SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Stanisław Krzemiński: 2 stycznia rusza nowy kanał TTV

Ze Stanisławem Krzemińskim, właścicielem Grupy Besta-Film, do której należą firmy: Studio-Besta, Besta-Film, Telemark oraz Stavka, rozmawiamy o nowym kanale telewizyjnym TTV, który rozpocznie nadawanie w styczniu 2012, polskim rynku producenckim i rynku seriali tv.

Krzysztof Lisowski: Na początku grudnia miał ruszyć nowy kanał TTV, termin startu przesunięto na styczeń 2012. Dlaczego?

Stanisław Krzemiński, właściciel Grupy Besta-Film: Dokładnie startujemy 2 stycznia 2012. Przesunięcie terminu nie wynikało z żadnych problemów, musieliśmy dopiąć umowę z Emitelem i potrzebowaliśmy na to nieco więcej czasu.

Jak będzie dokładnie wyglądała ramówka nowego kanału?

Nie chcę w tym momencie zdradzać szczegółów, ponieważ ujawnimy je w najbliższym czasie. Na pewno ramówka będzie odpowiadała założeniom koncesyjnym, będą tam przede wszystkim pasma informacyjne, poradnikowe, a także dokumentalne i reportażowe.

Kanał TTV będzie realizowany w oparciu o partnerstwo pomiędzy Pana firmą Stavka, należącą do Grupy Besta Film, a TVN-em. Czy informacje będą przygotowywane w oparciu o materiały newsowe TVN i TVN24?

Nasze serwisy będą podporządkowane przede wszystkim informacji o wymiarze społecznym. Materiały będą w dużej mierze autorskie. Współpracujemy w myśl zawartych porozumień bardzo ściśle z TVN-em, ale zespół będzie w dużej mierze bazował także na lokalnych reporterach związanych nie tylko z TVN-em, ale również z innymi stacjami radiowymi i telewizyjnymi.

Do kogo będzie skierowany program TTV?

Wiadomo, że naszym głównym celem są odbiorcy multipleksu. I właśnie to będzie determinowało naszą grupą docelową. W tej chwili tak naprawdę nikt nie wie, jak potoczą się losy wchodzenia na rynek dystrybucyjny multipleksu. Myślę, że będzie to wiadome po roku 2012 – pewnym wskaźnikiem będzie EURO 2012 i Olimpiada. Takie wydarzenia pewnie spowodują wymianę sprzętu u dużej części konsumentów i wtedy okaże się, ile ludzi będzie dysponowało nowymi odbiornikami telewizyjnymi umożliwiającymi oglądanie telewizji cyfrowej. Chcemy na pewno, aby nasz kanał był kanałem szerokiego odbioru, a więc skierowanym do osób w wieku 25+. Wiadomo, że ze względów ekonomicznych stawia się zazwyczaj na grupę 16-49, ale myślę, że będzie nas oglądało także wiele osób starszych.

Ile kosztował projekt uruchomienia nowego kanału i kiedy ma on szansę stać się rentownym?

Nie chciałbym rozmawiać o kwestiach finansowych, ale na pewno naszym celem biznesowym, jest to, żeby nasz kanał stał się jak najszybciej rentowny. Jednak media są generalnie związane z długofalowymi inwestycjami. Trudno dokładnie prognozować, szczególnie przy niewiadomej przyszłości rynku dystrybucji cyfrowej telewizji naziemnej.

Jak Pan ocenia potencjał polskiego rynku producenckiego?

Jesteśmy już po euforii nowych wolnych mediów. Na początku lat 90. powstało wiele firm, wiele z nich upadło. W chwili obecnej rynek producencki dzielę na cztery grupy, są to: producenci reklamy, producenci telewizyjnych filmów i seriali fabularnych oraz dokumentalnych, dalej – producenci programów rozrywkowych i wreszcie producenci niszowi, którzy znaleźli swoje miejsce produkując np. filmy poradnikowe itd. Zaczyna w Polsce dopiero rosnąć piąta grupa, to znaczy rynek producencki pozatelewizyjny i być może ta grupa będzie w najbliższym czasie najszybciej się rozwijała.

