SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Byli i obecni dziennikarze Polskiego Radia apelują: "Nie ma powrotu do starego"

"Apelujemy do przedstawicieli demokratycznej opozycji o samoograniczenie w kwestii kontroli mediów. Dotychczasowe doświadczenie nie pozostawia wątpliwości, że wpływ polityków na media osłabia je i pozbawia wiarygodności" - napisali w oświadczeniu byli i obecni dziennikarze Polskiego Radia. - Jest tu duża grupa publicystów i komentatorów politycznych o bardzo wyrazistych poglądach i służebnej postawie wobec wciąż rządzącej partii, którzy zdecydowanie nie powinni dłużej pracować w mediach publicznych - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Wojciech Dorosz, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy i Twórców Radia Publicznego, dziennikarz radiowej Trójki.

Po wyborach parlamentarnych opozycja demokratyczna chce szybkich zmian w mediach publicznych. Politycy Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy, którzy wkrótce utworzą rząd, wspólnie deklarują, że Telewizja Polska i Polskie Radio nie mogą dłużej funkcjonować tak jak do tej pory. Jak już informowaliśmy, planowane jest postawienie obu spółek w stan likwidacji i powołanie zarządów komisarycznych. W ten sposób opozycja chce wprowadzić zmiany w mediach publicznych, pomijając zdominowaną przez PiS Radę Mediów Narodowych (jej kadencja wygasa dopiero w 2028 r.). Z naszych informacji wynika, że prezesem TVP mógłby zostać ponownie Janusz Daszczyński, a na liście osób, które mogłyby pokierować Polskim Radiem, są Kamil Dąbrowa, Anna Godzwon i Agnieszka Rucińska.

- Powiem wprost: wkurzyliśmy się, gdy w mediach pojawiły się konkretne nazwiska. To ludzie znający się na rzeczy, więc nie chodzi o nich, ale o sposób, w jaki to się dzieje. Bez konkursu, bez konsultacji. Znów czujemy się jak osiem lat temu, gdy przysłano do Polskiego Radia osoby, które miały wprowadzić porządki według politycznego zamówienia. Ten system jest chory i należy go natychmiast zmienić - mówi nam Wojciech Dorosz, dziennikarz Programu Trzeciego Polskiego Radia, a także wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Dziennikarzy i Pracowników Trójki oraz prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy i Twórców Radia Publicznego.

>>> Praca.Wirtualnemedia.pl - tysiące ogłoszeń z mediów i marketingu

Obie organizacje opublikowały w poniedziałek oświadczenie ws przyszłości mediów publicznych. Piszą w nim, że te muszą zostać odpolitycznione. "Media robią dziennikarze. Nie ma powrotu do starego. Media publiczne trzeba zbudować na nowo" - apelują.

"Uważamy, że nie powinni nimi kierować ani politycy ani dziennikarze z przeszłością polityczną. I proces zmian w tym duchu trzeba zacząć od zaraz, bez usprawiedliwiania się okresem przejściowym, niezależnie od działań, na jakie zdecyduje się nowy rząd demokratycznej opozycji".

"Niepokoją nas głosy części polityków"

Wojciech Dorosz wyjaśnia w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl, że Stowarzyszenie Dziennikarzy i Twórców Radia Publicznego od dłuższego czasu prowadzi rozmowy m.in. z Janem Dworakiem, Janem Ordyńskim i Januszem Daszczyńskim nad projektem nowej ustawy medialnej: - Od dawna powtarzamy, że grzechem pierworodnym Ustawy o radiofonii i telewizji z 1992 r. był brak separacji pomiędzy politykami a zarządami mediów publicznych. Władze Polskiego Radia i Telewizji Polskiej powinny być wybierane w sposób transparentny, w ramach otwartych konkursów, czego zabrakło szczególnie w ostatnich latach. Do dziś nie istnieje społeczny nadzór nad mediami publicznymi. Rady programowe są pozbawione jakiejkolwiek sprawczości. To politycy wybierają członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz Rady Mediów Narodowych, instytucji, które obsadzają szefów w Polskim Radiu i TVP. To dowód na ręczne sterowanie mediami publicznymi w Polsce.

