SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Legenda Michaela Jacksona legła w gruzach po „Leaving Neverland”. „Porażająca historia HBO o manipulacji”

„Leaving Neverland” to dokument, który trzeba zobaczyć bez względu na to, czy było się fanem Michaela Jacksona, czy nie lubiło się jego twórczości. Legenda muzyki pop, która do tej pory - choć nie była nieskazitelna - właśnie legła w gruzach. W filmie, który pojawił się już w HBO GO ofiary artysty opowiadają o molestowaniu przez gwiazdę i traumie, z jaką do dzisiaj się zmagają.

Kadr z filmu "Leaving Neverland" dot. Michaela JacksonaKadr z filmu

Od 8 marca br. na platformie HBO GO można zobaczyć również i w Polsce dokument „Leaving Neverland” - historię dwóch ofiar molestowania seksualnego przez Michaela Jacksona – dziś już dorosłych mężczyzn – wtedy kilkuletnich chłopców.

Dokument wywołał szok na całym świecie, od kilku dni zbiera żniwo także i w naszym kraju. W odpowiedzi na reakcje fanów i to, co można zobaczyć w dwuodcinkowym, czterogodzinnym dokumencie, rodzime stacje albo rezygnują z grania muzyki ikony popu, albo rozważają taki ruch. Czy potrzebna jest chwila na refleksję, czy raz na zawsze runął wizerunek człowieka, którego fani na całym świecie darzyli miłością i uwielbieniem równemu bogom?

Do wielu żadne argumenty nie trafiają i nigdy nie trafią. Jacksona oczyszczono z zarzutów, zmarł okryty sławą i sferą domysłów. Powody jego śmierci, kłótnia o jego majątek, dziedzictwo twórczości - to były pytania, które stawiano jeszcze kilka miesięcy po jego odejściu, a nie podejrzenia o molestowanie dzieci.

Po tym jak o królu popu opowiada Wade Robson - choreograf i James Safechuck - programista komputerowy poprzednie wątpliwości przechodzą na dalszy plan. Pierwszy z nich był małym tancerzem, zakochanym w muzyce i tańcu Jacksona. Drugi - wystąpił z nim w reklamie Pepsi, gdy jeszcze nie zdawał sobie sprawy z tego, z jak wielką gwiazdą ma do czynienia.

Mechanizm nawiązywania relacji był taki sam: zaproszenia na plan, wspólny lunch, telefony, listy, prezenty, słodycze, w końcu zaproszenie do Nibylandii, czyli wspomnianego Neverland - posiadłości Jacksona, gdzie sprowadzał swoje ofiary w towarzystwie ich rodzin, skorych do życia w luksusie znacznie bardziej, niż z niczego niezdających sobie sprawy – dzieci.

Reżyser Dan Reed sprawnie połączył archiwalne nagrania – wideo ofiar, zdjęcia, występy, ale i rozmowy telefoniczne artysty z chłopcami, sprawiające teraz wrażenie głosu zza światów – z opowieścią dorosłych mężczyzn, którzy opisują co, jak i gdzie robili z Jacksonem. Jak tłumaczył im cielesne przyjemności i łączył z przywiązaniem, poczuciem bezpieczeństwa, wsparcia i wreszcie miłości. W filmie doskonale pokazano mechanizmy zdobycia zaufania u dzieci, psychicznej manipulacji i możliwości wmówienia im, że dotykanie dorosłego mężczyzny przez kilkuletniego chłopca jest czymś naturalnym.

To opowieść o manipulacji, złym i nieszczęśliwym człowieku

Dziennikarka Karolina Korwin-Piotrowska pytana przez nas o ocenę filmu uważa, że w dokumencie pokazano nie tylko historię dwóch ofiar i artysty, ale i „drogę do uzależnienia od drugiej osoby, którą stawiamy na piedestale, która jest naszym guru, której bezkrytycznie wierzymy”.

- To porażająca historia o manipulacji, o syndromie sztokholmskim. Mówię to jako osoba, która ma wszystkie płyty Michaela Jacksona, która była na jego koncercie na Bemowie, której pękało serce, kiedy zmarł. Kiedy ma się świadomość, jak wiele sprytu i perfidii wymaga uzależnienie ofiary od kata, aby nie miała świadomości, że dzieje się jej krzywda, jeżeli stosuje się techniki uzależniające emocjonalnie na dzieciach – nieświadomych tego, co się dzieje; ogląda się ten film z narastającym przerażeniem. Przede wszystkim to opowieść o manipulacji i o bardzo złym, perfidnym, choć zapewne nieszczęśliwym człowieku – ocenia.

Dodaje, że „ten film powinni zobaczyć również wszyscy księża – pokazuje mechanizm miłości pedofilskiej”.

-To analiza syndromu sztokholmskiego, można ten film puszczać na wykładach z psychomanipulacji. Ofiary mają całe życie problemy emocjonalne, o czym opowiadają również ich żony. Muszą się leczyć, mają moment przełamania, ale żyją do końca z piętnem ofiary - podkreśla. - Jeśli chodzi o reakcje rodziców ofiar - jedna z matek to dla mnie typowy przykład rodzicielki, która zauważyła, że dzięki talentowi jej dziecka ma szansę na zmianę własnego życia. To również opowieść o kobiecie, która rzuciła na szalę wszystko z miłości i fascynacji do Michaela Jacksona. Nawet samobójstwo męża nie było momentem otrzeźwienia, matka nadal nie rozumie, co zrobiła swojemu dziecku. Druga historia jest nieco inna – kobieta przyznaje, że popełniła błąd. Bardzo dobrze, że pokazano, jak dla wielu idole stają się ich bogami - nietykalnymi, nieomylnymi, wpływają na życie fanów. To historia uwielbienia, poddania się, absolutnej bezkrytyczności, łatwości manipulacji. Jackson wokół swoich ofiar budował atmosferę bezpieczeństwa, zależności, wsparcia, miłości - wymienia.

"Słowo przeciwko słowu"

Inne zdanie w rozmowie z PAP wyraził dziennikarz muzyczny Jarek Szubrycht, trudno rzetelnie ocenić, jakie intencje kierowały twórcami "Leaving Neverland". "Niestety, w tej chwili jest tak, że mamy słowo przeciwko słowu. To oczywiście nie znaczy, że nie trzeba tej sprawy zbadać i że nie należy o tym rozmawiać. Ale na wyciągnięcie ostatecznych, jednoznacznych wniosków może być jeszcze za wcześnie. Oczywiście, zarzuty stawiane Michaelowi Jacksonowi w tym filmie są bardzo poważne i podejrzewam, że twórcy dokumentu i wszyscy, którzy za tym stoją, nie formułowaliby ich i nie wypuszczali w przestrzeń publiczną, gdyby nie liczyli się z tym, że ktoś powie +sprawdzam+. Trzeba się liczyć z tym, że są poszlaki na tyle wiarygodne, że jednak sprawa miała miejsce" - powiedział.

Dodał, że dla osób, które choć pobieżnie interesują się postacią króla muzyki pop "nie jest tajemnicą, że był on człowiekiem o osobowości dalekiej od standardowej". "Miał swoje demony i problemy. Być może część z nich była kwestią jego osobowości, a może było tak - jak często sugerowano - że zabranie mu dzieciństwa i zaciągnięcie do pracy przez ojca, który czerpał z tego korzyści majątkowe, miało wymierne konsekwencje psychologiczne i wywarło na Jacksona wpływ. Jak przypomnimy sobie ostatnie lata jego życia, to nie wyglądał na człowieka prywatnie szczęśliwego czy spełnionego. Budził raczej współczucie niż zazdrość" - ocenił Szubrycht.

Dziennikarz zaznaczył, że "to wszystko nie usprawiedliwia czynów, których – jeżeli wierzyć dokumentowi i zawartym w nim oskarżeniom – dokonywał piosenkarz". "Nawet jeżeli był człowiekiem chorym, który nad swoimi popędami i czynami nie jest w stanie do końca lub w ogóle panować, to byli w jego otoczeniu ludzie, którzy powinni w takiej sytuacji zatrzymać maszynkę do robienia pieniędzy i pomóc mu, leczyć go, wziąć pod kontrolę. Ale wiadomo, że zatrzymanie Jacksona jako przedsiębiorstwa wiązało się z poważnym ograniczeniem wpływów, więc przymykano oczy" – zwrócił uwagę.

