SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

"Król Lew" podbija kina. Ponad 531 mln dolarów

Nowa wersja filmu "Król Lew" zarobiła na świecie 433 miliony dolarów podczas premierowego weekendu. Ponieważ film zadebiutował w Chinach kilka dni wcześniej ma już na koncie 531 milionów dolarów.

Światowa premiera filmu odbyła się 9 lipca w Los Angeles. 12 lipca film pojawił się w chińskich kinach. Wejście na tamtejszy rynek tydzień przed europejską premierą to konsekwencja niezwykłej popularności, jaką cieszyły się w Chinach poprzednie remaki disneyowskich hitów. Popularności przekładającej się oczywiście na ogromne zyski finansowe, które zapewnia gigantyczny chiński rynek.

Globalny dochód "Króla Lwa" podczas ostatniego weekendu to aż 433 miliony dolarów. Tylko w Stanach Zjednoczonych produkcja przyniosła 185 milionów dolarów zysku w trzy dni. Ponieważ film zadebiutował w Chinach kilka dni wcześniej ma już na koncie 531 milionów dolarów.

Od 19 lipca film dostępny jest również w Polsce, gdzie w pierwszy weekend przyciągnął do kin ponad 500 tys. widzów.

W nowym filmie "Król lew" James Earl Jones ponownie pojawił się jako Mufasa - John Oliver jako Zazu - Chiwetel Ejiofor jako Skaza - Alfre Woodard jako matka Simby - Sarabi a Eric Andre i Keegan-Michael Key jako dwie hieny. Ponadto Billy Eichner i Seth Rogen grają Timona i Pumbę. Beyoncé przypadła rola Nali - przyjaciółki Simby. W głównej roli - Simby - usłyszymy Donalda Glovera - znanego także jako raper Childish Gambino. Za reżyserię odpowiada Jon Favreau.

W polskiej wersji "Króla lwa" głosów użyczyli Wiktor Zborowski (Mufasa), Marcin Januszkiewicz (Simba), Artur Żmijewski (Skaza), Danuta Stenka (Sarabi), Michał Piela (Pumba), Maciej Stuhr (Timon), Jerzy Stuhr (Rafiki) i Piotr Polk (Zazu). Reżyserem polskiej wersji językowej filmu jest Waldemar Modestowicz, autorem dialogów Jan Wecsile. Kierownictwo muzyczne objęła Anna Serafińska, teksty piosenek napisali Filip Łobodziński i Michał Wojnarowski.

"Król lew" zawładnie kinami  

Dziennikarze i eksperci zajmujący się tematyką filmową już kilka dni przed premierą jednogłośnie wróżyli produkcji Disneya wielki sukces. - Film na pewno będzie kasowym sukcesem. Zarówno starsi widzowie, którzy dorastali oglądając animowaną wersję, jak i młodsi, którzy jej nie znają, tłumnie pójdą na ten film. Jest on mostem, który łączy pokolenia - ocenia dla portalu Wirtualnemedia.pl Dawid Muszyński, redaktor naczelny serwisu naEkranie.pl.

- Nowy "Król Lew" jest skazany na sukces - uważa Kamil Śmiałkowski, krytyk filmowy i publicysta. - Ciężko wyobrazić sobie jak trzeba by ten film spartolić, żeby ludzie się odwrócili od jednej z najlepszych fabuł Disneya w historii. Pokolenia wychowały się na starym filmie, na tych piosenkach, a teraz przecież tak naprawdę dostajemy tylko ich wersję, lekki upgrade. Starsi pójdą z nostalgii i zabiorą dzieci. Murowany hit - komentuje Śmiałkowski.

