SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Najlepsze seriale 2023 roku

W naszym zestawieniu znajdziecie seriale, które oglądaliśmy w 2023 roku; zarówno blockbustery, jak i produkcje niszowe, te o których głośno dyskutowaliście i te, które osiągały rekordowe wyniki oglądalności. Jest to zestawienie eklektyczne, bo i taki był rok serialowy, dopóki nie przerwały go strajki w Hollywood. Nie jest to nasze jedyne podsumowanie serialowe zatem jeśli zabrakło jakiegoś tytułu, zajrzyjcie do nas jutro, żeby poznać kolejny ranking.

Rok 2023 zostanie zapamiętany przez branżę rozrywkową jako ten, w którym dwa potężne amerykańskie związki zawodowe – scenarzystów i aktorów – zatrzymały całe Hollywood. Od maja do końca jesieni plany zdjęciowe i pokoje scenarzystów świeciły pustkami. Tegoroczny strajk pokazał także widzom, że tylko gwiazdy Hollywood zarabiają krocie, a aktorzy drugiego planu, albo tacy, którzy nie doczekali wielkiego przełomu w karierze mogą dostawać czeki od Netfliksa opiewające na kwotę 20 dolarów rocznie. Dobrym przykładem są zarobki aktorek popularnego serialu „Orange Is the New Black”, o których pisaliśmy tutaj.

Seriale, które mieliśmy okazję obejrzeć w 2023 roku dowiodły, że wciąż zachwyt wzbudzają ogromne przedsięwzięcia jak adaptacja gry „The Last of Us”, ale i kameralne opowieści skupione na emocjach, jak „Rozterki Fleishmana”. To był też dobry rok dla polskich seriali, których zestawienie poznacie jutro, ale część tytułów trafiła także do głównego rankingu.

W tym roku zabrakło premierowego sezonu „Stranger Things” i „Rodu smoka”, ale oglądaliśmy trzeci sezon „Wiedźmina”. Wiele nowości nie doczekało swoich premier z powodu strajków dlatego np. czwarty sezon „Detektywa” oglądać będziemy w styczniu 2024 roku.

1. „Sukcesja” – sezon czwarty, finałowy – HBO Max


„Sukcesja” to wspaniale napisana historia ludzkich deficytów. Większość postaci szuka akceptacji, a że nie może jej otrzymać, postanawia udowodnić swoją wartość poprzez dominację. Wydaje się to zbyt proste, ale brutalnie potwierdza to jedna z rozmów, jakie w ostatnich odcinkach prowadzą Shiv i Tom. Gdy mąż przyznaje, że bardzo lubi pieniądze, Shiv wybucha ironicznym śmiechem po wcześniejszej deklaracji, że dla miłości poszłaby na koniec świata, porzuciwszy wszystkie posiadane dobra. Uznają to za wyborny żart.

Serial Jesse Armstronga, podobnie jak inne produkcje HBO na zawsze zapisane w historii telewizji, opowiada o naszym największym strachu, czyli odrzuceniu i samotności. Tony Soprano nie potrafił pogodzić się z pogardą, jaką darzyła go matka, a Royowie odtrąceni najpierw przez matkę, a potem przez ojca, cały czas powielają ten toksyczny mechanizm w relacjach ze swoimi bliskimi. „Sukcesja” to odważne spojrzenie na współczesną rodzinę, ale i szerzej – relacje ludzkie, a ich znakiem rozpoznawczym jest brak empatii oraz egoizm. Armstrong pokazał to w tak prawdopodobny sposób, że finał będzie wywoływał w widzu katharsis.

„Sukcesja” to serial-kosmos. Ilość wątków, które porusza, przytłacza i przeraża nas równocześnie. Najmniej ważne okazuje się, kto będzie następcą Logana. Dużo istotniejsze jest to, jak bardzo rodzeństwo Royów jest pogubione i zranione. A co najciekawsze, po tych wszystkich spektaklach, które urządzili, trudno im współczuć. I to nie dlatego, że nie można się identyfikować ze wszystkimi przeżywanymi przez nich emocjami, bo te są bardzo ludzkie i bliskie nam wszystkim. Chodzi o to, w co je przetwarzają – na ogół, czego dowiodła scena finałowa, w pogardę i upokorzenie kogoś innego.

