SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Booksy zwolniło 150 pracowników, wskutek epidemii może stracić połowę klientów

Platforma Booksy, służąca do umawiania wizyt u fryzjerów i w salonach kosmetycznych, pożegnała się z ponad 150 pracownikami, połową swojego zespołu. Wskutek epidemii firma spodziewa się utraty nawet połowy z 300 tys. współpracujących z nią salonów. Ponadto zawiesiła rozmowy z potencjalnymi inwestorami.

W działalność Booksy mocno uderzyło ograniczenie w ostatnich tygodniach życia społecznego z powodu epidemii koronawirusa, a także decyzje władz wielu krajów o tymczasowym zamknięciu salonów fryzjerskich i kosmetycznych (w Polsce nakazano ich zamknięcie 1 kwietnia).

W związku z epidemią Booksy pod koniec marca zwolniło ponad 150 osób, w tym kilkadziesiąt z polskiego biura. - Była to najtrudniejsza decyzja w moim życiu zawodowym. Rozstawaliśmy się z ludźmi ze łzami w oczach… jakbyśmy musieli amputować sobie ręce, żeby ratować życie - powiedział Stefan Batory „Pulsowi Biznesu”. Zaznaczył, że pracownicy zwolnieni w Hiszpanii i Wielkiej Brytanii będą od państwa dostawać w najbliższych miesiącach tzw. postojowe, natomiast w USA i Polsce pod koniec marca nie działały jeszcze podobne programy pomocowe.

W ostatnich tygodniach z powodu epidemii firma obniżyła abonament za platformę o 50 proc. Mimo to duża część z współpracujących z nią salonów zrezygnowała z subskrypcji lub poprosiła o zawieszenie dostępu. Batory prognozuje, że w maju liczba klientów Booksy może zmaleć o połowę.

- Pozostaje nam na utrzymanie hostingu i gotowości operacyjnej aplikacji, ale już nie firmy w jej dotychczasowym wymiarze - opisał. Dodał, że obecnie Booksy pomaga salonom fryzjerskim i kosmetycznym w sprzedaży e-commerce (m.in. voucherów na przyszłe wizyty) i telekonsultacjach dla klientów.

Booksy oferuje aplikację pozwalającą klientom umawiać się na wizyty w takich salonach, a ich właścicielom - platformę do zarządzania kalendarzem wizyt, dostawami i rozliczeniami. Założyciel i szef Booksy Stefan Batory w wywiadzie w nowym wydaniu „Forbesa” stwierdził, że z aplikacji korzysta ponad 7 mln użytkowników, a przed epidemią każdego miesiąca przybywało kilkaset tysięcy nowych.

Największą część wpływów Booksy czerpie ze Stanów Zjednoczonych, gdzie z jej platformy korzysta ok. 200 tys. salonów (ogółem firma współpracuje w ponad 300 tys. punktów). Innymi dużymi rynkami dla spółki są Polska, Wielka Brytania, Brazylia i Hiszpania.

Zawieszone rozmowy z inwestorami

W ostatnich latach Booksy w kilku rundach finansowania pozyskało od inwestorów kilkaset mln zł. Jesienią ub.r. firma sprzedała udziały za 115 mln zł, zainwestowali w nią m.in. fundusze Piton Capital, należący do Sebastiana Kulczyka Manta Ray oraz prywatni biznesmeni. - Ta runda pozwoli nam umocnić naszą pozycję w kluczowym dla miastach Stanach Zjednoczonych - mówił Stefan Batory portalowi Wirtualnemedia.pl.

Z kolei w połowie 2018 roku Booksy pozyskało 49,3 mln zł m.in. od funduszy Piton Capital i OpenOcean, a także Zacha Coeliusa i Sebastiana Kulczyka.

Z powodu spodziewanej recesji gospodarczej i spadków na rynkach kapitałowych zawieszono trwające od kilku tygodni rozmowy dotyczącej kolejnej rundy finansowania. - Nie mam gwarancji, że w najbliższym roku, może dwóch, będziemy mogli zrealizować kolejną rundę. Dopóki sytuacja w globalnej gospodarce się nie ustabilizuje, dostęp do rynków kapitałowych będzie ograniczony - przyznał Stefan Batory.

- W marcu wszyscy powiedzieli: Booksy nam się podoba, ale zobaczymy, jak zamrożenie usług odbije się na branży i na samej firmie - zaznaczył. Dodał, że decyzje w sprawie zwolnień były konsultowane z obecnymi inwestorami. Niektórzy z nich wyrazili gotowość do wsparcia finansowego spółki w obecnej sytuacji. - Na razie na tego rodzaju pomoc jest za wcześnie. Rozumiem, że dla inwestorów to czas sprawdzania kondycji spółek z własnych portfeli i decyzji, które z nich potrzebują natychmiastowego finansowania. Budżet inwestorów też jest ograniczony - zaznaczył Batory.

- Jeszcze miesiąc temu nastawialiśmy się na wzrost, teraz mamy dwa priorytety: przetrwanie firmy i pomoc branży. Chcemy ochronić pozostałe miejsca pracy u nas i w salonach naszych klientów - zapowiedział szef Booksy.

Według danych z KRS zarejestrowana w Polsce spółka Booksy International w 2018 roku zanotowała 13,82 mln zł przychodów sprzedażowych (3,05 mln zł w kraju, a 10,77 mln zł z zagranicy) i 1,42 mln zł straty netto, a rok wcześniej miała 9,44 mln zł wpływów i 7,39 mln zł straty netto. Pracowały w niej 54 osoby.

89 proc. udziałów Booksy International należało do Booksy Group Corp. W ciągu roku kapitał własny firmy zwiększył się z 18,18 do 26,84 mln zł.

Dołącz do dyskusji: Booksy zwolniło 150 pracowników, wskutek epidemii może stracić połowę klientów

18 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Marek
Szkoda ludzi ... Niestety usługi będą zaorane na długo no bo kto chciałby się zarazić? :(
0 0
odpowiedź
User
rynek
Tak pompowali ze to miliardy bedzie warte. Rynek zweryfikował czy ludzie beda chcieli tego uzywać
0 0
odpowiedź
User
covid
Tak pompowali ze to miliardy bedzie warte. Rynek zweryfikował czy ludzie beda chcieli tego uzywać


He??? Czytałeś artykuł? Rynek niczego nie zweryfikował. "Wskutek EPIDEMII firma spodziewa się utraty nawet połowy z 300 tys. współpracujących z nią salonów".
0 0
odpowiedź