SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Po kolejnych sankcjach na Rosję mocno tracą na giełdzie LPP i Asbis. Analityk: słaby rubel odbije się na skali ich biznesu

Po ogłoszeniu w weekend kolejnych sankcji gospodarczych na Rosję, w poniedziałek rano dużo więcej od głównych indeksów taniały akcje koncernu odzieżowego LPP (ma ok. 650 sklepów w Rosji i Ukrainie) oraz handlującej sprzętem IT firmy Asbis.

W weekend organy Unii Europejskiej oraz kilka ważnych gospodarczo krajów, m.in. USA i Kanada, ogłosiły kolejne pakiety sankcji gospodarczy na Rosję z powodu jej agresji militarnej na Ukrainę. Jest coraz bliżej wykluczenia Rosji z systemu bankowego SWIFT, ponieważ zdanie w tej sprawie zmieniły niechętne początkowo kraje, m.in. Niemcy i Włochy.

W poniedziałek na minusie sesję na warszawskiej giełdzie zaczęły wszystkie najważniejsze indeksy. Po godz. 9:30 WIG i WIG20 traciły po ok. 1,8 proc. Znacznie więcej zmalały kursy większości banków, ich sektorowy indeks tracił 3,3 proc.

LPP wstrzymało plany rozwojowe w Ukrainie

Z kolei akcje firmy odzieżowej LPP, do której należą marki Reserved, Sinsay, House, Cropp i Mohito, taniały po godz. 9:30 o ok. 7 proc., a zaraz po starcie sesji spadek przekraczał 8 proc.

W czwartek, gdy zaczęła się inwazja militarna Rosji na Ukrainę, kurs LPP spadł o 24 proc.

Tegoroczne plany rozwojowe LPP na Ukrainie na ten moment zostały anulowane - przekazało w czwartek biuro prasowe firmy będącej właścicielem m.in. marek Reserved i Sinsay. Rzeczniczka LPP Monika Wszeborowska poinformowała PAP, że rynek ukraiński odpowiada orientacyjnie za 6 proc., a rosyjski - za 20 procent całości obrotu spółki.

"Co do zasady nie komentujemy sytuacji na rynku kapitałowym, ponieważ ta sytuacja nie zależy od nas" - zastrzegła Wszeborowska pytana o przyczyny jednego z najwyższych spadków na polskiej giełdzie. "Obecna sytuacja dotknęła cały rynek kapitałowy, te spadki są widoczne wszędzie" - dodała przedstawicielka polskiego producenta odzieży, odnosząc się do konfliktu zbrojnego na Wschodzie.

"Handel w Ukrainie stoi, nasze sklepy również są od dzisiaj zamknięte, wstrzymaliśmy transport do tego kraju" - powiedziała rzeczniczka LPP. "Najważniejszą kwestią jest bezpieczeństwo naszych pracowników. Do tej pory utrzymywaliśmy biura w Kijowie i Lwowie, jednak zdecydowaliśmy się na przeniesienie całej administracji do Lwowa. Z tego miasta koordynujemy obecnie sytuację" - dodała Wszeborowska.

"Poinformowaliśmy pracowników, że priorytetowo mają traktować swoje bezpieczeństwo i w związku z tym mają pozostać w domach. Odpowiednie komunikaty wystosowaliśmy do pracowników z innych rynków. Ta sytuacja dotyczy wszystkich. Przewidujemy dodatkowe, płatne dni urlopu. Jest za wcześnie, by mówić o dalszych akcjach" - zastrzegła rzeczniczka LPP.

"Zarówno w Rosji jak i na Ukrainie wiodącymi markami są Reserved i Sinsay. W obu krajach są obecne wszystkie nasze marki, które funkcjonują zarówno w handlu stacjonarnym jak i internetowym. W samozwańczych republikach nie mamy sklepów. Jeszcze wczoraj działalność naszych sklepów odbywała się w, powiedzmy, normalnym trybie. Dziś się to diametralnie zmieniło. Natomiast sklepy w Rosji pozostają otwarte" - powiedziała Wszeborowska.

"Nie posiadamy linii produkcyjnych w tych krajach. W Rosji posiadamy sieć dystrybucji, to znaczy centrum dystrybucyjne i magazyn dedykowany obsłudze sprzedaży internetowej. Na Ukrainie takich obiektów nie mamy" - dodała Wszeborowska.

