SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Szymon Jadczak oskarża Tomasza Lisa o kłamstwo

- To nie mi zależało, lecz Tomasz Lis na nalegał, abym przeszedł do "Newsweeka" - pisze w swoim oświadczeniu dziennikarz śledczy WP, Szymon Jadczak. Jadczak opublikował wyjaśnienia po tym, jak „Krytyka Polityczna” zamieściła rozmowę z byłym naczelnym „Newsweeka”.  Zastępca redaktora naczelnego Wirtualnej Polski potwierdza, że szefostwo portalu miało świadomość, iż „do Jadczaka dobija się z ofertami Lis”.

W poniedziałek „Krytyka Polityczna” zamieściła rozmowę Agnieszki Wiśniewskiej z Tomaszem Lisem - pierwszą tak obszerną po jego odejściu z „Newsweeka” i po opisaniu przez WP tego, co miało dziać się w tej redakcji. W rozmowie Lis odnosi się do tekstu Szymona Jadczaka, zamieszczonego przez Wirtualną Polskę. "W lutym tego roku osobiście odstrzeliłem rozmowy o przejściu autora tekstu, red. Jadczaka, z Wirtualnej Polski do „Newsweeka”. Jestem ciekaw, czy jego przełożeni wiedzieli o tym konflikcie interesów, kiedy Jadczak pisał później tekst o mnie? Czy tę wiedzę zignorowali, czy autor postanowił im o tym w ogóle nie wspominać?" - powiedział "Krytyce Politycznej" Tomasz Lis.

Sam tekst b. szef „Newsweeka” nazwał „straszną słabizną". - Czegoś takiego żadna szanująca się gazeta na Zachodzie nigdy by nie opublikowała - stwierdził. - Ktoś, kto chce się nazywać dziennikarzem śledczym, musi weryfikować źródła. Gdyby autor nim był, to po dziesięciu minutach wiedziałby, za co jego główny informator wyleciał z dwóch kolejnych redakcji - zaatakował Jadczaka Lis.

Zapytaliśmy dziennikarza Wirtualnej Polski o komentarz do tych słów, ale odesłał nas do swojego komentarza, zamieszczonego na blogu.

"Moja odpowiedź była zdecydowana"

Z tekstu wynika, że to Tomasz Lis miał proponować Szymonowi Jadczakowi przejście do „Newsweeka”, i to dwukrotnie. Za pierwszym razem – w lipcu 2021 roku – doszło do wprawdzie spotkania, ale zakończyło się ono fiaskiem. „Moja odpowiedź była zdecydowana, bo Lis w trakcie rozmowy obrażał mojego obecnego pracodawcę, czyli Wirtualną Polskę oraz mojego kolegę, jednego z byłych dziennikarzy Newsweeka. Wyrażał się także niepochlebnie o swoich podwładnych z Newsweeka. Szybko podziękowałem za propozycję” – pisze Jadczak.

Druga propozycja nie została zwerbalizowana wprost, gdyż dzień przed umówionym spotkaniem w tej sprawie Tomasz Lis je miał odwołać. „Kilka osób w nieoficjalnych rozmowach potwierdziło mi, że Lis rzeczywiście ma dla mnie poważną propozycję. Odpowiedziałem Lisowi, że możemy się spotkać. Nie byłem zainteresowany zmianą pracy, ale skoro rozmawiam z gangsterami i kibolami, to dlaczego nie pogadać z naczelnym dużego tygodnika? Umówiliśmy się w tym samym miejscu 18 lutego o godz. 12” – czytamy w oświadczeniu.

Przełożeni wiedzieli o spotkaniach

Szymon Jadczak oświadcza także, że jego przełożeni wiedzieli o tych spotkaniach. „Traktowałem to jak anegdotę. Gdy kilka miesięcy później rozpocząłem pracę nad tekstem o tym, co Tomasz Lis robił pracownikom i pracowniczkom „Newsweeka”, uznałem to za ironię losu. Oto przyszło mi odkrywać ciemną stronę człowieka, który składał mi poważne propozycje pracy. Nie wiem czy historia ostatnich miesięcy czegoś go nauczyła, skoro kłamie w wywiadzie, używając przy tym słów „odstrzeliłem (…) Jadczaka” „.

Wersję reportera potwierdził na Twitterze wicenaczelny WP.pl, Paweł Kapusta: „Nie dziwię się, że nasi dziennikarze dostają oferty pracy, są najlepsi w kraju. O tym, że w 21 i 22 roku do Szymona dobijał się z ofertami T. Lis, wiedziałem, Szymon mi o tym na bieżąco mówił. Narracja o "konflikcie interesów" czy "zemście" to horrendalna bzdura. Tyle.” - napisał.

Krótko po ukazaniu się artykułu Szymona Jadczaka poseł Prawa i Sprawiedliwości Piotr Sak zapowiedział, że skieruje wniosek do Państwowej Inspekcji Pracy o pilną kontrolę w redakcji „Newsweek Polska”.  W lipcu taka kontrola zaczęła się, po kilku tygodniach - zakończyła. Zbadano w jej trakcie m.in. aktualne i obowiązujące w zakładzie pracy dokumenty określające wprowadzone i stosowane przez pracodawcę tzw. procedury antymobbingowe. Jednym z elementów prowadzonych czynności kontrolnych przez inspektorów pracy było również zbadanie atmosfery pracy. Ostatecznie ustalono, że procedury anytymobbingowe w firmie działały sprawnie.

W wyniku kontroli sformułowano również zalecenia, które pozwolą na dalsze usprawnienie korzystania z dostępnego systemu. Tomasz Lis po ogłoszeniu tych wyników, skomentował: „Na wiele tygodni zamieniono moje życie i życie moich najbliższych w koszmar. Nie oszczędzono mi żadnego epitetu. Niczego. Nie oczekuję przeprosin ani nawet refleksji. Jako chrześcijanin mam tylko jedno wyjście- wybaczam. Ale nie wiem czy kiedykolwiek będę umiał zapomnieć”.

Dołącz do dyskusji: Szymon Jadczak oskarża Tomasza Lisa o kłamstwo

19 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Tomasz na żywo i naprawdę
Dobrze zrobił Jadczak, że nie przeszedł do redakcji kierowanej przez Lisa. Miał chłop intuicję, że Lis nie jest wcieleniem wdzięku i uprzejmości , ale dziennikarskim brutalem MMA. Dlatego, jak tylko zdarzyła się okazja - zmieniłem pracę. Zacząłem normalnie żyć.
odpowiedź
User
Kura
Lis miał poważną propozycję dla Jadczaka, ale nie chciał się spotkać. Hmmmm. Logiczne 🤣
odpowiedź
User
Ciekawe
Lis ma wiele na sumieniu, ale to co mówi Jadczak jest (łagodnie mówiąc) pokrętne
odpowiedź