Szubrycht wyraził nadzieję, że – jeżeli oskarżenia okażą się prawdziwe – zostaną wyciągnięte konsekwencje wobec "ludzi, którzy tworzyli wokół Jacksona zasłony dymne – prawne i PR-owe – tak, że był w stanie przez lata wymykać się wymiarowi sprawiedliwości czy nawet osądowi opinii publicznej". "Jeśli faktycznie Jackson był sprawcą czynów pedofilskich, to on sam nie może już odbyć kary, ale wciąż żyją ludzie, którzy w takiej sytuacji byli współwinni, ponieważ kryli przestępcę. Powinni odpowiedzieć za swoje czyny" – powiedział.

"Dokument tylko utwierdził w przekonaniu, że doniesienia medialne były prawdziwe"

Dawida Muszyńskiego, redaktora naczelnego NaEkranie.pl spytaliśmy z kolei, czy dokument wpłynie na wizerunek Michaela Jacksona.
 
- Wydaje mi się, że dokument nie wpłynie znacznie na wizerunek MJ. Od lat mówi się o jego niewłaściwych postępowaniach w związku z dziećmi, które nocowały w jego posiadłości.Toczyło się w tej sprawie wiele procesów. Część z nich kończyła się ugodą po za salami sądowymi. Wszyscy o tym dobrze wiemy. Dokument HBO tylko utwierdził część ludzi w przekonaniu, że wcześniejsze doniesienia medialne były prawdziwe - ocenił Muszyński.
Według niego najmocniejszym fragmentem tego dokumentu były opowieści Wade’a Robsona i Jamesa Safechucka i tego co Jackson im zrobił.

- Nigdy nie dotarłem do zeznań osób przez niego rzekomo skrzywdzonych, więc usłyszenie tego, wywołało u mnie gęsią skórkę - powiedział w rozmowie z nami.

Rozgłośnie rezygnują z piosenek Jacksona

Od poniedziałku w Radiu ZET nie są grane piosenki Michaela Jacksona w związku z oskarżeniami piosenkarza o molestowanie dzieci. Polskie Radio nie zamierza wycofywać utworów Jacksona, a Grupa Radiowa Agory i Grupa ZPR Media analizują tę sytuację.

Michael Jackson został także usunięty z serialu "Simpsonowie" James L. Brooks postanowił wycofać z dystrybucji odcinek "Simpsonów" z gwiazdorem.

Karolina Korwin-Piotrowska pytana o ocenę decyzji rozgłośni odpowiada: - Chciałabym, aby artystę oddzielono od dzieła, choć w dzisiejszych czasach będzie to bardzo trudne. Nie mamy czasu na refleksję. Na razie jesteśmy przerażeni tym, co zobaczyliśmy – zaznacza.

Według niej, molestowanie i pedofilia to problemy, przed którymi będziemy stawać.

- Rasistowskie wypowiedzi Johna Wayne'a, Roman Polański, niewyjaśniona historia Woody'ego Allena. Czy oddzielimy artystę od jego dzieła? Jestem za tym, aby jednak rozgraniczyć artystę i jego twórczość. Rozumiem reakcję emocjonalną ludzi: nie będę słuchać Jacksona, bo jestem w szoku. Po obejrzeniu tego filmu ma się dość. Musimy to przetrawić: chciałabym, aby zamiast emocjonalnego „palenia na stosie” i zakazu puszczania jego muzyki, czegoś ten dokument nauczył. To wielka lekcja i powinni go obejrzeć wszyscy, bo pokazuje mechanizmy postępowania w relacji ofiara-kat. To opowieść o idolu i jego fanach, o tym, do czego doprowadza ślepe oddanie fanowskie. Nie na darmo mówi się o sektach fanowskich wokół gwiazd - przypomina w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Sama miała dostawać pogróżki i życzenia śmierci od fanów Jacksona. - Oni są głusi na argumenty. Gdyby nie splot przypadków, nigdy by się to nie wydało. Nic nie może być wytłumaczeniem dla pedofilii, krzywdzenia dzieci. Ten film pokazuje genialnego manipulatora. Dopiero śmierć jest cezurą, wtedy ofiary przestają się bać, że telefon już nigdy nie zadzwoni – mówi nam Korwin-Piotrowska. - Obecnie dużo się mówi się o pedofilii w Kościele, o nierównościach - to film, który idealnie trafił „w moment”. W idealnym świecie ten dokument powinien się stać wielką lekcją pokory. To nie jest historia o Jacksonie i dwóch chłopcach. To historia o wielkiej manipulacji, o poddawaniu się wpływowi innych ludzi: jak jesteśmy bezwolni, jak nic nie widzimy. Wystarczy, że jest nam wygodnie, lubimy luksus i granice się zacierają. Ta historia powinna być wielką nauczką, ale obawiam się, że tak nie będzie - podsumowuje.

