SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Paweł Trochimiuk

Na pytania odpowiada Paweł Trochimiuk, prezes agencji Partner of Promotion i Związku Firm Public Relations.

Robert Stępowski: Od kogo przyjąłby Pan ofertę współpracy: od premiera Donalda Tuska, czy prezydenta Lecha Kaczyńskiego?
Paweł Trochimiuk, prezes agencji Partner of Promotion i ZFPR: Środowisko, klienci oraz ja sam uważam się za eksperta. Jako ekspert nie mogę powiedzieć, że kogoś bym nie obsługiwał, bo jest grupa ludzi, którym się ta działalność nie podoba. Uważam, że usługi ekspertów z zakresu komunikacji oraz agencji wspierających komunikację klienta z otoczeniem, są bardzo bliskie obsługi doradczej czy prawnej i ani jednej, ani drugiej nikomu nie można odmówić. Pozostaje jedynie pytanie o granice etyczne. Sam ze względów moralnych i etycznych już kilkakrotnie zrezygnowałem z dużych kontraktów. Ani rząd, ani prezydent w moim rozumieniu tej granicy nie naruszają.

Czyli podjąłby się Pan obsługi zarówno premiera jak i prezydenta?
Zdecydowanie tak.

Jakie błędy w zakresie komunikacji, Pana zdaniem, popełnił rząd?
Rząd i prezydent popełnili błędy. Podstawowy błąd rządu to pycha. Postawiono komunikację przed rządzeniem.

Czyli zarzuty mediów i opozycji, że rząd uprawia PR, a nie realizuje programu, są prawdziwe?
To co robi rząd nie jest PR-em. Naszym podstawowym problemem jest to, że my wszyscy mówimy o PR rządu. Tak naprawdę rząd tylko w niewielkim stopniu uprawia PR, ale za to w ogromnym stopniu uprawia propagandę. Czemu? Bo PR nie ma nic wspólnego z kłamstwem, a komunikowanie działań, które nie mają miejsca są propagandą.
W ogóle w polityce jest zbyt dużo chęci, a zbyt mało efektów. Wszyscy chętnie mówią o tym co chcieliby zrobić i na tym mówieniu zazwyczaj się kończy.

Co Pan myśli o niektórych dość "sprytnych" posunięciach Platformy Obywatelskiej? Jakiś czas temu wybuch skandal, poseł Janusz Palikot został odsunięty w cień, przestał nawet być przewodniczącym komisji "Przyjazne państwo", a niedawno powrócił "z wygnania" i jest teraz jedną z czołowych postaci tego ugrupowania.
Znam dwa nurty dotyczące oceny roli posła Palikota w PO. Jeden mówi o tym, że Janusz Palikot jest wyłącznie sprawnym narzędziem w pewnej grze komunikacyjnej będącej często świetną zasłoną dla innych naprawdę ważnych tematów. Drugi zaś głosi, że Palikot wymyka się spod wszelkiej kontroli PO i dba przede wszystkim o komunikowanie samego siebie mając w tym "głębszy" plan. Jako ekspert skłaniam się ku tej pierwszej teorii, ale coraz częściej mam wrażenie, że na całokształt składa się miks tych dwóch możliwości dotyczących działań i roli Janusza Palikota w Platformie Obywatelskiej.

Kto ma lepszy PR: PO z premierem Tuskiem, czy sam poseł Palikot?
Dokonując takiego szybkiego bilansu, wydaje się, że lepiej wypada poseł Janusz Palikot.

Czyli jego działania wcale takimi przypadkowymi nie są?
On jest po prostu sprytniejszy. A jego podstawową zaletą jest brak ogromnego bagażu, który posiada rząd - on nie musi rządzić.

Zostawiając PR rządu przejdźmy do sytuacji branży w 2009 roku. Kiedy rok temu wchodziliśmy w okres kryzysu, większość ekspertów twierdziło, że PR kryzys nie dotknie, bo właśnie teraz wszystkim będzie zależało na dobrej komunikacji. Tak jest w istocie?
Byłoby nieprawdą gdybym powiedział, że kryzys nie dotknął naszej branży. Oczywiście są indywidualne przypadki, gdzie spadki przychodów są bardzo duże, ale są i takie, gdzie są one praktycznie niewidoczne. Nie znam firmy, której managerowie powiedzieliby, że mimo kryzysu świetnie im się powodzi. Jeśli ktoś w przyszłym roku wykaże 20-30 proc wzrost w stosunku do 2008 roku, to nie dlatego, że kryzys go nie dotknął, ale dlatego, że albo dopiero rozpoczął biznes, albo dotychczas miał bardzo poważne i niewykorzystane pokłady zarządcze lub handlowe, które zostały wykorzystane dopiero w 2009 roku.
Mimo to dla sporej części agencji utrzymanie przychodów z 2008 roku będzie sukcesem.

Jak sytuacja wygląda na przykładzie Pana agencji? Rok uda się zamknąć wzrostami?
W tej chwili jest to wróżenie z fusów. Zamykamy październik i nie do końca wiemy, co się w ciągu tych dwóch miesięcy wydarzy. Mogę powiedzieć, że choć we wrześniu miałem 30 proc spadki, to w październiku udało mi się wyrównać, a zamówienia wskazują, że tendencja jest bardzo pozytywna i może uda mi się zamknąć rok na "plusie".

