z badaniami z lokalnych - czyli najlepszych na świecie uniwersytetów, które mówią, że w przypadku mężczyzn ten najlepszy wiek do robienia biznesu to 34-35 lat. Wtedy mamy (piszę mamy, bo sam mam 34 lata i dotyczy to również moich kolegów przedsiębiorców jak Sadowskiego, ale też takich mocarzy jak Agnieszczak etc.) już odpowiednie doświadczenie, ale jeszcze mamy potrzebną do rozwoju skłonność do ryzyka i siły do ciężkiej pracy.


Artur Racicki, twórca i szef startupów Social WiFi i Pozytywnie.pl

Dołącz do dyskusji: Artur Racicki: polskie startupy z ułatwieniami finansowymi i ograniczeniami wiekowymi

3 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Logo
Super artykuł ! Artur jest inspiracją !
0 0
odpowiedź
User
Maciek
60 latkowie to są w tym kraju świetnie ustawieni. Mają dobrą pracę i mieszkania za złotówki kupione w poprzednim systemie. Dobrze mają też 30-40 latkowie. Co prawda żyją na kredyt, ale praca w korpo pozwala im go spłacić. Polska ma problem 20 latków, bo rząd nie ma żadnego pomysłu na tę grupę ludzi, wyedukowaną znacznie lepiej niż dwie wspomniane grupy wiekowe. Młodym oferuje się pracę za groszę dlatego uciekają z Polski lub pewnego dnia wyjdą na ulicę i spalą dobrobyt starszych pokoleń.
0 0
odpowiedź
User
sześćdziesięciolatka
Dziękuję za artykuł. To głos z innej rzeczywistości. Ja jestem osobą z dwóch ustrojów. Kiedy miałam dwadzieścia - trzydzieści lat, byłam uzależniona od starszych. Jak Pan wie, cechą socjalistycznej pracy był etatyzm. Wszystko zależało od starszych towarzyszy, a tzw. młodzieżówki składały się nawet z pięćdziesięciolatków. Miałam różne pomysły, ale żeby je zrealizować, należało wyjechać, a w socjalizmie nie było to proste. Teraz nadal mam różne pomysły, jestem aktywna, chciałam zacząć jako startupowiec . NIE MA SZANS - tak, jak Pan pisze. Myślę, że działa u nas ta sama mentalność socjalistyczna, myślenia grupowego - tylko odwrotnie. W socjalizmie byłam za młoda, w demokracji jestem za stara. Nawet mogłabym wyjechać - teraz można, ale teraz mam parę zobowiązań, które mnie trzymają w kraju. Ale poczekam, wierzę w takich ludzi jak Pan, z profesjonalnym podejściem do wieku. Jak Pan sadzi - czy w najbliższych latach jest jest defetyszyzacja kategorii wieku w różnych sferach pracy i przedsiebiorczości?
0 0
odpowiedź