SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Zwrot w sprawie sądowej znanego dziennikarza śledczego. Policjant zeznał, że było na niego zlecenie

Dziennikarz Radosław Gruca, związany z Radiem ZET, pół roku temu został nieprawomocnie skazany za naruszenie nietykalności cielesnej policjanta przez Sąd Rejonowy dla Warszawy Żoliborza. Odwołał się od wyroku i niedawno ruszył proces w postępowaniu apelacyjnym w tej sprawie. - Wezwany na świadka były funkcjonariusz policji przyznał, że zgodnie z jego wiedzą uzyskaną od innych policjantów, nie było podstaw do interwencji wobec mnie, ale było zlecenie polityczne, żeby na mnie coś znaleźć i doprowadzić do śmierci cywilnej w zawodzie dziennikarza – mówi Radosław Gruca portalowi Wirtualnemedia.pl.

Radosław Gruca, fot. Reset Obywatelski/YouTubeRadosław Gruca, fot. Reset Obywatelski/YouTube

W lipcu 2021 roku Radosław Gruca miał szarpać się z jednym z interweniujących wobec niego policjantów, o czym jako pierwsze napisały portale tvp.info i wPolityce.pl. Według ich relacji, funkcjonariusze interweniowali, gdyż zauważyli, że poruszający się chwiejnym krokiem mężczyzna próbuje ruszyć samochodem. Dziennikarzowi postawiono zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej jednego z funkcjonariuszy oraz znieważenia go. Nie zatrzymano mu jednak prawa jazdy, nie dostał też zarzutu prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu.

Pod koniec września ubiegłego roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Żoliborza nieprawomocnie skazał dziennikarza za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza i znieważenie go. Radosław Gruca został ukarany grzywną w wysokości 4 tys. zł, nawiązką na rzecz jednego z policjantów w wysokości 1 tys. zł, miał też zapłacić koszty procesu.

Dziennikarz odwołał się od wyroku i pod koniec listopada ruszyła sprawa apelacyjna w Sądzie Okręgowym w Warszawie. We wtorek na sprawie zeznawał były policjant z komendy stołecznej.

-  Powiedział, czego dowiedział się m.in. od innych policjantów, którzy tego dnia pełnili służbę w komendzie stołecznej - o tym, jak fałszowano notatki, że nie było podstawy do interwencji i próbowano mnie zniszczyć, bo byłem niewygodny dla ówczesnego szefa policji, m.in. ujawniłem nieprawidłowości w przetargach, za co było zlecenie, żeby na mnie coś znaleźć – mówi portalowi Wirtualnemedia.pl dziennikarz. Jak dodaje, w toku postępowania apelacyjnego będzie zeznawało też dwóch kolejnych świadków, w tym jeden były policjant oraz jeden funkcjonariusz wciąż pozostający w służbie. 

Dziennikarz przypomina, że do jego zatrzymania doszło w momencie, kiedy wsiadł do samochodu, aby doładować telefon komórkowy.

- Procedura jest taka, że po interwencji i przewiezieniu delikwenta na komendę, policja robi się notatkę. Notatka w mojej sprawie, która jest w aktach, pojawiła się dopiero koło godz. 11.00, chociaż o 8.00 byłem już przewieziony na dołek. Nie chcieli mnie wysłać na badania krwi, chociaż o to prosiłem. Nie chciałem poddać się badaniu alkomatem, bo wiele słyszałem o przekłamanych wynikach takiego badania. Ostatecznie zabrano mnie na badania krwi, które wykazało, że nie jestem pod wpływem alkoholu. Nie było więc podstaw do interwencji – mówi nam dziennikarz.

Czytaj także: Krzysztof Stanowski zaatakował Kingę Rusin. "Mały macho pokazał prawdziwą twarz"

Cezary Gmyz o “naprutym dziennikarzu”

Kilka minut po powstaniu notatki policyjnej Cezary Gmyz, ówczesny korespondent TVP w Niemczech, napisał o sprawie na Twitterze.

- Dziś w nocy kompletnie napruty dziennikarz Oko.press, niejaki Radosław Gruca, zataczając się na oczach funkcjonariuszy, wsiadł do samochodu i uruchomił silnik. Interweniujących policjantów obrzucił wyzwiskami i zaczął się z nimi szarpać. Musieli użyć środków przymusu - napisał Gmyz. Po jakimś czasie usunął tweeta, a potem opublikował kolejne wpisy na ten temat. Dalszy ciąg tej sprawy rozegra się w sądzie, ponieważ Radosław Gruca złożył przeciwko niemu pozew o ochronę dóbr osobistych.

Dziennikarz Radia ZET przyznaje, że przeżywał wówczas ciężkie chwile. Miał nawet, wraz ze swoją byłą partnerką, sprawę o ograniczenie praw rodzicielskich. Na szczęście, liczne opinie środowiskowe były bardzo pochlebne dla rodziców i sędzia oddaliła sprawę, uznając ją za pozbawioną podstaw faktycznych i prawnych. 

Gruca - za porozumieniem stron - odszedł wówczas z Oko.press, gdzie pracował. - Powiedziałem w redakcji, że mogę odejść, chciałem być wobec nich w porządku, nie chciałem, żeby z mojego powodu byli obiektem hejtu i dalszych ataków w związku z prowadzoną wobec mnie nagonką części prawicowych mediów – mówi nam Radosław Gruca. Redakcja skwapliwie przyjęła jego rezygnację.

Poprosiliśmy o komentarz wydział prasowy Sądu Okręgowego w Warszawie, ale do momentu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi. 

Czytaj także: Samuel Pereira zdradził, jak przebiegał głośny incydent z wanną. Zapowiedział też nowy projekt medialny

Dołącz do dyskusji: Zwrot w sprawie sądowej znanego dziennikarza śledczego. Policjant zeznał, że było na niego zlecenie

15 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Klni
A co u Cezarego, który pisał te bzdury?
odpowiedź
User
Jaś
Skandaliczny, jednostronny artykuł, wygląda jak zlecenie PR. Dziennikarka nie dotarła do żadnych źródeł, żeby zweryfikować słowa tego dziennikarza. Wstyd taka publikacja. W Wirtualnych Mediach niestety sporo jest takich
odpowiedź
User
Ciekawski
A dlaczego miał sprawę o ograniczenie praw rodzicielskich? Dla kolegi pytam. Może coś tam coś tam przeskrobał??? :) może ktoś wie:)
odpowiedź