Czy w PR było podobnie jak w reklamie, że wielu zarządzających firmami postanowiono obciąć tego typu wydatki, bo odbyło się to bez doraźnej szkody na funkcjonowaniu firmy?
Niestety komunikacja, a więc najbardziej strategiczna część zarządzania podmiotem gospodarczym, jest nadal traktowana na równi z reklamą. Przez krótki czas możemy zrezygnować z reklamy bez negatywnego wpływu na sprzedaż, choć trzeba mieć świadomość, że odbudowanie wolumenu sprzedaży będzie nas później trochę więcej kosztować.
Inaczej jest w przypadku komunikacji, gdyż to od niej zależy funkcjonowanie przedsiębiorstwa w otoczeniu. Szczególnie mówię tutaj o PR korporacyjnym. Jeśli dziś uznamy, ze nie stać nas na miesięczny wydatek kilkunastu lub kilkudziesięciu tysięcy złotych i wrócimy do tego za rok, to za rok będziemy już zupełnie w innej rzeczywistości. Niektórzy klienci niestety dotychczas nie potrafili tego zrozumieć. W przypadku PR produktowego jestem wstanie zgodzić się, że stoi on na tyle blisko reklamy, iż można zminimalizować wydatki na ten cel, oby tylko w krótkim czasie. W przypadku PR korporacyjnego tak się nie powinno robić, komunikacja musi być stała.

Mówimy tu ogólnie o rynku, czy tylko o tych mniejszych, lokalnych klientach?
Mówię generalnie o rynku. Tego typu zachowania zdarzają się również w korporacjach i to jest dla mnie najdziwniejsze, bo wydawać by się mogło, że korporacje wypracowały już takie schematy i procedury, które nie powinny pozwalać na tego typu, fundamentalne błędy. Niestety popełniło je kilkadziesiąt procent dużych korporacji. Moja firma z powodu kryzysu straciła dwóch klientów. Z mojego punktu widzenia jest to jednak zaledwie 6,5 proc. Udało mi się w tym samym okresie zdobyć czterech nowych, więc odnotowałem wzrost jeśli chodzi o liczbę klientów, ale mam spadek biorąc pod uwagę obrót na każdym z nich. Nowi klienci pojawiają się także w innych firmach zrzeszonych z Związku Firm Public Relations co świadczy o tym, że nie tyle mamy kryzys w branży ile dotykają nas i naszych klientów skutki kryzysu ekonomicznego.

Czas kryzysu jest dobrym okresem na start nowych firm w branży PR, czy wręcz odwrotnie?
Jest to fatalny czas na uruchamianie własnej agencji. Oczywiście powszechnie uważa się, że jest inaczej, że właśnie w takich okresach klienci szukają tańszych obsługi. Nic bardziej mylnego. Stawki jakie uzyskuje się w takich sytuacjach są szkodliwe dla wszystkich. Nowa agencja pracuje zazwyczaj za zaledwie zwrot kosztów (oby!) klient ma serwis taki jak wynagrodzenie jakie płaci a doświadczenie zdobywa się zazwyczaj na jego koszt.
Kryzys to taki czas kiedy komunikacja powinna stać na najwyższym poziomie a więc solidność i doświadczenie a nie niska cena i obietnice.

Powstają teraz nowe agencje?
Oczywiście, że tak i to dużo. Ale to jest właśnie przejaw kryzysu. Ludzie nie mogą znaleźć satysfakcjonującej ich pracy, lub pracując w poszczególnych organizacjach zauważyli spowolnienie rozwoju a nawet spadki. Boją się zwolnień więc "uciekają" i postanawiają stworzyć własną agencję - najczęściej z dużą szkodą dla rynku. Dumpingują ceny, psują rynek i klientów, a sami nic nie zyskują, gdyż niekiedy mają nawet problem z zarobieniem na własne wynagrodzenie, nie mówiąc o stałych kosztach związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej. Wielu klientów źle obsłużonych zraża się do branży i później odbudowanie zaufania u takiego klienta jest naprawdę trudne.

Czy w związku z tym, że niektóre agencje musiał dokonać redukcji etatów, na rynku pojawili się specjaliści, można ich teraz pozyskać na korzystniejszych warunkach?
Ze zdziwieniem stwierdzam że nie. Dynamiczny rozwój tego rynku w latach 2006-2008 spowodował znaczny wzrost wynagrodzeń w tym sektorze. Średnio o 25-30 proc. Kryzys nie zmienił tej sytuacji. Choć na rynku pojawiły się "tabuny" różnej jakości specjalistów, nie oznacza to, że obniżyły się stawki. Nadal ludzie, którzy szukają pracy, oczekują stawek z dobrego 2007/2008 roku. Jedyną grupą elastycznie reagującą na zagęszczenie rynku poszukujących pracy są świeżo upieczeni absolwenci szkół wyższych.

Kryzysowa sytuacja mimo wszystko powoli się stabilizuje, kiedy wrócimy do wzrostów z 2007 i 2008 roku?
Blokada większości budżetów na marketing i PR miała przede wszystkim charakter prewencyjny. Mija nam powoli "kryzys umysłów". Wydaje się, że sytuacja już się stabilizuje co widzę chociażby po przychodach kilku większych agencji, ale na wzrosty takie jak sprzed kryzysu poczekamy co najmniej rok.

Dołącz do dyskusji: Paweł Trochimiuk

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl