SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

„Informacja zwrotna” wierci dziurę w mózgu. Recenzja serialu Netfliksa inspirowanego powieścią Jakuba Żulczyka

Jakub Żulczyk zbiera w tym roku obfite plony serialowe, ale i wydawnicze. Niedawno ukazała się nowa powieść pisarza zatytułowana „Dawno temu w Warszawie”, latem oglądaliśmy „Warszawiankę”, a od dzisiaj na Netfliksie dostępna jest adaptacja „Informacji zwrotnej”.

Arkadiusz Jakubik, fot. NetflixArkadiusz Jakubik, fot. Netflix

Serial „Informacja zwrotna” wyprodukowali Łukasz i Piotr Dzięciołowie, a scenariusz napisał Kacper Wysocki. A skoro tak, to nie zaskakuje obsadzenie Arkadiusza Jakubika w roli Marcina Kani. Producenci i scenarzysta pracowali z Jakubikiem przy znakomitym serialu Canal+ zatytułowanym „Klangor”. Trudno więc dziwić się, że uznali ten wybór za oczywisty. Aktor doskonale sprawdza się w rolach mężczyzn zdesperowanych, postawionych pod ścianą, zmuszanych do reagowania w sytuacji ekstremalnej. Nie inaczej jest tym razem. Zarówno w „Klangorze”, jak i w „Informacji zwrotnej” bohater musi walczyć o swoje zaginione dziecko. Na tym jednak i wybuchach frustracji podobieństwa się kończą, ponieważ co prawda Rafał Wejman i Marcin Kania nie dostaliby medalu za bycie idealnym ojcem, ale każdy z nich w inny sposób podchodzi do swoich rodzicielskich obowiązków. Inaczej też odpokutowują swoje winy.

Czytelnicy powieści Żulczyka nie muszą obawiać się, że serial odwzorowuje literaturę 1:1, a widzowie nieznający powieści od pierwszych minut odnajdą się w świecie Marcina Kani. Bohater prowadzi nas przez swoje wspomnienia minionego wieczoru, kiedy ostatni raz spotkał się z synem (w roli Piotra wystąpił Jakub Sierenberg). Gdy rano okazuje się, że nikt nie ma z nim kontaktu, Marcin odchorowujący nocne pijaństwo, niczego nie pamięta. Usiłuje składać w całość niepasujące do siebie puzzle i zabiera nas w miejsca, w których wcale nie mamy ochoty mu towarzyszyć.

„Ze mną się nie napijesz?”

Istotą serialu jest nie tylko brutalnie szczere opowiadanie o chorobie alkoholowej jako sile niszczycielskiej rodziny, ale także pokazywanie nam różnych oblicz bohatera, pozornie niedającego się nie lubić, w końcu to typ, który na pytanie „ze mną się nie napijesz?”, nigdy nie odmówi. Marcin jako były muzyk, autor rockowych hitów sprzed lat, w swoim „dorosłym” życiu zajął się kupnem i wynajmem nieruchomości. Jest dobrze sytuowany, córka go nienawidzi, z żoną jest w separacji, a syn nie odzywa się od kilkunastu godzin i nikt nie wie, gdzie jest. Marcin Kania jako człowiek czynu i szybkiego reagowania, na oślep, impulsywnie wędruje przez Warszawę, szukając śladów zgubionych wspomnień. Chodzi po pijackim szlaku i wciąga nas w obsesyjną pogoń po zakamarkach swojego zmąconego umysłu.

Serial opowiada dwie historie – kryminalną i społeczną. Ta pierwsza porywa od pierwszych minut, ale to druga wydaje się bardziej przerażająca, bo opowiada o tym, jak w Polsce choroba alkoholowa niczym chleb powszedni wchodzi do domów, zakrada się pomiędzy członków rodzin, mąci w życiorysach kolejnych pokoleń i niszczy wszystko i wszystkich, których napotka na swojej drodze. Czyni to poufałym tonem, bo przecież „to tylko jeden kieliszek”, „są święta”, „wyluzuj” i „to spotkanie starych kumpli z wojska”. Oglądaliśmy to już w serialu, filmie i życiu wiele razy, bo problem alkoholowy w Polsce jest powszechny. Gdy więc widzimy sponiewieranego Marcina Kanię, który w końcu – jak mówi – zmienił swoje życie, to brzmi jak baśń z „Księgi tysiąca i jednej nocy”. Bohater przekonuje nas, że jest już innym człowiekiem i polegając na jego zapewnieniach, przeczesujemy z nim stolicę w poszukiwaniu Piotra. Jakubik gra ekspresywnie, emocjonalnie, wyraziście, a Sierenberg odwrotnie - małymi gestami, introwertycznie, bez histerii. Doskonale się uzupełniają.

Lata 90. na zdjęciu z Polaroida

Na przestrzeni pięciu odcinków poznajemy rodzinę bohatera, jego styl życia, pracę i to jaki jest w stosunku do pijących i niepijących znajomych. Co myśli, co planuje, w co wierzy. Jego portret jest przerażającym studium, którego nie zobaczymy w reklamie piwa Tyskie promującej – z udziałem Joanny Koroniewskiej i Macieja Dowbora - picie piwa przy świątecznym stole. Czego jak czego, ale picia przy świątecznym stole nie trzeba w Polsce reklamować.

Kreacja Arkadiusza Jakubika to jeden z filarów sukcesu „Informacji zwrotnej”. Drugi to portret relacji społecznych - rodziny, ale i kolegów Marcina, kombinujących, szukających sposobu na duże i łatwe pieniądze. Nie brakuje rozmów przy stole z pijanym ojcem, obleśnym podrywaczem wspominającym swoje sukcesy sprzed dekad, zacierające się w pamięci kolejnych pokoleń. To jak zdjęcie z Polaroida polskich lat 90. Każdy chociaż raz je gdzieś oglądał.

Czego zabrakło?

Jest też druga strona medalu – historia syna głównego bohatera, poznajemy ją kawałek po kawałku. Jedyne czego w serialu zabrakło to rozwinięcie kobiecych postaci sprowadzonych do stereotypowych zranionych matek i córek, zbyt wiele wybaczających nawet gdy obiecują sobie, że więcej tego nie zrobią. „Męska rzecz być daleko, a kobieca wiernie czekać”, jak śpiewała Alicja Majewska... Na drugim planie szansę na rozwinięcie swojej historii otrzymują znajomi bohatera ze spotkań terapeutycznych. Ich reakcje na jego poczynania także ciekawie rezonują z tym, kim jest, a kim chciałby być Marcin Kania.

Warszawa w serialu bywa ponura i mroczna jak w „Ślepnąc od świateł”, ale jest też przerażająca w swoim familiarnym wymiarze, niosąc ze sobą przemoc i traumę. Bohater odwiedza restauracje, bary, dworce osiągając kolejne „sprawności” - niczym harcerz – w pielęgnowaniu nałogu i chronieniu go przed światem. „Pójdę po świętach”, „jestem zestresowany”, „były imieniny Zbyszka”, „trochę przesadziłem w weekend” to tylko kilka z odznak, którymi dekoruje się Kania, wędrując przez miasto.

Seans pięciu odcinków mija w mgnieniu oka, a czas spędzony z Marcinem Kanią jest jak jazda na rollercoasterze, zakończona odruchem wymiotnym - miała być beztroska zabawa, a pozostał niesmak. Dużo, mocno i o mężczyznach. Przydałoby się trochę więcej przestrzeni dla kobiecych bohaterek, ale tak czy inaczej, to ważny i dobry serial, konfrontujący się z polską miłością do wódki.

„Informacja zwrotna”, to kolejny serial po „Infamii” i „Absolutnych debiutantach” opowiadający ważną, uniwersalną historię, mocno zakotwiczoną w polskim kontekście. Całość wyreżyserował Leszek Dawid i jego nazwisko to kolejny powód, dla którego warto sięgnąć po tytuł w bibliotece Netfliksa.

Dołącz do dyskusji: „Informacja zwrotna” wierci dziurę w mózgu. Recenzja serialu Netfliksa inspirowanego powieścią Jakuba Żulczyka

6 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Genek
Nie wiem, Jakubik juz mnie trochę nudzi, ale może odpalę sobie ten serial przy Perle czy podobnym trunku.
odpowiedź
User
Kania
Nic co jest w tej recenzji nie zgadza sie z tym co jest w serialu, chyba kupiona
odpowiedź
User
Asia
No to chyba ogladalam inny film… ten moj nudny i nic mi nie wywiercił w głowie. Jakubik jak w Klerze i Weselu i Drogowce. Ziew
odpowiedź