SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

O tym, czy „Kler” zaszkodzi Kościołowi zdecyduje sam Kościół

Film „Kler” to kolejny produkt popkultury, poruszający temat bardzo silnie związany ze światopoglądem, mocno plasując się po jednej ze stron. Kluczową rolę w tym, czy w przypadku „Kleru” nastąpi w odniesieniu do Kościoła ta tzw. "masa krytyczna", odegrają dwa elementy: jak się zachowa Episkopat oraz czy krucjatę przeciw filmowi podejmą z ambon biskupi i księża po parafiach - komentują dla Wirtualnemedia.pl eksperci od wizerunku i PR.

Film „Kler” jeszcze na wiele dni przed oficjalną premierą wywołuje wiele dyskusji i kontrowersji. Produkcja - nagrodzona na zakończonym właśnie Festiwalu Filmowym w Gdyni nagrodą specjalną od dziennikarzy, nagrodą publiczności i nagrodą specjalną - od wielu już dni nie schodzi z czołówek mediów.

Z przyznania nagrody filmowi Wojciecha Smarzowskiego wycofało się w ostatniej chwili Radio Gdańsk. Rozgłośnia przyznaje nagrodę Złoty Klakier filmowi, po którego projekcji w ramach Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni najdłużej trwały oklaski publiczności. W piątek po południu prezes rozgłośni Dariusz Wasielewski poinformował, że podczas tegorocznego festiwalu nagroda nie zostanie wręczona. - W związku z zaistniałą sytuacją, uniemożliwiającą obiektywną ocenę prawidłowości przeprowadzonych pomiarów długości oklasków publiczności po poszczególnych pokazach filmów, prezentowanych podczas trwającego Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, po konsultacji z Kolegium redakcyjnym Radia Gdańsk, podjąłem decyzję o nieprzyznawaniu w tym roku nagrody Złotego Klakiera - poinformował Wasielewski.

Tymczasem transmisję z gali finałowej festiwalu filmowego w Gdyni pokazano w TVP Kultura z ok. półgodzinnym opóźnieniem. W relacji nie znalazła się część wypowiedzi reżysera „Kleru” Wojciecha Smarzowskiego o prezesie TVP.

„Kler” to obraz kościoła katolickiego jako instytucji oglądanej „od strony zakrystii”, rzucający światło na tematy niewygodne, trudne, częstokroć przemilczane, ale też poruszające. Wszystko to ukazane przez pryzmat losów trójki duchownych, których wzloty i upadki udowadniają, że księżom, podobnie jak społeczności wiernych, nic, co ludzkie, nie jest specjalnie obce. Jeszcze przed premierą „Kler” wywoływał wiele kontrowersji: od zapowiedzi rozliczeniu się z tematem pedofilii w polskim kościele, przez satyryczny zwiastun opublikowany kilka tygodni temu, aż do artystyczny plakat autorstwa Andrzeja Pągowskiego, który przedstawia purpurową świnię. Publicyści w prawicowych mediach krytykują reżysera za jednostronne przedstawienie tytułowego kleru. Sam Wojciech Smarzowski powiedział: - Ja w tym filmie nie atakuję wiary, opowiadam tylko o instytucji. Również Janusz Gajos, który występuje w tym filmie powiedział, że nie ma w tej produkcji nic, co mogłoby obrazić ludzi wierzących.

 

Zamach na Kościół?

Paweł Soproniuk z agencji Neuron PR nie ma wątpliwości co do tego, że nowa produkcja Smarzowskiego Kościołowi jako instytucji zaszkodzi.

- Społeczeństwo się laicyzuje. W Polsce mamy wysoki odsetek katolików, ale wielu ma - mówiąc delikatnie - dość luźny związek z Kościołem. Smarzowski tworzy mocne, sugestywne obrazy, więc mogą oni tę fabularną - fikcyną - historię przyjąć jako dowody na potwierdzenie niegodziwości tytułowego kleru. I to może odepchnąć je jeszcze dalej od Kościoła, A to będzie najpoważniejszą stratą, ponieważ bez wiernych Kościół przestaje istnieć, co najlepiej widać na przykładzie społeczeństw na Zachodzie - argumentuje nasz rozmówca.

Uważa, że będą też inne straty. - W końcu oprócz spraw duchowych Kościół jest też dużą instytucją, która prowadzi działalność w bardzo wielu obszarach i po prostu musi współpracować z innymi instytucjami: władzami, firmami itd. Wiele spraw i działań w Kościele dzieje się dzięki zaangażowaniu wiernych - którzy nieodpłatnie wykonują jakieś prace lub wspierają swoje parafie ofiarami. Wzbudzenie ogólnego przekonania, że "księża są źli" na pewno nie pomaga - stwierdza nasz rozmówca.

„Drogówka” w sutannach

Ks. Kazimierz Sowa, dziennikarz, publicysta, były szef kanału Religia.tv o wpływie filmu na wizerunek Kościoła nie mówi wprost. Film obejrzał.