W oświadczeniu opublikowanym w poniedziałek byli i obecni dziennikarze Polskiego Radia (m.in. Dorota Nygren, Magdalena Łoś, Joanna Sławińska, Paweł Sołtys, Joanna Grotkowska, Marcin Majchrowski, Anna Orzeł, Ernest Zozuń, Izabela Żukowska) piszą, że decydujący głos w sprawie funkcjonowania mediów publicznych powinni mieć "dziennikarze, eksperci, praktycy, twórcy z doświadczeniem menedżerskim". Przekonują, że "tylko wtedy pojawi się szansa na uratowanie idei mediów publicznych zrodzonej w czasie przemian ustrojowych po 1989 roku. Uważamy, że przetrwanie tej idei jest kluczowym filarem demokracji".

- W projekcie reformy mediów publicznych, w którego powstawaniu uczestniczyliśmy, ważnym elementem jest szeroka rada społeczna, która ma je kontrolować i uniemożliwiać dostęp do nich politykom. Będzie złożona z ekspertów pochodzących m.in. ze środowisk akademickich czy organizacji pozarządowych. Ma być na tyle liczna, by reprezentowała różne światopoglądy - tłumaczy Wojciech Dorosz. 

- Niepokoją nas głosy części polityków, by wykorzystać mechanizmy, które wprowadziło PiS, żeby zrobić czystkę i przejąć media publiczne. Nie może być tak jak osiem lat temu, gdy stwierdzono, że suweren zdecydował i teraz będą w Polskim Radiu reprezentowane poglądy tylko tej części społeczeństwa, która zagłosowała na zwycięską partię. Media publiczne mają reprezentować wszystkich Polaków. Mimo że wielu z nas było w ostatnich latach represjonowanych przez kierownictwo Polskiego Radia, to nie chcemy, żeby media publiczne znowu mówiły tylko w imieniu partii, które zdobyły większość parlamentarną. Dziennikarze Polskiego Radia i TVP mają być transparentni i nie mogą zajmować stanowiska po żadnej stronie politycznego sporu - dodaje.

"Z Polskiego Radia powinno odejść kilkadziesiąt osób"

Jednocześnie Wojciech Dorosz przyznaje, że liczy się z tym, że prace nad nową ustawą medialną mogą się skończyć dopiero za kilka lat. Dziennikarze, którzy podpisali się pod oświadczeniem, mają jednak plan doraźnych działań, które oczyszczą media publiczne. 

- Z Polskiego Radia powinno odejść kilkadziesiąt osób. Jest tu duża grupa publicystów i komentatorów politycznych o bardzo wyrazistych poglądach i służebnej postawie wobec wciąż rządzącej partii, którzy zdecydowanie nie powinni dłużej pracować w mediach publicznych. Wystarczy być może przeprowadzić z nimi rozmowy i jeśli stwierdzą, że nie będą w stanie pracować w nowych realiach, to pójdą gdzie indziej. Zapewne dojdzie do dużych zwolnień, choć akurat znaczna część tych osób nie jest u nas na etacie. Są zatrudnieni w ramach umów B2B albo cywilno-prawnych. Natomiast nie uważam, by z powodu tych kilkudziesięciu partyjnych funkcjonariuszy kara miała spaść na pozostałych ponad 1200 pracowników Polskiego Radia, często związanych z tą instytucją od wielu lat - uważa nasz rozmówca.