Dlaczego?

Na rynku niemieckim aż 30 procent całego rynku producenckiego to rynek producentów pozatelewizyjnych i pozakinowych. Chodzi o filmy szkoleniowe, dydaktyczne, na potrzeby promocji nowych technologii itd. Jest to ogromny rynek, który u nas dopiero raczkuje. Myślę, że im bardziej będzie rozwijać się gospodarka, tym bardziej będzie się rozwijał także ten rynek.

Pan zalicza się przede wszystkim do grupy telewizyjnych producentów seriali fabularnych i filmów dokumentalnych. Jak Pan ocenia sytuację na tym rynku?

Ten rynek jest – moim zdaniem – bardzo trudny. Na pewno mamy do czynienia z przegrzaniem koniunktury serialowej. Minęły czasy, kiedy każdy serial był witany oklaskami. Widzom mylą się już postaci. Na przełomie wieków – jak to symbolicznie brzmi – mieliśmy kilka polskich seriali, teraz jest ich kilkadziesiąt. To ma swoje konsekwencje. Problemem jest to, że w Polsce istnieje bardzo wąski rynek scenariuszowy. Szkolenie w polskich szkołach jest nastawione na autorskie kino typu art house. Nie szkoli się storylinerów, dialogistów, scenarzystów usługowych wobec zadanych projektów. Na palcach kilku rąk można policzyć teraz polskich storylinerów. Seriali jest dużo, a ich jakość często jest słaba. Na dobrych twórców scenariuszy mogą pozwolić sobie tylko te firmy, które są gotowe zainwestować w to sporo pieniędzy…

Pana firma Besta Film jest producentem jednego z najpopularniejszych seriali ostatnich lat – „Plebanii”. Czy styczeń będzie rzeczywiście ostatnim miesiącem, kiedy „Plebania” będzie obecna w TVP1?

Na ten moment mogę powiedzieć, że przedłużono nam umowę o miesiąc. W styczniu TVP pokaże 20 nowych odcinków serialu. Nie wiem, co będzie dalej. Być może „Plebania” utrzyma się jeszcze w obecnym kształcie, może zupełnie spadnie z anteny. Może utrzyma się w innym kształcie – złożyliśmy TVP propozycję, aby emitować „Plebanię” raz w tygodniu jako serial 45-minutowy. Na razie nie mamy jeszcze odpowiedzi.

Dlaczego – Pana zdaniem – istnieje możliwość usunięcia „Plebanii” z ramówki?

Telewizją Polską rządzi teraz myślenie o przychodowości reklamowej – to skutek ekonomicznej zapaści TVP. To jest też kwestia młodego pokolenia marketingowców i speców od reklamy w TVP, których jedyny punkt widzenia to konkurencja ze stacjami komercyjnymi w grupie widzów 16-49 lat. Ludzie starsi niż 50 lat wg nich po prostu nie istnieją… I nie ma to znaczenia, że „Plebanię” ogląda ponad 3 miliony widzów skoro w tzw. wieku reklamowym jest ich „jedynie” 750 tysięcy. Kilka lat temu w podobny sposób usunięto z ramówki serial „Złotopolscy”. Już nikt potem nie odbudował tego miejsca z porównywalną oglądalnością. Była to niepowtarzalna marka. Tego typu marki, jak „Matysiakowie” w Polskim Radio, „Lindenstrasse” w ARD czy „Marienhof” w RTL w Niemczech buduje się latami i każda stacja stara się te marki pielęgnować, bo to jest ich znak rozpoznawczy. Oczywiście wyciskane są ostatnie poty z producentów, aby te seriale szły z duchem czasu. „Plebania” jest emitowana od 2000 roku i przeżyła niemal tylu prezesów w TVP, ile ma lat. A mimo to się utrzymała. Od dwóch lat wykonujemy ogromną pracę nad unowocześnieniem tego serialu – od przeniesienia akcji do większej miejscowości (z Tulczyna do powiatowego Hrubielowa), bardzo dużo miejsca zajmują teraz sprawy związane z młodymi ludźmi – zmieniliśmy też scenografię i sposób filmowania – mam nadzieję, że to wszystko posłuży temu, żeby ten serial miał jeszcze swoją szansę…

Może problem dla TVP leży w tym, że „Plebania” jest zbyt staromodna?