Wyróżnienie za pokazanie mechanizmu działania przemocy w rodzinie i traumy przekazywanej z pokolenia na pokolenie.

2. „The Last of Us” – sezon pierwszy – HBO Max


Bez wątpienia styczniowa premiera serialu była wielkim świętem dla wielbicieli gier Naughty Dog jednak widownia nieznająca uniwersum gry także serial doceniła. Mając za sobą doświadczenie pandemii, inaczej spoglądamy na postapokaliptyczną Amerykę, przez którą wędrują bohaterowie. Co ciekawe, twórca serialu, czyli Craig Mazin, wcześniej stworzył fenomenalny miniserial „Czarnobyl”, a zatem to zdecydowanie właściwa osoba na właściwym miejscu. Jeśli nie oglądaliście serialu z 2019, to warto nadrobić, ponieważ niesamowicie relacjonuje atmosferę strachu i niepewności pomieszanej z ignorancją, która 26 kwietnia 1986 roku „zaowocowała” wypadkiem jądrowym w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej.

Scenariusz autorstwa Craiga Mazina i twórcy gry, Neila Druckmanna buduje rzeczywistość, która nieustannie przypomina o zagrożeniu. Nie jest właściwie ważne, czy to pandemia grzyba, czy katastrofa elektrowni atomowej w Czarnobylu – strach i niepewność jutra jest ta sama. Mazin doskonale radzi sobie w pisaniu o świecie właśnie rozpadającym się na kawałki i ludziach, którzy chcą ten kryzys przetrwać.

Finał pierwszego sezonu skłania widza do rozmyślań nad konsekwencjami etycznymi sytuacji, gdy Ellie nie poddaje się zabiegowi, który miał zatrzymać wieloletnią pandemię dzień po dniu wykończającą ludzkość. Nie ma tu już miejsca na zabawy wizualne i eksponowanie świata w zgliszczach wraz z kolejnymi stworami zainfekowanymi grzybem. Ten odcinek to w gruncie rzeczy prosta historia o wyborach życiowych, które podejmowane wbrew czyjejś woli mogą się na nas zemścić. Wyjaśniająca, że dobre intencje to za mało. A egoistyczne pragnienia to z kolei zbyt wiele.

Poza świetnym scenariuszem i wspaniałą rekonstrukcją postapokaliptycznego świata musimy po raz kolejny zachwycić się doskonałym duetem aktorskim (Pedro Pascal i Bella Ramsey). Bez porozumienia tej dwójki i grania do jednej bramki nie byłoby cotygodniowych emocji, które skupiały widzów serialu w rozmowach na forach i w mediach społecznościowych. Okazuje się, że oglądanie serialu w odstępach wydłużyło jego żywot i dało szansę widzom na przetrawienie oglądanych wydarzeń, a nie nałogowe ich konsumowanie. Widać, że wciąż są historie, których nie da się opowiedzieć podczas jednego seansu.

Wyróżnienie za opowiedzenie o samotności jednostki w starciu z kataklizmem, którego sami doświadczyliśmy w okresie pandemii koronawirusa.

3. „Awantura” – miniserial – Netflix


„Awantura” to serial wyprodukowany przez studio A24. W tym roku zdobyło aż 9 Oscarów m.in. za najlepszy film „Wszystko Wszędzie Naraz”. Znak jakości producenta odciśnięty jest mocno na serialu Netfliksa. Już w pierwszych minutach poznajemy Danny’ego Cho (Steven Yeun), młodego Koreańczyka w Ameryce, który usiłuje zwrócić zakupiony sprzęt w markecie. Ma ze sobą kartony z grillami ogrodowymi i detektorem wykrywania tlenku węgla. Nie pierwszy raz zwraca kupiony towar, czym doprowadza do irytacji sprzedawcę domagającego się paragonu. A ten nagle zaginął. Sfrustrowany bohater wraca do samochodu, nie odzyskawszy gotówki. I nagle ktoś jest wściekły z powodu jego niezdecydowanych manewrów na parkingu. W jednej chwili w bohaterze coś pęka i postanawia jechać za tym autem, żeby wyładować swoją furię. Tak zaczyna się „Awantura”, a później jest jeszcze ciekawiej.