Zdaniem Wojciecha Dorosza największe zmiany powinny dotknąć Polskie Radio 24. To stacja informacyjno-publicystyczna publicznej rozgłośni. We wrześniu 2016 r. zajęła w analogowym eterze miejsce po Czwórce, która decyzją ówczesnej prezes Polskiego Radia Barbary Stanisławczyk przeniosła się do internetu i na multipleks radia cyfrowego DAB+. - PR24 stało się anteną, która nie realizuje misji publicznej. Stacja zajęła miejsce Czwórki, która w różnych okresach swojego istnienia była mniej lub bardziej misyjna. Ale zdecydowano się ją zastąpić PR24, bo tłumaczono, że młodzież i tak jeśli słucha radia, to tylko w internecie, więc tam Czwórkę przeniesiono. Pytanie jednak, czy takie radio informacyjne jest potrzebne. Z pewnością jednak ta antena będzie wymagała najpoważniejszych zmian. Podobnie zresztą jak TVP Info - mówi Wojciech Dorosz.

A co z Programem Trzecim Polskiego Radia, w którym w ostatnich latach zmieniła się większość zespołu. Nie tylko pojawiły się nowe osoby, które prowadzą tam programy publicystyczne (związane głównie z Telewizją Polską i mediami prawicowymi), ale do rozgłośni dołączyło też wielu prezenterów z komercyjnych stacji radiowych, którzy zostali gospodarzami pasm programowych.

- W Trójce na przestrzeni ośmiu lat wypchnięto bądź zwolniono z powodów politycznych kilkanaście osób. Część z nich wytoczyła procesy Polskiemu Radiu. Może powinny zostać zawarte z nimi ugody, a może powinni zostać przywróceni do pracy, jeśli tego zechcą. Po drugie, była liczna grupa osób, które nie chciały pogodzić się z tym, co się stało z Trójką i w 2020 r. odeszły z rozgłośni i założyły własne stacje radiowe. I albo tam nadal pracują albo poszły w świat. Jest też parę osób, które stworzyły własne podcasty i świetnie sobie radzą w sieci. Ale to już były odejścia z własnej woli. To spowodowało, że grubo ponad połowa zespołu zniknęła z Trójki, a radia nie da się robić w kilkanaście osób i trzeba było zatrudnić nowe. Z tych, które do nas przyszły w tym czasie, nie wszyscy są aparatczykami i propagandzistami. Przyszły, bo widziały dla siebie szansę, realizację pasji czy po prostu możliwość pracy. I nie ma co przykładać tej samej miary do tych, którzy zostali tu przysłani często z TVP Info czy innych prawicowych mediów. Wiemy, że zarabiają dużo więcej niż dziennikarze pracujący tu od lat. To oburzające. Po przyjściu nowych władz zapewne dostaną wypowiedzenia z powodu oceny merytorycznej ich pracy. Natomiast niepokojąco brzmi zapowiedź ze strony polityków, by wziąć telewizją i radio głodem, bo to będzie dalszy ciąg niszczenia mediów publicznych, które trzeba odbudować, a nie zamknąć - opisuje Dorosz.

"To praca na lata"

W oświadczeniu byłych i obecnych dziennikarzy Polskiego Radia czytamy, że "partie tworzące demokratyczną opozycję zobowiązały się w programach wyborczych do naprawy i odpartyjnienia mediów publicznych oraz poddania ich kontroli społecznej, m.in. przez włączenie obywateli w wybór kierownictwa tych mediów". Zwraca na to uwagę Wojciech Dorosz: - W programach wyborczych wszystkich partii demokratycznej opozycji zapisano to, o czym mówimy: społeczną kontrolę, odpartyjnienie mediów publicznych, samoograniczenie polityków. Zobaczymy, czy będą chcieli zrealizować to, co sami obiecywali. Dziś, przy tak ogromnej polaryzacji społecznej, jedynym sposobem, żeby spróbować scalić społeczeństwo, jest neutralny głos, który pozwoli obniżyć temperaturę sporu, a nie ją podkręci. Chciałbym, żeby media publiczne obiektywnie informowały o tym, co robią jedni i drudzy i co jest ważne dla ludzi.

Z treści oświadczenia wynika, że media publiczne nie mogą się ścigać się z komercyjnymi o dostęp do "tortu reklamowego" czy uzależniać swojego powodzenia od wyników słuchalności i oglądalności. "To nie te wskaźniki ani też dochody z reklam są dla mediów publicznych kluczowe. Kluczowe są prestiż i wiarygodność" - czytamy.