Serial mówi o tak ważnych problemach, jak kwestie konfliktu kościoła restrykcyjnego i ksenofobicznego z kościołem dialogu, jak problemy polsko-żydowskie, stosunki polsko-ukraińskie! My przez 11 lat pokazywaliśmy kościół jako miejsce dialogu, mówiliśmy o prawie do błędu dla każdego. Jest to chyba jedyny serial, gdzie podejmowano tematy, które nie pojawiały się w innych serialach. W innych serialach księża są głównie ozdobą w kostiumie. Natomiast „Plebania” pokazuje duchownych jako ludzi pełniących posługę, mających wątpliwości. Są to ludzie z krwi i kości. Gdy rozmawiam z ludźmi w telewizjach niemieckich bardzo się dziwią, jak to możliwe, że TVP zamierza wyrzucić z ramówki serial obecny na antenie 11 lat.

Obecnie kładzie się duży nacisk chyba na to, aby przyciągnąć do telewizji jak najwięcej młodych widzów…

Do „Plebanii” przylgnęła gombrowiczowska „gęba” rustykalno-staromodnego serialu, którego nie ogląda młodsza publiczność. To nie do końca jest prawdą. Mam poczucie, że telewizja, która chce być nowoczesna, trochę wstydzi się tego serialu. Skutki: autopromocji ten serial praktycznie nie ma. Jak można więc potem wymagać od reklamodawców, by chcieli w tym czasie pokazywać swoje reklamy, skoro TVP tak bardzo wstydzi się tego serialu. Jest mi przykro, że „Plebania” jest trochę niechcianym dzieckiem. To nie powinno być tak, że tylko producentom zależy na misyjnych serialach. Rozumiem sytuację finansową TVP – ale nie jest powiedziane, że ewentualny nowy produkt, który może zająć miejsce „Plebanii”, będzie bardziej rentowny. Nota bene – w polskich stacjach telewizyjnych od wielu lat nie udało się żadnemu serialowi zdobyć „długodystansowej” pozycji. Po „Klanie”, „Złotopolskich”, potem „M jak Miłość”, „Plebanii”, a wreszcie „Na Wspólnej”, „Samym życiu” i „Barwach Szczęścia” – już nikomu się ta sztuka nie udała. Moim zdaniem – nie ma już pewnie możliwości wprowadzenia na ekrany nowego serialu, który miałby szansę utrzymać się znowu przez tak wiele lat.

Przed laty specjalizował się Pan w produkcji filmów dokumentalnych. Czy ma Pan na najbliższe miesiące jakieś plany na tym polu?

Uważam, że przez ostatnie lata na antenach telewizyjnych nie było miejsca na dobre produkcje dokumentalne, dlatego też niewiele tego typu produkcji zrobiliśmy. Powoli jednak wraca zainteresowanie dokumentami i najbliższe miesiące pokażą, co będzie się działo na tym rynku.

Od wielu lat jest Pan jednym z tych producentów, którzy współpracowali w dużej mierze z TVP. Jak Pan ocenia sytuację, w jakiej Telewizja Polska jest obecnie?

Ten statek jest kompletnie rozchwiany. Dramatem Telewizji Polskiej jest brak kontynuacji. Ja np. z ogromnym rozrzewnieniem myślę o profesorze Stolte, który przez 25 lat był prezesem niemieckiej telewizji ZDF, z którą współpracuję od 30 lat. Owszem, zmieniały się redakcje, ale główny szef podejmujący decyzje przez te wszystkie lata był jeden. Nowej ekipie TVP mogę życzyć, żeby udało się ten statek uspokoić i żeby ktoś wreszcie nieco dłużej pobył w fotelu prezesa.