Zupełnie jak w filmie „Zaginiona dziewczyna” Davida Finchera, Danny tak jak Amy (Rosamund Pike) nie chce odpuścić najmniejszej urazy i szuka okazji do rewanżu na każdym, kto w jakikolwiek sposób wchodzi mu w drogę. Ten krótki pościg dobrze odzwierciedla bezradność i niespełnienie millenialsów, czasem kręcących się w kółko, żeby po chwili dostrzec poczucie straconego czasu. Z tym właśnie zmaga się Danny, rozliczając życiowe zyski i straty.

Świetna obsada aktorska od razu wrzuca nas do słonecznej Kalifornii, w której słońce świeci dla tych lepiej sytuowanych. Patrząc na Danny’ego, przypominam sobie bohatera innego serialu w zeszłym roku wzbudzającego wiele emocji. W produkcji „Pam i Tommy” poznajemy Randa Gauthiera (Seth Rogen), który ukradł słynną seks taśmę Pameli Anderson i Tommy’ego Lee. Zanim to jednak nastąpiło, został wyrzucony z pracy przez muzyka, stracił pieniądze i narzędzia. Wyraz jego frustracji podziela bohater „Awantury” marzący o stabilnej pracy, ale mimo determinacji i chęci, coś ciągle staje mu na drodze. Podobnie było z Guthierem, a resztę znamy.

„Awantura” doskonale eksploruje gatunek czarnej komedii, pokazując nam na przemian rzeczy straszne i śmieszne, które razem buzują pod pokrywką scenariusza.

Wyróżnienie za wnikliwe ukazanie problemów współczesnych ludzi nieradzących sobie w świecie nadmiaru bodźców i społecznych oczekiwań. Idealne zobrazowanie, jak dzisiaj wyglądają społeczne kryzysy.

4. „Barry” – sezon czwarty, finałowy – HBO Max


„Barry” to jeden z bardziej zaskakujących seriali, konsekwentnie wyłamujący się prawidłom gatunku. Zaczynał niepozornie, sugerując powtórkę z „Dextera”, a ostatecznie okazał się autorskim, autonomicznym i niezwykle przemyślanym konceptem, którego nikt się nie spodziewał, słysząc, że to kolejna produkcja o seryjnym zabójcy.

Punkt wyjścia serialu brzmi tak niedorzecznie, że komiksowa estetyka i przerysowanie typowe dla „Dextera” od razu przychodzi nam do głowy. Dlaczego więc te seriale tak bardzo się między sobą różnią? „Barry” chce opowiedzieć coś więcej niż tylko biogram jednej postaci. Historia o traumie niesionej przez kolejne pokolenia, o poszukiwaniu i odczuwaniu wiecznej pustki wykracza poza problemy głównego bohatera, w równym stopniu dotyka Sally (Sarah Goldberg), pana Gene’a Cousineau (Henry Winkler), a także Hanka (Anthony Carrigan). Zbiór tak dziwnych, niepasujących do siebie elementów, jaki tworzą bohaterowie serialu, to dawka uderzeniowa problemów współczesnego świata. Każdy jest samotny, zraniony, porzucony, w wiecznym braku i niespełnieniu. Ale czy to znaczy, że Hank, Sally, Gene i Barry mają w sobie pokłady empatii, żeby dostrzec ten sam brak u kogoś obok? Niekoniecznie. Dlatego tak bardzo fascynujące jest przyglądanie się autodestrukcji bohaterów często ślepych na problemy innych.

