SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Dorota Gawryluk: W pracy dziennikarza rzetelność i neutralność to podstawa

- Nigdy nie ośmieliłabym się powiedzieć, że „Wydarzenia” to tylko ja. Program informacyjny jest sumą doświadczeń i talentów wielu osób, a jego siłą jest zespół - mówi w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Dorota Gawryluk, prowadząca na antenie Polsatu „Wydarzenia”.

Dorota Gawryluk, fot. polsatDorota Gawryluk, fot. polsat

Z Dorotą Gawryluk, prowadzącą „Wydarzenia” w Polsacie oraz dziennikarką Polsat News, rozmawiamy o telewizyjnych programach informacyjnych, kwestii upolitycznienia mediów, neutralności dziennikarskiej, a także m.in. o tym, z czego wynikają wzrosty i spadki oglądalności programów informacyjnych.


Krzysztof Lisowski: Na początek - gratulujemy ostatnich wyników oglądalności, które pokazują, że w ostatnich miesiącach „Wydarzenia” wyraźnie przeganiają konkurencję pod względem wzrostu oglądalności…

Dorota Gawryluk, prowadząca „Wydarzenia” w Polsacie: To nie jest tak, iż nagle przegoniliśmy konkurencję. W przypadku „Wydarzeń” mamy do czynienia już od kilku lat z systematycznym budowaniem widowni i przekonywaniem widzów, że nasz sposób przekazywania informacji jest najlepszy. My - w przeciwieństwie do innych - robimy to „po cichu”, bez spektakularnych kampanii, bo nie mamy na to czasu i szkoda nam na to pieniędzy. Promujemy się nie reklamą, ale tym, co mamy do przekazania naszym widzom. Więcej czasu poświęcamy po prostu pracy. Naszą mocną stroną jest zespół, który jest w miarę stabilny już od kilkunastu lat.

Jeśli chodzi o oglądalność, to z opracowanych przez nas danych wynika, że nie zawsze był trend wzrostowy. Jeszcze w pierwszych miesiącach b.r. „Wydarzenia” notowały w porównaniu z rokiem 2012 spadki oglądalności i to dość wysokie. Z czego one wynikały?

Wahania widowni nie są niczym zaskakującym - ma na to wpływ wiele czynników - cyfryzacja naziemna, coraz większa ilość kanałów tematycznych. Dla nas najważniejsza jest jednak perspektywa długoterminowa, a tu naprawdę mamy powody do dumy.

Kamil Durczok podkreśla w swoich wypowiedziach, że „Fakty” są programem autorskim i w tym tkwi jego siła. Czy „Wydarzenia” określiłaby Pani także jako program autorski?

Nie wiem, co Kamil Durczok miał na myśli mówiąc, że „Fakty” są autorskie. Nie bardzo też wiem, co to znaczy w odniesieniu do programu, który ma za zadanie przede wszystkim informować. „Wydarzenia” są efektem pracy całego zespołu. Każdy materiał ma swojego autora, każde wydanie ma swojego wydawcę, do tego jest prowadzący, dużo osób z obsługi technicznej. Program informacyjny jest sumą doświadczeń i talentów wielu osób. Dlatego nie ośmieliłabym się powiedzieć, że „Wydarzenia” to tylko ja. Siłą programu informacyjnego jest zespół.

Z czego wynika to, że konserwatywne środowiska dziennikarskie wrzucają główne programy informacyjne TVP, TVN i Polsatu do „jednego worka” twierdząc, że są one upolitycznione i antyopozycyjne? Określiłaby Pani w taki sposób „Wydarzenia”?

Trzeba o to pytać autorów tych stwierdzeń, co mają na myśli. Mam czasami wrażenie, że część dziennikarzy najwięcej czasu poświęca samym sobie. Kiedyś dziennikarze szanowali się nawzajem i nikomu nie przychodziło w tak arbitralny sposób oceniać, kto jest, a kto nie jest rzetelny. Co do nas, to nie tylko ja, ale widzowie i duża część środowiska uważa, że nasz program jest rzetelny. Każda ze stron sporu politycznego ma u nas swoje miejsce i jestem przekonana, że dzięki temu pokazujemy rzeczywistość taką, jaka ona jest - nie przypudrowaną, tylko prawdziwą - bez względu na to, czy dotyczy to władzy, czy opozycji. Nie mamy żadnych politycznych zadań do wykonania, mamy komfort, że nikt nam niczego nie narzuca. Patrzymy zarówno rządzącym, jak i opozycji na ręce, niezależnie od tego, jaka partia polityczna jest akurat u władzy, a jaka w opozycji. Pod naszym adresem nie ma zbyt dużo tego typu zarzutów.