Dawid Muszyński, szef portalu NaEkranie.pl uważa, że zaprzestanie grania piosenek króla popu nie jest dobrą metodą.
- Trzeba oddzielać dzieło od człowieka, który je stworzył. Jeśli zaczniemy przekraczać te granice, to zaraz się okaże, że znikną nam z telewizji filmy wyreżyserowane przez Romana Polańskiego czy te wyprodukowane przez Harvey'a Weinsteina. A przecież nie o to chodzi. Pamiętajmy, że nie tylko MJ dostawał pieniądze za to, że te utwory były grane w radiu. Zyski z tego czerpali również inni twórcy pracujący przy nich i pozbawianie ich wpływów jest moim zdaniem niewłaściwe - ocenia.

Zarzuty podawane w wątpliwość

Oceny sprawy nie ułatwia fakt, że formalnie Michael Jackson zmarł oczyszczony ze stawianych mu zarzutów, a jego zwolennicy i przede wszystkim – rodzina, zarzucają HBO oraz ofiarom opowiadającym w filmie historię molestowania, żerowanie „sępów na majątku Jacksona”.

Po pierwszej, zagranicznej premierze filmu rodzina określiła go jako „publiczny lincz”. Wydała oświadczenie, w której zaznaczyła, że „Michael nie jest już z nami i nie może się bronić. W przeciwnym razie te zarzuty by nie padły”. Dodano, że całe życie był atakowany, ale „nadstawiał drugi policzek i my (rodzina) też to robiliśmy”.

„Nie możemy po prostu stać z boku, gdy trwa publiczny lincz, a sępy z Twittera i ludzie, którzy nigdy nie spotkali Michaela, w nie wierzą” – podkreślono.

Dodatkowo proces w sprawie molestowania już się odbywał przed kilkunastoma laty – w 2005 roku zarówno Robson, jak i Safechuck zeznali, że król popu ich nie molestował.

Ostatecznie rodzina żąda od HBO 100 mln dolarów odszkodowania. Pozew złożyła w sądzie w Los Angeles – przekonuje w nim, że mężczyźni to „krzywoprzysięzcy” i „kłamcy”, a dystrybutor jest "tylko kolejnym narzędziem w ich walce sądowej".

Robson i Safechuck podkreślali po premierze, że nie otrzymali wynagrodzenia za udział w filmie, a chcieli jedynie „opowiedzieć swoją historię i zwrócić uwagę na problem molestowania nieletnich”.

Pierwsze oskarżenia o molestowanie seksualne wobec Jacksona padły już w 1993 roku. Wtedy rodzina 13-letniego chłopca żądała 30 milionów dolarów odszkodowania, ostatecznie wypłacono jej 23 mln dolarów. Prawnicy zmarłego muzyka podkreślali, że w ramach ugody nie jest to zapłata za „milczenie”, ale za ochronę artysty przed „medialnym cyrkiem”.

W 1993 roku LaToya Jackson, siostra Jacksona udzieliła wywiadu MTV, w którym stwierdziła, że zapraszał on na kilkanaście-kilkadziesiąt dni do swojej willi małych chłopców i przesiadywał z nimi zamknięty w pokoju całymi dniami. Twierdziła, że przesyłał im także czeki na ogromne sumy. Powiedziała m.in. „Michael jest moim bratem, bardzo go kocham, ale nie chce i nie będę cichym sprzymierzeńcem w sprawie jego zbrodni przeciwko małym, niewinnym dzieciom”. Później swoje zarzuty wycofała.

Piosenkarz zmarł 25 czerwca 2009 roku, przyczyną śmierci miało być nagłe zatrzymanie krążenia. Ratował go jego osobisty lekarz, któremu postawiono zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci - podania propofolu, co jest niedozwolonego w domowych warunkach.

Dołącz do dyskusji: Legenda Michaela Jacksona legła w gruzach po „Leaving Neverland”. „Porażająca historia HBO o manipulacji”

42 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Gomez
Mam nadzieję, że Tomek Sekielski go obejrzał...
odpowiedź
User
Lolek
Jackson nie był księdzem, Krollopp że słowików też nie...
odpowiedź
User
He
Nie legła, dla mnie i dla wielu zawsze będzie królem popu. Wsadzcie sobie te oskarżenia wiecie gdzie...
odpowiedź