Akcja toczy się w środowisku aktorów i serial o tym nie zapomina. Pokazuje nam, że każda z postaci dąży do nakarmienia swojego ego i emocji, poczucia, że w końcu jest dostrzeżona. Historia Sally, ale i pana Gene’a dowodzi, że ich losem rządzi pragnienie bycia podziwianymi. Okazuje się to ważniejsze niż zdrowy rozsądek i zadbanie o własne bezpieczeństwo. Gene czyni ze swojego życia show nawet jeśli podziwiać go będzie tylko jedna osoba (jeśli w ten sposób ma o nim usłyszeć świat, trudno, cel uświęca środki).

Bill Hader i Alec Berg, czyli twórcy serialu stworzyli absolutnie przenikliwy i bolesny traktat o współczesnym pogubieniu i desperackim poszukiwaniu szczęścia. Barry sądzi, że odnajduje je w aktorstwie, a przecież jedyny jego naprawdę udany występ ma miejsce wtedy, gdy odtwarza swoje prawdziwe emocje z najgorszego dnia w życiu. Nie potrafi zbudować żadnych odniesień do sytuacji, których nie doświadczył, gdyż brakuje mu empatii, jest znerwicowanym typem, który nie wie nawet, czym są emocje, które chciałby odczuwać (jak miłość, o której mówi w odcinku otwierającym sezon czwarty). Bill Hader nie chciał, żebyśmy polubili jego bohatera, a mimo wszystko czujemy więź z jego bezradnością wobec samego siebie, znużeniem podejmowaniem decyzji, gdy już nie ma na to siły.

Wyróżnienie za kolejny traktat o samotności i zagubieniu we własnych emocjach.

5. „Rozterki Fleishmana” – miniserial – Disney+


Serial idealny dla trzydziesto- i czterdziestolatków dokonujących podsumowań w swoim życiu. Produkcja oparta jest na książce nowojorskiej dziennikarki Taffy Brodesser-Akner, która pisała w niej o sobie i swoich przyjaciołach. „Rozterki Fleishmana” początkowo mogą zapowiadać się jako serial kryminalny, z zagadką dotyczącą zaginięcia byłej żony doktora Fleishmana, ale szybko okazuje się, że chodzi jednak o coś więcej.

Nowojorski lekarz Toby (Jesse Eisenberg) po rozwodzie z Rachel (Claire Danes), dzieli z nią opiekę nad dwójką dzieci i gdy mimo umówionej wizyty, była żona nie daje znaku życia, bohater zastanawia się, co się stało. I tak od irytacji jej spóźnialstwem, nieterminowością i lekceważeniem spraw rodzinnych, przechodzi do podejrzenia zaginięcia aż nagle wkraczamy w rzeczywistość kryzysów, z którymi zmagają się bohaterowie. Z jednej strony Toby cieszy się nowo odzyskanym statusem singla, z drugiej nie rozumie, jak on i żona mogli zniszczyć tak stabilny związek jaki jego zdaniem przez lata tworzyli. Nie rozumie też dlaczego Rachel postanowiła zniknąć z jego życia.

Wszystkowiedzącą narratorką serialu jest Libby (Lizzy Caplan), przyjaciółka Toby’ego, której perspektywę również poznajemy, podobnie jak spojrzenie byłej żony bohatera, czyli Rachel. Otrzymujemy opowieść o przyjaźni, rozczarowaniu dorosłością, pogubieniu życiowych priorytetów i samotności. Bardzo kameralna produkcja, ale ważna dla sporej części widowni utożsamiającej się z bohaterami.

Wyróżnienie za melancholijną, ale i brutalną opowieść o tym, jak młodzieńczy idealizm zderza się z prozą życia.

6. „Poker Face” – sezon pierwszy – SkyShowtime


Serial SkyShowtime to propozycja dla widzów tęskniących za klasyczym produceduralem, gdzie jeden odcinek równa się jednej rozwiązanej zagadce. „Poker Face” to w pewnym sensie współczesna wersja opowieści o poruczniku Columbo, ponieważ tutaj także mamy odwrócony porządek śledztwa, od początku wiemy, kto jest sprawcą, ale cała zabawa polega na tym, by odkryć dlaczego i jak to zrobił.