- Patrzyłem na niego trochę nie jak na jakiś apel do oczyszczenia, ile na kolejny odcinek „Domu złego”. I na koniec jeszcze Andrzej Luter ukradł mi tytuł i schlagwort moich odczuć „Drogówka w sutannach” - stwierdza krótko.

Po czym w rozmowie z Wirtualnemedia.pl rozwija wątek: - Dla mnie to film nie tyle o Kościele, a nawet nie o samych (złych) księżach, ile o władzy, akurat w tym przypadku władzy pokropionej święconą wodą a nawet konsekrowanej świętymi olejami. Władza często okazuje się potężnym narzędziem do okazywania swojej wyższości i ważności. Może też zostać użyta po to, aby „cel uświęcał wszelkie podjęte środki”. I to Smarzowski pokazuje znakomicie, choć jednocześnie bardzo mocno, wręcz na krawędzi. Dramatyczny i drastyczny, dobrze zagrany, ale jednak, w moim przekonaniu, nie wybitny, bo zbyt oczywisty i za bardzo oparty na tzw. legendzie miejskiej (czy wiejskiej): „sam tego nie widziałem, ale słyszałem, że na pewno tak jest”. Tej „łopatologii” jest w tym filmie za dużo, czasem wręcz na granicy schlebiania tanim chwytom. Dlatego w jakiejś mierze nie byłem zaskoczony tym, co widz zobaczy na ekranie: pijaństwo czy chciwość, podwójne życie i karierowiczostwo za wszelką cenę to po części kolejny odcinek pewnej fascynacji złą stroną ludzkiego życia, co znamy zresztą i z „Domu złego” i z rubasznego obrazu polskiej prowincji („Wesele”) a nawet rozrachunków historycznych („Wołyń”) czy patologii w zamkniętej grupie zawodowej („Drogówka”). Inna sprawa, że brutalność i zło w filmie często ma swoje miejsce, bez czego trudno zrozumieć bohaterów czy kontekst, jak w „Róży”, ale dla mnie to akurat najlepszy obraz Smarzowskiego. Niemniej, wracając do „Kleru” - będzie to film głośny, dyskutowany i z tzw. konsekwencjami społecznymi, niezależnie czy Episkopat lub jakiś ksiądz przedstawi swoją ocenę czy nie. Dla mnie to może film antyklerykalny, ale nie antykościelny, choć parę scen balansuje na granicy zakpienia z tego co dla człowieka wierzącego najważniejsze i najświętsze.  Chodzi mi o sceny parodiujące sakramenty - komentuje ks. Kazimierz Sowa.

Wpływ filmu na Kościół zależy od... samego Kościoła

Z kolei Adam Łaszyn, szef agencji Alert Media Communication twierdzi, że to, czy i jak film „Kler” zaszkodzi Kościołowi najbardziej zależy od ...samego Kościoła. A ściślej - jego reakcji.

- To niewłaściwa reakcja może wyrządzić najwięcej szkody - tak jak stało się w przypadku rzeczywistego kryzysu, jakim dla Kościoła jest zjawisko pedofilii wśród księży. Tego typu filmy są zwykle wydarzeniem krótkotrwałym, o ile nie rozgorzeje wokół nich intensywny spór publiczny. Widzieliśmy ten mechanizm przy takich obrazach jak "Układ Zamknięty", czy "Botoks", gdzie nastąpiły silne uderzenia fabularne w skarbówkę i środowisko medyczne. Ale bez histerycznej reakcji ze strony uderzonych środowisk filmy stały się wydarzeniami krótkosezonowymi bez trwalszego wpływu na wizerunek tych środowisk. Poszumiało i przeszło. Silna komunikacja negatywna Kościoła wobec filmu "Kler" będzie zwiększać świadomość problemów poruszonych w filmie i wzrośnie liczba osób, które będą czuły, że powinny lub chcą się opowiedzieć po którejś ze stron. A wtedy zawsze będzie jakieś grono tych, którzy wybiorą stronę przeciwną stanowisku Kościoła. Myślę, że kluczową rolę w tym, czy nastąpi ta "masa krytyczna", odegrają tu dwa elementy. Po pierwsze: czy stanowisko wobec filmu zajmie Episkopat. A po drugie, czy krucjatę przeciw filmowi podejmą z ambon biskupi i księża po parafiach. Najgorszy byłby miks tych opcji - a więc list pasterski do odczytania podczas mszy odnoszący się do filmu, co uwolniłoby i napędziło dodatkowe zaangażowanie poszczególnych duchownych. Prosty mechanizm: więcej dyskusji i kontrowersji wokół filmu, więcej widzów w kinach, a potem w internecie. Kluczowe zatem znaczenie ma, czy Kościół i - nomen omen - kler zachowa zimną krew. Czy też temperament hierarchów i proboszczów weźmie górę uwalniając medialnie gorącą krew wielu z nich. Znamy wszak licznych duchownych w czerni i purpurze impulsywnych publicznie. Ostre słowa - na pewno chętnie przekazane przez media - zwiększą kontrowersje wokół filmu, a więc i jego popularność, a co za nią idzie - negatywny wpływ wizerunkowy. No zobaczymy. Sam jestem ciekaw. I - jako pasjonat komunikacji kryzysowej - chyba nawet bardziej ciekaw reakcji Kościoła, niż samego filmu - zwraca uwagę Łaszyn.