Z przedmówcami zgadza się także youtuber i dziennikarz Łukasz Stelmach. - Film Jona Favreau na pewno okaże się kasowym hitem. Wystarczy spojrzeć na świetne wyniki finansowe poprzednich remake'ów live-action Disneya, również podchodzących nader wiernie do swojego materiału źródłowego - "Księgi Dżungli" oraz "Pięknej i Bestii". A przy tym mowa tu o chyba najbardziej kultowej i powszechnie uwielbianej animacji, do której publika ma ogromny sentyment. Dorośli chętnie zobaczą tę historię jeszcze raz na wielkim ekranie, do tego będą chcieli pokazać ją dzieciom. Nowy film może nie będzie takim boxoffice'owym buldożerem jak "Avengers: Endgame", ale pewnie ściągnie do kin także tych widzów, którzy raczej rzadko oglądają coś na dużym ekranie.

Disney doskonale ogrywa sentyment do "Króla lwa"

"Król Lew" to już kolejna "odświeżona" produkcja dla dzieci, która odwołuje się do sentymentu dorosłej części widowni (choćby po "Toy Story"). Czy to już trend w popkulturze? - Disney teraz wszedł w fazę nagrywania swoich animowanych klasyków w wersji aktorskiej, ale wychodzi mu to różnie. Te produkcje niestety oprócz wspaniałej warstwy wizualnej nie mają widzom nic do zaproponowania. Opowiadają one dokładnie te same historie, tylko gdzieś ta dawna magia z nich uleciała - uważa Dawid Muszyński.

Według Kamila Śmiałkowskiego nostalgia w kinie "to trend praktycznie tak stary jak samo kino". - Od początku dostawaliśmy tam historie, które już znamy (na początku jako adaptacje innych mediów, z czasem też nowe wersje starych filmów). Dziś żyjemy w świecie blockbusterów nostalgii, bo producenci z Hollywood uważają, że to najpewniejszy produkt. Wolą wielkie pieniądze wydawać na nowe wersje i kontynuacje sprawdzonych tytułów niż ryzykować na coś nowego. Te nowe mogą sobie powstawać na marginesach, za znacznie mniejsze pieniądze, ale trzonem dzisiejszej popkultury jest odgrzewanie tematów sprawdzonych i pewnych. I nie widać nic, co mogłoby ten trend zmienić - komentuje dziennikarz w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

W ocenie Łukasza Stelmacha, ważnym czynnikiem w przypadku produkcji takich jak "Król lew" są emocje widzów i ich tęsknota za czasami beztroski i młodości. Widać to także w przypadku seriali. - Produkcje odwołujące się do sentymentu widowni czy nostalgii za jakimś okresem wychodzą praktycznie cały czas i zawsze stoi za tym nasza niedoskonałą pamięć, która wiąże oglądane niegdyś produkcje z czasem, kiedy byliśmy młodsi i mieliśmy znacznie mniejszą ilość zmartwień na głowie. Stąd te przywodzą na myśl dobre czasy i przyjemne skojarzenia. Poza remake'ami animacji Disneya mamy przecież też wciąż trwającą modę na powrót lat 80. (niesamowicie popularny jest serial "Stranger Things", utrzymana w podobnym klimacie adaptacja "It/To" zarobiła jak blockbuster, a nie nieduży horror, etc), co rusz wracają też marki sprzed dwóch czy trzech dekad (Men in Black, Ghostbusters, itd). Dla wytwórni takich jak Disney, to już nawet nie jest do końca samo produkowanie filmów, ale wspomnień i skojarzeń, dlatego tak mocno stawiają na jak najwierniejsze odtworzenie klasycznych animacji - bo publika nie chce nowego filmu, tylko odtworzenia emocji, jakie miała podczas oglądania oryginalnej animacji - tłumaczy Stelmach.

Kryzys kreatywności? A może kreatywne zarządzanie pomysłami?

W dyskusjach wokół premiery "Króla lwa" pojawiają się głosy, że zwłaszcza w przypadku filmów dla dzieci od lat wielkie wytwórnie nie ekranizują oryginalnych scenariuszy, trzymając się bezpiecznie sprawdzonych pomysłów. A może jest tak, że nowych pomysłów nie ma, a branża cierpi na kryzys kreatywności?

