SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Robert Janowski o "Gra Muzyka": To zupełnie inny program

- Nie mam parcia na szkło. To nie była tragedia, że nie ma mnie w „okienku”. To nie jest tak, że będę mieć głód występowania w telewizji do końca życia. Często powtarzałem, że życie nie kończy się na Woronicza 17. Coś takiego miało miejsce. Poza tym nic się nie zmienia - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Robert Janowski, gospodarz programu "Gra Muzyka" w TV Puls, a przez ponad 20 lat - "Jaka to melodia".

fot. Grzegorz Gołębiowski/ TV Puls fot. Grzegorz Gołębiowski/ TV Puls

Telewizja Puls wraz z firmą Media Corporation szykuje nowe, autorskie muzyczne show "Gra Muzyka". Jego gospodarzem będzie Robert Janowski. Wcześniej - od 1997 do 2018 roku był gospodarzem emitowanego w TVP1 kultowego teleturnieju "Jaka to melodia?”, którego producentem była również Media Corporation.

W zeszłym roku publiczny nadawca podjął decyzję o rezygnacji współpracy z producentem i zaczął realizować program we własnym zakresie. Jednocześnie formuła teleturnieju została zmodyfikowana. Na te zmiany nie zgodził się Robert Janowski, który postanowił zrezygnować z prowadzenia tego projektu. Zastąpił go wokalista Norbi, jednak od września będzie on prowadzić już nie „Jaka to melodia?”, a „Koło fortuny”. Wszystko dlatego, że Telewizja Polska zdecydowała się na zmianę gospodarzy show i to pierwsze poprowadzi Rafał Brzozowski (który wcześniej był współprowadzącym „Koło fortuny”).

Janowski znany jest również ze swojej aktywności scenicznej - sam jest kompozytorem, autorem tekstów, występował na deskach polskich teatrów i nagrał w swojej karierze kilka płyt. Jesienią ub.r. wyszedł jego kolejny album - „Najpiękniejsze melodie”. Na antenie Radia Pogoda prowadzi również program "Najpiękniejsze melodie Roberta Janowskiego”. _____________________________________________________________________________________________________

Nikola Bochyńska, Wirtualnemedia.pl: Bycie gospodarzem „Gra Muzyka” jest dla Pana nowym wyzwaniem? Ma Pan za sobą ponad 20-letnie doświadczenie prowadzenia muzycznego show „Jaka to melodia?”. Jak pan porównuje oba formaty?
Robert Janowski: To kompletnie inny program, który polega na zupełnie innych zasadach. Oczywiście jest to format  muzyczny, bo w takich dobrze się czuję i na takich się znam, ale  ten program jest tak różnorodny, barwny w sensie merytorycznym, że różni się od „Jaka to melodia” w znacznym stopniu. To główna różnica – tamten polegał na konkurencji „kto pierwszy naciśnie przycisk” i zgadnie tytuł piosenki. Nie było innych zaskoczeń. Tak było przez 20 lat.  Zwracaliśmy uwagę produkcji, że taki format może już nie być interesujący dla widzów, którzy być może mają z czasem mniejszą przyjemność oglądania. W odcinkach pojawiali się mistrzowie, którzy zgadywali nazwę piosenki w trzy sekundy. Tym samym odbierali widzom radość oglądania. W „Gra Muzyka” nie da się przewidzieć, jakie pytanie zadam, nie można  wyuczyć się odpowiedzi. Emocje są przeogromne. Mamy bardzo dobry zespół wokalny. Cieszę się, że nie ma pełnego  scenariusza. Mam świetnie przygotowane  merytoryczne pytania i kategorie, i tego się muszę trzymać –  poza tym, to wolna amerykanka.  Improwizacja – to jest to, co lubię najbardziej.

Mógłby Pan zdradzić coś więcej, jeśli chodzi o sam format, zasady gry?
Gramy w „kółko i krzyżyk”, kto pierwszy ułoży linię – wygrywa. W pierwszej rundzie grają dwie drużyny.  Drużyna czyli dwoje zawodników, która jako pierwsza ułoży linię – przechodzi do rundy drugiej. W drugiej rundzie Ci zawodnicy, którzy wcześniej tworzyli team, teraz grają przeciwko sobie . Następnie zwycięzca przechodzi do finału i wskazuje, gdzie będzie układać linię. To tak w skrócie , ale proszę mi uwierzyć- zabawa jest przednia, bo trzeba być też niezłym strategiem - czasami lepiej zablokować przeciwnika, niż samemu ułożyć linię. Nie ma limitu czasowego, aczkolwiek wiadomo, że zawodnik nie może odpowiadać za długo. To godzinny program, a są dwie rundy, finał i wspaniali goście muzyczni.

"Gra Muzyka” to autorski format Telewizji Puls?
To autorski projekt Media Corporation, czyli mojego producenta.

Planujecie 10 odcinków show. Będzie kolejny sezon?
W  tej ramówce będzie 10 odcinków. Zaczynamy we wrześniu i w okolicach listopada kończymy sezon. Trzeba jeszcze trochę poczekać na decyzję, co dalej.

Nie pojawił się pomysł, aby to był codzienny program?
Niewiele można stwierdzić o przyszłości programu, który nawet jeszcze nie wystartował. Muszę jednak powiedzieć, że przez te przymusowe, roczne wakacje miałem feedback od ludzi, których spotykałem na koncertach, czy od fanów na portalach internetowych. Mówili mi, że chcieliby, abym pojawił się w telewizji. To było na tyle powszechne, że jestem optymistą. Wierzę, że znajdą nas w telewizji Puls i polubią. Format inny, ale ten sam prowadzący, z tą samą empatią i energią. Lubię ludzi,  lubię  z nimi rozmawiać. Wiem, co  dla nich znaczy fakt, że występują w telewizji, jakie to dla nich ważne. To się nie zmienia.