Pozycja Kościoła w Polsce jest zbyt silna

Kolejni nasi rozmówcy są raczej przekonani o tym, że nowa produkcja Smarzowskiego - budząca tak wiele kontrowersji na długo jeszcze przed oficjalną premierą - Kościołowi nie zaszkodzi. - Ale kontrowersje z nim związane na pewno przyczynią się do jego dodatkowej promocji. Na pewno ważne jest to, by dyskutować o nim szeroko i żeby instytucje kościelne również brały udział w tej dyskusji w sposób rozsądny, a nie emocjonalny. Smarzowski jest twórcą bardzo wyrazistym,  jego produkcje nie pozostawiają nikogo obojętnym. Mam nadzieję, ze "Kler" okaże się równie ważnym dziełem jak "Spootlight" na rynku amerykańskim - stwierdza w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Jacek Kotarbiński, ekonomista i ekspert ds. marketingu.

Zwraca uwagę, że pozycja kościoła katolickiego i wiary chrześcijańskiej jest w Polsce bardzo silna, natomiast pomijając kwestie teologiczne, stoją za nią ludzie obdarzeni wysokim stopniem społecznego zaufania. - Kościół ustami papieża Franciszka dziś przyznaje się nie tylko do poważnych nadużyć tego zaufania, ale również całego procesu ukrywania czy tuszowania negatywnych zjawisk na poziomie systemowym. Chciałbym, żeby "Kler" urósł do swoistej rangi "Dziadów" Kazimierza Dejmka, wystawionych w 1968 roku i również był katalizatorem poważnej i rozsądnej dyskusji o obecnej roli Kościoła w Polsce, a przede wszystkim wierności głoszonym zasadom - dodaje Kotarbiński.

W podobnym tonie wypowiada się Grzegorz Miller, właściciel agencji Millermedia. Uważa, że film jest raczej skierowany do osób nastawionych negatywnie do Kościoła i zapewne takie pójdą go obejrzeć, utwierdzając się w swoim stanowisku, potwierdzając swój światopogląd.

- Osoby popierające Kościół zdania zapewne nie zmienią, nawet po obejrzeniu filmu, o ile w ogóle będą chciały to zrobić. Na zmianę wizerunku danej instytucji mógłby wpłynąć materiał, który byłby dokumentem zaangażowanym społecznie, pokazującym konkretne osoby i wydarzenia, które w dobry czy zły sposób przedstawiają jej całą filozofię i sposób działania - uzasadnia nasz rozmówca.

Zdaniem Szymona Sikorskiego, prezesa agencji Publicon, film „Kler” nie będzie dzielił katolików, ale na pewno będzie dzielił Polaków. - Jest to kolejny produkt popkultury, jak np. „Pokłosie” czy „Wołyń”, który porusza temat bardzo mocno związany ze światopoglądem, mocno się plasując po jednej ze stron. Filmu samego nie widziałem, natomiast wskazują na to plakaty, trailery ... no i otoczka. Reżyser zasłynął już z tego, że lubi wkładać kij w mrowisko, nie inaczej będzie tym razem. Taka chyba jednak jest rola sztuki - żeby pokazywać i wywołać dyskusję. Jeżeli jednak zastanawiać się mamy nad tym, czy podzieli ten film katolików - nie, ponieważ jest to bardzo zwarta grupa i ona - cóż - ten film zbojkotuje. Spolaryzuje jednak Smarzowski tych, którzy są na kler "cięci" - komentuje Sikorski.

Scenariusz „Kleru” napisali Wojtek Smarzowski i Wojciech Rzehak, produkcją zajął się Profil Film.

Film do kin trafi 28 września.

Dołącz do dyskusji: O tym, czy „Kler” zaszkodzi Kościołowi zdecyduje sam Kościół

25 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
2 zł za wpis, 20 zł za wątek
Boty do dzieła.
odpowiedź
User
Inka_J
Zapominacie o mediach społecznościowych, teraz są one bardziej wpływowe niż jeszcze 2 lata temu. "Kler" doda ludziom odwagi, która ma teraz formę hejtu i nagonki, ale z czasem może spowodować, że łatwiej będzie otwarcie mówić o problemach z Kościołem, i że wielu przestanie traktować księdza jako kogoś z innej planety. Dzięki nowym czasom w Internecie obnażane są kolejne "autorytety" i niedługo dla ludzi nie będą miały znaczenia ani zajmowane stanowiska, ani złote sukienki biskupów. Duże korporacje i koncerny medialne coraz bardziej tracą wpływ na ludzi, więc to co się pisze i mówi w "starych" mediach nie jest aż takie ważne jakbyście chcieli.
odpowiedź
User
wlad
Liczą na akcję promocyjną ze strony kościoła ?
odpowiedź