- Pewnie jestem idealistą, ale uważam, że w mediach publicznych nie powinna decydować liczba odbiorców, tylko jakość programu. Tak jak to się dzieje w Stanach Zjednoczonych. Tam media publiczne mają skromne zasięgi, ale za to docierają do ludzi wykształconych, którzy na podstawie ambitnych treści, które im są dostarczane, kształtują swoje opinie i przekazują je dalej. W efekcie wpływ amerykańskich mediów publicznych na społeczeństwo jest nieporównywalnie większy od ich mierzalnej oglądalności czy słuchalności - mówi Wojciech Dorosz. 

- Można zastanowić się, czy dziennikarze mediów publicznych nie powinni mieć statusu zawodu zaufania społecznego. Ich pracę mógłby rozliczać samorząd środowiskowy. Wtedy byłaby szansa, aby media publiczne na nowo stały się wiarygodne. Ale to praca na lata i jeśli politycy na to nie pozwolą, to nic z tego nie wyjdzie. Oni muszą zainicjować ten proces, a następnie się samoograniczyć, tzn. powiedzieć sobie: "to jest dobre, ja już się więcej do tego nie dotykam, ani ty następco nie będziesz miał na to szansy". W ten sposób może powstać struktura kontroli, by żadna nowo wybrana partia nie miała możliwości przejęcia mediów publicznych. One mają zostać stworzone raz a dobrze, a następnie funkcjonować w tej formie przez kolejne 30 lat. Można to zapisać w noweli ustawy medialnej. Po tym czasie dokona się weryfikacji, czy ten system jest prawidłowy, bo jednak realia się zmieniają i być może za 30 lat nie będzie już np. ramówkowych stacji radiowych i telewizyjnych - sugeruje.

"Apelujemy do przedstawicieli demokratycznej opozycji o samoograniczenie w kwestii kontroli mediów. Dotychczasowe doświadczenie nie pozostawia wątpliwości, że wpływ polityków na media osłabia je i pozbawia wiarygodności. Jako byli i obecni dziennikarze Polskiego Radia, którzy boleśnie doświadczyli tego wpływu, mamy prawo się tego domagać" - tym zdaniem kończą oświadczenie członkowie Stowarzyszenia Dziennikarzy i Twórców Radia Publicznego oraz zarząd Związku Zawodowego Dziennikarzy i Pracowników Programu Trzeciego Polskiego Radia.

Treść oświadczenia - jak słyszymy - ma być wkrótce przekazana politykom demokratycznej opozycji.

Polskie Radio ze stratą 

W ub.r. Polskie Radio zanotowało najwyższą stratę netto od wielu lat - 55,1 mln zł. Nadawca spodziewał się jeszcze gorszego wyniku - w połowie ub.r. prognozował 63,6 mln zł. Strata pogłębiła się ponad dwukrotnie, z 19,74 mln zł w 2021 r. To zdecydowanie najgorsze wyniki nadawcy od dużych zmian w mediach publicznych po przejęciu władzy w 2015 r. przez Zjednoczoną Prawicę.

Na koniec ub.r. nadawca zatrudniał 1 289 pracowników etatowych, o 31 mniej niż przed rokiem. Średnia pensja brutto wzrosła o 5,7 proc. do 9,4 tys. zł, menedżerowie wyższego szczebla zarabiali prawie dwa razy więcej.

Dołącz do dyskusji: Byli i obecni dziennikarze Polskiego Radia apelują: "Nie ma powrotu do starego"

99 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
X
Pewnie wygra TKM
odpowiedź
User
Artur
Panu zwiazkowcowi marzy się weryfikacja a la 1982
odpowiedź
User
Katarzyna
Przede wszystkim zrobić audyt i rozliczyć panią prezes i przewodniczącego, co do złotówki. Biorąc pod uwagę jak skompromitowali wizerunkowo Polskie Radio i do jakiego stanu organizacyjnego i finansowego doprowadzili, odbudowa marki zajmie dobre kilka lat.
odpowiedź