A myśli Pani, że twórcy innych programów telewizyjnych mają polityczne zadania? Jaka jest Pani opinia na temat programów informacyjnych w TVP i TVN?

Z zasady nie chcę wypowiadać się na temat konkurencji. Oczywiście podglądam - szczególnie w weekend - niektóre programy realizowane przez moich kolegów z innych stacji, jednak opinię na ich temat pozostawiam tylko dla siebie. Uważam, że dziennikarze nie powinni oceniać nawzajem swojej pracy. Ostatecznej oceny dokonują widzowie i to oni wybierają programy, które chcą oglądać.

Piotr Barełkowski, właściciel TV Republika, powiedział, że - jego zdaniem - swoistymi konglomeratami dystrybucji newsów będą w przyszłości TVP, TVN oraz TV Republika. Nie wymienia Polsatu, gdyż - jego zdaniem - Polsat skupi się na dystrybucji kontentu wideo oraz stanie się stacją typowo rozrywkową...

Cóż, pozostaje mi powiedzieć, że pan Barełkowski się myli - ale to jego problem. I zupełnie się z tym nie zgadzam. Polsat niemal od początku działalności bardzo dużo inwestuje w informację i pod tym względem jesteśmy zdecydowanie w czołówce. Mamy świetny kanał informacyjny, który także pracuje na „Wydarzenia”, ponieważ żyjemy w swoistej symbiozie. Mamy też Polsat Biznes. A pan Barełkowski jest zdaje się biznesmenem i jeżeli robi takie założenia, to chyba nie można mu wróżyć sukcesu. No, ale żyjemy w wolnym kraju i każdy ma prawo prezentować swoje opinie.

Czy w ogóle istnieje neutralne dziennikarstwo? Zdaniem niektórych przedstawicieli rynku mediów czegoś takiego jak neutralne dziennikarstwo nie ma i nigdy nie było...

Fałszem jest mówienie, że ludzie nie mają poglądów. Każdy ma jakieś poglądy, nie tylko polityczne. Natomiast w pracy dziennikarza neutralność i rzetelność to podstawa. Pracując w programie informacyjnym swoje sympatie i antypatie należy odstawić na bok i np. zapraszając do stołu przedstawicieli różnych opcji politycznych, wszystkich trzeba traktować równoprawnie. Publicyści mogą prezentować swoje poglądy. Jednak dziennikarz informacyjny musi dawać wszystkim taką samą możliwość zaprezentowania się. Poza tym totalnie monotonne byłoby ciągłe prezentowanie tych informacji, z którymi dziennikarz się zgadza. W Polsacie rzetelność jest naszą marką.

Środowiska konserwatywne mają żal za to, że określa się je jako krzykliwe i prawicowe, tymczasem oprócz nich nikt - ich zdaniem - nie mówi wprost, że jest też grupa mediów silnie prorządowych...

Nie chciałabym wdawać się w tego typu dyskusję. Moim zdaniem należy cieszyć się, że po ponad 20 latach wolnej Polski mamy w naszym kraju tak ogromny wybór mediów. Możemy sięgnąć po gazetę skrajnie prawicową, skrajnie lewicową albo po gazetę środka. Zanim zaczniemy mocno narzekać, powinniśmy mieć świadomość wielości mediów, jaką obecnie mamy. Natomiast przypinanie łatek - to jest też element gry rynkowej i element PR-u. Prawicowe gazety - nawet, jeśli obrażają się, że określane są jako prawicowe - i tak samo lewicowe - powinny cieszyć się, że mają czytelników. W gorszej sytuacji są te media, które nie mają ani czytelników ani widzów. Poza tym nie podoba mi się to, że często dziennikarze, którzy mają jakieś swoje poglądy, automatycznie łączeni są z konkretnymi partiami politycznymi. Moim zdaniem ktoś, kto ma poglądy opozycyjne, wcale nie musi być łączony z PiS, a ktoś z poglądami prorządowymi wcale nie musi być kojarzony np. z PO.

Powiększył się w Polsce w ciągu ostatniego roku segment tygodników opinii. Mamy dwa tytuły konserwatywne, a mianowicie „Do Rzeczy” oraz „W Sieci”. Czy myśli Pani, że w kontekście długofalowym, przetrwają one na rynku?