Główna bohaterka Charlie Cale (Natasha Lyonne) ma dar do szybkiej weryfikacji, czy jej rozmówca mówi prawdę. Dzięki temu działa jak wykrywacz kłamstw i staje się stróżem prawa mimo że na co dzień pracuje jako kelnerka w kasynie i jest całkiem zadowolona ze swojego życia.

Serial zaprasza w podróż przez małomiasteczkową Amerykę i pokazuje trochę inną stronę tego, jak wygląda „amerykański sen”, gdy w końcu się obudzisz i nie zarobiłeś swojego pierwszego miliona dzięki genialnej inwestycji. „Poker Face” czerpie z bardzo prostego pomysłu na telewizyjną rozrywkę, ale dzięki doborowej obsadzie (gościnnie występują: Adrien Brody, Joseph Gordon-Levitt, Chloë Sevigny) i pokazaniu tej mniej popularnej Ameryki i jej codzienności sprawia, że to jeden z najciekawszych seriali rozrywkowych mijającego roku.

Wyróżnienie za skorzystanie ze starego telewizyjnego pomysłu (nie „kto to zrobił?”, ale „dlaczego i jak to zrobił?”) i danie mu drugiego życia.

7. „Yellowjackets” – sezon drugi – Canal+


W 1996 roku licealny żeński zespół piłki nożnej z New Jersey leci na zawody do Seattle. Podczas przelotu nad Kanadą, samolot rozbija się w dziczy, a ocalałe zawodniczki próbują znaleźć sposób na przetrwanie w miejscu, które nie oferuje niczego poza zbliżającą się zimą i widmem głodu.

W serialu śledzimy dwie osie czasu -  rok 1996, kiedy dochodzi do katastrofy, a ocalałe zawodniczki wraz z trenerem usiłują odnaleźć się w nowej rzeczywistości i zmierzyć z głodem, walczyć o przetrwanie i co chwila przekraczać swoje granice etyczne oraz 2021, który obejmuje czasy 25 lat po ocaleniu bohaterek.

Serial pokazuje jak sytuacje ekstremalne wpływają na bohaterki, rujnują ich zasady i przekonania, a także jak dorosłe już kobiety radzą sobie z traumą sprzed lat, która zaczyna dawać o sobie znać w ich codziennym życiu. Świetna obsada z Juliette Lewis i Melanie Lynskey na czele.

„Yellowjackets” to momentami horror, serial grozy, ale także opowieść o przyjaźni, odrzuceniu, samotności.

Wyróżnienie za ciekawe pokazanie lat 90., a także opowiedzenieo tym, jak sytuacje ekstremalne wymuszają na bohaterkach podejmowanie decyzji, do których sądziły, że nie są zdolne.

8. „Absolutni debiutanci” – miniserial – Netflix


„Absolutni debiutanci” snują niespieszną narrację; w końcu jesteśmy z nimi na wakacjach nad polskim morzem. Pomiędzy robieniem przetworów z pomidorów zdarzają się zdrady, romanse, rozczarowania, debiuty seksualne. Czwórka młodych bohaterów (poza Niko i Leną, swoje pięć minut ma także Igor oraz Malwina) czasem desperacko walczy o swoją przyszłość, a czasami oddaje się szaleństwu albo podejmuje decyzje, których za chwilę będzie żałować.

Punk wyjścia jest dosyć zwyczajny – Niko (Bartłomiej Deklewa) i Lena (Martyna Byczkowska) co roku jeżdżą z rodzicami do wspólnego domu letniskowego nad morzem (są to okolice Ustki, a przynajmniej na plaży w Ustce kręcone były sceny plenerowe, ponieważ widać na nich kutry rybackie z tej miejscowości). Rodzice Niko są małżeństwem z 20-letnim stażem, a mama Leny (Katarzyna Warnke) spotyka się z Dawidem (Piotr Witkowski), z którym dziewczyna dość dobrze się dogaduje. Młodzi bohaterowie przyjaźnią się od dziecka i naturalne wydaje się, że być może łączy ich coś więcej, ale dla nich samych to nie jest wcale takie oczywiste.

Dużym walorem produkcji jest scenariusz autorstwa Niny Lewandowskiej, Kamili Tarabury i Jędrzeja Napiecka. Opowiada – jak to mówi sama Lena – o zawartości jej mózgu, czyli osoby w spektrum autyzmu. Pokazuje, jak bohaterka buduje relacje, jak radzi sobie z nadmiarem bodźców z otoczenia i jakie uniwersum stworzyła z Niko. Film, który tworzy, także daje perspektywę na jej interpretację rzeczywistości, co jest dodatkowym bonusem dla widzów, ponieważ oglądając serial o tym, jak powstaje film, miłą niespodzianką jest możliwość obejrzenia go. Autotematyczne zabawy w serialu pojawiają się tu i tam, co powinno usatysfakcjonować wielbicieli klasyki filmowej.

Wyróżnienie za opowiedzenie o idealnym lecie, którego koniec oznacza wkraczanie w dorosłość. Wspaniałe role Martyny Byczkowskiej i Bartłomieja Deklawy.

9. „1670” – sezon pierwszy – Netflix


Największą zaletą „1670” jest humor, a wydawało się praktycznie niemożliwe stworzenie historii o sarmacie wykpiwającej wady Rzeczpospolitej szlacheckiej, która opowiedziana współczesnym językiem będzie zabawna. Twórcy wspięli się na wyżyny erudycji, żeby połączyć wszystkie społeczne konteksty i komentarze dotyczące polskiej szlachty i umieścić je w historii, która jest uniwersalna, bo opowiada o współczesnych ojcach, społecznych nierównościach, szklanych sufitach, kościele katolickim i wielu innych aktualnych tematach dyskutowanych w mediach. Tutaj po raz kolejny widać wpływ scenarzysty, który w „The Office PL” buduje wielowarstwową opowieść o współczesnej Polsce, a w serialu „1670” bawi się przeszłością, żeby również opowiadać o teraźniejszości. Być może nie wszystkim przypadnie do gustu tak duże nagromadzenie odniesień do naszego „tu i teraz”, ale dzięki temu efekt komediowy działa skuteczniej.

Bartłomiej Topa jako Jan Paweł, buńczuczny sarmata, który nie myje rąk po sikaniu i wciąż przeżywa potop szwedzki, wypadł doskonale. Dzięki temu, że w roli szlachcica nie obsadzono statecznego seniora, główny bohater nie wpisuje się w dotychczasowe wizerunki filmowe sarmatów, ale je przełamuje i idzie własną drogą. Dobrze obsadzone rodzeństwo dodaje serialowi pazura – najciekawiej wypada kontrast między Anielą (Martyna Byczkowska) a Jakubem (Michał Sikorski). Przebiegły ksiądz szukający okazji do pomnożenia swojego majątku to jeden z bardziej zabawnych wątków serialu.

Mimo że to zupełnie inna historia, ale serial dzięki lekkiej formule (nie brakuje trudnych tematów, w końcu w serialu oglądamy też wyzyskiwanych chłopów pańszczyźnianych) przypomina „Kroniki braciszka Cadfaela” z Derekiem Jacobim w roli głównej. Braciszek Cadfael to średniowieczny zakonnik rozwiązujący zagadki kryminalne, ale serial z przymrużeniem oka opowiadał o realiach życia tamtej epoki, podobnie jak czyni to „1670”. Zabawa historią i tradycją to coś, co nie zawsze zyskuje masowy zachwyt, ale dla fanów absurdalnego humoru i przekraczania granic w komedii, serial „1670” jest pozycją obowiązkową. Na koniec warto też wspomnieć czołówkę – niezwykle drobiazgowo przemyślaną, zabawną i nawiązującą do treści poszczególnych odcinków. Na uwagę zasługują także kostiumy Katarzyny Lewińskiej oraz wieś Adamczycha zbudowana w skansenie w Kolbuszowej na Podkarpaciu.

Wyróżnienie za skondensowanie polskich przywar i wyśmianie ich poprzez kostium szlachecki XVII wieku. Nietypowy gatunek, nietypowe rozwiązania fabularne i barwa obsada.