Pojawiali się uczestnicy, którzy byli już kiedyś w "Jaka to melodia”?
Nie chcieliśmy, aby tak było. Woleliśmy zamknąć ten etap. Był dla nas bardzo ważny, bo spędziliśmy nad tym programem ponad 20 lat życia. Fajny rozdział, ale gdybym miał do niego wrócić i ktoś zaproponowałby: „Czy chciałby pan poprowadzić >>Jaka to melodia?<<” – nie chciałbym. To już było. Format został trochę zdewastowany. To był mój format, już nie jest.

Ogląda pan czasem nowe odcinki?
Z ciekawości zobaczyłem kilka na początku nowej edycji, we wrześniu zeszłego roku. Chciałem zobaczyć, jak to wygląda po zmianach.

I jak Pan odebrał zmiany?
To inny program. Nie moja estetyka.

Od jesiennej ramówki TVP planuje zamianę prowadzących "Koła fortuny" i "Jakiej to melodii?".
Jak mogę to skomentować? Może lepiej tego nie komentować, aby nikomu nie sprawić przykrości. Życzę kolegom wszystkiego najlepszego, aby udało im się na nowych stanowiskach.

Planuje Pan jakieś dodatkowe projekty medialne?
Nie mam parcia na szkło. To nie była tragedia, że nie ma mnie w „okienku”. To nie jest tak, że będę mieć głód występowania w telewizji do końca życia. Często powtarzałem, że życie nie kończy się na Woronicza 17. Coś takiego miało miejsce. Poza tym nic się nie zmienia. Od wielu lat pracuję w radiu, które jako medium uwielbiam. To prawdziwa magia. Zawsze będę grać koncerty, mogę grać spektakle teatralne, organizować warsztaty. Jest mnóstwo ciekawych rzeczy do robienia. Nie uważam, że jestem celebrytą, w związku z tym mam łatwiej. To nie powoduje cierpienia.

Odejście z telewizji nie było dla Pana szokiem? To choćby zmiana tempa życia.
Szok był, oczywiście. Głównie było mi jednak przykro, kiedy widzowie mówili mi, że to nie jest ten sam program. Ja sobie poradzę, ale milionom ludzi w Polsce nie można zabrać ich ulubionego programu. Nie chodzi o mnie. Mieli coś pięknego, coś bardzo wartościowego. Coś, czego nie można przeliczyć na żadne pieniądze. Ten program dawał im radość przez 20 lat. Nie można tego widzom robić. Feedback mam taki, że to dla nich inny program.

Widzi Pan różnicę - jeśli chodzi o współpracę – między telewizją komercyjną a publiczną?
Bardzo dużą. Profesjonalizm w pracy. Nie ma tam przypadkowych osób. Wszyscy wiedzą za co są odpowiedzialni i się tego  trzymają.  Mają kompetencje i doświadczenie. Miła odmiana dla mnie, jako dla pracownika.

Telewizja publiczna uważa, że to wszystko wina niedofinansowania.
Co roku TVP dostaje ponad miliard złotych z budżetu - jest dofinansowana. Polemizowałbym z tym stwierdzeniem. Kiedy do programu przyjeżdżał zagraniczny gość zawsze był wielki ból, gdzie ma się przebrać i umalować. Owszem, pomieszczenia z lat 70. są niedoinwestowane. Do tego jednak dochodzi podejście, kwestia szanowania czyjegoś czasu. Po raz pierwszy na konferencji ramówkowej Telewizji Puls mogłem zabrać głos. Opowiedzieć o programie. Przez 20 lat w TVP nigdy mnie o to nie poproszono, a biliśmy rekordy popularności. Nigdy nie było takiego pomysłu. Żeby chociaż podziękować, powiedzieć: „fajną Pan robi robotę dla stacji” czy „cieszymy się, że jest Pan z nami”. TV Puls szanuje swoich pracowników.

Moment pożegnania był gorzki?
Ja powiedziałem dziękuję. Czasem jest lepiej wyprzedzić cios. Mam satysfakcję, że to ja mogłem powiedzieć, że współpraca z nimi już mnie nie interesuje. Od pięciu lat była napięta sytuacja, nie wiadomo było, kiedy nas wyrzucą. Ostatnie lata toczyły się trochę z rozpędu. Na koniec mogę się uśmiechnąć, że to ja powiedziałem „do widzenia”. Poza tym z różnych innych względów praca w TVP1 to już nie jest zaszczyt.
Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do dyskusji: Robert Janowski o "Gra Muzyka": To zupełnie inny program

25 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
widz
Panie Robercie, proszę się zdecydować. Najpierw mówi Pan, że po 20 latach naciskanie przycisku i zgadywanie piosenki było nudne dla widzów, a później uważa, że format został zdewastowany i to już nie ten sam program. To jak w końcu jest? Poza tym proszę nie narzekać na profesjonalizm w TVP, bo program produkowała zewnętrzna firma, więc to najwyżej u niej mogły być "przypadkowe osoby" na planie.
0 0
odpowiedź
User
Meco
Jak pokazuje życie Woronicza 17 to dla wielu maks...
0 0
odpowiedź
User
Tojo
Smutny ten wywiad, człowiek wypalony i wykończony. Nie róbcie tego więcej.
0 0
odpowiedź