Wielość i dostęp do różnych opinii jest bardzo cenny. Poza tym pojawienie się dwóch nowych tytułów konserwatywnych chyba zostało dobrze docenione przez czytelników, ponieważ według publikowanych danych nieźle się sprzedają. Jak ten segment będzie się rozwijał? Tego nie wiem.

A co Pani myśli o tabloidyzacji mediów? Pojawiają się opinie, że często w programach informacyjnych emitowane są materiały bardziej zbliżone do bulwarowych niż informujących o rzeczywistości społeczno-politycznej...

Tabloidyzacja to określenie bardzo pejoratywne, które kojarzy się z tandeciarstwem, czymś bardzo nieciekawym. Myślę, że określenie „tabloidyzacja” w takim rozumieniu jest bardzo nieuczciwe wobec tabloidów, które robią swoją robotę i - może czasami zbyt krzykliwie - ale starają się pokazywać otaczającą nas rzeczywistość. To nie jest tak, że zawsze „jadą po bandzie”, ale prawda jest taka, że zazwyczaj próbują pokazać to, czego oczekują od nich czytelnicy. Rozumiem, że tabloidyzacja w programach informacyjnych oznacza większą liczbę informacji o życiu, zbrodniach itp. na niekorzyść materiałów społeczno-politycznych… Sądzę, że w „Wydarzeniach” nie mamy z tym problemu. Poza tym często ciężko jest określić, jaka informacja jest tabloidowa, a jaka nie. Lepiej skupić się na tym, aby odpowiednio pokazywać otaczający nas świat.

Gdzie leży granica w przypadku tabloidyzacji? Czy np. pokazanie w programie informacyjnym niedoszłej ofiary gwałtu to przejaw tabloidyzacji?

Prosi mnie Pan o ocenę materiału pokazanego w „Wiadomościach”. Myślę, że opinia publiczna wyraziła już swoją ocenę tej sprawy.

„Wydarzenia” promują często programy, które emitowane są na antenie Polsatu. Dlaczego?

Jest to nieprawdziwe stwierdzenie. Informujemy o wydarzeniach ważnych dla naszej stacji, dokładnie tak samo jak inni.

6 grudnia br. przed „Wydarzeniami” zostanie wyemitowany specjalny blok mikołajkowy, w którego promocję się Pani zaangażowała. Czy - Pani zdaniem - takie inicjatywy mają sens i czy przynoszą rzeczywiste efekty?

Mikołajkowy blok reklamowy to już niemalże nasza tradycja. Od dziesięciu lat 6 grudnia w Mikołajki, miliony naszych widzów spotykają się i są razem, by przez ten krótki czas pomóc tysiącom dzieci w całej Polsce. Czas świąteczny jest niezwykły i każdy wtedy skłania się do pomocy potrzebującym, a ta akcja wymaga od nas minimum wysiłku - wystarczy włączyć telewizor 15 minut przed „Wydarzeniami”. W zeszłym roku było nas prawie 9 milionów i dla chorych dzieci, podopiecznych Fundacji Polsat, zostało przekazanych ponad 2 miliony złotych - jest więc to niezwykle wymierna akcja.

O rozmówcy
Dorota Gawryluk - prowadzi główne wydanie „Wydarzeń” w Polsacie. Karierę dziennikarską rozpoczęła na początku lat 90. w Polsacie jako reporterka, a następnie prowadząca i wiceszefowa „Informacji” oraz „Politycznego Graffiti”. Potem: szefowa publicystyki Polsatu, w latach 2004 - 2007 główna twarz „Wiadomości” TVP. Od maja 2007 członek zarządu ds. programów publicystycznych i informacyjnych TV Biznes. Od czerwca 2008 roku jest twarzą Polsatu („Wydarzenia”) i Polsat News, gdzie rozmawia z politykami w cyklu „Gość Wydarzeń”.

  • 1
  • 2

Dołącz do dyskusji: Dorota Gawryluk: W pracy dziennikarza rzetelność i neutralność to podstawa

24 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Widz
W TVP to pani pokazała rzetelność i neutralność
odpowiedź
User
Lewy Pejs
Dorotko zawsze zerkałaś na styropianowe prawo, ale poza tym jest w porządku kobitkę :-) :-) :-:)
odpowiedź
User
chris
Polecam wywiad z Lisem w serwisie NaTemat http://natemat.pl/84135,co-decyduje-o-ogladalnosci-programow-informacyjnych-tomasz-lis-nie-widze-zadnego-sukcesu-wydarzen
odpowiedź