Jakie nowe projekty serialowe, fabularne oraz dokumentalne planują Państwo na najbliższy czas?

Rozwijamy w tej chwili kilka projektów serialowych w różnych gatunkach. Między innymi serial, którego akcja dzieje się za granicą Polski, ale jest z naszym krajem ściśle związana. Może uda nam się wykorzystać doświadczenia zdobyte przy produkcji „Londyńczyków”. Od razu powiem, że nie chodzi o kontynuację tego serialu. Więcej nie chcę na ten temat mówić, żeby nie zapeszać…

Czy jest szansa na kontynuację formatu realizowanego przez Was dla HBO pod polską nazwą „Bez tajemnic” (oryg. ang. „In Treatment”). Jak Pan ocenia odbiór tematów psychologicznych przez polskie społeczeństwo?

To, czy będzie kontynuacja – zależy wyłącznie od HBO, tak że to pytanie musiałby Pan skierować do stacji. Jeżeli natomiast chodzi o stosunek większości naszych rodaków do psychologii, a zwłaszcza psychoterapii – to myślę, że jeszcze długa droga przed nami. W USA jest w dobrym tonie mieć własnego terapeutę (tam nawet funkcjonują terapeuci dla sfrustrowanych psów czy kotów) – u nas ludzie, którzy szukają pomocy psychologa lub terapeuty często są traktowani jak chorzy psychicznie. Mogę mieć tyko nadzieję, że „Bez tajemnic” przyczyni się od przełamywania tego stereotypu.

O rozmówcy
Stanisław Krzemiński – właściciel Grupy Besta-Film, w skład której wchodzą firmy: Besta-Film, Studio-Besta, Stavka oraz Telemark. Absolwent dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 60. i 70. współpracował m.in. z Polskim Radiem oraz z TVP. W latach 1976-1991 zrealizował 54 filmy dokumentalne m.in. dla TVP, ZDF, SDR, WDR, ARTE, TVN, POLSAT, PLANETE. W 1988 roku był współzałożycielem firmy produkcyjnej STARE FILM w Berlinie Zachodnim, a firmę Besta-Film założył w 1990 roku. W ciągu ostatnich lat jego firmy były odpowiedzialne za produkcję wielu popularnych produkcji. Są wśród nich m.in. seriale „Plebania” i „Londyńczycy”, a także formaty produkowane dla niemieckiej telewizji ZDF.

Dołącz do dyskusji: Stanisław Krzemiński: 2 stycznia rusza nowy kanał TTV

9 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Tomek
Sądzę iż przy obecnym nasyceniu rynku, oraz sporek korekcie w budżetach firm na reklamy tego typu stacja skazana jest na porażkę i oglądalność na granicy błędu statystycznego. Wiele mamy takich tworów typu tele5 które jedynie są cieniem prawdziwej tv. W dobie zagranicznych telewizji tłumaczonych na jezyk polski które sa wysokiej jakości taki program to nieporozumienie. nocuje.net
0 0
odpowiedź
User
rydz
Zenujace produkcje, niech idzie do tv trwam plebanie wciskac...
0 0
odpowiedź
User
dziad medialny
Dużo tych telewizji już jest:-) to fakt, trzeba by na to zerknąć nim sie człowiek
wypowie, telewizja jako medium słabnie, bo właściwie wszystko w niej pokazano, to kwestia tylko sposoobu, albo albo TVP czyli telewizja - zawsze łup polityczny albo TVN czyli zawsze mizdrzenie się do partii zwycieskiej albo Polszmat czyli jakość zawsze Kiepska, trudno tu cokolwiek wyrokować na zaś.
Ale patrzę na te telewizję spokojnie minorowo. Ex ante:-)
0 0
odpowiedź