- W pełni zgadzam się z tezą, że twórcom bajek dla dzieci brakuje już pomysłów. Stąd trend u Disneya na recykling starych pomysłów. Jedynie Pixar co jakiś czas prezentuje nowe pomysły. Reszta tworzy albo nowe wersje klasyków, albo kolejne wersje swoich hitów. Wiąże się to bezsprzecznie z chęcią zarabiania na już przygotowanych zabawkach. I znakomicie wpisuje się w myśl, że widzowie kochają to, co dobrze znają - uważa Dawid Muszyński.

W niedobór świeżych scenariuszy do realizacji nie wierzy Łukasz Stelmach. - Po biurkach producentów czy szefów wytwórni przewalają się tony scenariuszy - ich tworzenie jest stosunkowo łatwe i tanie w porównaniu do reszty elementów produkcyjnej machiny, więc nie ma opcji, by wśród tej całej makulatury nie znalazły się naprawdę świeże i oryginalne pomysły na wysokobudżetowe filmy - ocenia dziennikarz dla portalu Wirtualnemedia.pl.

Nasz rozmówca winą obarcza też częściowo widzów, którzy swoimi portfelami decydują, co będzie kinowym hitem a co nie. - Po części jest to też wina nas, publiczności, bo zwyczajnie rzadko wybieramy oryginalne filmy i nowe marki, przez co nie opłaca się finansować ich produkcji. Zresztą jedną z niewielu wytwórni, która regularnie wypuszcza nowe, oryginalne produkcje, jest Pixar... należący do Disneya - konkluduje Łukasz Stelmach.

- To nie tak, że nie ma nowych pomysłów - analizuje z kolei Kamil Śmiałkowski. - One są, ale mało kto chce ryzykować duże pieniądze na ich produkcję i promocję. W końcu mówimy o (show)biznesie, czyli im pewniejsza sprzedaż danego produktu tym lepiej. Jak uczy nas historia kultury i rozrywki dla dzieci, gdy czegoś w niej naprawdę mocno brakuje, to z czasem pojawia się nowy twórca/produkt, który te braki dobrze kompensuje. Bo natura (a jak nazwać inaczej dziecięcą potrzebę zabawy i rozrywki) nie znosi próżni - tłumaczy dziennikarz.

Z nadzieją wypowiada się także o przyszłości produkcji filmowych dla młodszej widowni. - Sądzę więc, że tak jak kiedyś wybuchł "Harry Potter", tak i w przyszłości, jeśli uparcie będziemy mieć do czynienia z recyklingiem pomysłów dla dzieci, nagle wybuchnie coś nowego, świeżego i wartościowego - prognozuje Śmiałkowski.

"Król lew" po raz pierwszy na ekrany kin wszedł w 1994 roku i zdobył dwa Oscary. Przez krytyków bajka Disneya opisywana była jako przeznaczone dla dzieci połączenie "Hamleta" i "Makbeta". Dzieło doczekało się dwóch kolejnych części: "Król Lew II: Czas Simby" oraz "Król Lew III. Hakuna Matata".

Dołącz do dyskusji: "Król Lew" podbija kina. Ponad 531 mln dolarów

3 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
bartłomiej piątkowski
I to jest zachęta dla Disneya, żeby nie robić nic ciekawego i twórczego, tylko klepać w kółko to samo, scena po scenie "bo się sprzedaje". Trochę szkoda, mam nadzieję, że ta nowa Mulan trochę tą passę przełamie
0 0
odpowiedź
User
marketer
To jest najpiękniejsza bajka, jaka widziałem . Może to sentyment a może coś wiecej...3mam kciuki za sequel, ale pierwsza część będzie trudno zdeterminować...
0 0
odpowiedź
User
łukasz głusek
Tylko to, że tyle osób na to poszło nie znaczy, że im się film podobał. To tylko oznacza, że marketing był skuteczny.
0 0
odpowiedź