SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

„Wprost” tłumaczy powody publikacji o Durczoku: policjanci bagatelizowali sprawę, zostałaby skręcona na początku

Szef działu śledczego „Wprost” Michał Majewski odpowiedział w środę na krytyką, którą wywołała publikacja o Kamilu Durczoku w nowym numerze  tygodnika. - Przypomnijmy fakty, bo mam wrażenie, że wiele osób bierze udział w dyskusji bez ich znajomości - pisze Majewski.

W bieżącym numerze tygodnik „Wprost” opisał, jak w połowie stycznia br. szef „Faktów” TVN Kamil Durczok został znaleziony w warszawskim mieszkaniu przez policję i właścicieli, którym czynszu nie płaciła lokatorka. W mieszkaniu razem z rzeczami osobistymi i z pracy dziennikarza były m.in. ślady białego proszku oraz płyty z pornografią i gadżety erotyczne. Oprócz tekstu opublikowano zdjęcia zrobione na miejscu przez dziennikarzy „Wprost” (więcej na ten temat).

Publikacja została skrytykowana przez środowisko dziennikarskie. W środę wieczorem Michał Majewski, który jest jednym z autorów tekstu (pozostali autorzy to Sylwester Latkowski i Olga Wasilewska), na swoim blogu w serwisie internetowym tygodnika odniósł się do fali krytyki, jaka spadła na redakcję po opublikowaniu tekstu.

Majewski przypomina, że faktem jest, że Kamil Durczok zabarykadował się w cudzym mieszkaniu i nie chciał do niego wpuścić właścicieli, potem szarpał się z właścicielem na klatce schodowej, a wezwana na miejsce policja spisała dziennikarza. - W mieszkaniu są akcesoria do brania twardych narkotyków, foliowe torebki, resztki białego proszku (dziś już wiadomo, że to kokaina i amfetamina). Wokół walają się osobiste i służbowe rzeczy redaktora naczelnego „Faktów” TVN. W skotłowanych rzeczach Durczoka jest też płyta z zoofilią. Na całym świecie taka historia wzbudziłaby zainteresowanie dziennikarzy. Wzbudziła i nasze - podkreśla Michał Majewski.

Dziennikarz „Wprost” zaznacza, że w całej sprawie dziwne wydało mu się zachowanie policji, które - jak tłumaczy - było silną przesłanką do publikacji. - Najpierw funkcjonariusze bagatelizowali sprawę i nie chcieli się nią zająć. Dopiero po interwencji Sylwestra Latkowskiego do mieszkania zjechała większa liczba policjantów. Dopiero wtedy funkcjonariusze zdecydowali się poważniej przyjrzeć tej historii i choćby zbadać biały proszek. Dziś ekspertyza już jest i wynika z niej, że białym proszkiem była amfetamina i kokaina. Mamy też prokuratorskie śledztwo. Gdyby nie tamta piątkowa interwencja Latkowskiego to mam wrażenie, że sprawa zostałaby skręcona na samym początku - zauważa Majewski.

Jednocześnie Michał Majewski tłumaczy się z zarzutu o publikacji fotografii z wnętrza mieszkania, na której on i Sylwester Latkowski przeglądają roztrzaskane telefony i kamerę, które zastali na miejscu.

- Dlaczego opublikowaliśmy to zdjęcie? Gdybyśmy go nie dali pojawiłby się argument, że fotografie mamy od premier Kopacz albo od byłych funkcjonariuszy WSI lub z Kremla. Przecież od samego początku wprowadzony został do poważnej dyskusji absurdalny argument, że to zemsta… premier Kopacz za ostry wywiad telewizyjny, który Durczok z nią przeprowadził. Podobnie absurdalnych teorii spisku krąży już więcej. Że to mistyfikacja, że wymyślone, ustawione i pisane na zlecenie. Słyszę, że może też chodzić o zmniejszenie wartości sprzedawanego właśnie TVN-u. A może to właśnie zachowania Durczoka zmniejszają wartość TVN-u? - kpi szef działu śledczego „Wprost”.

- Rozumiem, że istnieje zjawisko takie, jak zawodowa solidarność. Natomiast w tym przypadku przekracza ona wszelkie granice. Reakcją wielu jest ośmieszanie sprawy i wściekłe ataki skierowane głównie przeciw Latkowskiemu. Ciekawy w tej sprawie jest dysonans między reakcjami tzw. środowiska medialnego i tzw. zwykłymi czytelnikami - podkreśla Majewski. - Reakcja tych drugich jest w przeważającej części pozytywna dla nas. Dziennikarze, a i oni wspierają, robią to po cichu, anonimowo. Bo jest presja środowiska. Moim zdaniem, rozumiana w chorobliwy, korporacyjny sposób - dodaje.

Majewski proponuje czytelnikom eksperyment myślowy: zamianę w opisanej przez „Wprost” historii nazwiska Durczoka na nazwisko szefa prawicowej gazety, księdza albo polityka. - Jestem pewien, że reakcja byłaby o 180 stopni inna. Ktoś powie: Durczok nie jest politykiem. Odpowiem tak: wpływ Durczoka na polską politykę i na najważniejsze wydarzenia w kraju jest sto razy większy niż były wpływy senatora Krzysztofa Piesiewicza, którego sprawę obyczajową szeroko opisywano! Wiele razy większy niż Przemysława Wiplera, który miał niesławną przygodę pod klubem „Enklawa”, czy Adama Hofmana, który zataczał się na ulicy w Elblągu. Durczok jest jedną z najbardziej wpływowych osób w kraju. Szefem jednego z najważniejszych dzienników telewizyjnych. Osobą będącą na szczycie rankingów zaufania. Piętnuje zakłamanie, dwulicowość, rozlicza innych, jest szefem i nauczycielem dla młodszych kolegów-dziennikarzy i decyduje, jakie newsy zobaczą miliony widzów - zaznacza dziennikarz „Wprost”.

Michał Majewski idzie w swoich rozważaniach o krok dalej i wskazuje, że teoretycznie Kamil Durczok mógł być takimi kompromitującymi materiałami szantażowany. - Na przykład w ten sposób, żeby pewne tematy nie były poruszane. Albo, żeby właśnie o nich opowiadać na antenie. Tego nikt nie bierze pod uwagę? I na koniec. Nie bardzo obchodzą mnie prywatne zwyczaje Kamila Durczoka. Dla mnie temat zaczyna się, gdy jedna z najbardziej wpływowych osób w kraju barykaduje się w mieszkaniu, szarpie z właścicielem, jest spisywana przez policję. A w lokalu, z którego wychodzi zostają jej osobiste rzeczy, akcesoria do brania twardych narkotyków, kokaina i amfetamina – konkluduje Majewski.

Z danych ZKDP wynika, że w listopadzie ub.r. średnia sprzedaż ogółem „Wprost” wyniosła 41 353 egz., po dużym spadku (więcej na ten temat).

Dołącz do dyskusji: „Wprost” tłumaczy powody publikacji o Durczoku: policjanci bagatelizowali sprawę, zostałaby skręcona na początku

38 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
tom
Majewski ma rację.
0 0
odpowiedź
User
dziennikarz
Wprost ma rację.
0 0
odpowiedź
User
Jo
Co ma p. Durczok do niepłacenia czynszu znajomej i umeblowania jej mieszkania. Czlowiek ani nie jest handlarzem proszku, nie jechał samochodem pod wpływem, to jaki inny ważny powód pchał redakcję do takiego paszkwila? Publikacja Wprostu to nic innego jak czerpanie z doświadczenia agenta Tomka. Wrobić a rozpracować temat to inne kategorie.
0 0
odpowiedź