SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

„Brokat”, czyli PRL „na bogato”. Recenzja polskiej nowości od Netfliksa

„Brokat” to nowy polski serial Netfliksa. Scenariusz Aleksandry Chmielewskiej błyszczy, zdobi, migocze i wciąga do świata, który dotychczas znaliśmy z opowieści porucznika Borewicza.

„Brokat”, Netflix „Brokat”, Netflix

Lato roku 1976 w Sopocie. Całe miasto zalane słońcem, a my od razu trafiamy na imprezę. A właściwie impreza to niezbyt trafne określenie. Trafiamy na raut inaugurujący początek lata. Rzecz dzieje się w luksusowym hotelu, w którym pewnie porucznik Borewicz miałby niejedną sprawę do wyjaśnienia. Póki co jednak przesiaduje tam kilku przedstawicieli Służby Bezpieczeństwa i robią to co lubią najbardziej, czyli inwigilują. Nie podoba im się włoski dziennikarz, który zatrzymał się w jednym z apartamentów więc w ramach śledztwa lokalna prostytutka, Helena (Magdalena Popławska), ma spędzić z nim noc żeby funkcjonariusze zdobyli kompromitujące dowody „na wszelki wypadek”.

Praca seksualna w PRL – czy było tak sielankowo?

Dużo ważniejsze od tego, w jakie układy wikła się Helena, jest to jak z nią spędzamy czas. Oko kamery oprowadza nas po jej pięknym, przestronnym mieszkaniu, widzimy jak bohaterka przygotowuje się na wieczór. Dla niej to czas pracy więc musi wyglądać idealnie. Jest profesjonalistką i widać, że w branży seksualnej spędziła już sporo czasu więc zna wszystkie zasady i sporo z nich sama tworzy. W pierwszych odcinkach towarzyszymy Helenie w jej życiowej rutynie, która dostępna była wówczas nielicznym. Widać, że nie musi martwić się o pieniądze, żyje powoli i z bez presji.

Nieco inaczej wygląda sytuacja dwóch pozostałych prostytutek, czyli Poli i Marysi. Pola (Wiktoria Filus) właśnie straciła koncesję na swój własny biznes, czyli sprzedaż szamponów, a Marysia (Matylda Giegżno) musi utrzymać się na studiach i w akademiku, ale kiepsko jej to idzie.

Scenarzystka Aleksandra Chmielewska wyjaśniała, że do opowiedzenia o prostytutkach z lat 70. zainspirowała ją historyczka Anna Dobrowolska zajmująca się pracą seksualną kobiet w PRL. Scenarzystka zajęła się okresem, w którym Polacy poczuli nieco luzu co przełożyło się na większą swobodę obyczajową.

Zastanawiam się jedynie, czy Helena, Pola i Marysia nie są zbyt współczesnymi bohaterkami jak na lata 70. Ich pewność siebie, poczucie własnej wartości, świadomość znaczenia pracy seksualnej dowodzi raczej, że mamy do czynienia z postaciami z seriali współczesnych. W „07 zgłoś się” wyglądało to nieco inaczej. Nie znaczy to, że serial „07 zgłoś się” Krzysztofa Szmagiera był kronikarskim zapisem epoki, ale na pewno chwytał moment dzięki temu, że scenariusze pisane były na bieżąco. Nie znając realiów tamtego okresu, zastanawiam się, czy nie jest to zbytnie uproszczenie.

I czy „Skarbona” od Szmagiera dogadałaby się z Heleną z „Brokatu”. Czy naprawdę życie prostytutek w PRL-u lat 70. było taką sielanką?

Najbardziej stylowy serial roku. Styl, błysk, brokat

„Brokat” jest pięknie sfilmowany. Kadry są przemyślane, wspaniale oświetlone. Serial jest najbardziej stylową produkcją jaką widziałam w tym roku. Brawa dla twórców za dbałość o szczegóły. Wnętrza hotelu, posiłki w restauracji, sukienki bohaterek, ich włosy, makijaże – wszystko jest ekstatycznie piękne i nie można oderwać oczu od tak namalowanego Sopotu i jego mieszkanek. Gratulacje należą się nie tylko autorowi zdjęć Pawłowi Flisowi, ale także twórczyniom: Anecie Brzozowskiej za charakteryzację oraz Katarzynie Jędrzejczyk za scenografię. Kostiumy też są cudne (brawo Agata Culak).

Fabuła lubi wędrować po wyobraźni bohaterek i fundować nam impresje zupełnie nierealistyczne. Oderwanie od rzeczywistości nie stanowi dla widza dyskomfortu ponieważ jest naturalnym nawiązaniem do myśli bohaterek i ich aktualnego samopoczucia. Dobrze widać to w odcinku czwartym („Będzie słonecznie”) gdy Helena wyjeżdża z miasta i spędza dzień na małej plaży w okolicy niewielkiej miejscowości nadmorskiej. Wszystko dzieje się w oderwaniu od bieżącego „tu i teraz”. Zwłaszcza scena jedzenia lodów i zbierania jagód stanowi przykład beztroskiego zawieszenia akcji, aby pobawić się trochę obrazem i dźwiękiem.

Piosenki, piosenki, piosenki

„Brokat” to podróż do przeszłości polskiej piosenki. Słyszymy m.in. „Czas relaksu” Andrzeja i Elizy oraz mniej znane utwory lat 70., albo raczej – nieco zapomniane szlagiery tamtej dekady. Podobny chwyt zastosował w „Rojście” Jan Holoubek przypominając nam piosenkę „Wymyśliłem ciebie” Andrzeja Zauchy w scenie otwierającej serial, a także - jako motyw przewodni - „Wszystko, czego dziś chcę” Izabeli Trojanowskiej w wykonaniu Moniki Brodki.

Czas relaksu?

Serial gorzej radzi sobie w chwilach gdy stara się opowiedzieć złożoną historię bohaterek. Im bardziej zbliżamy się do finału, tym mocniej grzęźniemy na mieliźnie. W scenariusz wkrada się nieco banału i dialogów, które już gdzieś słyszeliśmy. Gdy „Brokat” stara się opowiadać o bohaterkach na serio, traci grunt pod nogami. Gdy jest pocztówką dźwiękową z Festiwalu w Sopocie z roku 1976, brzmi najlepiej i najszczerzej.

Estetyka „Brokatu” bliska jest pierwszemu sezonowi „Rojstu” Jana Holoubka, a także „Córkom dancingu” Agnieszki Smoczyńskiej. Retro klimat zabarwiony piosenkami minionych dekad to nowy trend, w którym twórcy serialowi odnajdują się coraz lepiej. „Brokat” dobrze radzi sobie w opowiadaniu o obyczajowości i łapaniu chwil, po których wszystko miało się zmienić. Dlatego gdy nadciągają zmiany społeczne i polityczne w kraju, serial się kończy. Nie było ambicją twórców, aby diagnozować problemy polityczne PRL-u połowy lat 70., a opowiedzieć o kobietach tamtego okresu. I to się udało. W „Brokacie” najjaśniej błyszczy rola Magdaleny Popławskiej, ewidentnie wyróżnia się na tle pozostałych kreacji aktorskich. Dorównuje jej Adam (Łukasz Simlat) i Karmen w wykonaniu Katarzyny Warnke. Całość wyreżyserowała Anna Kazejak, znana m.in. jako reżyserka serialu „Szadź”, wraz z zespołem reżyserów, w którym znaleźli się: Julia Kolberger, Marek Lechki oraz Rafał Skalski. Producentem serialu była firma TELEMARK. Warto spróbować.