LPP przenosi biuro z Kijowa do Lwowa

We wszystkich krajach byłego ZRSS (to tzw. region CIS) firma miała 670 placówek handlowych, w Polsce - 928, a w innych krajach europejskich - 928.

W czwartek grupa LPP poinformowała, że w związku z sytuacją na Ukrainie nie zostały otworzone wszystkie jej sklepy w tym kraju. Ponadto firma zdecydowała się przenieść swoje główne biuro na Ukrainie z Kijowa do Lwowa.

- Handel na Ukrainie jest zamknięty. Priorytetem jest bezpieczeństwo, więc administracja naszego biura w Kijowie została przetransportowana do Lwowa. Wszelkie transporty na Ukrainę zostały wstrzymane przed granicą. Sytuacja jest rozwojowa, obserwujemy, co będzie dalej - powiedziała PAP Monika Wszeborowska, rzeczniczka prasowa LPP.

W kwartale finansowym od sierpnia do października ub.r. przychody grupy LPP zwiększyły się rok do roku o 73 proc. do 1,095 mld zł. W Polsce wpływy wzrosły o 42 proc. do 1,524 mld zł, a w innych krajach europejskich - o 74 proc. do 1,283 mld zł.

Asbis przeceniony o prawie 40 proc.

Z kolei akcje Asbisu taniały w poniedziałek po godz. 9:30 o 16,7 proc. do 10 zł. W zeszłym piątek kurs firmy poleciał w dół z 15,90 do 11,10 zł, a w piątek nastąpiło niewielkie odbicie w górę, do 12 zł.

Firma handluje komputerami i sprzętem IT (m.in. marek Intel, Seagate, Kingston czy Hitachi, a także własnych marek Prestigio i Canyon) w Europie, na Bliskim Wschodzie i w Afryce.

Wiceprezes Asbisu Costas Tziamalis zapewniał w czwartek podczas telekonferencji, że firma jest dobrze zabezpieczona finansowo przed skutkami konfliktu na Ukrainie, ma na tych rynkach ubezpieczone 85 proc. należności, które wynoszą obecnie ok. 50 mln USD. Ubezpieczone są również zapasy, a pozycje walutowe podlegają hedgingowi.

"Nasza spółka ma możliwości, by radzić sobie z sytuacjami kryzysowymi. Mieliśmy tego przykład w 2014 roku, kiedy Rosja dokonała aneksji Krymu - wyciągnęliśmy wnioski" - powiedział Tziamialis podczas telekonferencji.

Wiceprezes podał, że należności grupy w Rosji i na Ukrainie są zabezpieczone polisami ubezpieczenia kredytowego i innymi instrumentami. Łączne należności Asbisu w obu krajach - obecnie ok. 50 mln USD - są ubezpieczone w 85 proc.

"Posiadamy polisy ubezpieczenia kredytu, które są wykupione w firmie Atradius, jednym z największych podmiotów na globalnym rynku. Pokrywają one do 85 proc. naszym należności w Rosji i na Ukrainie. Te polisy obejmują również przypadek wojny. Jeżeli ktoś z naszych dłużników nie spełni zobowiązań ze względu na wojnę, to również takie przypadki są objęte ubezpieczeniem. To dotyczy obu tych krajów" - powiedział Tziamalis.

"Na Ukrainie, gdzie od pewnego czasu ubezpieczenia nie były łatwo dostępne, mamy dodatkowe zabezpieczenia w postaci gwarancji bankowych oraz akredytyw zabezpieczających nasze należności" - dodał.

W ubiegłym roku Rosja była największym rynkiem dla Asbisu z przychodami na poziomie 576 mln USD, a Ukraina drugim rynkiem ze sprzedażą 475 mln USD. Łącznie było to ponad 34 proc. przychodów grupy.

Zapasy Asbisu w obu krajach zaangażowanych w konflikt również są zabezpieczone przez międzynarodowe organizacje, a umowy zawierają klauzule dotyczące wojen. Tziamalis podał, że zapasy na Ukranie są ubezpieczone na ewentualność kradzieży lub zniszczenia, a - jak ocenił - utrata przez nie wartości nie jest możliwa, ponieważ są to w przeważające większości produkty Apple, które mogą być z łatwością sprzedane na innych rynkach.

Tziamalis ocenił, że ryzyko walutowe działalności Asbisu w Rosji i na Ukrainie "nie istnieje". "Wszystkie pozycje walutowe są zabezpieczone na szczeblu międzynarodowym. Na Ukrainie wszystkie transakcje odbywają się w hrywnach, zarówno kupujemy jak i sprzedajemy w tej walucie" - powiedział.

Asbis nie spodziewa się, by sankcje nałożone na Rosję objęły zakaz importu elektroniki np. z USA. Jak wyjaśnił Tziamalis w rozmowie z PAP Biznes, nawet gdyby do tego doszło grupa nie prowadzi rosyjskiego biznesu za pośrednictwem lokalnych spółek, a podmiotów zarejestrowanych w UE, więc mogłaby uniknąć zakazu importowego gdyby dotyczył on rosyjskich firm, a nawet skorzystać na zmniejszeniu konkurencji. W przypadku całkowitego zakazu sprzedaży sprzętu do Rosji, spółka może natomiast zaanganżować się w dystrybucję produktów m.in. firm z Chin i Tajwanu, z którymi ma dobre relacje biznesowe.

Jak poinformował wiceprezes, grupa widzi nadal duży popyt na elektronikę na wszystkim rynkach, również w Rosji i na Ukrainie.

Pomimo niepewnej sytuacji Asbis nadal planuje opublikować w marcu prognozę wyników finansowych na ten rok. "Prognozy podajemy po publikacji raportu rocznego w marcu, tak też planujemy zrobić w tym roku. Oczywiście będziemy przyglądać się sytuacji, śledzić skutki obecnej eskalacji. Jeżeli jednak sytuacja wyklaruje się w najbliższych dniach to będziemy chcieli podtrzymać naszą tradycję i opublikować prognozę" - powiedział wiceprezes.

Tziamalis podał, że spółka ma pozytywne oczekiwania wobec rentowności, nie spodziewa się obecnie jej erozji.

Analityk: słaby rubel potężnie odbije się na skali biznesu Asbisu

Oczekiwany wzrost presji inflacyjnej po inwazji Rosji na Ukrainę będzie dodatkowym czynnikiem pogarszającym nastroje konsumenckie w Polsce - uważa Grzegorz Kujawski, szef działu analiz Trigon DM. Jego zdaniem, nałożone sankcje będą wymagały zmian w strategii LPP, a słaby rubel potężnie odbije się na skali biznesu Asbisu.

"Oczekujemy dalszych dostosowawczych zmian w koszyku zakupowym konsumenta tj. wzrost udziału kluczowych kategorii wydatków kosztem wydatków na niepodstawowe towary, w tym tekstylia czy konsumpcji usług. 60 proc. koszyka CPI jest szczególnie wrażliwa na otoczenie surowcowe i osłabienie złotego (tj. żywność 30 proc., utrzymanie mieszkań 20 proc., transport 10 proc.)" - napisał Grzegorz Kujawski w porannym raporcie Trigon DM.

Jego zdaniem, eliminowanie konsumpcji towarów z Rosji i Białorusi będzie nowym zjawiskiem, wzmocnią się natomiast trendy konsumenckie obserwowane w czasie pandemii, w tym związane z gospodarką cyrkularną.

Analityk Trigon DM uważa, że bezprecedensowa deprecjacja rubla i powiązanych z nim walut znacząco odbije się na skali biznesu LPP w regionie CIS.

"Obecny zapas można „przemetkować”, ale sankcje znacznie ograniczą siłę nabywczą Rosjan, co będzie odczuwalne z dnia na dzień, szczególnie w przypadku towarów importowanych. Nałożone sankcje będą naszym zdaniem wymagały zmian w strategii LPP, która zakładała m.in. połowę wzrostu nowej powierzchni handlowej grupy w tym kraju. Pytanie czy LPP nie będzie rozważał obniżenia profilu ryzyka prowadzenia lokalnie biznesu np. poprzez model franczyzowy albo dalej idące kroki, ale na spekulacje jest zbyt wcześnie" - napisał Grzegorz Kujawski.

Analityk wskazuje, że słaby rubel potężnie odbije się na skali biznesu notowanego na warszawskiej giełdzie dystrybutora sprzętu komputerowego i telekomunikacyjnego Asbis.

"Dodatkowo udział produktów marki Apple, których dystrybucja może w następstwie sankcji zostać ograniczona, stanowi około 45 proc. obrotów w regionie CIS" - napisał Grzegorz Kujawski.

 

 

 

 

 

Dołącz do dyskusji: Po kolejnych sankcjach na Rosję mocno tracą na giełdzie LPP i Asbis. Analityk: słaby rubel odbije się na skali ich biznesu

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl