SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Wojna informacyjna w cieniu nalotów: jak Rosja dezinformuje w sprawie Ukrainy

W ciągu 48 ostatnich godzin zidentyfikowano działanie przynajmniej trzech grup, prowadzących dezinformację w polskim internecie - informują specjaliści Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych. - Atak na Ukrainę to nie tylko czołgi, lecz także wojna dezinformacyjna - komentuje Martyna Bildziukiewicz, szefowa unijnej grupy do spraw walki z rosyjską dezinformacją - East Stratcom Task Force.

Od chwili, gdy w czwartkowy poranek Rosja rozpoczęła atak na Ukrainę, trwa wojna na co najmniej dwóch frontach: pierwszym, tym realnym i drugim - informacyjnym. Tylko w ciągu czwartku polska sieć i media społecznościowe zostały zaatakowane masową dezinformacją na rzecz rosyjskiej narracji dotyczącej wojny w Ukrainie - alarmuje Instytut Badania Internetu i Mediów Społecznościowych. - W ciągu ostatnich 24 godzin obserwujemy też wzmożone działania w sieci w tematach gospodarczych - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Marcin Wiśniewski, dyrektor Instytutu.

Trzy robocze grupy dezinformacyjne

Ale to nie koniec. Eksperci Instytutu zidentyfikowali w piątek także działanie przynajmniej trzech zorganizowanych grup roboczych, prowadzących dezinformację w obszarze polskich mediów społecznościowych - szczególnie na Facebooku i Twitterze. - Łączne dotarcie komunikatów tych grup estymowane jest na poziomie dwóch milionów kontaktów z informacjami - ocenia Marcin Wiśniewski.

Grupy te są niezwykle aktywne: prowadzą działalność poprzez przenoszenie wpisów w wątkach dyskusyjnych dotyczących sytuacji na Ukrainie, ale także organizacji międzynarodowych (UE, NATO) oraz sytuacji gospodarczej Polski. Prowadzą konta o jawnie prorosyjskiej orientacji i popierają rosyjską agresję na Państwo Ukraińskie - ocenia IBIMS.

Głównym celem ich działania stało się w ostatnich dwóch dobach dezinformowanie na temat cen i dostępności paliw w Polsce oraz osłabiania marek polskich przedsiębiorstw. Dowodem, że taka strategia działa są kolejki na stacjach benzynowych, wykupowanie oleju napędowego na zapas i realne braki w zaopatrzeniu.

- Paliwa jest pod dostatkiem, mamy ogromne zapasy. Braki na stacjach wynikają z logistyki: jeżeli wszyscy na raz rzucili się po olej napędowy, nie jesteśmy w stanie dostarczyć go i uzupełnić braków we wszystkich miejscach na raz - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Joanna Zakrzewska, rzeczniczka Orlenu. Zaznaczając, że „mówimy o kilkuset procentowym wzroście sprzedaży na niektórych stacjach”

Dezinformacja paliwowa: jeden zero dla Rosji

Sytuacja stała się tak poważna, że koncern paliwowy zamieścił oświadczenie w sprawie, a nawet wprowadził czasowo ograniczenie: na stacjach orlenowskich można teraz kupić paliwo wyłącznie do baków samochodowych. Rosnącym (nieprawnie) cenom Orlen zapobiega rozwiązując natychmiast umowy z ajentami, którzy stosują to na swoich stacjach. W ciągu niecałej doby paliwowy gigant rozwiązał dziewięć takich umów. Można powiedzieć, że w tym starciu jest jeden zero dla Rosji i jej dezinformatorów działających w sieci.

- W trybie natychmiastowym rozwiążemy umowę z tą stacją, jak również z każdym innym odbiorcą naszych paliw czy operatorem stacji korzystającej z naszego szyldu, który będzie próbował wykorzystać aktualną sytuację do nieuczciwych praktyk i manipulowania cenami paliw – zastrzegł Daniel Obajtek.  - W związku ze wzrostem sprzedaży na naszych stacjach informujemy, że dostawy paliw są w pełni zabezpieczone i wszyscy nasi klienci będą obsłużeni. Dotyczy to rynku hurtowego i detalicznego - dodał.

O co chodzi Kremlowi w tej wojnie?

Właściwie dlaczego Moskwa od lat prowadzi tę dezinformacyjną wojnę? East Stratcom Task Force to działająca przy strukturach UE organizacja, monitorująca media i wychwytująca przykłady rosyjskiej dezinformacji w państwach członkowskich, a następnie korygująca je i „puszczająca w świat” w prawidłowych wersjach.Szefowa tej unijnej grupy, Martyna Bildziukiewicz, kilka miesięcy temu tak mówiła w wywiadzie dla PAP:  - Gdyby Kremlowi chodziło tylko o to, żeby narzucić swoją wizję świata za pomocą dezinformacji, to przeciwdziałanie byłoby prostsze. Cel jest inny, bardziej niebezpieczny - nie chodzi o przekonanie nas do konkretnego punktu widzenia, ale o wywołanie chaosu i konfuzji. By nikt nie wiedział, gdzie leży prawda. A ona wcale nie leży pośrodku.

Na Twitterze Bildziukiewicz od czwartku publikuje konkretne przykłady wojny informacyjnej, jaką teraz prowadzi Rosja, a także nazwiska osób za to odpowiedzialnych, na które UE nałożyła sankcje. To np. Margarita Simonyan, redaktor naczelna RT, która promuje narracje antyukraińskie i zachęcające do wojny, Władimir Sołowiow, gospodarz talk-show i jeden z najbardziej rozpoznawalnych dziennikarzy reżimowych, Konstantin Knyrik, redaktor naczelny portalu News Front, bazującego na anektowanym Krymie, ale także Internet Research Agency (IRA), czyli „fabryka trolli pod wodzą Jewgienija Prygożyna” – jak pisze Bildziukiewicz.

Na listę objętych sankcjami za dezinformację trafiła też Maria Zacharowa, rzeczniczka rosyjskiego MSZ, która regularnie powtarza oficjalne komunikaty godzące w Ukrainę i jej niepodległość.  - Atak na Ukrainę to nie tylko czołgi, lecz także wojna dezinformacyjna, którą dokumentujemy od lat. Dlatego na liście sankcji UE są także odpowiedzialni za dezinformację przeciwko Ukrainie – podsumowała w czwartek Bildziukiewicz.

W czwartek – początek największego ataku

Monitorując aktywność grup prorosyjskich w polskich mediach, Instytut Badania Internetu i Mediów Społecznościowych doszedł do przekonania, iż pomimo wielokrotnej blokady przez serwisy społecznościowe kont tychże grup, wciąż tworzą one nową infrastrukturę do prowadzenia działań. Ostatni, największy atak rozpoczął się w czwartek około godziny 9:00 i miał charakter masowego.

To był największy od początku roku atak dezinformacyjny – informuje Instytut Badania Internetu – a uczestniczyło w nim około 300 kont i profili. Działania dezinformacyjne dotyczyły w głównej mierze podawanych przez media strat sił rosyjskich, biorących udział w operacji wojskowej. – Przeprowadzony został na większości dużych portali informacyjnych, mających nieograniczony dostęp do sekcji komentarzy oraz w kanałach Facebook i Twitter – mówi nam dyrektor Marcin Wiśniewski.

Jak to działa? - Narracja Kremla dopasowuje przekazy do konkretnych krajów, grup wiekowych, zawodowych oraz do użytkowników różnych mediów, dzięki czemu machina dezinformacyjna dociera głęboko i daleko. Co gorsza, potrafi zidentyfikować bolesne tematy, które pogłębiają podziały. Dezinformacja żywi się takimi podziałami; podgrzewa je, by debata była jeszcze bardziej spolaryzowana i nie pozostawiała pola dla tych, którzy szukają rzetelnych informacji. Do tego trzeba dodać przekaz oparty na emocjach, a nie faktach. Kto nie kliknąłby w historię o tym, że ponad 25 proc. Amerykanów chciałoby, żeby Święty Mikołaj przestał być mężczyzną? To brzmi jak niewinna ciekawostka, ale jest też częścią większej narracji o Zachodzie, który rzekomo moralnie upada – wyjaśnia Martyna Bildziukiewicz.

Jak nie polec w informacyjnej wojnie?

Specjaliści Instytutu Badania Internetu i Mediów Społecznościowych zalecają, by przede wszystkim weryfikować źródła informacji. Przed uznaniem informacji za wiarygodne oraz przed ich rozpowszechnianiem warto je także sprawdzić w przynajmniej jeszcze jednym czy dwóch źródłach, z którymi wcześniej mieliśmy kontakt. - Radzimy zachować bardzo duży sceptycyzm wobec kont nowych, o nickach zawierających nielogiczny ciąg znaków, w treściach posługujących się dziwną składnią bądź prostymi błędami gramatycznymi (często będącymi wynikiem korzystania z internetowych translatorów) – mówi dyrektor Marcin wiśniewski.

Dystans należy zachować także wobec opinii skrajnych i nasyconych wysokim ładunkiem emocjonalnym - wpisy takie z dużym prawdopodobieństwem mają na celu wywołanie u czytającego je użytkownika strachu i nieufności wobec przyjmowanych informacji – zaleca Instytut.

Walka z rosyjską dezinformacją toczy się nie tylko w internecie. W czwartek KRRiT podjęła decyzję o wykreśleniu z rejestru sieci kablowych i platform satelitarnych rosyjskich kanałów telewizyjnych. Operatorzy kablowi będą musieli usunąć niektóre stacje z oferty, a platformy satelitarne z list dekoderów. Jak dowiedział się portal Wirtualnemedia.pl z dystrybucji wybranych kanałów rezygnuje firma Pasjatv. Rosyjskie stacje usuną z oferty Canal+ i Orange.

KRRiT podjęła też decyzję o wykreśleniu z rejestru rozprowadzanych programów pięciu kanałów rosyjskich: RT (Russia Today), RT Documentary, RTR Planeta, Sojuz TV oraz Russija 24. Od czwartkowego wieczoru te stacje wyłączyły ze swoich ofert m.in. Cyfrowy Polsat, Netia, Vectra, Canal+, UPC Polska i Toya. Decyzję umotywowano „kwestiami bezpieczeństwa i obronności Rzeczypospolitej Polskiej”.

Dołącz do dyskusji: Wojna informacyjna w cieniu nalotów: jak Rosja dezinformuje w sprawie Ukrainy

22 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Aaron
Wojna informacyjna w Polsce trwa od wielu lat. Apogeum było w trakcie hybrydowego ataku Białorusi przy pomocy sprowadzonych obywateli państw trzecich tzw. imigrantów. Warto sobie przypomnieć kto i jak podawał informacje o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej, kto podważał status wojska polskiego, wojsk obrony terytorialnej etc.
0 0
odpowiedź
User
okoko
Kazde państwo w każdym konflikcie na świecie dezinformuje zawsze i wszedzie tak dziala propaganda czy to Rosja Usa Chiny Francka Wielka brytania Ukraina Polska reszta to bełkot dla tych którzy tego sluchaja i ogladja Ps Dziwne ze politycy i ich rodziny nigdy nie walcza na pierwszej linii frontu i na nich trzeba zawsze uwazać
0 0
odpowiedź
User
fik
Aaron napisz cos na temat imperlializmu angolamerykanskiego zacytuj gen Wesleya Clarka na temat wojen to będziesz wiedzał skąd się wzieli na granicy emigranci
0 0
odpowiedź