10. „Infamia” – miniserial – Netflix


Serial w reżyserii Anny Maliszewskiej i Kuby Czekaja nie chce tonąć w stereotypach (choć czasem się to zdarza) więc nie stawia sprawy na ostrzu noża. Nie pokazuje życia w romskiej rodzinie wyłącznie jako pułapki patriarchatu nastawionej na młode dziewczęta, ale mówi o problemach, z jakimi 17-letnie Romki, chcące się uczyć i pracować, muszą się zderzyć. Dużo ujęć rodzinnego życia, pełnego muzyki i wspólnych biesiad, to jedna strona medalu. Druga to aranżowane małżeństwa, posłuszeństwo kobiet wobec mężczyzn (jak mówi Gita – „Cygan wyssie patriarchat z mlekiem matki”) i tkwienie w schemacie, który nie łatwo złamać jeśli żyje się w nim od zawsze. „Infamia” nie opowiada o tym, że mniejszości etniczne to pieśń przeszłości, ale szuka klucza do pokazania jak radzić sobie z ograniczeniami, które uwierają najmłodsze pokolenia bez konieczności negowania całej kultury. Wbrew początkowemu wrażenie, Gita wcale nie odrzuca swojej romskiej tożsamości bez wahania.

Scenariusz Anny Maliszewskiej, Dany Łukasińskiej i Julity Olszewskiej skupia się na dojrzewaniu bohaterki i poszukiwaniu przez nią swojego „ja”. Pozornie możemy sądzić, że to bardzo świadoma, odważna dziewczyna, która „rozwali system” w rodzinie i zrobi, co sama zechce, a nie to, czego ktoś od niej oczekuje. Poznając ją lepiej i obserwując w zderzeniu z polskimi rówieśnikami i lokalną romską diasporą okazuje się, że to tylko pozory – miota się, testuje, popełnia błędy i nie wie, na czym bardziej jej zależy, odcięciu od korzeni, czy czerpaniu z nich tego, co dla niej wartościowe (miłość do muzyki, wsparcie, poczucie przynależności). Skoro już o muzyce mowa, nie można pominąć rapowej narracji towarzyszącej serialowi. Gita chce być raperką, tworzy własne teksty, które ilustrują to co się z nią dzieje, stanowią swoisty pamiętnik z pobytu w Polsce. Świetnie wypada zderzenie bardzo surowej „rapowej nawijki” dziewczyny z muzyką romską, będącą drugoplanową bohaterką „Infamii”.

Wyróżnienie za nieszablonowe spojrzenie na kulturę romską i świetną rolę Zofii Jastrzębskiej.

Równie dobre seriale, które błyszczały na tegorocznej mapie serialowej: „The Bear” (sezon drugi, Disney+) „Silos” (sezon pierwszy, Apple TV+), „Black Mirror” (sezon szósty, Netflix), „Kulawe konie” (sezon trzeci, Apple TV+), „Reservation Dogs” (sezon trzeci, Disney+).

Dołącz do dyskusji: Najlepsze seriale 2023 roku

5 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Xyz
Nie macie dostępu do Prime Video i AppleTV+? W tym roku w Amazonie był rewelacyjny "Daisy Jones & The Six" - historia wymyślonego zespołu, ale mocno wzorowanego na Fleetwood Mac i dodatkowo na Donnie Summer. "Wszystkie kwiaty Alice Hart" z muzyką Hani Rani. Na AppleTV+ niezła futurystyczna dystopia "Silos" i psychologiczny thriller "W tłumie". Do tego "Lekcje chemii" z Brie Larson.
odpowiedź
User
Hubert
Zapomnieliście o detektywach z Potaczek i Dębosz
odpowiedź
User
Mikolo
Oczywiście - dobre seriale jedynie Netflix i HBO... Archiwista, Dewajtis czy Dom pod dwoma orlętami z wielomilionową widownią nie zaistniały? Zaklinajcie rzeczywistość dalej!
odpowiedź